Wysłany: 2019-04-01, 12:16 Opinia rodziny i znajomych o psychologu, psychiatrze
Na spotkaniu rodzinnym nawiązała się taka rozmowa, racji, że matura tuż tuż... Brat pytał kuzynke co chciałaby studiować. Kuzynka w racji, że jest dobra z chemii i biologii chce iść na medycyne, a najbardziej jednak kusi ją zostać psychologiem bo po pierwsze zawód opłacalny jest a po drugie nie narobi się przy tym. A brat pyta czy nie będzie jej przeszkadzać ględzenie pacjentów i czy nie lepiej zostać psychiatrą, na co ona odpowiada, że zawód psychiatra to nie dla niej bo z wariantami nie chce mieć na wspólnego. Ta rozmowa obudziła we mnie ciekawość, znaczy się jak osoby w waszym otoczeniu reagują na słowo psycholog, psychiatra itd. I jak rodzina zareagowała jak dowiedziała się, że korzystanie z ich usług. Moje rodzeństwo uważa moje leczenie, że to moja fanaberia, rodzice lepiej to przyjęli, na zasadzie jak tego potrzebujesz to idź. Słowa kuzynki zabolały, tak jakby pośrednio powiedziała co o mnie myśli i to, że chyba brak tu świadomości jaka odpowiedzialność spoczywa na psychologu, żeby dobrze poprowadzić terapię, a nie tak by "byleby wizyta już się skończyła".
Wiek: 33 Dołączyła: 21 Sie 2013 Posty: 1861 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2019-04-04, 20:30
Niech ta Twoja kuzynka lepiej nie idzie ani na medyka, ani na psychologa. Jeśli ma takie podejście.
Nigdy nie rozmawiałam z moimi rodzicami na ten temat, więc nie wiem co tak na prawdę myślą. Mąż wspiera... raczej, ale z uporem maniaka od psychologów się wzbraniam.
Reszta... no cóż, średnio mnie interesuje (;.
znaczy się jak osoby w waszym otoczeniu reagują na słowo psycholog, psychiatra itd. I jak rodzina zareagowała jak dowiedziała się, że korzystanie z ich usług.
Osoby z mojego dalszego otoczenia nie wiedzą, że chodziłam do psychologa.
Rodzice... Mówili, że mam się nie wstydzić wizyt u psychologa bo to żaden wstyd i dużo osób z tego korzysta.
Psycholog zaproponował konsultację z psychiatrą... Myślałam, że zareagują tak samo jak na psychologa. A usłyszałam to :''Nie ma mowy o żadnym psychiatrze, bo ty nie jesteś psycholem, żeby Cię w szpitalu zamykać i faszerować psychotropami.''
I tyle w temacie.
Wszystko wali się a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
minie ten sen
i będzie okay
Ja mam raczej podejście: mi na życiu nie zależy, jak będą mi je za bardzo utrudniać swoim zdaniem to najwyżej je zakończę. Tak dla zarysu sytuacji.
Aktualnie rodzice dobrze to znoszą, kiedy szanse na wyleczenie mnie były widoczne nawet przeze mnie mama zabrała mnie do psychiatry, bo psycholog nie może tabletek wypisać. Błagałam ją żeby mnie zabrała gdzieś (13 lat miałam jak się doprosiłam). Traktowała to jako "wypisze ci leki i się zamknij". Psychiatra, do której trafiłam nie powinna wykonywać swojego zawodu... mama kazała mi dalej radzić sobie samej. Teraz rodzina raczej się martwi i modli. Zamawianie liturgii itd. Jestem ateistką i w aktualnym stanie ich dobre chęci mam w dupie. Rodzice mnie wspierają bardziej fizycznie. Rodzeństwo złego słowa też nie powiedziało, ale siostra wstydzi się sama korzystać z takiej pomocy, bo "co ludzie powiedzą", więc widać jakie ma zdanie. Nie winię jej, ma niecałe 15 lat. Z dalszą rodziną raczej nie rozmawiałam o moim stanie.
Jeśli kiedykolwiek z tego wyjdę to będę robić wszystko żeby ludzie przestali piętnować chorych na depresję, czy innych ludzi korzystających z usług psychiatrów i psychologów. Właściwie już to robię, ale na małą skalę. Ludzie bardzo różnie reagują na to, że jestem chora. Zazwyczaj mówią, że współczują i zmieniają temat. Nie obnoszę się z tym, ale szczerze odpowiadam jak pytają jak się czuję i naturalnie o tym mówię kiedy rozmowa schodzi na temat depresji. Jeszcze nikt nie nazwał mnie przez to wariatką i nie zakończył rozmowy w ogóle (zmiana tematu jak już pisałam)
Wiek: 33 Dołączyła: 20 Mar 2019 Posty: 2071 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2019-04-07, 17:20 Re: Opinia rodziny i znajomych o psychologu, psychiatrze
Zakręcona napisał/a:
najbardziej jednak kusi ją zostać psychologiem bo po pierwsze zawód opłacalny jest a po drugie nie narobi się przy tym.
