Chochlik, tak, tylko wyjaśnienia często napotykają na mur drwin i przeświadczenia o tym, że jesteśmy nienormalne, i żadne słowa tego nie przebiją. Trochę jak z ED... chociaż tu jest chyba więcej zrozumienia.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
drwin i przeświadczenia o tym, że jesteśmy nienormalne
Noo tak, nienormalne, czyli chore. Mam wrażenie, że w takich sytuacjach brakuje czasu. Czasu na rozmowę, zanim zostanie się zakrzyczanym. Wierzę, że gdyby przywiązać takiego, zakneblować i mu tłumaczyć, to by w końcu otarło.
No właśnie niekoniecznie. Dla wielu osób chory to jest ten kto ma raka czy arytmię serca, a zaburzenia psychiczne? Wymysł.
Przeciętni ludzie są po prostu mocno ograniczeni i nie są w stanie objąć rozumiem rzeczy tak nieoczywistych.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
I właśnie o takim uświadamianiu mówię. taki beton mówi "jesteś nienormalny, idź się lecz", a jednocześnie uważa to za wymysł, nie chorobę. Trzeba mu uświadomić, że wymysłów się nie leczy, tylko choroby, a skoro on uważa, że leczenie pomoże, to sam to za chorobę uważa... Wiem, to może zająć dużo czasu, ale powinno być do zrobienia.
Chochlik, całkowicie się z tym zgadzam. Tak samo jak głupoty się nie leczy (wielokrotnie słyszałam, że ED to głupota, cięcie się to samo). Tylko czy wszyscy ludzie byliby w stanie w końcu przyjąć to jak jest naprawdę? Myślę, że to najstarsze pokolenie nie i naprawdę nie ma się co dziwić - oni przeżyli relatywnie większe tragedie, "a żyją". Trochę rozumiem ich tok rozumowania. Ale jeśli chodzi o młodsze, powojenne pokolenia, to myślę, że duże znaczenia miało to, że w szkołach nigdy nie uczono samodzielnego myślenia. Dzieci od najmłodszych lat były zmuszane do przyjmowania "prawd objawionych", argumentowanych słowami "bo tak". A niestety ludzie mają to do siebie, że rzadko myślą. I myślę, że część stereotypów bierze się z braku inteligencji emocjonalnej, empatii, które zastąpione są wszechwiedzącym egoizmem.
Myślę, że dopiero to najmłodsze pokolenie może coś naprawdę zrozumieć. Tylko musi mieć skąd czerpać wiedzę. Wiesz jaki był pierwszy artykuł, na jaki natrafiłam lata temu? "Życie z borderem to piekło". Jeśli taka będzie świadomość społeczeństwa to nigdy nic się nie zmieni. No ale to akurat było lata temu.
Mam nadzieję, że pomimo chaosu mojej wypowiedzi i skakania z aspektu na aspekt, idzie coś zrozumieć.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Dzieci od najmłodszych lat były zmuszane do przyjmowania "prawd objawionych", argumentowanych słowami "bo tak".
Cóż... kiedyś na studiach podyplomowych (przypomnę: przygotowanie pedagogiczne) opowiadałam, że kiedy o czymś opowiadałam, to uczennica zapytała mnie co znaczy jakieś słowo, którego użyłam (nie pamiętam już jakie). No i byłam tym mocno poruszona, bo mnie zagięła. Co na to pani prowadząca zajęcia? Powiedziała, że mogłam odpowiedzieć, że nie wiem, bo przecież nie muszę wiedzieć wszystkiego. Na pytanie "jak w takim razie mogę od niej wymagać, żeby się tego nauczyła, skoro a sama nie wiem co to jest i nie umiem jej tego wytłumaczyć" nie umiała odpowiedzieć. Także nie tylko dzieci są uczone prawd objawionych, ale i nauczyciele są uczeni takiej postawy, a zmiana tego... to kwestia bardo długiego czasu - pokoleń wręcz.
