Stoję właśnie nad bardzo poważną decyzją rodzicielską: czy zawalić dzieciom 1/4 pokoju dużym basenem z 1200 kulek i zjeżdżalnią? Czy bardzo będę tego żałować potykając się o te kulki? Czy wolę mieć ten basen czy przestrzeń?
Mi to brzmi jak spełnienie marzenia z dzieciństwa oraz ciepła kawa ale nie wiem.
Serio od kilku dni nad tym myślę, chcę kupić dzieciom fajny prezent na święta .
Wiek: 36 Dołączyła: 18 Maj 2019 Posty: 1054 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-11-18, 20:23
Maze, moj maluch uwielbia ale nie ma w domu, tylko jak jedziemy do mojej przyjaciółki to tam dzieciaki mają taki mega duży basen z piłkami.
Ona za to twierdzi, że to jest przereklamowana sprawa... piłki walają się po całym domu, bo dla dzieciaków najlepsza zabawa jest rozrzucanie ich. Mówi też że faktycznie fajna zabawa to była przez pierwszy tydzień.
Więc nie wiem... też zawsze chciałam to Kaziowi kupić ale gdy był mniejszy i był na to czas - nie miałam miejsca, teraz wydaje mi się to bez sensu, bo już się tym tak nie zabawi.
"Been searching somewhere out there
For what's been missing right here."
LP
Czu, no właśnie tak się obawiam, że będzie fajnie przez kilka dni, a potem tylko bałagan do sprzątania i wielki klamot w pokoju do omijania.
W dodatku mamy już w domu jedną zjeżdżalnię więc to kolejny argument na nie .
Szkoda, bo w ogóle nie mam pomysłu na prezenty dla dzieci pod choinkę i myślałam że ten suchy basen by załatwił sprawę .
<<< Dodano: 2025-05-07, 12:03 >>>
Wracam do tego tematu, bo w zasadzie nie wiem, gdzie pasowałby ten strumień myśli.
Wracając tylko na chwilę do poprzedniego posta o basenie z piłkami: kupiłam, stoi nadal, dzieci nadal lubią się w nim bawić. Gdy odwiedzają nas goście z dziećmi, basen też jest hitem .
A z aktualnych rzeczy - bardzo martwi mnie, że wychowuję dzieci w swojego rodzaju bańce, a z drugiej strony boję się wyciągać je z tej bańki. Ok, chodzą do przedszkoli, ale akurat w ich placówkach opiekunowie bardzo dbają o to, żeby dzieci były życzliwe i miłe względem siebie.
Moje dzieci są z natury właśnie mile i wrażliwe, bardzo uczynne i troskliwe. W domu dbamy też o to, żeby ładnie się wypowiadały, kulturalnie i poprawnie.
I szczerze mówiąc krew mnie zalewa na samą myśl, że już niedługo pójdą do szkoły, gdzie zetkną się z różnymi dziećmi. Nie mówię tu nawet o patologiach, ale po prostu o dzieci z różnych domów i z różnymi wartościami. Mam na myśli brak kultury wypowiedzi, używanie brzydkich słów, obrażanie innych, nadmierna dominacja podczas zabawy, brak uwrażliwiania dzieci na otoczenie... Nie wiem, czy mnie rozumiecie. Po prostu boję się, że moje dzieci w takim otoczeniu będą stłamszone - to po pierwsze, ponieważ mają raczej spokojne usposobienie, a po drugie - po pierwszych miesiącach szkoły stracę to, co z nimi wypracowałam. Nauczą się wulgaryzmów, obrażać innych, zobaczą że dzieci mają telefony w rękach, że są dzieci które po prostu są chamskie i niewychowane...
I teraz stoję właśnie przed podjęciem decyzji, co dalej?
Edukacja domowa i dbanie o socjalizację dzieci na własną rękę? Nie chciałabym blokować sobie rozwoju kariery na kolejne kilka lat...
Szkoła prywatna? Trochę lepiej, ale jaką mam gwarancję, że tam takich zachowań nie będzie? Przecież to nie kwestia pieniędzy, a wychowania.
Publiczna podstawówka i rzucenie dzieci na głęboką wodę? Z plusów - może uda im się nauczyć radzić sobie w kontaktach z ludźmi o różnych osobowościach i zachowaniach. Natomiast szkoła publiczna zawsze mnie odrzucała, z wielu powodów.
