Ciężko jest mi mówić o tym z rodzina. Jestem osobą zamknięta w sobie, ale ostatnio podczas kłotni wykrzyczałem im że "lepiej się zabić niż żyć w takiej rodzinie". Nikogo to nie wzruszyło. Wszyscy w domu widzą że chodzę ostatnio bez sił, zamykam się na cały dzień w pokoju albo wychodzę z domu i chodzę bez planu. Jedyna osoba, która widzi jakiś problem to moja młodsza siostra, ale nie jestem w stanie się przed nią otworzyć, zawsze uważała mnie za gorszego nawet nie traktowała mnie jak brata. Ciągle wyzwiska, obrażenie, pogarda to mnie zniszczyło teraz nie jest łatwo komuś takiemu zaufać. Ostatnio pękłem powiedziałem wszystko dla dziewczyny w której się zakochałem lecz od tego czasu kontakt jest minimalny mimo że staram się z nią rozmawiać ale jestem zbywany. To przykre gdy nikomu na tobie nie zależy.
Ostatnio zmieniony przez Fenoloftaleina 2016-02-14, 21:07, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 32 Dołączyła: 18 Lut 2015 Posty: 102 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-16, 07:06
Nie wiem jak Wy , ale nie chcę żeby ktokolwiek się o mnie martwił. Nie chcę sprawiać bliskim mi osoba bólu, a sama rozmowa o moim końcu ich zmartwi i zaboli. Wysłuchają,spokojnie,bez nerwów porozmawiaja będą wdzięczni za moja szczerość, ale taka rozmowa zawsze będzie mieć wpływ na ich myślenie.Nie chcę żeby z mojego powodu ktoś się zamartwial, bo nie jestem tego warta. Dlatego staram się odizolować żeby Ich to nie bolało aż tak i ja wkońcu będę mogła stwierdzić, że mogę działać. Ktoś ma podobnie?
Wiek: 27 Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 265 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-16, 20:49
seta.czystej napisał/a:
Nie chcę żeby z mojego powodu ktoś się zamartwial, bo nie jestem tego warta. Dlatego staram się odizolować żeby Ich to nie bolało aż tak i ja wkońcu będę mogła stwierdzić, że mogę działać. Ktoś ma podobnie?
Każdy człowiek jest taki sam. Każdy z nas jest warty tyle samo. Każdemu należy się odrobina uwagi.
Odizolowanie się to zawsze jakaś opcja, ale wydaje mi się, że to nie zmniejszy bólu bliskich. Może wręcz przeciwnie, zaczną się zastanawiać, dlaczego nic nie zrobili, skoro widzieli, że się odsuwasz.
Życzę Ci siły, mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo. Bo nawet w najcięższych momentach charakter może nas uratować.
Kochana, nie wiem, jak i co miałabym Ci powiedzieć. Jak odejdziesz, to zaczekaj na mnie, tam, po drugiej stronie. Dołączę do Ciebie. Znów się spotkamy. I znów porozmawiamy.
Wiek: 32 Dołączyła: 18 Lut 2015 Posty: 102 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-17, 00:49
Sadnessa staram się odizolować tak żeby tego nie odczuli, zauważyli, żeby moje oddalenie zgonili na mnie i moje "humory". Swoim postępowaniem chce żeby sami stwierdzili , że nasz kontakt osłabł, że to już nie to samo, nie ta sama więź, że to ja się oddalilam. Mam wrażenie, że wtedy moja śmierć była by dla nich słabszym uczuciem, bólem bo "kontakt był słabszy, bo ta przyjaźń wygasła". Zbieranie konsekwencji takiego postanowienia boli, ale boli mnie, nie Ich i tak jest lepiej
Na 1 listopada na cmentarzu powiedziałam mojej matce, że 30 lat to piękny wiek na umieranie, że chciałabym mieć święty spokój tak jak zmarli i poinstruowałam ją odnośnie pogrzebu. Nie zostałam zaszczycona reakcją. Zmieniła temat.
Na 1 listopada na cmentarzu powiedziałam mojej matce, że 30 lat to piękny wiek na umieranie, że chciałabym mieć święty spokój tak jak zmarli i poinstruowałam ją odnośnie pogrzebu. Nie zostałam zaszczycona reakcją. Zmieniła temat.
Hahha, moja mama jest w tym mistrzem
Wyobrażam sobie taką sytuację, że gdybym przyjechała do domu i powiedziała:
-Wiesz mamo, napadłam bank, zabiłam dziesięcioro ludzi i kurczę kończy mi się heroina.
To dostałabym odpowiedź.
-Zobacz, kupiłam niedawno taką nowość, zdrowy jogurt, chcesz spróbować?
Powiem szczerze, że taka bezwstydność w wymiksowaniu się z jakiegokolwiek najbardziej poważnego tematu jest w złym tego słowa znaczeniu "imponująca"
Przez ostatni miesiąc czuję się koszmarnie i przestaje sobie ze wszystkim radzić. Wielokrotnie w tych gorszych okresach próbowałam porozmawiać z matką, ale nie potrafię się przełamać. Raz gdy znalazła mnie w łazience z żyletką w ręce jedyne co zrobiłam to płakałam, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, czułam gulę w gardle, cała się trzęsłam. Zresztą nawet nie potrafiłam wyrazić słowami tego co czuję. 'Mamo, nie chcę żyć, chciałabym umrzeć' - nie wyobrażam sobie bym mogła coś takiego do niej powiedzieć. Często w rozmowie rzucałam jakimiś aluzjami, coś o tym, że śnił mi się mój pogrzeb, że chciałabym umrzeć młodo, bo starość jest przekichana, że trzeba było mnie wyskrobać i w sumie niepotrzebnie się urodziłam. Oczywiście nikt nie traktuje tego serio tylko jako mój specyficzny czarny humor. Zastanawiam się jakby to było gdyby moja mama wiedziała...
