Wiek: 31 Dołączył: 02 Cze 2013 Posty: 295 Skąd: Południe
Wysłany: 2013-06-08, 22:48
Okres od 12 do 15 lat był w moim życiu delikatnie mówiąc nie taki jak powinien. Potem było tylko gorzej i gorzej. W domu na pozór idealnym poznałem czym jest agresja, kłamstwo, i strach. Nie ma co się oszukiwać, do teraz mam w sobie wiele odczuć którymi prawdopodobnie się zaraziłem wtedy. Do wielu zdarzeń dojść nie powinno, całe słowo rodzina ma dla mnie znaczenie marne. Wszystko wychodzi w praniu. Kiedyś myślałem, że moje życie będzie świetne miałem ku temu możliwości, co z tego. Niby dalej jestem młody i tak dalej, ale to z jakimi myślami walczę na codzień jest nie do zniesienia do tego coraz częściej dochodzi nerwica. Fatalne relacje z ojcem, fałsz w domu jako codziennosc, 3 lata w poprawczaku, zdanie się na samego siebie i mnóstwo stresów. Wszystko to skumulowalo się wemnie i doskwiera coraz bardziej.
Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
Ja mialem zkichane dziecinstwo nie bede pisal bo nie warto... ale zawsze trzeba patrzec do przodu a nie do tylu! I trzeba budowac zdrowe relacje z ludzmi i uczyc sie z bledow rodzicow! Dziekuje za uwage
spacje przed znakami. Stokrotka.
Ostatnio zmieniony przez 2013-06-25, 23:14, w całości zmieniany 1 raz
Ja sama nie wiem czy się pogodziłam. Sądni ze tak a kolejny dzień wszystko wraca jakby morze wylewało we mnie przynosząc brudy. Często to wraca w snach co jest okropne.
Ja chyba nigdy w życiu nie dam rady się pogodzić z moją przeszłością. Boli jak cholera. Nigdy nie chcę o tym nikomu mówić i udaję, że tego tematu nie ma. Nie raz jak wyjdzie sytuacja, że zwierzę się komuś (oczywiście częściowo, nie jestem w stanie komuś opowiedzieć całego swojego życia), wybucham wielkim, niepohamowanym płaczem. I wcale nie czuję się lepiej. Zawsze słyszę: "powiedz, będzie Ci lżej, lepiej". Wcale nie jest. Powiedziałabym, że po takim wygadaniu się, czuję się jeszcze gorzej.
A u mnie wytworzyła się pewna bariera: zacierają mi się w pamięci pewne rzeczy i nie umiem (nie chcę?) sobie ich przypomnieć i o nich pamiętać, a jeśli już, to nie zawsze potrafię coś nazwać, chociaż to czuję. Trochę taki myślowy chaos, jeśli chodzi o sprawy związane z przeszłością.
Może niedługo pomoże mi jakoś wizyta u psychologa.
Pogodzenie się z przeszłością i dojście do porozumienia z rodzicami to nie była łatwa droga. I dalej nie jest łatwo, choć od pewnego czasu jest o wiele lepiej. W pewnych kwestiach udało nam się porozumieć. Moje relacje z nimi obecnie opierają się na zupełnie innym podejściu niż to było kilka lat temu. Nie potrzebuję już z ich strony troski i zainteresowania, której potrzebowałam dawniej. Ale rodzice starają się mi ją obecnie dać, więc to doceniam. Idealnymi rodzicami nie są, ale się starają. I mój 10 lat młodszy brat wiele na tym zyskuje. I to mnie cieszy.
Nigdy zaś nie doszłam do porozumienia z moją babcią i wujem. Tego co się działo w domu dziadków nie da się zapomnieć. Babcia zmarła końcem ubiegłego roku, nie rozmawiałam z nią przez ostatnie kilka lat, nie dałam jej szansy polepszenia naszych stosunków. I teraz tego żałuję. Bo może gdybym wyciągnęła do niej rękę, może okazałoby się, że w końcu zrozumiała swoje błędy? To pewnie mrzonki, ale nie mogę tego wiedzieć skoro nie spróbowałam.
Tak na prawdę najlepiej jest po prostu sobie i innym wybaczyć oraz przestać rozpamiętywać, i tak nie zmienimy nic z tego co było w przeszłości, więc lepiej samego siebie nie denerwować.
Ostatnio zmieniony przez 2013-08-07, 09:19, w całości zmieniany 2 razy
potworka, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Wielu z nas doświadczyło wielkiej krzywdy od swoich bliskich, mamy różne charaktery... Niektórzy są bardziej ugodowi, bardziej potrafią wybaczyć, zwłaszcza, jeśli widzą, że ta osoba się zmieniła. Ale myślę, że więcej jest takich osób jak ja. Ból, upokorzenie oraz wiele chorób, których nabawiłam się przez mojego ojca nie pozwala mi jemu wybaczyć i nigdy nie będę w stanie tego zrobić.
Niektórzy są bardziej ugodowi, bardziej potrafią wybaczyć, zwłaszcza, jeśli widzą, że ta osoba się zmieniła.
No, ja nie umiem wybaczyć. Minęło 7 lat, główny sprawca nie żyje, ale i tak mam żal.
I o wmawianie mi, że święty Mikołaj istnieje też mam żal. Od jakichś 20 lat.
Ja mam żal o to, że wmawiali mi, że przyniósł mnie bocian.
O, tutaj akurat wygrałam sprawę dzięki... żalowi mojej mamy do swojej mamy, która jej wmawiała tego typu rzeczy. Wielokrotnie mi opowiadała, że lekcje o układzie rozrodczym mieli w szkole osobno i w wielkiej konspiracji tak, że w końcu nic się nie dowiedziała, a jej mama jej nie uświadomiła w tych kwestiach i jak dostała okres nie wiedziała co się dzieje.
