Przywiązujecie się do ludzi ?
Ja często słyszę że nie mam uczuć bo nie umiem przywiązać się do innych. Mam tu na myśli że znajomość może se trwać i trwać nawet latami A jak się skończy to nie ubolewam nad tym tylko że tak to ujme płyne dalej. Mało tego,jak mój bliski znajomy jakieś 2 miesiące temu skończył swoje życie to mi było smutno przez parę dni A potem jak nigdy nic żyje dalej jakby tego nie było. Wiem że mogę być teraz tutaj przez was uznana za faktycznie osobę bez uczuć i nieempatyczną Ale naprawdę,ja tego nie ogarniam dlaczego tak jest. Może za dużo traum? Albo jestem aspołeczna. Ludzie się odsuwają często ode mnie widząc że wcale nie reaguje jak inni na takie sytuacje myśląc że ja jestem psychopatką
Coś w tym jest. Ja w ogóle nie czuję czegoś takiego jak przywiązanie.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Wiktoria14, różnie. Do niektórych za bardzo. Z drugiej strony rodzina mi zarzuca, że w ogóle sie nie odzywam. A ja po prostu nie widzę powodu, żeby gadać jak nie ma o czym(bo nic się nie dzieje). Myślę, że to jest jednak kwestia tego, że jak miałem 12 lat, to moja matka z bratem wyjechali za granicę i zostałem z dziadkami, a starego to poznałem jak go pozwałem w sądzie Jeszcze dodam, że od 16-17 roku życia mieszkam sam i robi się oczywiste
Co do śmierci, to osobiście reaguję na negatywne rzeczy poprzez humor, więc dużo osób widzi mnie jako właśnie zimnego(inna sprawa, że czarny humor mnie bawi). Myślę, że każdy jest inny po prostu i inaczej odczuwamy takie rzeczy. Gdyby mój przyjaciel miał umrzeć, to raczej by mną to nie wstrząsnęło, ot każdemu może się zdarzyć.
Wiktoria14, różnie. Do niektórych za bardzo. Z drugiej strony rodzina mi zarzuca, że w ogóle sie nie odzywam. A ja po prostu nie widzę powodu, żeby gadać jak nie ma o czym(bo nic się nie dzieje). Myślę, że to jest jednak kwestia tego, że jak miałem 12 lat, to moja matka z bratem wyjechali za granicę i zostałem z dziadkami, a starego to poznałem jak go pozwałem w sądzie Jeszcze dodam, że od 16-17 roku życia mieszkam sam i robi się oczywiste
Co do śmierci, to osobiście reaguję na negatywne rzeczy poprzez humor, więc dużo osób widzi mnie jako właśnie zimnego(inna sprawa, że czarny humor mnie bawi). Myślę, że każdy jest inny po prostu i inaczej odczuwamy takie rzeczy. Gdyby mój przyjaciel miał umrzeć, to raczej by mną to nie wstrząsnęło, ot każdemu może się zdarzyć.
Nieźle,ja też bym chciała mieszkać sama. Nikt by mnie nie irytował Ja to właśnie wcale się nie przywiązuje. Nawet jak sie zakochiwałam i myślałam że to na zawsze i takie tam to jak mnie rzucił natychmiast się odkochiwałam A znajomi mi czasem gadali że będe rozpaczać jak ich stracę,a nigdy nie rozpaczałam z powodu czyjeś utraty. Ja mimo to ostatnimi czasy uwielbiam gadać z ludźmi co już w ogóle do mnie nie podobne Co do śmierci,właśnie,zawsze byłam zdania że przecież i tak wszyscy umrzemy to po co mamy rozpaczać i bać się tej śmierci skoro po pierwsze wszystkich to czeka,a po drugie może będzie tak że po śmierci znowu ich sie spotka,poza tym jestem też zdania że te osoby co zmarły są dalej ale w innym świecie. I nikt no nikt nie rozumie mojego podejścia do śmierci i jestem uznawana za zbyt beztroską egoistkę
Brzmi mi to trochę, jak objawy zaburzeń osobowości (kilka z nich ma w sobie brak przywiązania), ale nie mam zamiaru diagnozować czegokolwiek. Nie jestem tu od tego.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2021-01-06, 15:16
Wiktoria14 napisał/a:
Przywiązujecie się do ludzi ?
Owszem przywiązuję się do ludzi, choć zwykle jest to długi proces. Długo pracowałam, by mieć w sobie pozwolenie na przywiązywanie się. Był kiedyś czas, że bardzo wyrzucałam sobie przywiązanie do pewnej osoby - uważałam, że nie powinno się to zdarzyć, że nie powinnam tak czuć w stosunku do tej osoby. W relacji z inną osobą bałam się właśnie tego, że znów się przywiążę, nie chciałam, by tak się zadziało, mimo informacji z od tej osoby, że nie ma w tym nic złego a wręcz jest Jej zgoda na to. Bałam się bardzo przywiązać, bo zwiększało to możliwość zranienia mnie. Teraz, po paru latach... Łatwiej mi, pozwalam sobie na to przywiązanie w różnych bliskich dla mnie relacjach, staram się także mówić o tym, że relacja z daną osobą jest dla mnie ważna.
Wiktoria14 napisał/a:
Co do śmierci,właśnie,zawsze byłam zdania że przecież i tak wszyscy umrzemy to po co mamy rozpaczać
Hmmm... Tak sobie myślę, że rozpacza po śmierci to nic innego jak zwykły wyraz tego, że dana osoba była dla nas bardzo ważna a utrata kogoś czy czegoś dla nas bardzo ważnego wywołuje bół, rozpacz, może jakieś poczucie winy - całą gamę trudnych emocji. No i jeżeli ktoś jest dla nas bardzo ważny to po śmierci ta ważność nie znika, ta osoba nadal jest w nas, w naszych wspomnieniach. To trudne, że musimy się z nią rozstać a wiara w nieśmiertelność duszy i ponowne spotkanie po drugiej stronie (dla osób wierzących) jest nadzieją na to ponowne spotkanie.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2021-01-06, 16:07
Krzysiu napisał/a:
Blutet, czyli im bardziej ktoś był ważny, tym gorzej go tracić, ale jednocześnie tym bardziej nie da się go stracić, bo w umyśle pozostaje?
Im ktoś ma ważniejsze znaczenie dla nas tym trudniej nam po rozstaniu ale to bardzo naturalne jest. Jeżeli np. umiera nam mąż, którego kochamy to najczęściej pojawi się duży ból po stracie. Tracąc daną osobę, tracimy możliwość fizycznego bycia przy nim z nim czy zwykłej codziennej rozmowy - to jest trudne, bo niepowrotne i musimy nauczyć się żyć bez tej osoby obok. Jednak nasze wspomnienia nie sprawiają, że nagle żyjemy jakby tej osoby nie było. Była, w dodatku kimś ważnym, więc wspominamy, tęsknimy, jest ta osoba w naszych sercach - dlatego napisałam, że ważność kogoś nam bliskiego pozostaje.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Ja myślę, że nie umiem się tak przywiązać do kogoś. Jedynym, do którego się przywiązałam to P. ale i on odszedł.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go