Chodzi mi o życzenia typu: "żebyś spoważniał(a)/znormalniał(a)", "żebyś pomagał(a) w domu", "żebyś założył(a) rodzinę", itp.
Taa, skąd ja to znam. To, żebym spoważniała słyszę zresztą nie tylko od święta. "Żebyś pomagała w domu" i "założyła rodzinę" to też standard. Założyć rodzinę w wieku 17 lat. Oprócz tego życzą mi, żebym wyciągnęła średnią na 6,0; przestała sprawiać problemy, była grzeczna, bardziej dokładała się do domowego budżetu, żebym osiągnęła co najmniej to, co siostra, etc. Aha, i jeszcze niezastąpiony, coroczny tekst babci: Żebyś się nawróciła, bo nie wiadomo, czy ja w tym roku nie umrę i nikt nawet nie przyjdzie się pomodlić na mój grób. i inne tego typu drama.
Empiria, o, słyszałam niemalże identyczne teksty. Gdzie niekiedy szło dostać rozdwojenia jaźni, bo życzenia znalezienia sobie faceta/męża padały po całorocznym biadoleniu na temat tego, że niekobieca, że niegospodarna, że nikt nie zechce. Lol.
Jak już wybyłam na swoje, to już mi się nie zdarza: najczęściej nie wracam do domu na spędy rodzinne... a przez telefon krygują się chlapnąć życzeniami i pytaniami "zapładniającymi", bo można łatwo przerwać połączenie.
U mnie święta są zazwyczaj naturalne, nikt nie udaje sztuczności, wszyscy bardzo się starają, żeby spędzić ten dzień, wspólnie i bez kłótni. To chyba najlepsze dni w roku.
Nie zawsze smutek poznasz na twarzy, gdy z oczu łzy się poleją, bo czasem w sercu łamie się życie, a jednak usta się śmieją.
"Żebyś pomagała w domu" i "założyła rodzinę" to też standard. Założyć rodzinę w wieku 17 lat.
Ciekaw jestem jak by zareagowali, gdybyś w tym roku im powiedziała: "Pamiętacie jak mi mówiliście, żebym założyła rodzinę? No to mam dla was dobre wieści - jestem w ciąży".
Ciekaw jestem jak by zareagowali, gdybyś w tym roku im powiedziała: "Pamiętacie jak mi mówiliście, żebym założyła rodzinę? No to mam dla was dobre wieści - jestem w ciąży".
Śmierć na miejscu. Zrobiłam tak w tamtym roku (tyle że nie powiedziałam im o tym w wigilię, tylko w jakiś zwykły szary dzionek). Wróciłam ze szkoły z udawanym płaczem i usiadłam między nimi na kanapie z tekstem: "Jestem w ciąży. Nie wiem czyje to dziecko". A oni w to uwierzyli. Dopiero było...
Ale ogólnie rzecz biorąc ich logika, jak widać, jest powalająca.
U mnie wczorajsza wigilia przebiegła z awanturą tuż przed kolacją, kolacją na wymuszonej atmosferze i awanturą tuż po kolacji… Do tego dziś rano kolejna awantura. Najgorsze święta od paru lat. Niestety.
Wczorajsza kolacja jako tako zleciała. Zjeść co zjeść i do pokoju
Spokój nie mógł trwać wiecznie. Dziś awantura, babcia w szoku. Teraz tylko dotrwać do sylwestra.
Z innej strony, święta już od dawna nie mają dla mnie swojej mocy. Wszystko sztuczne, pokazywanie na siłę, że jest dobrze i że jesteśmy szczęśliwą rodzinką..