Myślę, że problem nie do końca polega na niezdolności do otwarcia się... ale nie znalazłam lepszego tematu... Rzecz jest w tym, że najczęstsza wymiana zdań pomiędzy mną, a generalnie bliskimi mi ludźmi wygląda tak:
Ktoś: Co u ciebie?
Ja: Żyję.
Ktoś: To widzę, a co poza tym?
Ja: Nic.
I to nie jest w moim wydaniu próba zbycia kogoś brakiem odpowiedzi... ja naprawdę szczerze uważam, że w moim życiu się absolutnie nic nie dzieje, a już na pewno nic, co by mogło zainteresować kogokolwiek poza mną. Jestem przeszczęśliwa, jeżeli dzieje się coś w życiu jakiego wspólnego znajomego mojego i rozmówcy, bo wtedy mogę się ratować "słyszałam, że X..." i uwielbiam, gdy znajomi mają coś do powiedzenia o swoim życiu, albo kiedy dzieje się coś w obiektywnej rzeczywistości. Zastanawiam się:
a) czy moje podejście jest normalne?
b) na czym polega różnica między mną, a ludźmi, którzy potrafią opowiadać o tym, co u nich?
c) czy da się to zmienić?
d) czy powinnam to zmieniać?
Lady Emaleth, u mnie jest podobnie i uważam, że jest to jak najbardziej dobre zachowanie. Czasem staram się opowiadać o banalnych rzeczach, które mi się przytrafiły, aczolwiek zazwyczaj nie odpowiada mi to, mam wrażenie, że "spłycam" rozmowę, sprowadzam ją na zupełnie przyziemne tory, a najzwyczajniej w świecie nie lubię tego typu rozmów. Oczywiście to też zależy od rozmówcy, od sytuacji, ale najczęściej wolę odpisać krótkim stwierdzeniem, które jednak wprowadza mimo wszystko jakieś inne jakości do rozmowy niż banalne: byłam na uczelni, zrobiłam zakupy, obejrzałam film.
Różnica polega moim zdaniem w tym co uważasz za godne uwagi, o prozaicznych czynnościach można opowiadać godzinami, ale pytanie po co?
Sądzę, że zmienić się to da, jak najbardziej, ale nie widzę potrzeby by to robić (w swoim przypadku). To nie jest podejście, które powinno przeszkadzać, a raczej jest czymś co nas w pewien sposób określa.
Lady Emaleth, a czy jestem normalna, jeśli chodzi o dobór znajomych, skoro hmm... gdyby wybrać 5 osób, z którymi najczęściej mam kontakt, to 3 z nich przejawiają takie zachowania zawsze, jedna czasami, a piąta to Robert?
Jasne, że się da. Zawsze na to pytanie można zacząć odpowiadać bardzo prozaicznymi odpowiedziami - właśnie zjadłam bułkę z szynką, w ogóle nie odczuwam dziś głodu, coś dziwnego mi się dziś śniło, nie wiem jaki film wieczorem obejrzeć... Tą listę można by wydłużać w nieskończoność.
Pytanie tylko, czy i po co chciałabyś to zmieniać?
Ja często wolę milczeć, niż zaczynać taką ogólną rozmowę o wszystkim i o niczym, na którą wcale nie mam ochoty...
Lady Emaleth, ja mam dokładnie to samo. I zauważam, że trochę mi to przeszkadza, bo niektórzy rozmówcy, oczekują ode mnie, że będę dużo mówić, a ja zwyczajnie tak nie potrafię. Ale jeśli Ci to nie przeszkadza w znaczny sposób i nie zaburza komunikacji to nie widzę sensu tego zmieniać.
Nie wiem jak ty. Mało ludziom wierzę
Mam wrażenie, że się gubią, kiedy mówią szczerze
Czuję, czuję, że pulsują moje bzduromierze.
No... generalnie moi znajomi... jak ich na przykład 3 miesiące nie widzę i stwierdzam, że u mnie nic, to... dają często wyraz temu, że woleliby inną odpowiedź.
No... generalnie moi znajomi... jak ich na przykład 3 miesiące nie widzę i stwierdzam, że u mnie nic, to... dają często wyraz temu, że woleliby inną odpowiedź.
Rozumiem... Może w takich sytuacjach powiedz po prostu, co robiłaś ostatnio w pracy, jaki film widziałaś czy z kim się spotkałaś...? Takie odpowiedzi najczęściej są uznawane za satysfakcjonujące na takie pytania.
Kiedy pytają mnie o to przypadkowi znajomi, zadowalają ich powierzchowne odpowiedzi. A z przyjaciółmi często wygląda to u mnie tak:
Cytat:
- Co u Ciebie?
- Nic.
- Serio nic? Nie widziałam Cię miesiąc... Na pewno wszystko ok?
- Nie jest ok, ale nic się u mnie nie zmieniło... Studiuję, spotykam się z X, jest tak samo jak zawsze.
- Czyli mogę mieć gwarancję, że nie zamierzasz się zabijać, że nic spektakularnego się w Twoim życiu nie wydarzyło i nie zmieniło, tak? To dobrze, lepiej opowiem, co u mnie. Duuużo nowości.
Chochlik, tylko, że u innych coś się faktycznie dzieje... a u mnie... praca ta sama, facet ten sam, mieszkam, gdzie mieszkałam... nie mam żadnego nowego hobby, nie podjęłam żadnej nowej rutynowej aktywności... Generalnie... o czym tu gadać?
u innych coś się faktycznie dzieje... a u mnie... praca ta sama, facet ten sam, mieszkam, gdzie mieszkałam...
A czy ja ci opowiadam o czymś innym, niż o ciągle tej samej pracy i ciągle tych samych kotach i mieszkaniu? No, w kwestii 'faceta' trochę się działo, ale minęło, a ty nadal ze mną rozmawiasz.
Wiek: 32 Dołączył: 07 Lis 2014 Posty: 184 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-12-02, 23:00
Ja jako że nie mam co opowiadać często po prostu wypytuje o jakieś szczegóły i rzeczy które średnio mnie interesują. Miałem tak ostatnio z kolegą jednym
Na tą chwilę w otoczeniu mam dwie osoby z którymi gadam w miarę równo dzieląc czas między pytania i odpowiedzi
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-01-06, 16:46
Na tym forum napisałam tyle rzeczy ale żeby komuś to powiedzieć?? Wątpię, że 1/4 bym zdołała przez gardło przepuścić. Ludzie nie dopytują, ja sama tym bardziej nie zacznę rozmowy. Nie potrafię przeprowadzać poważnych rozmów. Choć sądzę, że gdybym miała okazję taką przeprowadzić też bym uciekła od tematu, uciekła w milczenie.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Jest mnóstwo rzeczy, o których nikomu nie powiedziałam (oprócz terapeutki), nawet tutaj na forum. Potrafię godzinami paplać o głupotach, ale nie potrafię mówić o swoich uczuciach, zmartwieniach, przykrych wspomnieniach... Nieważne, jak bardzo ktoś mi jest bliski i tak nigdy nie powiem o tym, co najbardziej mnie gnębi.