Niedotykalna napisał/a:
Myślę, że dopiero to najmłodsze pokolenie może coś naprawdę zrozumieć. Tylko musi mieć skąd czerpać wiedzę.
Podobno kiedyś w Australii był straszny problem ze śmieciami, bo ludzie uważali, że śmiecąc są... łaskawi, bo dają pracę sprzątaczkom. Dopiero 20 lat wbijania dzieciom w szkołach do głów, że fajnie, jak wszyscy pracują nad czystością we wspólnej przestrzeni coś dało. Dopiero jak te dzieci dorosły, jak wymuszały na swoich rodzinach określone zachowania (chociaż w moim domu się nie udało wymusić małemu chochliczątku na rodzicach, żeby każdy miał swój ręcznik i kilku innych zasad higieny, które mi wpajano w szkole).
Także sprawa ogólnospołecznej świadomości w dowolnym temacie, to lata pracy... Chociaż Biedroniowi i społce zaskakująco szybko idzie.
Dopiero 20 lat wbijania dzieciom w szkołach do głów, że fajnie, jak wszyscy pracują nad czystością we wspólnej przestrzeni coś dało. Dopiero jak te dzieci dorosły, jak wymuszały na swoich rodzinach określone zachowania (chociaż w moim domu się nie udało wymusić małemu chochliczątku na rodzicach, żeby każdy miał swój ręcznik i kilku innych zasad higieny, które mi wpajano w szkole).
Właśnie o tym pisałam. My dopiero się budzimy i uzmysławiamy sobie, że nie każdy rozwija się według ogólnie przyjętych, najlepiej chrześcijańskich, zasad. Dopiero uczymy się inności. Chociaż pomiędzy "nauką inności", a usilnymi próbami pokazania co jest "prawidłowe i już" powstaje coraz większa rozbieżność - luka, której nie ma kto zapełnić, bo przecież, według dzisiejszych standardów, człowiek nie może być "przeciętny". Więc z jednej strony mamy uświadamianie, a z drugiej udawanie, że tego czy tamtego nie ma. Na szczęście coraz częściej to ta pierwsza opcja góruje. I właśnie może to najnowsze pokolenie, które jest uświadamiane, za 20-30 lat tworzyć będzie społeczeństwo, w którym nie wszystko jest czarne i białe. Ale tak jak napisałaś - trzeba lat.
Co do Biedronia - facet nie afiszuje się swoją orientacją i tym podobnymi, pokazuje mieszkańcom, co jest dobre dla nich, dla wszystkich, dla ogółu - ale według niego ogół stanowią wszyscy, nie tylko ci "normalni".
Wiek: 29 Dołączył: 24 Sie 2016 Posty: 46 Skąd: świat
Wysłany: 2016-09-15, 00:02
Nie zauwazylem, ze moj temat zostal przeniesiony, ale powiem tak bylo bardzo goraco poszedlem na rozmowe w krotkim rekawku, i zostalem splawiony, a co najdziewniejsze mieli do mnie zadzwonic, a wyslali mi sms, ze nie beda rozpatrywac czy przyjma mnie.
w ogole, kazdy sie dostal co zdawal uprawnienia na 1kv a ja nie. :C
Adriaen: Usunąłem separator.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2016-09-15, 16:04, w całości zmieniany 1 raz
Smutny Łukasz, następnym razem załóż coś, bo znowu Cię spławią. Dla nich blizny oznaczają pewnie, że jesteś nienormalny i słaby - takich ludzi nikt nie chce zatrudniać.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Wiek: 32 Dołączył: 14 Wrz 2016 Posty: 45 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-15, 00:26
Dobra. Widze, ze problem z bliznami jest dosc powszechny. Ja przyzwyczailem sie do blizn, ale ludzie nie. Wiecie do czego zatem sie przyzwyczailem? Do pieknych koszul z dlugim rekawem, niezaleznie od pogody. A jezeli lubisz baardzo krotki rekaw, to kup sobie opaske na przedramie. Problem - rozwiazany.