Kiedyś lubiłem galaretkę i nie znosiłem flaków (za dziecka). Teraz lubię flaki, a galaretka mi obojętna.
Miałem tak samo. Ale wiesz, dlaczego? Po prostu, flaki, które jadłem na początku, były kiepsko doprawione — na słodko, z dużą ilością słodkich warzyw, tj. marchew, seler i korzeń pietruszki. Dopiero gdy spróbowałem takich na pikantnie, posmakowały mi. Podobnie z czerniną (Forumowicze z Wielkopolski na pewno znają) — na słodko jest ohydna, ale na słodko-kwaśno pycha. Dlatego dzisiaj myślę, że właściwie wszystko da się zjeść, jeśli jest odpowiednio przyprawione.
kova84 napisał/a:
Rodzynki zostawimy dla sickmana, reszta dla nas.
Ej no, nie bądźcie wiśnie, zostawcie chociaż grudkę sera…
Ej no, nie bądźcie wiśnie, zostawcie chociaż grudkę sera…
Ok, jak będą wiśnie, to też Ci je mogę chętnie zostawić.
sickman napisał/a:
galaretę z nóżek wieprzowych.
To jest coś do czego się nie umiem przekonać odkąd mogłam to zjeść.
Smak z dzieciństwa to też przedszkolna trauma - szpinak, po wielu latach udało mi się do niego przekonać, że to jednak jest jadalne i może być dobre, jednak nie powinnam go jeść, więc szpinak finalnie wpadł na półkę obojętnego.
Oj nie, moje nemezis. Z pasją nienawidzę szpinaku. Choćbym nie wiem jak bardzo chciał, to nie potrafiłbym tej papki włożyć do ust. Przekonałem się natomiast, że surowe liście szpinaku w sałatce zupełnie mi kompozycji nie psują. I tak - całe życie mi ludzie powtarzali, że "dobrze doprawiony" muszę spróbować, to się przekonam Nie jestem w stanie.
Moi trzej wrogowie w kuchni, choć poza nimi jestem w stanie spróbować prawie wszystkiego i wybredny absolutnie nie jestem, to szpinak, wątróbka (pomijając tą w kaszance) i szczaw.
Choćbym nie wiem jak bardzo chciał, to nie potrafiłbym tej papki włożyć do ust. Przekonałem się natomiast, że surowe liście szpinaku w sałatce zupełnie mi kompozycji nie psują.
No właśnie, ja z tą papką, która nieodparcie przypominała mi krowi placek, też miałem problem. Dopiero całe liście szpinaku, lekko zblanszowane na maśle i z dużą ilością czosnku oraz pieprzu pozwoliły mi się przełamać… Ale jak komuś coś w każdej postaci nie smakuje, to nie ma sensu się męczyć.
Do smaków dzieciństwa dorzucę jeszcze sałatkę ze świeżych pomidorów z ogórkiem kiszonym, cebulką i śmietaną. Ewentualnie może być jogurt, jak ktoś woli coś mniej tłustego.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2022-12-14, 13:02
Sweden napisał/a:
Smak z dzieciństwa to też przedszkolna trauma - szpinak, po wielu latach udało mi się do niego przekonać, że to jednak jest jadalne i może być dobre,
O tak. A teraz bardzo często jest u mnie albo surowy do sałatki, albo do farszu/sosu.
Szpinak lubi się z czosnkiem a ja jestem fanką czosnku. Czosnek to też mój smak dzieciństwa, wspomniana wyżej kanapka z pomidorem - to od mojej babci złapałam.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.