Wiek: 30 Dołączyła: 20 Sie 2017 Posty: 241 Skąd: śląskie
Wysłany: 2017-09-15, 09:49
Samara napisał/a:
Jak wyglądałoby wasze życie gdybyście nie wymyśliły swoich światów?
To jest coś nad czym zastanawiam się od dawna.
Wydaje mi się, że znalazłabym (niekoniecznie świadomie i celowo) inne zajęcie izolujące mnie od ludzi, ponieważ zwykle uważam, że kontakt z drugim człowiekiem nie jest mi potrzebny i tylko raz na jakiś czas uświadamiam sobie jak bardzo czuję się samotna.
Nie potrafię stwierdzić czy gdybym nie posiadała wewnętrznego świata, mój charakter byłby inny. Zależy od tego w jaki sposób spędziłabym te setki godzin zmarnowanych na zwykłych fantazjach. Jeśli nie robiłabym nic produktywnego - pewnie tkwiłabym w tym samym punkcie co teraz. Z kolei gdybym postawiła na życie wśród ludzi - mogłabym być pewniejsza siebie, bardziej ambitna, mniej strachliwa (ale jaką mam pewność?).
Za dużo analizuję, ale to dlatego, że jestem świadoma, że moja izolacja zaczęła się lata przed stworzeniem wewnętrznego świata.
Ale jeśli mam puścić wodze fantazji...
Pracowałabym jako tłumacz, ciągle utrzymywałabym kontakt ze znajomymi z czasów szkolnych, nie spędzałabym tyle czasu w domu, tylko zwiedzała kraj, spełniłabym swoje marzenia. I wtedy ten cytat: Pie*dolnijcie mi na grobie "Marzył grubo i tak żył" - nie wywoływałby we mnie takiego poczucia bezsensu.
Samara, znam to. Też mam "swój świat" gdzie się przenoszę. Wydaje się, że wejścia i wyjścia są "gładkie" nie mam większego problemu, żeby z wyobraźni wrócić do rzeczywistego świata, chociaż zdarzają się wyjątki: gdy jestem w gorszym nastroju, takim gdzie mam wszystko gdzieś to nie chce wracać szybko do prawdziwego życia i gdy jestem w większym gronie choćby znajomych czy gdzieś na jakieś imprezie rodzinnej: gdy nie mam nic do powiedzenia lub czuję się wyobcowana (postawiona gdzieś obok). Wszyscy rozmawiają, bawią się a ja nie wiem co powiedzieć i siedzę jak ten kołek.
Z jednej strony "mój świat" w jakiś sposób pomaga mi przetrwać z drugiej strony mogę zauważyć co tracę. Szkoda mi tylko, że moich wyobrażeń, tylko stworzonych historii nie mogę zrobić jakiś użytek, przelać tego na papier czy coś takiego.
Samara napisał/a:
Jak wyglądałoby wasze życie gdybyście nie wymyśliły swoich światów?
Szczerze nie wiem... pewnie byłabym bardziej towarzyska, więcej czasu bym miała: tylko nie wiem co bym z nim zrobiła. Z drugiej strony to nie wiem czy nie wymyśliłabym sobie innego zajęcia: zamiast wyobrażać sobie nie wiadomo co to czy nie zaczęłam oglądać telewizji czy coś innego bezsensownego robić.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Szkoda mi tylko, że moich wyobrażeń, tylko stworzonych historii nie mogę zrobić jakiś użytek, przelać tego na papier czy coś takiego.
Dlaczego nie możesz przelać tego na papier?Coś Cię ''blokuje''?
(Chyba nie do końca zrozumiałam tę część twojej wypowiedzi.)
Już tłumaczę, mam nieraz tak, że jak bujam w obłokach, to wymyślam różne historię (niekoniecznie z moim udziałem): tworzę bohaterów, jakąś fabułę, tło historyczne itd. Może i by wyszło z tego jakieś opowiadanie. Tak, coś mnie blokuje, już nie mam takiej chęci, żeby usiąść i pisać, moje historie wydają mi się głupia albo nie mam pomysłu jak rozbudować jakiś motyw itd.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 30 Dołączyła: 20 Sie 2017 Posty: 241 Skąd: śląskie
Wysłany: 2017-09-15, 19:26
Zakręcona napisał/a:
Już tłumaczę, mam nieraz tak, że jak bujam w obłokach, to wymyślam różne historię (niekoniecznie z moim udziałem): tworzę bohaterów, jakąś fabułę, tło historyczne itd.
U mnie tak się to zaczęło. Doskonale to pamiętam. Obejrzałam w telewizji film 60 sekund i nagle naszła mnie myśl by dodać jakichś bohaterów i nieco przerobić historię. Zaczęłam tworzyć masę opowiadań i wcale nie przeszkadzało mi, że nie mam do tego talentu, ponieważ i tak tego nie upubliczniałam. Dopiero wtedy historie zaczęły pojawiać się w mojej głowie i wykreowałam cały wszechświat.