Dzięki temu postanowiła uczyć swoje dziecko jego własnej fizjologii Może nie szło jej to zbyt wylewnie, bo ograniczało się głównie do podtykania mi pod nos książek (biorąc pod uwagę ile czytałam wszystkiego co się dało to była skuteczna metoda), ale byłam przygotowana.
No i nie wybaczę Em, że od przeszło tygodnia ciągle chodzi mi po głowie refren jednej piosenki!
Ja się akurat pogodziłem z przeszłością. Ja też nie miałem łatwego życia z rodzicami...ojciec chciał mnie jako noworodka wyrzucić przez okno,(później wychowywałem się tylko z mamą )ale mama też mi dała w kość. Jak byłem młody to ostro obrywałem kablem itd..nie było wesoło.
W zasadzie jak słyszałem setki historii to powiem Ci, że w 95 % przypadkach każdy narzekał na swoich rodziców. Jedni bardziej, a drudzy mniej. Jedni mieli rodziców alkoholików (codzienne bijatyki, hałasy itd), a inni byli nawet katowani i molestowani przez swoich rodziców głównie przez ojców, a jeszcze inni byli sprzedawani przez rodziców do burdeli w innych krajach.
Wniosek jest prosty:" w większości rodzin jest lub było tak jak w przypadku naszych rodziców ". Ja sobie kiedyś powtarzałem, że jak osiągnę 18 rok życia, to się wyprowadzę i zmieni się ten horror..założę własną rodzinę za którą będę odpowiedzialny i będę miała własny, dobry wybór w kwestii doboru odpowiedniej partnerki...będę miał kochającą żonę i cudowne dzieci i wtedy to będzie dla mnie najważniejsza rodzina, której się poświęcę... i wtedy nie będę musiał się przejmować zachowaniem ojca lub matki... Zawsze marzyłem o tym, aby oddalić się jak najdalej od własnej rodziny i samodzielnie zacząć żyć > poznając tym samym nowych ludzi. Teraz mam 23 lata i choć jeszcze nie mam własnej rodziny, to już widzę dużą zmianę i poprawę
Kiedyś obejrzałem krótki, ale bardzo szokujący film dokumentalny... czegoś takiego w życiu nie widziałem... jak to zobaczyłem to pomyślałem sobie:
"nie będę narzekał i będę się cieszył z tego, że mam co jeść, że mam dach nad głową, że miałem warunki do nauki i do rozwoju itd. Ciesze się, że miałem warunki do tego, aby rozwijać się w taki sposób, aby w przyszłości się usamodzielnić. Inne dzieci nie maja takiego szczęścia. Szkoda tylko, że tak późno doszedłem do takiego wniosku.
Ten film o którym wspomniałem nosi nazwę "Dzieci z Leningradzkiego" i możecie go sobie obejrzeć pod tym linkiem >
Szokujący film. Tam dzieci w wieku
3-4 lat są porzucane przez rodziców. Państwo nie interesuje się takimi dziećmi,
przez co Europa mówi, że są tam łamane prawa człowieka i takie dzieci porzucone przez rodziców trafiają do ścieków kanalizacyjnych. Tam mieszkają,nie maja kasy na jedzenie, wiec kradną, a z kradzieży mało jest zysku, więc kupują klej, aby go wąchać przez torebki
przez to nie czują dużego głodu, gdy wąchają klej…później ten klej powoli wyżera ich narządy wewnętrzne i po kilku latach w strasznych bólach i cierpieniach konają umierając w wieku 8 –14 lat.
Mimo wszystko te dzieci cieszą się życiem i to jest najbardziej smutne oglądając ten film, bo
te dzieci pragną żyć i być szczęśliwe, jednak nie maja takiej.
Ostatnio zmieniony przez 2013-08-07, 19:11, w całości zmieniany 2 razy
w 95 % przypadkach każdy narzekał na swoich rodziców.Jedni bardziej, a drudzy mniej.Jedni mieli rodziców alkoholików (codzienne bijatyki , hałasy itd) ,a inni byli nawet katowani i molestowani przez swoich rodziców głównie przez ojców,a jeszcze inni byli sprzedawani przez rodziców do burdeli w innych krajach
Nic takiego mnie nie spotkało. Znam chyba ze 2 osoby, które pochodzą z takich rodzin... Rozumiem, że łatwiej jest ci myśleć, że wszyscy tak mają, ale to nieprawda.
...ale ja nie pisałem, że wszyscy, albo 95 % w Polsce lub na świecie...ja pisałem, że tak było w 95 % przypadkach wśród moich znajomych, którzy mi się zwierzali.
Nie do końca się z Tobą zgodzę, fakt, że o złych sprawach najwygodniej jest zapomnieć i wymazać z pamięci, ale czasem doświadczenia z przeszłości potrafią być użyteczne. Ja np. jakiś czas temu poprzez kolegę poznałem jego znajomego, który żyje w trudnych warunkach rodzinnych a bardzo poważna kłótnia z dziewczyną spowodowała u niego skłonności do aa, porozmawiałem z nim, wytłumaczyłem co się z tym wiąże a finalnie pokazałem ręce - i odechciało mu się, a że miałem podobne doświadczenia jak on w domu, to mogłem z nim trochę porozmawiać i paradoksalnie przeszłość przydała się. Ona zawsze boli i ciężko od niej uciec, jedni potrafią, inni natomiast nie, ważne jest to jak wykorzystamy to co nas spotyka, żeby pomóc innym.
Pisownia! Ortografia szczególnie... // Ł.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2013-09-22, 23:55, w całości zmieniany 2 razy