W I klasie gimnazjum. Moja mama leżała w hospicjum i umierała. Pocięłam się (starą, brudną żyletką znalezioną w łazience), bo chciałam, żeby ludzie zauważyli, że cierpię. Miałam awanturę z ojczymem, a gdy pocięłam się po raz drugi, wyrzucił mnie z domu.
Być może brzmi to dziwacznie, ale czuję, że aa to niezbywalna część mnie. Męcząca, ale silnie przyciągająca.
Dla mnie nie brzmi to dziwacznie. Odczuwam to podobnie. Nawet teraz gdy przestałam się okaleczać, to jest gdzieś w środku. No i to spora część mojego życia, która w pewien sposób mnie ukształtowała.
Bleyt napisał/a:
Być może brzmi to dziwacznie, ale czuję, że aa to niezbywalna część mnie. Męcząca, ale silnie przyciągająca.
Dla mnie nie brzmi to dziwacznie. Odczuwam to podobnie. Nawet teraz gdy przestałam się okaleczać, to jest gdzieś w środku. No i to spora część mojego życia, która w pewien sposób mnie ukształtowała.
W moim przypadku jest tak samo. Na szczęście, ta 'część mnie' odpowiedzialna za AA ostatnio się jakby wyłączyła. Jednak AA na zawsze zostanie integralną częścią mojego życia, moich wspomnień, doświadczeń, blizny będą przypominać o długiej drodze, jaką przebyłam, zanim stałam się tym, kim jestem.
I give my life to follow
Everything I believe in
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2015-07-19, 20:59, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 28 Dołączyła: 15 Mar 2015 Posty: 48 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2015-08-07, 13:21
Ja dokładnie nie pamiętam kiedy był mój pierwszy raz, ale pewnie z kilka lat do tyłu, czyli z trzy. Było to spowodowane głosami w mojej głowie, które kazały mi to uczynić.
Na początku gimnazjum, czyli jakieś 3 - 3,5 roku temu. To był kolejny ciężki dzień w szkole, byłem zmęczony docinkami "kolegów" z klasy, do tego wcześniej straciłem kontakt ze starymi przyjaciółmi. Czułem ból i nie miałem się nawet komu wygadać, a przyszłość rysowała się w ciemnych barwach. Wziąłem do ręki jakiś ostry przedmiot, nie pamiętam już co to było i się pociąłem. Naliczyłem w sumie 23 kreski, 14 na lewej ręce i 9 na prawej. Nie wiem jakim cudem, ale rodzice nie zauważyli. W szkole tak, ale nikt się nie przejął.
Pierwszy raz, pewnie jak większość z Was, uszkodziłam się, żeby "zobaczyć jak to jest".
Moja "przyjaciółka" powiedziała mi, czym jest autoagresja, ona zaczęła, więc ja też chciałam spróbować.
Ja nie miałem zbyt wielkiego powodu, jak teraz na to patrzę, nie mogę sobie odpuścić, ze to zrobiłem... Chłopak, w którym się zakochałem... Bardzo się do niego zbliżyłem, zostaliśmy czymś w stylu BFF... Ale cierpiał na depresję, chciał się zabić, podał mi datę, godzinę, opisał co i jak i poprosił mnie, bym życzył mu powodzenia, żeby mu się udało... Byłem głupi, myśląc, ze zrobi to naprawdę, jednak to nie był ten typ, zwykły wampir energetyczny. Ale ja uwierzyłem, wziąłem żyletki i zacząłem się ciąć. Pamiętam, ze zrobiłem wtedy około 9 nacięć na kostce, ślad został minimalny jeszcze do dzisiaj, a we wrześniu będzie druga rocznica początku tych wydarzeń. Do dziś nie mogę uwierzyć, jaki byłem głupi i jak mogłem myśleć tak, a nie inaczej... To wydarzenie było jak poruszenie kuli śnieżnej ze stoku, stawało się tylko gorzej... Jak się cieszę, ze zarówno on jak i moja głupota odeszły w zapomnienie, już jestem kimś innym, lecz nie wiem czemu nie pozwalam tej części mnie odejść, ona jest, ale chyba tylko po to, by działać jak bat i nie pozwolić prawdziwemu mnie popełniać znowu takich głupot.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 14:31, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 29 Dołączyła: 22 Wrz 2013 Posty: 62 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-08-20, 12:02