Zakręcona napisał/a:
moje historie wydają mi się głupia albo nie mam pomysłu jak rozbudować jakiś motyw itd.
Znam to, mam dokładnie tak samo.
Czasami pomysł na rozbudowanie historii przychodzi mi dopiero po kilku miesiącach
Już tłumaczę, mam nieraz tak, że jak bujam w obłokach, to wymyślam różne historię (niekoniecznie z moim udziałem): tworzę bohaterów, jakąś fabułę, tło historyczne itd. Może i by wyszło z tego jakieś opowiadanie. Tak, coś mnie blokuje, już nie mam takiej chęci, żeby usiąść i pisać
Tak bardzo to kojarzę. Jak wyobrażam sobie to w głowie to wszystko jest idealnie a jak przychodzi do napisania tego to albo nie ma chęci albo nie ma weny.
Nocny Motyl napisał/a:
Czasami pomysł na rozbudowanie historii przychodzi mi dopiero po kilku miesiącach
No to możemy wszystkie trzy przybić piątkę bo ja mam to samo.
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Jak wyobrażam sobie to w głowie to wszystko jest idealnie a jak przychodzi do napisania tego to albo nie ma chęci albo nie ma weny.
To jest wręcz frustrujące, że w głowie mam wizję, ale gdy włączę sobie notatnik, nie potrafię napisać nawet jednego słowa
Wszystko w myślach układa się w logiczną całość a przy kartce papieru to traci na wartości, fabuła jest dziurawa. Mi trudno jak by to powiedzieć: obraz przełożyć na słowa. Dobrze opisać jakiś motyw, nawet pomieszczenie, w którym akcja się dzieje.
Aż mam ochotę coś spróbować napisać, tak mnie naszło : chociaż pewnie jak usiądę to mi przejdzie. Poszukam moje stare opowiadania... i zobaczę czy warto w ogóle zaczynać.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 30 Dołączyła: 20 Sie 2017 Posty: 241 Skąd: śląskie
Wysłany: 2017-09-15, 21:02
Zakręcona napisał/a:
Aż mam ochotę coś spróbować napisać, tak mnie naszło : chociaż pewnie jak usiądę to mi przejdzie.
Przez ostatnie dwa dni napisałam więcej niż w ciągu kilku miesięcy dlatego przesyłam Ci moją pozytywną energię
Mogę Ci jeszcze polecić żebyś pisała nawet jeśli będą to głupoty. Dzisiaj napiszesz cokolwiek a któregoś dnia przysiądziesz i będziesz mogła poprawić to co Ci nie odpowiada.
Zakręcona napisał/a:
Poszukam moje stare opowiadania... i zobaczę czy warto w ogóle zaczynać.
Zdecydowanie polecam czytanie swoich własnych tworów, bywa to zaskakująco inspirujące.
Mam jeszcze pytanie. Czy ktoś chciałby się podzielić swoim światem? Opisać prawa nim rządzące lub mieszkających w nim ludzi? Do tej pory poznałam tylko historię Samary, choć podejrzewam, że to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Wiek: 28 Dołączyła: 19 Sie 2017 Posty: 968 Skąd: Polska
Wysłany: 2017-09-16, 00:41
Wróciłam. Opowiedziałam lekarce o wymyślonym świecie (tylko, że taki istnieje) i o ucieczkach od rzeczywistości. O dziwo, nie była zaskoczona. Stwierdziła, że wiele osób ma taki świat, przyznała się, że sama taki posiada. Mówiła, że wewnętrzne światy pomagają w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów, sprawiają, że czujemy się mniej samotni niż jesteśmy w rzeczywistości. Że wszystko jest dobrze, dopóki nie stracimy kontroli. W momencie, gdy nie panujemy nad przenoszeniem się do wnętrza umysłu, należy zacząć się bać.
Poradziła, żeby spisywać myśli w formie opowiadań. Twórcze umysły mogą unicestwić taki świat tylko poprzez przelanie myśli na papier. Wtedy, świat zacznie istnieć też w sensie materialnym, a nie tylko w naszej głowie i nie będzie już do czego wracać.
Nie wyobrażam sobie, co mogłabym robić, gdyby mój świat przestał istnieć. Jestem smutnym hipisem, potrzebuję ludzi, lecz nie mam zbyt wielu znajomych (przez osobowość), a moi wymyśleni przyjaciele wypełniają mi pustkę i sprawiają, że nie tęsknię za realnymi kontaktami interpersonalnymi.
