Co jutro hm jutro będzie nowy dzień, nie wiadomo lepszy czy gorszy, ale wiedz że każdego dnia możesz znaleźć siłę w sobie, siłę żeby przezwyciężyć wszystko co złe.. co Cię męczy.. nikt nigdy nie powiedział że będzie łatwo, ale zawsze można próbować, jakoś żyć.. dla kogoś jeżeli nie dla siebie..
Co jutro hm jutro będzie nowy dzień, nie wiadomo lepszy czy gorszy, ale wiedz że każdego dnia możesz znaleźć siłę w sobie, siłę żeby przezwyciężyć wszystko co złe.. co Cię męczy.. nikt nigdy nie powiedział że będzie łatwo, ale zawsze można próbować, jakoś żyć.. dla kogoś jeżeli nie dla siebie..
Ja nie mam problemów w codziennym życiu, prócz prozaicznych , dnia codziennego, które mają wszyscy. Problem siedzi w mojej głowie. I za przeproszeniem- gdzieś mam frazesy typu - nikt nie mówił że będzie łatwo- i ja nie oczekuję, że łatwo będzie. Tylko, że mam poukładane życie, rodzinę i to właściwie jest powód by tu być. Ale po próbie już wiem że jak mnie znów dopadnie dół to oni nie będą w stanie mnie zatrzymać. Z drugiej strony mam dosyć przebywania sama z sobą w tym samym pokoju.
megi -s, .Mam tyle myśli, które chciałabym Ci przekazać. Ale jakoś nie potrafię...Napiszę Ci tylko prozaiczne : spróbuj walczyć. Wiem, być może te słowa nie mają teraz dla Ciebie sensu, ale wydaje mi się ( choć mam w tym przerwy ), że warto. 3maj się, jestem z Tobą.
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Na tą chwilę po szpitalach, przeszła mi ochota na wszelkie próby samobójcze, jest wiele zła w życiu ale inne zło go nie uleczy, prztynajmniej taki pogląd na sprawę mam teraz. Czy to się zmieni to nie wiem. Narazie nie jest miło ani wesoło ale myśli przeszły całkowicie. To zastanawiające jak kilka dni może zmienić człowieka
Wiek: 30 Dołączyła: 17 Kwi 2011 Posty: 455 Skąd: z tego świata...
Wysłany: 2011-04-24, 21:12
Mam za sobą jedną nieudaną, która skończyła się kilkoma tygodniami cholernych bólów żołądka....Do dziś żałuję, że się nie powiodła, a szczególnie w tych momentach kiedy fala cierpienia przemienia się w tsunami....Mam już powoli dosyć tego wszystkiego...Czasem wydaje mi się, że jestem silna ale po każdym potknięciu wychodzi moja bezsilność i słabość...
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam na tym świecie......i tak nikt nie będzie po mnie płakał....nie pierwsza i nie ostatnia...
..Gdy patrzę przed siebie widzę przestrzeń , gdy za siebie pustkę...
Ostatnio zmieniony przez Kasia17 2011-04-24, 21:13, w całości zmieniany 1 raz
Jedna, którą sama przerwałam, wystraszyłam się. Odkręciłam gaz... Potem za strach się musiałam ukarać.
Wtedy żałowałam, że stchórzyłam. Teraz- cieszę się.
Nie wyobrażam sobie teraz jak można odebrać sobie życie. Ale... to tylko dopóki mam po co i dla kogo żyć. Nie wiadomo co przyniesie życie
Powiem Wam, że chciałabym (??) trafić do szpitala po próbie, może wtedy kogoś by to ruszyło, a tak moi rodzice myśleli że nie miałam ciężkiej depresji, a ja kurde z dnia na dzień coraz bardziej chciałam się zabić...
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2011-04-25, 02:23
Mojwa, niestety nie cofniemy czasu i nie naprawimy błędów, też bym chciała trafić na leczenie może wtedy by coś zrozumieli moi.
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
Powiem Wam, że chciałabym (??) trafić do szpitala po próbie, może wtedy kogoś by to ruszyło, a tak moi rodzice myśleli że nie miałam ciężkiej depresji, a ja kurde z dnia na dzień coraz bardziej chciałam się zabić...
