To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Autoagresywni
Forum dla ludzi z problemami

Samotność - Rozpad wieloletniego związku

Anonymous - 2014-04-15, 20:32

2 lata i jeden miesiąc. Nie była to pierwsza dziewczyna, ale z nią miałem pierwszy raz, z nią było zdecydowanie inaczej, z nią się partnersko dogadywałem...oficjalnym powodem rzucenia przez Facebooka (w dodatku napisała to mojemu przyjacielowi, a dopiero potem mi) było to, że ma dosyć mojej depresji. Szkoda tylko, że to był okres, gdzie zaczęło być w końcu lepiej, bo zmieniłem lekarza, a prawdziwym powodem był inny koleś, o którego byłem zazdrosny, bo ją podrywał. fantastic.
Rusłana - 2016-06-12, 19:29

6 lat...
Miałam 19 lat, gdy zaczęliśmy być razem. Był moją wielką miłością. Uratował mnie przed samobójstwem, opiekował się mną. Przeżyliśmy razem pierwszy seks- mój i jego. Przez dwa lata było pięknie, później to już równia pochyła.
Stawał się coraz bardziej toksyczny, podły i nieczuły. Wyśmiewał, poniżał, szarpał.
Przestał rozumieć mnie i moją chorobę. Odsuwał się ode mnie coraz bardziej mimo, że desperacko pragnęłam jego obecności.
Nigdy nie doczekałam się zaręczyn- po 6 latach nadal nie wiedział, czy jestem miłością jego życia...
Zostawił mnie rok temu. Od razu znalazł sobie nową partnerkę, z którą obecnie mieszka.

Potworny ból i świat, który się zawalił. Docinki i wyśmiewanie w domu, że na pewno ma teraz lepszą, bo kto chciałby taką, jak ja.
Jesienią przez kilka tygodni był ktoś, kto był mi bardzo bliski. Myślałam, że znalazłam ideał. W końcu chciał zrobić wszystko, żebym już nigdy nie cierpiała, bo dość już było cierpienia w moim życiu.
Zostawił mnie dla swojej przyjaciółki.

Rok życia na siłę, okaleczania, alkoholizmu i bezskutecznego błagania o pomoc. Przytyłam 15 kg.

Podły, rozpłakany, samotny rok.
Ale już nie walczę z myślami samobójczymi. Chcę umrzeć, chcę w końcu przestać cierpieć. Nie mam już na nic nadziei, na nic nie czekam. Niech chociaż śmierć będzie taka, jakiej pragnę.

PhiPhiK - 2016-06-12, 22:23

Rusłana, Ciiii... będzie dobrze. Jeśli nie będziesz szukać na siłę, to ktoś odpowiedni w końcu trafi na Twoje tory.
U mnie to jest pół roku już. Nadal nie śpię, jem bardzo mało i odczuwam przerażającą nienawiść do samego siebie, że ukochaną osobę zabrał ktoś, kogo miałem za kolegę. Że byłem zbyt ufny, że przesadnie nadskakiwałem... że na tysiące sposobów chciałem ją uszczęśliwiać. Ale już nie piję, nie staram się umęczyć swojego ciała za wszelką cenę. Pozwalam, by ból powoli zaczął przeradzać się w siłę. Oczywiście nie jest to gwałtowny proces. Raczej pełen górek i dołków spacer. Częste upadki, częste nawroty najpaskudniejszyh myśli... Znajdź w sobie tą siłę. Tak by kiedyś Twój były pożałował, że tak Cię potraktował.

Rusłana - 2016-06-12, 22:57

PhiPhiK ja już nie szukam nikogo. To nie ma sensu, umieram.
Gdyby były mnie teraz zobaczył, pogratulowałby sobie, że mnie rzucił. Ważę 75 kg przy wzroście 152 cm. Wyglądam jak żałosna świnia.
Staram się nie wychodzić z domu, żeby ludzie na mnie nie patrzyli.

Były ma teraz swoją wymarzoną brunetkę (z takimi mnie zawsze zdradzał)- ja jestem ruda. Mieszkają sobie razem i są szczęśliwi. Chodzą razem na koncerty.
Już nie musi siedzieć przy swojej żałosnej dziewczynie, która od koncertów wolała przytulanie się do niego, by odpocząć od awantur i przemocy w domu. Już jest z kimś normalnym.

Anonymous - 2016-06-13, 08:19

Rusłana, on cię zdradzał, ale to ty jesteś żałosna? Gdzie tu logika?
Rusłana - 2016-06-13, 20:08

Chochlik niby wiem, że mój były partner przez większość czasu, jaki spędziliśmy razem, był toksyczną, znęcającą się nade mną psychicznie osobą. Pamiętam wiele momentów, gdy mnie do czegoś zmuszał, wyśmiewał czy po prostu miał mnie gdzieś. Nie zapomniałam, jak czułam się przy nim samotna i bezwartościowa.
Ale nie zapomniałam również tych krótkich chwil, gdy byliśmy razem szczęśliwi... :( Naszych wspólnych spacerów, nocy, wygłupów....

