Myślę, że dla większości osób oglądających porno chodzi o sam akt. Nie o aktorkę (chyba że ktoś patrzeć może tylko i wyłącznie na brunetki a od blondynek robi mu się słabo, wtedy faktycznie może sobie jakąś wybrać) czy pana aktora, ale same wykonywane przez nich czynności. I to nie na zasadzie, że brak im tego we własnym związku, bo mam wrażenie, że nie byliby zachwyceni niektórymi rzeczami albo sami nie chcieliby potraktować swoich partnerek/partnerów w ten sposób. Ot, tak sobie przypuszczam na głos.
Złośnica, ok, sam akt... To wtedy bierze się byle jakiego pornola z danej kategorii, który wydaje się być fajny ze względu na tytuł lub miniaturkę obrazu, a nie szuka filmów z konkretną dziewczyną znając jej pseudonim czy imię. ;/ Raz na jakiś czas lubię z nim obejrzeć porno, by się podkręcić i potem iść do łóżka, ale jak ja widzę, że wpisuje konkretne imię w wyszukiwarkę to już mi się odechciewa i rzucam tekstami typu "o, kolejna która ci się podoba?".
Pewnie to, co napiszę, nie będzie niczym odkrywczym, raczej obrzydliwie oczywistym i klepanym już tyle razy do porzygu, ale co mi tam. Moim zdaniem problem nie tkwi w pornografii, zaspokajaniu się pod nią czy w fakcie posiadania ulubionych aktorek, lajkowania lasek, ale w braku pewności siebie i najlepiej by było skupić się na zbudowaniu stabilnej samooceny i pewności... Zakazanie sięgania po filmy xxx, doceniania urody innych kobiet, awantury i temu podobne zachowania wcale nie rozwiążą problemu (jestem nawet zdania, że ustępowanie może w pewien sposób doprowadzić do jego eskalacji) bo niepewność i zazdrość wzbudzić może cokolwiek, a w partnerze może narastać poczucie zaszczucia i duszenia się. Ale zapewne zdajecie sobie z tego sprawę...
Miałam taki okres w związku, że byłam w podobny sposób terroryzowana przez swojego partnera. Wybaczcie, ja to właśnie wspominam jako terroryzm. Nie wytrzymałabym długo w takiej atmosferze, kiedy np. rozmowa ze znajomym, lajk na fb czy choćby uważanie jakiegoś aktora za seksownego byłby zagrożone karczemną awanturą, serią zakazów, dramatycznym, urojonym ultimatum czy czymkolwiek innym.
Usagi napisał/a:
Już sama ta myśl, że nie jestem wystarczająca dla niego w tym względzie przyprawia mnie o czerwień przed oczyma.
Sięganie po pornografię z ulubionymi aktorami (często jest tak, że występują w filmach określonych gatunkowo, więc nierzadko ich obecność jest gwarantem ulubionej odmiany) i zaspokajanie się w jej trakcie nie musi być oznaką tego, że partner komuś nie wystarcza. Czasami można mieć ochotę na taką formę rozładowania napięcia seksualnego i nie musi to zwiastować niczego ponad to, że mam ochotę to zrobić... ręcznie.
PanFoster, dlatego nie zakładam, że to, co piszę to absolutny pewniak i że wiem, co każdemu siedzi w głowie.
Tym, z którymi rozmawiałam w większości właśnie chodziło o czynności nie twarze.
Swoją drogą, wracając do tematu. Jak chorobliwie/nadmiernie zazdrosną osobę uspokoić? Rozumiem, że i dla was nie jest to wcale łatwe i przyjemne. Jak zapewnić was, że jest dobrze bez wpadania w klatkę i rezygnowania ze swoich przyzwyczajeń czy nawet znajomości?
Wiek: 33 Dołączyła: 12 Sie 2014 Posty: 85 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-08-16, 21:45
Sama nie jestem zazdrośnicą, jednak mój były partner był okropnym zazdrośnikiem. Potrafi sprawdzać mój telefon w obawie, że X czy Y napisał - co zwykle prowadziło do może nie tyle kłótni, co napiętej atmosfery między nami.
Często wmawiał mi że na pewno X czy Y nie byli w danym miejscu przypadkowo, przecież na pewno się z nimi umówiłam itd. Bywało bardzo ciężko, ale długie rozmowy uspokajały Jego zazdrość, przynajmniej "na jakiś czas".
Wyjaśniałam mu otwarcie, kim dla mnie dana osoba jest, jaka relacja mnie z tą osobą łączy (czasem musiałam powtarzać pięćdziesiąt razy). Próbowałam być w tym temacie otwarta. Myślę, że to dość dobry sposób.
(I nie, to nie zazdrość była powodem rozpadu związku.)
Sprawdzanie telefonu by nie przeszło, bo mam parę rzeczy, których po prostu dotykać nie wolno - swój widelec, kubek z żyrafą, telefon, ale nagminnie słyszę:
- M. się odzywał?
- Pisałaś do niego?
- Zaczepiał Cię ktoś?
- Co robisz? Piszesz z kimś?
Wiek: 33 Dołączyła: 12 Sie 2014 Posty: 85 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-08-17, 00:49
Złośnica napisał/a:
- M. się odzywał?
- Pisałaś do niego?
- Zaczepiał Cię ktoś?
- Co robisz? Piszesz z kimś?
Złośnica, a próbowałaś wyjaśnić "Twojemu Połówkowi", kim jest dla Ciebie owy "M"? Jaka relacja Cię z tym człowiekiem łączy? Jeśli nie jest to Twój były (wtedy byłby to zdecydowanie zły pomysł), może ich poznaj ze sobą (o ile "M" jest konkretną osobą a nie zbiorem wszystkich mężczyzn tego świata).