Jeżeli ktoś nie chce widzieć problemu i rozumieć powagi sytuacji to nie ma takiej siły, która go do tego zmusi. Pewnie nawet jakbyś się skutecznie powiesiła na lampie w pokoju to by to skwitowali stwierdzeniem, że masz natychmiast zejść stamtąd i przestać się wygłupiać... Niektórzy ludzie są po prostu odporni na rzeczywistość i mimo, że jest to cholernie przykre, to nie da się z tym nic zrobić.
Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2011-04-25, 11:28, w całości zmieniany 1 raz
Jeżeli ktoś nie chce widzieć problemu i rozumieć powagi sytuacji to nie ma takiej siły, która go do tego zmusi. Pewnie nawet jakbyś się skutecznie powiesiła na lampie w pokoju to by to skwitowali stwierdzeniem, że masz natychmiast zejść stamtąd i przestać się wygłupiać... Niektórzy ludzie są po prostu odporni na rzeczywistość i mimo, że jest to cholernie przykre, to nie da się z tym nic zrobić.
Moi rodzice np. twierdzą że nie chciałem się zabić bo jakbym chciał to bym już nie żył. I nie przekona ich żadna siła na świecie że jest inaczej. Ale co do różnicy w podejściu to działa odwrotnie. Po pierwszej próbe troche się zaczęli przejmować. Po którejś skolei, przyzwyczaili się do tego stopnia że można powiedzieć że jest to dla nich informacja na zasadzie "o listonosz przyniósł list" czy coś równie banalnego. "Pociął się", no ok, co za głupek - i wracam do parzenia sobie herbatki...
Wiek: 30 Dołączyła: 17 Kwi 2011 Posty: 455 Skąd: z tego świata...
Wysłany: 2011-04-26, 11:24
Ja na szczęści do szpitala nie trafiłam....Obudziłam się w nocy i dostałam strasznych wymiotów, mama chciała dzwonić na pogotowie ale wkręciłam, że to tylko grypa żołądkowa, itp.
....Byłam na siebie taka wściekła, że się nie udało...Teraz to się zmienia...czasem mam dni, że dziękuję Bogu za to, że żyję, lecz zdarza się też, że czasami jestem wręcz na Niego wściekła za to,że się obudziłam...Miałam wszystko poukładane co i jak....
Niente i megi -s dzięki za wsparcie... na razie jakoś się trzymam
..Gdy patrzę przed siebie widzę przestrzeń , gdy za siebie pustkę...
sama nie wiem co i jak tu napisać... i czy to w ogóle ma sens ;/. samobójstwo próbowałam popełnić 5 razy, dwa lata temu, po tym był oczywiście psycholog... ale obie nie przypadłyśmy sobie do gustu, po czwartej wizycie ona zerwała kontakt, a ja nie szukałam. nie mogę sobie sama poradzić od tamtego czasu, wydaje mi sie, ze teraz juz nie bylabym w stanie tego zrobic, znaczy tak, żeby się zabić. tzw. autoagresja występuje bardzo często. za każdym razem gdy mnie nosi, nie mogę sie opanować, jest źle- nóż jest najlepszym "uspokajaczem". o tym co się ze mną dzieje z grubsza wiedzą dwie osoby- nauczycielka i przyjaciółka. przyjaciółka (17 l.) uważa, że to nie jest normalne, że mi rzeczywiście jest potrzebna pomoc, ale ona nie ma możliwości mi pomóc inaczej niż rozmową przez gg, mieszka 400 km od mojego miasta. nauczycielka za to sądzi, że to wszystko sprawa dojrzewania i jak będę miała te 20 parę lat to mi wszystko minie (mam 15 l.). nie chcę na razie więcej pisać- strasznie bałam się to napisać (przymierzam się od kilku miesięcy), ale mam nadzieję, że mnie jakoś naprowadzicie... bo ja już sama nie wiem jak to traktować, nie radzę sobie, ale jeśli to przez dojrzewanie to czy mogę pomóc jakoś sama sobie, żebym się lepiej czuła?