Nie wiem, naprawdę. Może ktoś ma doświadczenia albo przemyślenia w tym temacie i będzie chciał się tym podzielić, to byłoby super.
Wiek: 32 Dołączyła: 29 Lis 2010 Posty: 3218 Skąd: Europa
Wysłany: 2025-05-07, 12:29
Ja myślę, że im szybciej dzieci oswoją się z różnymi typami ludzi i zachowań w społeczeństwie tym będzie im łatwiej w późniejszym życiu. Bo nie urchonisz ich przed tym, możesz im dać narzędzia co robić w takich sytuacjach.
Mój syn jest bardzo wrażliwym chłopcem, uczynnym, kulturalnym ale również jest pewny siebie i nie boi się mówić, co myśli.W szkole spotyka wiele zachowań, ale przez to że wyniósł z domu to, że sie nie przeklina, mówi się proszę dziekuję itd, to nie robi tego w szkole mimo iż równieśnicy to robią. Często mi o tym opowiada, że koledzy używają wulgarnych słów. Myślę, że najważniejsze co możesz zrobić dla swoich dzieci, to dużo z nimi rozmawiać na temat tego, jak inni mogą się zachowywać, że nie zawsze to będzie miłe, że dzieci mogą im mówić rzeczy przykre z różnych powodów i przede wszystkim powiedzieć im, że jeśli ktoś będzie odzywał się do nich w przykry dla nich sposób, to mają Ci o tym powiedzieć, bo wtedy możesz im pomóc. Tutaj zaufanie między Tobą a nimi jes najważniejsze.
Mieliśmy sytuacje w roku szkolnym, gdzie jeden chłopiec był wyzywany od grubasów, po rozmowach z dziecmi się okazało, że większość po prostu nie zdawałą sobie sprawy, że sprawia komuś tym przykrość. Do mojego syna kolega kiedys powiedział: a Twoja mama, to na pewno nie żyje", przyszedł z tym do mnie, był poruszony. Ja wkurzona napisałam do mamy tego chłopca i na drugi dzień ku mojemu zdzwieniu, chłopiec go przeprosił.
I myślę, że wybór szkoły prywatna czy publiczna niewiele tu zmieni. Ja postawiłam na szkole publiczna ale a wsi, gdzie jest dużo mniej dzieci. Syn ma w klasie 17 osób i łatwiej mu było sie dzięki temu odnalezc w polskim systemie.
Czy to Twoje doświadczenia odrzucają Cie przed szkoła publiczna?
"Nie możesz kontrolować wszystkiego, co cię spotyka, ale możesz postanowić, że nie będzie cię to ograniczać".
Yennefer, dzięki, bardzo cenny wpis. Tylko jak wyposażyć dziecko, które właśnie jest tak wrażliwe i samo nawet nie pomyśli o tym, żeby kogoś obrazić, w narzędzia do radzenia sobie z takimi zachowaniami? Uzyskałaś to rozmawiać z synem, czy masz jeszcze jakieś metody?
Jeśli chodzi o szkołę publiczną i moją niechęć do niej, to jest to mój zbiór doświadczeń (zarówno jako kiedyś dziecka, jak później korepetytora) oraz świadomość tego, jak bardzo przepełnione są szkoły w dużych miastach, historie o chodzeniu do szkoły na dwie zmiany itp...
Jeśli mogę, to się wypowiem, bo też sporo myślę o takich rzeczach, chociaż pewnie podejmowanie właściwych zachowań i decyzji jest jeszcze przede mną (mówię ogólnie jako rodzic).
Czytając Twoją wypowiedź Maze, nasuwa mi się pytanie, kiedy Twoim zdaniem jest odpowiedni moment by jednak pozwolić na ekspozycję dzieci względem różnych, niekoniecznie właściwych, życzliwych, kulturalnych zachowań? Bo to się stanie. Nie ma szans by o wszystko zadbać, ale też wydaje mi się, że to nie jest tak, że dzieci bezwględnie odrazu podłapią tego typu zachowania, bo też częścią edukacji/wychowania poza domem jest właśnie nabywanie umiejętności przyjmowania właściwych postaw względem tych niewłaściwych. Jak dzieci mają nauczyć się niebyć stłamszone jeśli nie będą miały możliwości w ogóle zrozumieć jak ważne jest zachowanie asertywnych postaw. Nie mówię tego jako krytyka, bo też niestety ryzyko zawsze jest, ale też moim marzeniem jest by nie dać się swoim lękom i pozwolić w przyszłości dzieciom budować własny świat rozumiejąc, że jakieś wartości im wpajane nie wynikają z jakiegoś widzimisię mnie i żony. Podobno też w wychowaniu jest miejsce na działania korygujące i też jest to jakiś element dorastania.