No jeśli ma takie podejście, to mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, że w ogóle dostanie się na jakikolwiek psychologiczny kierunek.
Moja rodzina zareagowała bardzo dobrze, właściwie bardzo się ucieszyli, że sama postanowiłam pójść do tego typu specjalistów. Nie uważają tego za coś złego. Mój tata sam mnie w ogóle prowadził do psychiatry, dwa razy, a pierwszy raz moja siostra mnie zaprowadziła - nie byłam w stanie sama w ogóle wybrać się z domu, poprosiłam ją w ogóle o to, żeby mnie zapisała, bo jeśli nie otrzymam jakichś leków i fachowej pomocy, to może mnie nie być na tym świecie nastepnego dnia. Od razu po tej wiadomości tego samego dnia - miałyśmy wizytę omówioną.
Cała rodzina cieszy się, że sięgnęłam po takie rozwiązanie, bo wiedzą, że faktycznie mogłabym sobie odebrać życie, jeżeli nie poszłabym do psychiatry.
Za głośno? Co jest za głośne? Tylko cisza. Cisza, w której się człowiek rozpada jak w próżni.
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2019-04-21, 14:40
Gdyby nie to, że musiała odbierać mnie z interwencji kryzysowej, nie byłoby mowy o psychiatrze czy wizycie na izbie przyjęć. Co mi po tym?
Jak powiedziałam, że może lepiej zostanę na oddziale, zapytała: "Czy ty siebie słyszysz?!"
Czyli nie chce mojego szczęścia ani zdrowia, ani spełnienia. Tylko zaspokojenia swoich fantazji.
Wiek: 18 Dołączył: 02 Mar 2019 Posty: 195 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2019-04-27, 13:50
Nahh, reakcja mojej mamy na dzisiejszą prośbę o wizycie u psychologa trochę zbiła mnie z tropu. Wydawała się być niezbyt zadowolona, stąd też teraz moje myśli, czy aby na pewno dobrze zrobiłam prosząc ją o to
Like a streetlight
In the middle of the lonely night, I still just look bright
In the middle of the lonely night, I try my best to smile
Wiek: 18 Dołączył: 02 Mar 2019 Posty: 195 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2019-04-27, 21:02
LuxioS, no cóż, mam taką nadzieję! Troszkę się tego obawiam, mam przynajmniej nadzieję, że kiedy nastanie czas wizyty mama jednak będzie mogła wyjść... Mówienie wszystkiego co leży mi na sercu w jej obecności nje wydaje mi się zbyt komfortowe i zapewne nastanie we mnie jakaś blokada
Like a streetlight
In the middle of the lonely night, I still just look bright
In the middle of the lonely night, I try my best to smile
U mnie reakcja jest jedna "czubki" każdy, kto korzysta z pomocy psychologa, a co gorsza z psychiatry to czubek, a do tego przegryw życiowy.
Mimo to, że sami mogliby iść do lekarza, bo mają ewidentne problemy.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-04-30, 16:50
Cytat:
psychiatrzy i psycholodzy sami nie są normalni itd.
O! To reakcja mojej siostry zarówno na to, że chodzę na terapię, jak i na to, że chciałabym pójść na psychologię. Matka jak za pierwszym razem się dowiedziała, że dostałam leki to kręciła nosem, że "ja się od tego uzależnię", a po trzech miesiącach już chciała, żebym przestała brać leki i najlepiej zakończyła terapię, więc zakazałam jej w ogóle poruszać tego tematu. Któregoś razu siostra wyjechała z tekstem, że depresję to ja sobie wymyśliłam. A obecnie na moje leczenie mówi "ćpanie". No, to moja rodzinka...
Druga siostra, partner, przyjaciółka mnie wspierają, z przyjaciółką i partnerem normalnie rozmawiam o terapii, w towarzystwie nie mam problemu, żeby o terapii jak i o chorobie mówić.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
psychiatrzy i psycholodzy sami nie są normalni itd.
Matka jak za pierwszym razem się dowiedziała, że dostałam leki to kręciła nosem, że "ja się od tego uzależnię", a po trzech miesiącach już chciała, żebym przestała brać leki i najlepiej zakończyła terapię, więc zakazałam jej w ogóle poruszać tego tematu.
Jakbym słyszała moją mamę, gdy zaczynałam się leczyć psychiatrycznie: też było, że tylko się od leków uzależnię, a najlepiej by było jakbym w ogóle leków nie brała. Teraz mam spokój jeśli chodzi o docinki ze strony rodziców jeśli chodzi o psychiatrę/psychologa.
A co do znajomych to nie przyznałam się żadnemu, że się leczę. Długo się zastanawiałam i miałam mieszane uczucia czy coś wspomnieć o tym, ale zdarzyła się nieciekawa rozmowa z jedną koleżanką odnoście m.in. depresji i koleżanka stwierdziła, że tacy ludzie powinni być trzymani w domu jak nie potrafią normalnie żyć... zamurowało mnie i odechciało mi się mówić komukolwiek cokolwiek. Mam też koleżankę co nie mówi negatywnie o osobach z problemami, ale u mnie chyba strach przemawia, że lepiej już siedzieć cicho.