Dziś mam ochotę iść do sklepu nakupowac duuużo słodkiego i zjeść na raz a że mam 50 zł o których nikt nic nie wie to mogę je w tym celu wydać. I chyba tak zrobię jak wszyscy wyjdą z domu. Chwilami wraca do mnie rozsądek i nie chce tego robić ale coś mi mówi że tego potrzebuje...
Wiek: 33 Dołączyła: 11 Sie 2011 Posty: 1841 Skąd: Europa
Wysłany: 2011-08-16, 11:44
czarną-linia, nie rób tego, nic Ci z tego dobrego nie przyjdzie
Też niestety mam z tym problem, co wczoraj objawiło się na dużą skalę. Dalej jestem na siebie wściekła, no ale co mi przyjdzie z tej złości, skoro już po fakcie..
Walczę! O swoją przeciętność, o wyrwanie się z błędnego koła chorobliwej perfekcji, o każdy swój dzień.
Mam na to sposób. W każdym razie u mnie działa (co prawda nie zawsze, ale działa).
Jak bierze mnie ochota na wielkie jedzenie to siadam i powtarzam sobie że jak teraz zacznę to już nie skończę. Że będę jeść aż zrobi mi się niedobrze. Ostatnio tak sobie powtarzałam przed napadem głodu i wiecie jak to się skończyło? Nie jadłam nic 2 dni.
Wiem że to nic dobrego i nie namawiam nikogo żeby się głodził dwa dni, ale jak was złapie dzika ochota na jedzenie to powtarzajcie sobie jak jak ja może choć na te napady pomoże
Nienawidzę, gdy mówią do mnie, że się "poprawiłam" i inne takie w tym stylu. Nosi mnie gdy takie coś słyszę i zamiast wziąć się w garść to się dobijam i żrę. Najbardziej żałosne jest to, jak mówię sobie, że od jutra jem normalnie, mało. Nie mogę się pogodzić z porażką, zwłaszcza przypominając sobie fakt, że rok temu byłam w psychiatryku z aną. a teraz jestem beznadziejnym obżartuchem.
Jednego dnia straciłam całkowitą kontrolę i wszystko się obróciło o 180 stopni. totalny mętlik w głowie.Jestem nienormalna modląc się o anę. Bo gdybym mogła decydować, w którym gównie chcę siedzieć, to wybrałabym to na a. Moja ana się szybciej skończyła niż zaczęła, a te zasrane kompulsy się ciągną. Mam już sprany mózg myślami o jedzeniu.
Jak mam odzyskać kontrolę i móc być szczęśliwa?
int./Mojwa
Ostatnio zmieniony przez 2011-08-30, 14:17, w całości zmieniany 1 raz
Ogólnie to tak zastanawiam się nad sensem pisania tego co się je ... to jedynie nakręca, podkręca myślenie na ten temat.
Poszukaj może czegoś co możesz robić w zamian, albo zastanów się nad tym "co zajadasz" i zastanów się jak możesz to rozwiązać.
ho, a może spróbuje zlokalizować to co zajadasz i zrobić coś z tym, poszukać rozwiązania.
Rozładować emocje w pozytywny sposób, np. pójść pobiegać, na rolki, basen ...
Mała Mi, jedno i to samo bagno, kółko się zamyka mimo, że wydaje Ci się to co robisz
czymś innym niż zajadanie.
Mała Mi napisał/a:
Wiem że jak zacznę trudno będzie mi skończyć.
Jak nie skończysz z niejedzeniem, równie trudno będzie zacząć, wiem, bo sama przez to
parokrotnie przechodziłam ...
sentimenti, dziś mam tak że nie chce jeść, bo wiem że odrobina czegokolwiek i opróżnię lodówkę.. Nie chce tego .
Czasem taka mam. Po parę dni nie jem nic,a potem jem za dużo. Przeraża mnie myśl że znów zjem za dużo.
Wiek: 33 Dołączyła: 11 Sie 2011 Posty: 1841 Skąd: Europa
Wysłany: 2011-08-31, 18:00
Mała Mi, nie potrafię nic nie jeść. mogę jeść minimalnie, ale coś muszę. A teraz mam okres zajadania i nie mogę przestać.
A co do rozładowania, chętnie bym gdzieś poszła, ale tam są ludzie.
Walczę! O swoją przeciętność, o wyrwanie się z błędnego koła chorobliwej perfekcji, o każdy swój dzień.
Mała Mi, zawsze możesz zjeść tyle ile potrzeba, to Ty jesteś Panią swojego życia i tylko Ty podejmujesz decyzje, czy opróżnisz lodówkę, czy nie i co z tym dalej zrobisz ...
ho, wiem, że strach jest paraliżujący, lecz by stać się silniejszym trzeba go przełamywać, trzeba zacząć panować nad życiem, bo ono jest jedno i drugiego się nie dostanie.
Wiem również, że to trudne, ale efekty i zadowolenie z siebie przeogromne.