Nie wiedziałam gdzie to umieścić, w sumie to bardziej chciałam się wyżalić, ale stwierdziłam, że może nie tylko ja mam taką potrzebę, więc postanowiłam założyć taki temat. Często mój chłopak działa mi tak na nerwy, że nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Myślę, że często wasze połówki również nie są idealne, więc to jest miejsce, żeby tu o tym napisać. Pocieszanie siebie nawzajem jak najbardziej.
Więc chcę zacząć.
Otóż, ostatnio z moim chłopakiem mam nie lada problemy, niestety... Wczoraj leżałam z nim na łóżku i płakałam bitą godzinę... Bowiem, rozmawialiśmy trochę i stwierdziliśmy w końcu, że mimo tego, że jesteśmy razem ponad 2 miesiące (oczywiście to nie jest dużo, ale jest to jakiś czas na poznanie się w pewnym stopniu), wiemy o sobie bardzo mało.
Bardzo mnie to zasmuciło. Ostatnio mam takie przykre myśli... Wystarczy, że on zachowa się w stosunku do mnie w chamski, lub niemiły sposób, ja od razu się załamuję, myślę co robię źle... Strasznie mi na nim zależy. Jak jeszcze nigdy na nikim. Nie daję sobie bez Niego rady. Wiem, że jeśli by mnie zostawił, po prostu bym się zabiła. Mogę dla Niego zrobić wszystko. Chciałabym być dla Niego jak najlepsza.
Dlaczego naprawdę wczoraj tak płakałam?
Zauważyłam, że chciałabym mu wiele powiedzieć, wiele o swoich uczuciach, co myślę, co czuję, dlaczego, ale...
Nie potrafię. Nie umiem. Kiedy chcę mu coś powiedzieć, w środku zaczyna mnie cisnąc, tak jakby załącza mi się taka blokada, i chociaż chce mówić, nie mogę wydobyć z siebie głosu... Bardzo mnie to męczy, bo przez to, nie mogę mu powiedzieć wielu rzeczy, o których chciałabym, żeby wiedział...
Ostatnio każdy mój dzień, opiera na zamartwianiu się...
Boję się, że on mnie coraz mniej kocha, że mnie zostawi, że już mu tak nie zależy... Każda najmniejsza olewka z jego strony u mnie wywołuje atak paniki. Oczywiście, nie mogę porozmawiać z nim o moich obawach z wyżej wymienionych powodów...
Nie daję rady.
Ostatnio zmieniony przez Ella 2015-06-30, 20:49, w całości zmieniany 2 razy
Czytałam twoją historię. Wiesz czasem to tylko złudzenie, że nie możesz bez kogoś żyć. Wiesz może powinniście porozmawiać naprawde szczerze, bo potem może być tylko gorzej i trudniej sie rozstać. A w każdym związku są upadki i wzloty. Może nie jest do Ciebie jak nie potrafisz mu zaufać i powiedzieć o swoich uczuciach. Może gdzieś tam w świecie jest taka osoba, która Cie uszczęśliwi i będziesz mogła jej zaufać.
Wiem, że jeśli by mnie zostawił, po prostu bym się zabiła.
Na Boga or whatever, tylko tego mu nie mów!
Popieram Vis. Poza tym chyba pora na mały remanent w Twoich własnych uczuciach i trochę kontroli. Tak się nie da żyć przecież. Także rozmowa, trochę przemyśleń... na pewno się przyda.
PS. Nawet w miłości wszelka przesada jest niewskazana.
Ja mam problem taki, ze mowie co czuje ale on nie slucha..ma to gleboko gdzies..olewa mnie..manipuluje mna..bije mnie..meczy psychicznie..szantazuje ale wedlug niego to nie szantaz tylko wybor..podam moze przyklad sami ocenicie czy to wybor czy szantaz..mowi mi, ze jezeli nie zrobie mu kawy to nie obejrzymy filmu razem..chcial mnie zdradzic ze swoja byla..teraz sie wloczy po nocy byle gdzie i moze zdradza nie wiem..a skad wiem, ze chcial mnie zdradzic..umawial sie na sex tydzien przed poleceniem do Pl..znalazlam rozmowe..nawet ja mam..no jakbym kiedykolwiek sie zdecydowala na odejscie..
Dusze sie w tym malzenstwie i sie wypalam powoli..byly juz rozmowy niby szczere ale on uwaza, ze jesli juz raz o czyms sie rozmawialo to juz nie trzeba do tego wracac..no ale kurde on znow robi to zle..