Na 1 listopada na cmentarzu powiedziałam mojej matce, że 30 lat to piękny wiek na umieranie, że chciałabym mieć święty spokój tak jak zmarli i poinstruowałam ją odnośnie pogrzebu. Nie zostałam zaszczycona reakcją. Zmieniła temat.
Wyobrażam sobie jej minę i myśli w głowie... Haha jakbyś to powiedziała gdzie indziej... A tu cmentarz. I jeszcze instrukcje!
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Raz gdy znalazła mnie w łazience z żyletką w ręce jedyne co zrobiłam to płakałam, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, czułam gulę w gardle, cała się trzęsłam. Zresztą nawet nie potrafiłam wyrazić słowami tego co czuję. 'Mamo, nie chcę żyć, chciałabym umrzeć' - nie wyobrażam sobie bym mogła coś takiego do niej powiedzieć. Często w rozmowie rzucałam jakimiś aluzjami, coś o tym, że śnił mi się mój pogrzeb, że chciałabym umrzeć młodo, bo starość jest przekichana, że trzeba było mnie wyskrobać i w sumie niepotrzebnie się urodziłam. Oczywiście nikt nie traktuje tego serio tylko jako mój specyficzny czarny humor.
Malia, znalazła Cię w łazience z żyletką w ręce i nie traktuje serio Twoich aluzji do śmierci? Wydaje mi się, że bardziej nie chce tego do siebie dopuścić albo nie wie, jak sobie z tym radzić. Może jednak dobrze byłoby się przełamać i porozmawiać. Zawsze możesz też zostawić kartkę, albo podesłać artykuł, np. jak rozmawiać o samobójstwie z bliskimi, albo nawet jakiś głupi tumblrowy obrazek, czy nawet wyznanie na whisper.it itp. Cokolwiek.
czasem myślę że wszystko jest szaleństwem
bo świat wokół pachnie bzem i agrestem
Znów mam myśli o samobójstwie, wyobrażam sobie jeszcze jedną próbę *** w łazience na podłodze ale *** nie jest takie proste jeszcze nigdy nie udało mi się ***.
[ Komentarz dodany przez: Złośnica: 2016-11-29, 17:47 ] Na tym forum nie podajemy sposobów na odebranie sobie życia, zapoznaj się z regulaminem!
Ostatnio zmieniony przez 2016-11-29, 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Nie wiem czy kiedykolwiek tak wprost powiedziałam, że myślę o samobójstwie, nie jestem otwartą osobą, więc trudno mi poruszać niektóre tematy, chociaż często powtarzam przy rodzinie czy znajomych, że coraz bardziej zbliżam się do śmierci. Co do znajomych to koleżance, wtedy jeszcze bardzo się przyjaźniłyśmy powiedziałam, że planuje się przenieść w takie miejsce gdzie nikt z obecnych znajomych mnie nie znajdzie, nie ma tam zasięgu i gdybym się przeprowadziła to nie miałabym możliwości powrotu - nie zorientowała się, że mówię o "drugiej stronie".
Za to moja matka swego czasu nie miała z tym problemu, gdy przechodziła załamanie, często mi mówiła, że się powiesi (nie wiem dlaczego tylko mi to mówiła) albo gdy miała dość lub zdenerwowała się to mówiła, że pewnego dnia się zabije. U niej to przeszło, ale u mnie strach pozostał, że pewnego dnia ją znajdę, w sensie jej ciała gdzieś tam dyndające na sznurze...
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2016-12-01, 00:42, w całości zmieniany 1 raz
Zakręcona, Jezu wiem co musiałaś czuć jak Ci o tym mówiła że się zabije, moja babcia gdy była chora to już tak cierpiała to mówiła jak była w szpitalu że ucieknie ze szpitala jak szybko nie umrze i rzuci się pod pociąg. Ale teraz jak o tym myślę ja z moją matką też dużo przeżyłam wpędzanie w poczucie winy itd. ale nigdy nie mówiła mi, że się zabije masakra. Mówiłaś o tym komuś, że twoja mama mówi, że się zabije nie wiem tacie czy komuś z rodziny?
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2016-12-01, 00:43, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 32 Dołączyła: 18 Lut 2015 Posty: 102 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-12-01, 00:40
Zakręcona napisał/a:
U niej to przeszło, ale u mnie strach pozostał, że pewnego dnia ją znajdę, w sensie jej ciała gdzieś tam dyndające na sznurze ...
Wydaje mi się, że jeśli ktoś zobaczy, usłyszy, wyczuje 'samobójstwo w oczach' u kogoś to strach pozostanie już na zawsze. Strach, obawy, niepokój, a gdyby się jednak zapomniało, to przypomni się zaraz po fakcie. Raz zauważone nie da się 'odzobaczyć', a szkoda.