Wysłany: 2010-01-28, 15:42 Jakich ludzi podziwiacie, za co ich cenicie?
W ludziach szukam śladów człowieczeństwa. Wbrew pozorom nie jest to takie powszechne. Lubię też "zdrowych" egoistów. Lubię i cenię sobie towarzystwo ludzi, którzy potrafią jakoś swoim zachowaniem wzbudzać szacunek otoczenia. Lubię ludzi zdystansowanych do świata. Przebywanie z nimi to jak odtrutka. Trochę szaleństwa, pozytywnego zakręcenia też mi się podoba
Nie cierpię po prostu tych, co by się pokroili żeby "dać innym szczęście", męczenników.
Ostatnio zmieniony przez 2016-05-05, 15:23, w całości zmieniany 1 raz
Hm... Ludzi cenię, za dotrzymywanie obietnic, za uczciwość.
Cokolwiek by się nie stało, wystarczy, że powiedzą całą prawdę... Wszystko co i jak... I wtedy już mam do nich szacunek.
No i te obietnice. Jeśli już powie mi się, że na pewno, to głęboko liczę, że tak będzie.
szczególnie za to.
Ja coraz częściej patrzę na ludzi stereotypami. Przez izolowanie się nie chcę poznawać prawdziwego oblicza danego człowieka.
Wracając jednak do tematu, to cenię ludzi za szczerość. Jeśli ktoś ma mnie gdzieś, to niech powie to prosto w oczy. Jeśli ktoś ma własne zdanie na jakiś temat, to niech jak najszybciej się nim podzieli.
Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.
Rosyjski chłop, faworyt rodziny cara rosyjskiego Mikołaja II. Zwykły "prostak" , a potrafił oczarować samego cara
"Rasputin, niewątpliwie kolejna ciekawa postać w naszej historii, szkoda tylko że tak często pomijana"
Kiedy jest tak bardzo, bardzo źle, to musisz przesunąć sobie horyzont. Nie możesz myśleć tylko o tym, że następnego dnia trzeba wstać i ćwiczyć[...] Musisz spojrzeć na tyle daleko,by odzyskanie sprawności było tylko nic nieznaczącym etapem, bo prawdziwy cel leży znacznie dalej.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2012-01-14, 09:20
Cytat:
Nie potrafiłabym podziwiać nikogo kto jest zły. Wielkim i mądrym jest dla mnie ten, co dobroć w sercu ma i się nią dzieli z innymi.
No w sumie coś w tym jest, ale np. taki Hitler, pomijając to do czego mu posłużyły te cechy, miał charyzmę, żelazną wolę, (pozwolę sobie zpowtórzyć za Sethem), był zdeterminowany by osiągnąć to, co sobie zaplanował. Mało kto to potrafi aby poszła za nim rzesza ludzi czy to ze strachu czy z podziwu, uznania. To są cechy przywódcy, którym był.
I każdy dobry przywódca te cechy posiada, obojętnie czy działa w imię dobra czy zła.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
A ja nie potrafię podziwiać kogoś kogo nie znam. Mogę co najwyżej szanować pewne jednostki z kart historii czy stron gazet, które czymś mi tam imponują, jednak podziwiać mogę tylko kogoś kogo poznałam osobiście, bo tylko w taki sposób mogę wiedzieć czy ta osoba jest godna podziwu.
Ja nigdy nikogo nie podziwiałam i nie podziwiam, nigdy nikogo nie stawiałam sobie jako wzór. Zawsze chciałam być sobą. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest moja mama. Tyle przeszła w życiu i nigdy nie pisnęła nawet słowem, że coś jej nie pasuje. Stale jej mówię, że nie wiem jak ona sobie dawała radę, że na jej miejscu już by dawno mnie gdzieś wywieźli. A i mam chyba tak samo jak dziewczyny, że nie umiem podziwiać kogoś, kogo nie znam.
Małe grzechy i małe przykazania są dla małych ludzi. Nadczłowiek, bohater i heros jest ponad nimi. Stąd wielcy przywówdcy rzucają na śmierć miliony, budują tą drogą imperia a historia pamięta ich później jako wielkich wodzów. Dobro i zło, to pojęcia niewolników. A niewolnicy nie tworzą historii, są jedynie jej napędem i nawozem.
Brzmisz jak bohater "Zbrodni i kary"... ciekawe czy czeka Cię taki sam los...
A wracając do podziwu... jest też znacząca różnica pomiędzy podziwem, a idealizacją. Nie podziwiam nieznanych mi ludzi, bo nie chcę podziwiać wyidealizowanego obrazu jakiejś osoby... wolę podziwiać realność.
Nie czytałem to nie wiem. Ale nazwa sugeruje, że to raczej będą przesiąknięte niewolniczą moralnością judeochrześcjańskie brednie, ukazujące właśnie takie gadanie poza moralnością jak moje, jako przykład szaleństwa i zła. Dużo się pomyliłem?
Raczej bohater początkowo wychodzi z podobnego założenia jak Ty i Nietzsche, po czym realność uzmysławia mu, że wcale nie jest nadczłowiekiem i zżera go takie same poczucie winy, jak resztę szarych ludzi... trochę chrześcijańskich bredni faktycznie w tym jest, ale akurat nie to przykuło moją uwagę w tej książce.
Seth napisał/a:
a od tego mamy umysł, dostęp do bibliotek i wujka Google by odsiewać ziarna od plew.
Szczerze... może jestem naiwna i zbyt ufna we własne zdolności obserwacji innych ludzi, ale kilka godzin rozmowy potrafi mi o człowieku powiedzieć więcej niż wszystkie teksty pisane razem wzięte. Ani w bibliotece ani u wujka Google nie poznam emocji tkwiących w żadnym człowieku.