Jest zle w malzenstwie i ze mna..
od pewnego juz czasu zastanawiam sie czy nie odejsc no ale gdzie. Boje sie..
Nie, nie i jeszcze raz nie moje Kochane! Otóż.
1. Niestety to złudzeniem nie jest, bo jak Go ostatnio tydzień nie było, to chodziłam jak cień, wszystko robiłam mechanicznie, nie żyłam tylko po prostu wegetowałam.
2. Rozmawiamy dużo i często. Tylko ja nie umiem powiedzieć wszystkiego co bym chciała i myślę, że jest to związane z bpd pośrednio... Ale na pewno nie jest tak, że mu nie ufam. Bo ogólnie, to praktycznie nigdy się przed nikim nie potrafię otworzyć (nie liczę forum, w internecie jest inaczej...), ze wszystkich ludzi jakich kiedykolwiek w życiu poznałam, jemu zaufałam najbardziej i powiedziałam najwięcej. A, no i bardzo mi zależy. Bardzo. Dlatego, gdy tylko powstanie maleńki zgrzyt, bardzo się martwię. Ale kiedy jest między nami dobrze, jestem szczęśliwa. Wszyscy z rodziny, którzy wiedzieli, jakie miałam problemy, stwierdzili, że od kiedy jestem z Michałem, jestem jakaś weselsza. Też to w sumie odczułam, bo zdecydowanie rzadziej miewam huśtawki nastrojów. Jednakże, często miewam zły nastrój gdy nie jest między nami do końca okey... Tego, że on może mnie kiedyś zostawić boję się chyba najbardziej na świecie...
Tracy napisał/a:
Evicka napisał/a:
Wiem, że jeśli by mnie zostawił, po prostu bym się zabiła.
Na Boga or whatever, tylko tego mu nie mów!
Już mu to mówiłam nie raz.. : x
Ostatnio zmieniony przez Evicka 2009-12-22, 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Nie mam juz nadzieji...ale ciezko podjac decyzje jak jest dziecko..
Sa momenty kiedy on jest mily, czuly itp. I oto wlasnie sposobem maci mi w glowie..
Czyli to tylko chwile. I sama napisałaś, że mąci Ci tym w głowie. Czyli tak naprawdę masz już w niej poukładane i wiesz, co chcesz zrobić. A to, że jest dziecko. Moja kuzynka sama wychowuje syna, mały ma w tej chwili trochę ponad dwa lata. Wybrała życie bez faceta, bo nie chciała żeby mały widział, jak facet ją bije i poniża. Bała się też, że ta agresja może skierować się na małego. Wychowując małego sama wybrała mniejsze zło. A teraz i ona i dzieciak są szczęśliwi, bo nie mają nad sobą tyrana.
Ostatnio zmieniony przez Sadyceuszka 2010-01-07, 16:14, w całości zmieniany 1 raz
eh, rano obudził mnie telefon... dzwoniła Kasia, pytała o męża. Nie znam jej. Powiedziałam że jak wróci z pracy, to się odezwie. Jak tylko wrócił i mu powiedziałam, to zadzwonił i od razu do niej pojechał. Powiedział tylko, że mam dziś na niego nie czekać... fajnie, nie? ja zazdrosna nie jestem, ale... podejrzana i owszem. Na dodatek wczoraj wieczorem powiedział mi, że chajtnął się ze mnę, bo już był jego czas. Po prostu już w tym wieku był. No a że spotykał się ze mną tyle czasu, to tak wyszło. No i że jestem od niego młodsza, a zawsze chciał mieć młodszą żonę.. gdyby przed ślubem poznał kogoś innego, byłby z inną. Wszystko mu jedno... poczułam się zajebiście...
Ostatnio zmieniony przez Camaleao 2010-02-16, 15:24, w całości zmieniany 2 razy
Czuczi, współczuję Ci
czy między Wami można by jeszcze coś zmienić, naprawić? jest szansa? w końcu, jeśli doszło aż do ślubu, to musiała być jakaś miłość, choć cień uczucia...
ale też nie pozwól się oszukiwać, zwodzić, pamiętaj o swojej godności!
Ostatnio zmieniony przez bella 2010-02-20, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
czuczi, nie jesteś tą złą to on ciebie oszukuje. Widzisz może to zabrzmi banalnie i zbyt łatwo, ale jeżeli ci z nim źle to sie rozstań. Masz się czuć winna i być oszukiwana przez niego tylko dlatego, że jesteście małżeństwem?! Pamiętaj musisz czuć się dobrze i być szczęśliwa.
Ostatnio zmieniony przez Visek 18 2010-03-03, 15:27, w całości zmieniany 1 raz