Kiedy wyjeżdżałam ze studenckiego miasta po 5 latach związku niezaręczona i bez widoków na przeniesienie związku na wyższy etap czułam poniekąd, że wszystko stracone. Były już wtedy pracował, nieźle zarabiał więc nie brak pieniędzy i perspektyw był przyczyną. Po prostu lubił wygodne życie przy mamusi i wolał gry komputerowe ode mnie.
Nie chciałam zamieszkać z nim bez zaręczyn, bez jakiejkolwiek deklaracji. Po co miałby myśleć o wspólnej przyszłości, kiedy wtedy miałby wszystko pod ręką bez tego?

Oddaliliśmy się od siebie, gdy wróciłam do rodziców. Wzajemne żale i pretensje narastały. Przykro mi było patrzeć, jak moje koleżanki planowały ślub po roku, dwóch latach związku a mój facet po 6 latach nadal nie umiał zdobyć się na oświadczyny... Czułam się beznadziejna.

Ale czuć, że związek się rozpada a wiedzieć to na pewno to dwie, zupełnie inne rzeczy. Kiedy powiedział mi, że ma kogoś innego, mój świat runął. Bardzo pragnęłam jego powrotu, wręcz o niego błagałam... Robiłam wszystko, żeby dał nam szansę...
Nie wrócił. Ta ,,inna" okazała się lepsza ode mnie.
A wspomnienie tego ,,nie kocham cię już" wciąż rozszarpuje mnie na strzępy... ;(

Aisza91 - 2016-06-13, 20:14

Rusłana, no i właśnie dlatego boję się w kimś zakochać, zawsze trzymam dystans, żeby potem tak nie cierpieć. Strasznie Ci współczuję. :cry:
Rusłana - 2016-06-13, 20:30

Aisza91 ja już też nie chcę nikomu wierzyć i do nikogo się przywiązywać. Teraz jedynie sporo piję, by zagłuszyć samotność.
Anonymous - 2016-06-14, 00:05

Rusłana napisał/a:
przez większość czasu, jaki spędziliśmy razem, był toksyczną, znęcającą się nade mną psychicznie osobą. Pamiętam wiele momentów, gdy mnie do czegoś zmuszał, wyśmiewał czy po prostu miał mnie gdzieś. Nie zapomniałam, jak czułam się przy nim samotna i bezwartościowa.

I na cóż by Ci był taki mąż? Miłość nie jest od tego, żeby nas unieszczęśliwiać. Rozstałam się z moim ex po 7 latach, w tym 5 mieszkania razem. Razem podjęliśmy tą decyzję, bo nie byliśmy szczęśliwi. Kochaliśmy się, ale za dużo się między nami wydarzyło. To nie była łatwa decyzja, a pierwsze noce bez niego w łóżku były okropne. On znalazł sobie dziewczynę po trzech miesiącach od wyprowadzki. Obecnie bierze z nią ślub. Jestem zaproszona i z chęcią pójdę. Ja znalazłam sobie partnera po dwóch latach od rozstania. Też jestem szczęśliwa. Pewne rzeczy wymagają czasu.

smoky - 2016-06-15, 23:52

U mnie też 6 lat.
Niedługo będzie rok. A to dalej we mnie. Dalej żal poczucie winy ze zawiodłam, ze sie nie starałam ze bylam zła. Że czuję się nikim jak jakiś nieudacznik który stracił swoje szczęście i nie umie wstać i dalej żyć. Mega boli. Czasami nawet odczuwam ból fizyczny jak serce sie łamie.
Uczucie które zrobiło ze mnie słaba osoba która się zamyka wstaje przerażona i za często piję.
Czy to kiedyś minie????????

Teo - 2016-07-10, 19:22

Dzisiaj rozpadł się mój związek, rozpadł się z mojej winy. To ja jestem wszystkiemu winna. Nie chciałam by do tego doszło. Dzisiaj usłyszałam wiele słów które zraniły mnie bardziej niż mógłby zrobić to niejeden nóż. Usłyszałam między innymi że osoba którą kocham, już od roku nic do mnie nie czuje, że kocha mnie jak przyjaciółkę/siostrę/cokolwiek, ale dodała też że nie powiedziała mi tego wcześniej ponieważ nie chciała bym się zabiła, że ta osoba czekała aż to ja zakończę związek, usłyszałam też wiele innych rzeczy które w jakiś sposób mnie bardzo mocno zraniły. W jednej chwili pękła bańka mydlana w której żyłam. Nie chciałam by tak się stało, chcę to naprawić, chcę być kochana bo ja tak mocno kocham. Jestem jeszcze młoda, pewnie usłyszę 'znajdziesz sobie kogoś jeszcze, masz czas, wiele jeszcze przeżyjesz', ja czuję jednak że to była osoba której nigdy nie przestanę kochać i nigdy nie będę w żadnym innym związku. Czuję się okropnie, nie potrafię tego opisać, przez kilka godzin prawie bez przerwy płakałam, mam wilgotne rękawy bluzy, czuję się jak wrak, wszystko mnie boli, mimo że jest te 30 stopni jest mi strasznie zimno, straciłam chęć do wszystkiego, nie wiem co mam robić... wciąż staram się odzyskać tą osobę mimo wszystko, bo bez niej chyba naprawdę nie przeżyję...
Rusłana - 2016-07-10, 20:18

