Kocham sernik z rodzynkami ten bez to taki ubogi krewny
___
Wracając do tematu smaków z dzieciństwa.
Tort czekoladowy robiony przez dziadka, legumina cytrynowa made by babcia. Świeży chleb z piekarni blisko domu, świeża amerykanka. Jajecznica z wkruszonym chlebem, domowe pączki, grzybki marynowane, osobiście zbierane i marynowane przez ukochanego dziadka. Ale mi tego brakuje!
Ale jak to już Maze wspomniała, nie da się podrobić tych smaków teraz.
Chociaż trochę blisko był mój P, który zrobił kiedyś racuchy, smakowały jak w dzieciństwie i powiem Wam, że to prawda co mówią o pamięci. Natychmiast przeniosło mnie to w miejsce, w którym je ostatnio (w wieku 7 lat) jadłam!
A dlatego ich od tamtej pory nie jadałam, bo wówczas dość mocno przesadziłam i skończyło się
A dlatego ich od tamtej pory nie jadałam, bo wówczas dość mocno przesadziłam i skończyło się
Miałem tak w dzieciństwie z żółtym serem. Dostałem taką wycinarkę do kształtów różnych i tak się go objadłem, że... Dość powiedzieć, że przez kolejne 5-10 lat potrafiłem tylko na ciepło na pizzy/tostach. Teraz jest już ok.
takajakinne napisał/a:
Jajecznica z wkruszonym chlebem
A o tym jeszcze nie słyszałem, chociaż próowałem któregoś razu zrobić z grzankami z chleba razowego i było całkiem niezłe.
Wiek: 28 Dołączył: 17 Cze 2022 Posty: 390 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-13, 10:04
Ja z dzieciństwa pamiętam jeszcze smak lodów truskawkowych z automatu, które sprzedawała osiedlowa piekarnia/cukiernia. Do dziś pamiętam ten smak. Teraz już takich lodów nie ma.
Może ja nie pasuję do tych ludzi. Jeżeli ja mam znowu wyjść z tej swojej skorupy, wystawić tę rękę na zewnątrz i od razu mi odetną, to mi się nie chce, to ja się boję.
Z makowcem mam tak samo. To z kolei ulubione ciasto mojego ojca. Ja zraziłem się do niego jeszcze w czasach, kiedy dobry mak trudno było dostać, a w tym, który był, często można było znaleźć jakiś piasek i inne badziewie.
A tak jeszcze a propos sernika — co lubicie na wierzchu? Polewa czekoladowa? Lukier? Cukier puder? Dla mnie właściwie każda opcja jest dobra.
Wiek: 28 Dołączył: 17 Cze 2022 Posty: 390 Skąd: Polska
Wysłany: 2022-12-13, 13:47
sickman, jeśli chodzi o sernik to lubię najbardziej z lukrem. Chociaż kiedyś jadłam z białą czekoladą i był przepyszny. Co do ciast to makowiec uwielbiam, tak samo jak orzechowiec. U nas te dwa ciasta mama piecze tylko na święta, więc zawsze czekamy z niecierpliwością.
Może ja nie pasuję do tych ludzi. Jeżeli ja mam znowu wyjść z tej swojej skorupy, wystawić tę rękę na zewnątrz i od razu mi odetną, to mi się nie chce, to ja się boję.
A tak jeszcze a propos sernika — co lubicie na wierzchu? Polewa czekoladowa? Lukier? Cukier puder? Dla mnie właściwie każda opcja jest dobra.
Dla mnie wystarczy najprostszy - bez niczego. Czasem lubię dać na wierzch brzoskwinie, czasem do środka jakiś owoc, a jak robię dla znajomych a nie dla siebie (czyli ma być nie tylko smaczne, ale i ładne), to np. z sosem malinowym i malinami między sernikiem a kruchym ciastem, a z wierzchu polane czekoladą.
Ja z mamą wciąż poszukujemy przepisu na idealną polewę czekoladową, czyli taką, żeby w czasie krojenia sernika nie kleiła się do noża, ani nie kruszyła. Póki co bez skutku. Tzn. raz udało się taką zrobić przez zupełny przypadek z jakiegoś przepisu, który zaginął w akcji. Wiadomo, że wszystko rozbija się o odpowiednie proporcje, tylko trudno je odpowiednio dobrać.
Na serniku tylko beza, a na bezie rosa.
Opcjonalnie owoce jeśli nie beza, ale każdy inny to rozczarowanie
O to, to, to. Albo beza z owocami.
takajakinne napisał/a:
Jajecznica z wkruszonym chlebem
Mąż ma wspomnienie z domu, że na jajecznicę babcia wrzucała mu z kolei całe kromki chleba. Nawet ostatnio próbował odwtorzyć.
Babcia miała takie coś, co za zimne było na lodówkę a za ciepłe na zamrażarkę. Wstawiony kubek z mlekiem od krasuli ze stodoły obok po paru godzinach miał w środku kryształki lodu. Perfekcyjne w upalny, letni dzień. To mój pierwszy typ po haśle "smaki dzieciństwa". Dużo mam takich rzeczy, które się przewinęły (surowe ciasto, własne warzywa/owoce np.), ale dorzucę trochu moich sentymentów, zdecydowanie w większości ciężkostrawnych.
Smażone ogonki karasków. Reszta ryby mogła nie istnieć.
Kanie smażone jak schabowy. Matkoicórko, jakie to dobre, niwelowało mękę grzybobrania w kilka chwil.
Kartacze. Pokrojone w plastry, podsmażone. Kubek mleka/maślanki do tego. Chociaż cały rytuał wokół tego też smakował, przychodziła babcia, nadzorowała wszystko, opowiadała dowcipy, coś o sobie....
Przysmak świętokrzyski.
Kogel-mogel, wersja z kakao.
W podstawówce jeszcze u mnie był dziwny trend, bułka z chipsami, wyjmowało się miękki środek, wsypywało się rozdrobnionych chipsów i wcinało. Jak chrupasy były o smaku innym niż zielona cebulka czy solony, to taki bieda kebab wychodził.