Jeśli zabiję swój świat, ten, który istnieje teraz, w tej chwili, na jego miejscu na pewno powstanie nowy, z innymi ludźmi i inną fabułą. Nie ma możliwości, żebym ot tak zrezygnowała ze swojej wyobraźni.
Nocny Motyl, być może za niedługo opiszę to, co żyje w mojej głowie. Jestem prawie gotowa.
Kiedy przyszłość przestała być obietnicą i stała się
zagrożeniem?
Przez ostatnie dwa dni napisałam więcej niż w ciągu kilku miesięcy dlatego przesyłam Ci moją pozytywną energię
Nocny Motyl, a zostało jeszcze tej energii bo w sumie też by mi się przydała.
Milijon napisał/a:
Poradziła, żeby spisywać myśli w formie opowiadań. Twórcze umysły mogą unicestwić taki świat tylko poprzez przelanie myśli na papier. Wtedy, świat zacznie istnieć też w sensie materialnym, a nie tylko w naszej głowie i nie będzie już do czego wracać.
To samo usłyszałam od psychologa. I nawet napiszę, że to chyba działa.
(Jakby ktoś mógł napisać co sądzi o opowiadaniu, które wstawiłam w temacie ''Opowiadania'' to byłby mi miło.)
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Z tego co powiedziały mi reddity, to na tik-toku jest ostatnio "moda" na nowe zaburzenie: maladaptive daydreaming (MDD lub MD)... Termin pierwszy raz pojawia się w literaturze jakieś 20 lat temu za sprawą badacza z Izraela. Opisuje on przypadek swojej pacjentki, która większość dnia spędza w swojej głowie przeżywając wyobrażone przez siebie historie. Wkurza ją kiedy rzeczywistość przerywa jej śnienie na jawie i jest bardziej zaangażowana w swoje wyobrażone życie niż realne. Od tamtego czasu stworzono całkiem sporo artykułów analizujących zjawisko i znajdujących jego powiązania z ADD, ADHD, OCD czy depresją, a nawet mniej więcej standaryzowany kwestionariusz do "diagnostyki". MD nie jest oficjalnie diagnozą ani w DSM ani ICD, ale bardzo się stara o uznanie za pełnoprawne zaburzenie. Podstawowym objawem są oczywiście sny na jawie, ale nie takie typowe... zwykle są to bardzo rozbudowane historie, często z rozbudowanymi światami (paracosm), z pełnokrwistymi bohaterami, które mogą ciągnąć się jak saga przez kilka pokoleń bohaterów, stanowić wielkie uniwersum, których historie się przenikają (coś jak MCU tylko w głowie) lub być zbiorem "przypadkowych filmów". Elementem łączącym jest przymus wchodzenia w te historie i duże zaangażowanie emocjonalne w ich przebieg. Osoby z MD mogą rezygnować z aktywności w realnym życiu, żeby realizować się w swojej głowie i być zirytowane lub wybite z równowagi, kiedy rzeczywistość im przeszkadza w odgrywaniu historii. Często muzyka, filmy czy inne formy sztuki uaktywniają potrzebę śnienia na jawie. Wiele osób podczas odgrywania historii buja się, chodzi lub wykonuje inne powtarzalne ruchy, wiele również wypowiada dialogi albo reaguje emocjonalnie na zdarzenia w odgrywanej historii. Istotnym aspektem odróżniającym MD od zaburzeń psychotycznych jest jasne rozróżnienie rzeczywistości od fikcji. Tylko 2% osób z MD ma współwystępujące zaburzenia psychotyczne. Ciekawym aspektem jest również to, że większość osób z MD nie mówi o tym najbliższym, niektórzy borykają się ze zjawiskiem kilkadziesiąt lat i nigdy nikomu o tym nie powiedzieli (teraz pewnie się to będzie zmieniać z racji tego, że zjawisko zyskało nieco na popularności). Ja trafiłam na ten termin jakiś czas temu (zanim to było modne ) i było to dla mnie fascynujące o tyle, że "wow... to są inni ludzie, którzy też tak mają... ". Chyba najbardziej zaskoczyło mnie, czytając wypowiedzi innych osób, jak często stworzeni w głowie bohaterowie mają "autonomię" i "nie chcą" odegrać historii zgodnie z intencją, ale "decydują" reagować i zachowywać się zgodnie z własnym charakterem... wiele razy "utknęłam w scenie" i nie mogłam jej rozwiązać do końca tak jak bym chciałam, bo pożądane przeze mnie zachowanie nie było zgodne z charakterem stworzonego przeze mnie bohatera i jego doświadczeniami. Nie umiem również ignorować "dziur w scenariuszu" w moich historiach i to również nie jest rzadkie zjawisko. A jak jest u Was? Słyszeliście o MD? Macie jakieś podobne doświadczenia? Znacie kogoś, kto tak ma?