Teo, bardzo Ci współczuję...
Ja jestem od Ciebie niemal 10 lat starsza więc mój związek sypał się w czasie, kiedy większość znajomych była już po ślubie i witała na świecie swoje dzieci...
Oni spacerowali z wózkami a ja samotnie, z papierosem...
Błagałam go, prosiłam, modliłam się, wierzyłam...
Od razu związał się z kimś innym.

Minęło lato, jesień, zima, wiosna...
Kolejne lato.
Ból wciąż pozostał ale wszystko przykryła warstwa obojętności. Nie mam już marzeń, nie uśmiecham się, nie wierzę w nic. Przytyłam 15 kg. Właściwie nie wychodzę z domu.

Najmocniej zawsze kochają ci, którzy miłości potrzebują najbardziej... Z drugiej strony- orły zawsze latają samotnie...

Nikt nie uleczy Twojego serca ale pisz... Nie trzymaj tego wszystkiego w sobie...

Teo - 2016-07-10, 20:49

Mam odrobinę nadziei że do jutra sytuacja u mnie się nieco... poprawi... chociaż chyba liczę na zbyt wiele.. mimo że tak już bywało, kłóciliśmy się, nie odzywaliśmy się, następnego dnia było dobrze... ale w sumie ja już w to nie wierzę, jak tak na to patrzę to znowu po prostu wybucham płaczem. Chciałabym by ta osoba mnie kochała ale nie da się przecież nikogo zmusić do kochania. Jestem okropnym człowiekiem, mam okropny charakter i zasługuję na to co się stało, do tego z mojej winy. Tak bardzo chcę cofnąć czas o te parę godzin... i nie zareagować na coś w sposób w jaki zareagowałam, gdyby nie to, wciąż byłoby dobrze. Wciąż miałabym chociaż to złudzenie że ktoś mnie kocha..
PhiPhiK - 2016-07-11, 02:20

Teo napisał/a:
Chciałabym by ta osoba mnie kochała ale nie da się przecież nikogo zmusić do kochania. Jestem okropnym człowiekiem, mam okropny charakter i zasługuję na to co się stało, do tego z mojej winy. Tak bardzo chcę cofnąć czas o te parę godzin... i nie zareagować na coś w sposób w jaki zareagowałam, gdyby nie to, wciąż byłoby dobrze. Wciąż miałabym chociaż to złudzenie że ktoś mnie kocha..


Trudno wyczuć, czy lepiej gdy związek rozpada się w ciągu lat czy w ciągu godziny. Niewątpliwie gdy dzieje się to w dłuższym okresie czasu, człowiek jest jakoś mentalnie przygotowany na tę chwilę. Chociaż częściowo, okupione jest to bowiem cierpieniem rozłożonym w długim czasie.

Natomiast gdy świat wali się w ciągu minuty? Cóż... nie jesteś pewnie jedyną osobą, która była święcie przekonana, że wszystko jest w najlepszym porządku i jej iluzja pękła w jednej chwili (vide ja). Myślenie o sobie, że jest się okropnym człowiekiem, bo dana osoba przestała nas kochać... wiem że jest naturalne i przychodzi niemal od razu. Niemniej, czy na pewno obiektywnie możesz spojrzeć na siebie i powiedzieć, że jesteś okropnym człowiekiem? Można mieć trudny charakter - tacy zostaliśmy stworzeni, niektóre rzeczy da się przepracować, innych nie. Ale jeśli on wypowiedział te kilka celnych słów, które miały Ciebie zranić, to może warto się zastanowić, czy utrzymywanie relacji dalsze ma sens? Sam miałem tendencję do idealizowania obiektu swoich uczuć... więc wiem, że może to być trudne. Godnym pomysłem byłoby zaangażowanie osoby postronnej w rozważenie problemu, opisanie mu/jej w pełni swojej sytuacji, by mogła obiektywnie, bez emocji popatrzeć na całość i podzielić się swoim osądem.

No, nieźle się rozpisałem, może ktoś zdesperowany przeczyta te wypociny.
Mam tylko nadzieję, że komuś pomogą chociaż odrobinkę. :oops:

Cappy - 2020-02-25, 18:49

A rozpad wieloletniej przyjaźni też się do tego tematu zalicza?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group