Przerabiałam w swoim życiu takie momenty, kiedy robiłam siekiery nawet i z ośmiu łyżeczek rozpuszczalnej (robi mi się słabo na samo wspomnienie smaku. Miało zapewnić mi brak snu na całą noc. Błędy wczesnej, bardzo wczesnej młodości.) i takie, kiedy nie piłam kawy przez nawet i dwa tygodnie, bo nie mogłam na nią patrzeć.
Zazwyczaj bujam się w okolicach trzech-pięciu filiżanek. Jak mam ochotę, to i dziesięć, tylko wtedy muszę ograniczyć jedzenie, bo żołądek stawia ultimatum - albo kawa, albo żarcie. No zgadnijmy, co najczęściej wygrywa? xD
Całe lata piłam rozpuszczalną i pokochałam jej smak. Ostatnio zaczęłam pić mieloną i... rozpuszczalna już mi nie smakuje.
Nigdy nie słodzę. Zawsze piję z mlekiem.
Co ciekawe kawa pomaga mi na ból brzucha. A może to tylko takie moje wrażenie spowodowane całą tą cudowną kofeinową miłością.
Ostatnio spróbowałam nieco ograniczyć picie kawy, bo nim się zorientowałam, tylko za pomocą "dużej czarnej" z mlekiem dostarczałam sobie płyny. No, z niewielkim dodatkiem wody, którą wypiłam w trakcie i po treningu, ale to ciągle za dużo magicznego napoju.
No i mam za swoje. Przeżywam katusze chyba jeszcze gorsze, jak przesadziło mi się z kofeiną.
Kiedyś wydawało mi się, ze nie umiem żyć bez kawy. Jeśli do 12.00 nie było dużej czarnej, od razu ból głowy. Ale jak musiałem rzucić to się okazało, ze nie mam z tym żadnego problemu. Nie piłem może z dwa lata a później okazało się, że mogę ja pic okazyjnie zupełnie nie czując przymusu.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-06, 15:53, w całości zmieniany 1 raz
Ostatnio z przyzwyczajenia na każdej długiej przerwie idę razem ze znajomymi na kawę... Tak jak prawie wszyscy u mnie w szkole. Ale nie uważam tego za uzależnienie, bo jeżeli nie ma okazji i nie ma z kim to nie mam w ogóle ochoty na kawę.
Tylko rozpuszczalna, bez cukru, ze znaczną ilością mleka. Staram się ograniczać do dwóch dziennie, chociaż za każdym wejściem do kuchni zrobiłabym kolejną >< No ale... ciśnienie : /
Dołączyła: 27 Mar 2015 Posty: 118 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2015-03-27, 12:49
R. de Valentin, źle się po niej czuję, boli mnie brzuch oraz jestem nałogowcem... Nie potrafię wypić jednej raz na jakiś czas, czy nawet jednej dziennie. Zaczynam wtedy pić dwie, trzy, cztery, a nagle nie wyobrażam sobie chwili bez kawy. Co chwilę kawa, kawa, kawa... I serce wali, głowa boli, brzuch boli itd.
Przez jakiś czas piłam po kilka mocnych, czarnych kaw, nie rozpuszczalnych tylko z ekspresu, świeżo mielonej. Co prawda miałam wtedy spore niedobory magnezu i potasu, problemy z żołądkiem i kolosalne skoki ciśnienia, ale kawa była ważniejsza, a wszystkie te niedogoności zwalałam na pogodę, niewyspanie, nieodpowiednią dietę, zmęczenie... A potem pewnego dnia po popiciu z rana kawą 2 tabletek przeciwbólowych na pusty żołądek (głupota, nawet nie pytajcie o przyczynę tak kretyńskiego zachowania) dostałam takich rewelacji połączonych z nieziemskim bólem, że dobre 3 miesiące nie mogłam łyknąć kawy. Na dzień dzisiejszy piję raz na jakiś czas, wciąż mocną i czarną. Lubię smak kawy, ale wolę pić ją dla przyjemności, niż z konieczności, jak to bywało.
Przeraziłam się ilością kawy, którą ostatnio pochłaniam. W błyskawicznym tempie znikają duże słoiki, non stop sączę zabielaną mlekiem dużą kawę, jedynie jak trenuję to popijam wodę. Masakra.
I tak na marginesie. Chciałam się rozpieścić: uwielbiam Inkę karmelową, więc gdy zobaczyłam na półce rozpuszczalną niezbożówkę, wrzuciłam ją z automatu do koszyka. Okazała się jedną z paskudniejszych kaw, które kiedykolwiek piłam.
Dobre pytanie. Od małego domagałam się kawy, jak widziałam, że dorośli ją piją. Mam zdjęcie, na którym mam około roku, siedzę u dziadka na kolanach i on mi daje na łyżeczce kawę. Cappuccino i inkę piłam odkąd pamiętam. Kawę rozpuszczalną piję tak około od 12 roku życia. Sypanej nie lubię i nigdy nie lubiłam.
Dokładnie tak jak ja Ja razem z piciem kawy w wieku zaczęłam też przygodę z innymi używkami. Bardzo potrzebowałam mocnych doznań.
W wieku 14 -18 lat piłam od 5 do 8 kaw dziennie. Potem jak zaczęłam chorować ograniczyłam na jakiś czas. Zeszłam do 3 dziennie. Potem znów było około 5 dziennie, a od dwóch lat staram się panować nad tym. Czasami są dwie, czasami zero. Zazwyczaj jest jedna kawa dziennie. I powiem, że muszę bardzo ze sobą walczyć, by wytrwać na tej jednej dziennie.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2015-11-25, 13:13
Mi ciężko powiedzieć ile kaw dziennie piję. Raz jest dzień, że wypiję dwie, bo u mnie to mus, by nie bolała mnie głowa, i mi to starczy a są dni, że piję kawę za kawą. Na przemian rozpuszczalną z mlekiem i parzoną - bez dodatków.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.