Praktyka pokaże i pewnie zweryfikuje to co piszę, ale to jest z tym tak jak z tymi telefonami, o których wspominasz. Telefony nie są same w sobie złe, one są narzędziem, a dopiero korzystanie z nich może być we właściwy lub niewłaściwy sposób. Ja tam ubolewam, że w szkołach nikt nie przykłada wagi do edukacji cyfrowej, bo to chociażby pozwoliło w ogóle zrozumieć, że istnieje coś takiego jak higiena cyfrowa, albo jak wpływa na życie korzystanie w niewłaściwy sposób z dobrodziejstw internetu.
It has been said that astronomy is a humbling and character-building experience. There is perhaps no better demonstration of the folly of human conceits than this distant image of our tiny world.
void, no właśnie, dobre pytanie - nie wiem, kiedy nastaje taki czas. Prawdopodobnie przesadzam z ilością ochrony wokół moich dzieci, bo przez to, że trzymam je pod takim "parasolem", to zderzenie z prawdziwym światem może być dla nich kiedyś trudne...
Czyli wychodziłoby na to, że zamiast zastanawiać się, w jaki sposób uchronić dzieci przed przykrymi lub szkodliwymi kontaktami, powinnam raczej skupić się na tym, żeby wspierać asertywność i poczucie własnej wartości.
powinnam raczej skupić się na tym, żeby wspierać asertywność i poczucie własnej wartości
Mi osobiście wydaje się to jedyną "bezpieczną" opcją, bowiem nie da się mieć kontroli nad wszystkim. Ale też zdaję sobie sprawę, że to brzmi banalnie, a w rzeczywistości jest bardziej zniuansowane. Dlatego wydaje mi się, żeby też nie traktować tego dogmatycznie, bo co dziecko to inna wrażliwość i inne potrzeby. Chęć ochrony dzieci przed wszelkim złem tego świata jest naturalnym odruchem, nie ma się co za to biczować, a ważne jest to, że sama masz taką autorefleksję, fajnie, że masz taką uważność na to jaki Twoje podejście może mieć wpływ na pociechy.
It has been said that astronomy is a humbling and character-building experience. There is perhaps no better demonstration of the folly of human conceits than this distant image of our tiny world.
Wiek: 32 Dołączyła: 29 Lis 2010 Posty: 3218 Skąd: Europa
Wysłany: 2025-05-07, 15:00
Maze napisał/a:
Uzyskałaś to rozmawiać z synem, czy masz jeszcze jakieś metody?
To głównie rozmowy, pokazywanie mu świata, Czasami omawiamy zachowania ludzi na ulicach sytuacje ze szkoły czy telewizji i pytam go co na przykład o czymś sądzi. Uczenie go asertywności, wspieranie jego pewności siebie poprzez dawanie mu możliwości wyboru w codziennych sytuacjach.
Przychylam się też do tego, co mówi void na temat korzystaniach z telefonów, bo edukacja w szkoła niestety jak już się zdarza, to są to wartszaty dla klas 4 - 8, a powinnab być wcześniej, żeby dzieci wiedziały na co mają być wyczulone, jak korzystać z tych narzędzi. Powinny też być organizowane warsztaty dla rodziców, bo niestety nie wszyscy sobie zdają sprawę z higieny cyfrowej. Młody nie ma swojego telefonu, ale ma swój tablet na którym mamy kontrolę rodzielską i określony czas, który może wykorzystać w ciągu dnia.
Moim zdaniem w wychowywaniu dziecka trzeba bardzo pamiętać, że jest one odrębną jednostką, nie projektować na nim naszych lęków z naszego dzieciństwa. Nasze dzieci mają kompletnie inne dzieciństwo, rozwijaja się także w innym świecie i nie są nami.
"Nie możesz kontrolować wszystkiego, co cię spotyka, ale możesz postanowić, że nie będzie cię to ograniczać".