Główny problem znajduje się po stronie osoby zaburzonej, jeżeli ona nie wykaże chęci na zmiany nic nie poradzimy. Przede wszystkim trzeba rozmawiać i być bardzo cierpliwym.
Brak pewności siebie tylko wzmaga takie zachowania, dlatego może komplementowanie, docenianie starań partnera. Jednakże może to być przytłaczające dla jednostki o umiarkowanym poziomie zazdrości.
Taka relacja wymaga sporych zmian od chorobliwie zazdrosnej osoby.
Podczas ataku wydaje mi się, że na lepszym rozwiązaniem jest zwracanie się do partnera/partnerki głosem lekko przyciszonym, łagodnym. Zachować się poważnie i nie dać po sobie poznać, jak absurdalna jest dana sytuacja. Przytulić. Wytłumaczyć. Naprawdę wymaga to ogromnych pokładów cierpliwości...
Dobrze jest dostrzec problem, ale należy z należytym wsparciem partnera dążyć do poprawy. To naprawdę negatywnie oddziaływa na innych.
Areva, jak najbardziej, wszystko było wyjaśniane. M. to zarazem konkretna osoba, która sama chciałaby mojego połówka poznać i zbiór różnych innych, z których żaden nie jest moim byłym ani nie był/jest potencjalnym następnym. Ba, było nawet pokazywanie mu do odczytania niektórych rozmów z gg (bo zauważyć jeszcze trzeba, że nie spotykam się z tymi ludźmi i w grę wchodzą TYLKO rozmowy na gg).
amel, mam od niego deklaracje, że chce się zmienić. Deklarację i wstępne próby. Jestem wręcz anielsko cierpliwa, ale nie ukrywajmy, mam też swoje problemy. Po ponad dwóch latach zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej, co wiąże się z jego stanem zdrowia, leczeniem i ogólnym patrzeniem na siebie.
Ów połówek chciałby aby informować go o każdej jednej rozmowie/kontakcie z płcią przeciwną. I mam na myśli absolutnie o KAŻDEJ jednej. Przy czym jeśli zostanie poinformowany to mam gwarancję kłótni, pretensji albo spapranego humoru. Spotkań absolutnie nie, nawet publicznie i w większym gronie. Na zajęciach z daleka siadać i nie spoglądać na żadnego.
Jest to o tyle męczące, że jestem człowiekiem, który nie cierpi nad sobą kontroli i potrzebuje bardzo, bardzo dużo prywatności, nawet w związku. Nie zmienia to faktu, że generalnie obecnie pod tą kontrolą jestem.
Wiek: 33 Dołączyła: 12 Sie 2014 Posty: 85 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-08-18, 10:08
Złośnica napisał/a:
Po ponad dwóch latach zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej, co wiąże się z jego stanem zdrowia, leczeniem i ogólnym patrzeniem na siebie.
Jeśli dobrze rozumiem, ów połówek ma strasznie niską samoocenę?
Złośnica napisał/a:
Ów połówek chciałby aby informować go o każdej jednej rozmowie/kontakcie z płcią przeciwną. I mam na myśli absolutnie o KAŻDEJ jednej.(...)
Złośnica, a jakby rzucać mu półsłówkami? Zaspokajać jego ciekawość, jednocześnie nie odkrywać wszystkich kart? I tak jak amel napisała przytulić - albo zmienić temat rozmowy na coś innego tak, by zająć myśli czymś zupełnie innym?
Złośnica napisał/a:
Jest to o tyle męczące, że jestem człowiekiem, który nie cierpi nad sobą kontroli i potrzebuje bardzo, bardzo dużo prywatności, nawet w związku. Nie zmienia to faktu, że generalnie obecnie pod tą kontrolą jestem.
Podziwiam wytrwałość i cierpliwość, skoro nie cierpisz kontroli a jednak dwa lata walczysz z jego zazdrością. Mam nadzieję że uda się wam pokonać ten problem. :czochra:
Areva, dokładnie tak, ma kosmicznie zaniżoną samoocenę. Dla mnie to, jak zmieniło się jego ciało nie jest problemem, nadal okazuję mu zainteresowanie, nadal słyszy nieprzesadzone komplementy. Półsłówka prowadzą niestety tylko do nieprzyjemnych domysłów, bo skoro nie mówię wszystkiego to mam coś do ukrycia.
Nie chcę tu jakoś szczególnie rozwlekać tematu i zasypywać was, że to czy tamto nie działa, ot ciekawa byłam jak to wygląda z tej zazdrosnej strony.
Wiek: 33 Dołączyła: 12 Sie 2014 Posty: 85 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-08-18, 11:22
Złośnica, forum, temat - myślę że nikt Ci nie powie że zasypujesz i "jojczysz". A nóż ktoś poda sposób, który po prostu wam pomoże, da szansę na załagodzenie problemu którym jest chorobliwa zazdrość.
Hmm a może wizyta u specjalisty? Może warto żebyście we dwoje porozmawiali z kimś odpowiednim?
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-21, 18:24
Wczoraj znowu miałam napad zazdrości. O jakąś fotkę pół-nagiej wytatuowanej laski stojącej plecami. Komentarz: "Ale foczka" trzasnął mnie po mordzie i spowodował jakiś spadek samooceny o jakieś 400%. Chyba nigdy się z tego nie wyleczę.
Usagi, wiesz, czy Twój partner robi Ci na złość? Gdybym miała partnerkę z takimi zaburzeniami i zależałoby mi na niej robiłabym wszystko, żeby jak najmniej doprowadzać do takich ataków histerii.
Może uda Ci się zamiast wpadać w chorą zazdrość spróbować powiedzieć mu, jak bardzo sprawia Ci to przykrość? Wsparcie ma duże znaczenie.