Miałam 14 lat. Spotykałam się z chłopakiem, w którym byłam strasznie zakochana. Jak na te lata takie zakochanie wiele dla mnie znaczyło. Był starszy ode mnie o rok. Chodziliśmy razem do szkoły. Pewnego dnia poszłam do niego, siedzieliśmy, gadaliśmy... stwierdził, że zerwie ze mną, bo jednak mu nie odpowiadam na tyle, na ile by chciał. Postawił jeden warunek, żeby zmienić zdanie. Albo seks albo zerwanie. Byłam w szoku, będąc dzieckiem, nie wiedziałam jeszcze co i jak. Z początku zapłakana zgodziłam się, żeby go zatrzymać przy sobie, ale po chwili kiedy to już przestawało być lepszym rozwiązaniem prosiłam żeby przestał, nie chciałam tego... Moje prośby poszły na nic, stało się, co się stało. Wyrzuty sumienia, depresja, wyzwiska w szkole (rozpowiedział wszystkim, że się puszczam). Pocięłam się wtedy pierwszy raz, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pomogło, więc robiłam to już coraz częściej.
Perfekcja należy się tylko silnym, sama nie przyjdzie, trzeba na nią zapracować.
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-08-20, 12:10, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 32 Dołączyła: 20 Sie 2015 Posty: 63 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-21, 13:29
Pierwszy raz?
Dostałam szału, kiedy na mój komputer (prywatny i jedyny przyjaciel) wpadł jakiś ohydny wirus i pożarł wszystkie moje pliki. Muzyka, filmy i teksty... Powód błahy, ale że nie było NIKOGO dookoła, to... rozryczałam się, krzyczałam ze złości, aż w końcu podeszłam do ściany i uderzyłam mocno o nią głową. Pojawiły się czarne mroczki i okropny, pulsujący ból, ale... ulżyło mi. Z czasem łupanie głową o ścianę stało się sposobem na złość.
Chyba nigdy nie zapomnę tej chwili, kiedy pierwszy raz to zrobiłam. Było to rok temu.
Ból i rozpacz z powodu śmierci bliskiej dla mnie osoby, złe relacje z ojcem, samotność... Ból, z którym nie potrafiłam sobie już poradzić.
Chęć przekonania się czy rzeczywiście to pomaga, czy naprawdę powoduje ukojenie, czy uśmierza ból psychiczny.
Ręce drżały. Serce waliło jak młot. Myśli - zrobić to czy nie - jedną kreskę, tylko sprawdzić.
Pamiętam, że wtedy nie bałam się, że zrobię to jeszcze raz. Bałam się jedynie, że kiedyś przekroczę pewną granicę.
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Rodzina. Robiło się coraz gorzej, nie byłam w stanie tego znieść. Moj pierwszy raz... Byłam wtedy spokojna, zrobiłam to w nocy, by mieć pewność, że będę mieć spokój nawet sobie puściłam muzykę... To było dziwne, bo był powód, który mnie do tego pchnął, a z drugiej strony byłam ciekawa, jak to jest, jakie to uczucie, samego bólu też byłam ciekawa. To było coś nowego i to było coś, co było tylko moje, nikt do tego nie miał wstępu. Pierwsze cięcie obudziło we mnie zdziwienie "a więc to tak".
Ogólnie autoagresję praktykowałam już jako dziecko, nie wiem ile mogłam mieć lat. Ale nie było to cięcie, mając kilka lat nie wiedziałam co to.... I w sumie tak mogło pozostać...
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-11-08, 11:04, w całości zmieniany 1 raz
Ze mną było tak, że powiedziałem osobie, której na mnie zależy, że jeśli ona to zrobi to i ja. Robiła to regularnie. Nie chciałem by tak było. Ona to zrobiła, więc ja też. Sposób dobry, bo chyba przestała to robić całkiem. Ale w zamian ja w to popadłem. Nie żałuję.
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-05, 23:33, w całości zmieniany 1 raz