Maze, uczę w publicznej, stołecznej podstawówce dzieciaki z każdego rocznika
I tak, jest to różnorodność totalna. Dzieciaki spotykają kolegów z kompletnie różnych środowisk niż własne i jest to dla nich doświadczenie, które da im pogląd na to, że świat składa się z wielu różnych części. Czym innym jest teoretycznie coś wiedzieć i na chwilę spotkać się z czymś innym, a zupełnie innym doświadczyć tego na własnej skórze. I tak, nie każde z tych doświadczeń będzie kojące i miłe, ale to nie ci ludzie są silni, którym oszczędza się doświadczeń, a ci, którzy je mają i z wsparciem rodziców i pedagogów uczą się z nimi sobie radzić.
Wiesz, uczę też w technikum i nie zapomnę słów mojego ucznia, chłopaka po próbie s., do którego dotarło, że jego odmienność (ASD) odroczyła jego socjalizację (nie chodził do przedszkola, później długo nauczanie domowe i indywidualne), co spowodowało dalsze problemy w socjalizacji. Moja opinia jest taka, że jeśli człowiek ma kłopot w jakimś obszarze, to żeby sobie radzić, warto by miał więcej szans na kompensację swoich deficytów. Dotyczy to każdego deficytu.
Ja w sumie też jestem tego przykładem.
I może dlatego uczę i chcę uczyć.
Mam dzieci w spektrum, mam z innymi orzeczeniami i powiem tak, jestem zachwycona kiedy widzę jak wzrastają. A dzieje się tak, kiedy mają szansę pokazać swoje mocne strony.
Życzę Ci tego, by Twoje dzieci miały taką szansę. Bo to, że mają w Tobie oparcie i dzięki Tobie zagwarantowany start z mocnym kręgosłupem moralnym, nie wątpię.
Kurczę, świetny temat Maze, sama właśnie się na tym zastanawiam.
Macie wszyscy fajne przemyślenia, dorzucę swoje.
Maze napisał/a:
Moim zdaniem w wychowywaniu dziecka trzeba bardzo pamiętać, że jest one odrębną jednostką, nie projektować na nim naszych lęków z naszego dzieciństwa
To jest dobrze napisane. Ale. Ale właśnie czasy się zmieniły, dzieci mają inną rzeczywistość i ja się jej trochę boję. Więcej wulgarności jest dużo szybciej dostępnych. Wolę żeby dzieci się jej uczyły jak ja pamiętam. Po cichu, trochę się kryjąc. A teraz mam wrażenie, że jest to o wiele bardziej nachalne. Szkoła państwowa obok, widzę jak te dzieciaki się zachowują na dworze, słyszę opinie o tej szkole od innych rodziców... Trochę to zniechęca. O naukę się nie martwię, ale o zachowanie... Wiem też, że parę dzieci co widuje, to nie od razu cała szkoła, niemniej stąd wyszedł pomysł szkoły prywatnej.
Szkoła prywatna to też nie jest jakaś bezpieczna bańka. Tam jest za to ryzyko zachowań nawet bardziej perfidnych.Tak jak było już wspomniane, za kasą nie idzie wychowanie. W Polsce też szkoły prywatne nie są jeszcze aż tak popularne, mogą nadać łatkę.
Ale tu przemawiają do mnie mniejsze klasy, lepsi nauczyciele, wszystkie zajęcia w tym dodatkowe do popołudnia i wieczory wolne. Logistyka, bo też blisko. Gdybym miała zawozić do szkoły na drugi koniec miasta, nie brała bym tego rozwiązania pod uwagę.
Osobiście też, w ogóle nie przemawia do mnie nauczanie domowe. Jeśli nie ma medycznych (czy jakichkolwiek) wskazań na to, to jednak każda szkoła da też szkołę życia. Podobnie tu myślę jak o żłobkach. Jestem za tym żeby jednak żłobki próbować, a nie czekać dopiero na przedszkole, czy zerówkę.
Także, to wciąż mocno indywidualny wybór. Zależy od dziecka, od możliwości, od oczekiwań rodziców.
Nie wiem jeszcze na czym stanie. Cokolwiek wybierzemy, już staram się dużo rozmawiać z dziećmi, tłumaczyć tak, żeby mogli zawsze ze mną porozmawiać, na każdy temat. Zachowywać się tak by nie bali się nam powiedzieć lub zapytać o cokolwiek. Chociaż w ten sposób pomóc im teraz i w przyszłości, w sumie na wszystko co może ich spotkać. Najbardziej się boję czy to mi się właśnie uda.