Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10456 Skąd: świat
Wysłany: 2010-11-03, 14:01
Mercy napisał/a:
Od jakiegoś czasu się zastanawiam czy to nie jest moja(nasza) wina, że inni mnie(nas) tak a nie inaczej traktują.
Przecież sami zgotowaliśmy/-łam sobie ten los.
To nie jest tak, że wszystko co robisz, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie.
Twoje otoczenie może wywierać wpływ na Twoje decyzje i to nie jest nic złego. Nie można iść wiecznie pod prąd, robić coś, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Takie rzeczy tylko w filmach.
Mercy napisał/a:
Jeśli zdradzam muszę liczyć się z tym, że ludzie źle to odbiorą, mąż czy też żona będzie mną gardził/-ć.
racja, ale trzeba się zastanowić, co Cię doprowadziło do tego, że zdradziłaś. Czy to był jednorazowy skok w bok/regularne zdradzanie/zemsta za krzywdy/zabawa i alkohol/strach przed zwolnieniem z pracy/co tam jeszcze Wam do głowy przyjdzie. Nie zawsze wina leży tylko po jednej stronie.
Mercy napisał/a:
Czy umiecie ponosić konsekwencję swoich czynów?
Tak. Oczywiście jeżeli są one miarodajne co do winy, inaczej wybucha awantura.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Mercy, mam wrażenie że trafiłaś we mnie tym tematem. Brrr...
Mercy napisał/a:
Czy umiecie ponosić konsekwencję swoich czynów?
zazwyczaj tak
chociaż wiele zależy od samej sytuacji... najbardziej wściekam się, gdy mimo własnej woli odpowiadam też poniekąd za zachowanie innych... to mnie na maxa wkurza, chociaż wiem że często jest to nieodzowne.
Mercy napisał/a:
Czy jesteście świadomi tego, że robicie coś czego nie powinno być?
Czy umiecie ponosić konsekwencję swoich czynów?
Czy jesteście świadomi tego, że robicie coś czego nie powinno być?
Niestety nie. Jestem ogromnie impulsywną osobą, i robię głupoty, a później tego żałuję i jeszcze się za to karcę.
Chciałabym popracować nad swoją asertywnością, ale nie stać mnie na razie na psychologa.
A sama nie dam rady.
Pani pedagog ze szkoły chciała mnie choć trochę naprostować, ale ciężko nam idzie.
Od jakiegoś czasu się zastanawiam czy to nie jest moja(nasza) wina, że inni mnie(nas) tak a nie inaczej traktują.
Przecież sami zgotowaliśmy/-łam sobie ten los.
Charaktery napisał/a:
(...)
Zastanawiam się jednak, czy życie puste, jałowe, banalne, przegrane – to konsekwencja wyboru, czy raczej konieczności. Choć wielu wydać się to może zaskakujące, trudno mi oprzeć się wrażeniu, że jednak wyboru. Dobrowolnej decyzji, której konsekwencji nie przewidywano w porę. Jedną z najdziwniejszych przyczyn życia jałowego zdaje się też to, że najczęściej myślimy wyłącznie CO chcielibyśmy osiągnąć. Rzadko myślimy natomiast o tym JAK to osiągnąć. Produkujemy więc myśli-życzenia, z nadzieją, że spełnią się same. Tymczasem życzenia nie spełniają się same. Samemu trzeba spełniać własne życzenia. A to jest trudniejsze. Może więc problem zawiera się w tym, że życie jałowe jest po prostu łatwiejsze.
http://www.charaktery.eu/...0/11/wstepniak/
Mercy napisał/a:
Czy umiecie ponosić konsekwencję swoich czynów?
Czy jesteście świadomi tego, że robicie coś czego nie powinno być?
O ile na pierwsze pytanie da się jakoś zwięźle odpisać (umiem), o tyle na drugie już niekoniecznie...
Nie zawsze świadomość jest, bo nie zawsze wiadomo że czegoś nie powinno być.
Założyłabym też, że brak świadomości mógłby zwalniać z konsekwencji jak i też jednocześnie - kategorycznie z niej nie zwalniać, ale... wszystko zależy od konkretnych sytuacji, spraw.
Nymphetamine napisał/a:
Jestem ogromnie impulsywną osobą, i robię głupoty, a później tego żałuję i jeszcze się za to karcę.
Uważam, że ponoszenie konsekwencji za własne wybory, nie polega na karceniu samej siebie, przecież już i tak wystarczająco - swoim niewłaściwym wyborem - m.in. siebie się uszkodziło...
Np. Idę na wagary:
Rodzice - dadzą karę, zabiorą kieszonkowe itd.
Jasne, że tak, ale są sprawy nieco bardziej skomplikowane z tą świadomością, jej brakiem i wszystkimi konsekwencjami...
Przykład: nasuwają mi się zbrodnie w afekcie - jak to rozpatrywać?
Cytat:
Ponoszę odpowiedzialność za swoje czyny. I wtedy wiem, że to z mojej winy tak się stało a nie inaczej. Bo miałam wybór a wybrałam tak a nie inaczej.
Przypuśćmy, czysto teoretycznie, że:
Po dłuższym lub krótszym (niekiedy trzeba podejmować decyzje wciągu 1 sekundy, gdzie nie możesz sobie tego rozpisać na plusy i minusy), namyśle - podejmujesz jakąś decyzję, po upływie czasu utwierdzasz się z przekonaniu, że wybrałaś właściwe, ale ktoś inny zaczyna truć Ci tyłek że nie dość iż źle zrobiłaś, to jeszcze go czymś skrzywdziłaś i w tym momencie on żąda od Ciebie m.in. przeprosin i jakiegoś zadośćuczynienia - co w tym momencie robisz?
Ja generalnie wychodzę z założenia, że każdy jest reżyserem własnego życia i to ode mnie zależy jak moje życie wygląda.
Oczywiście, iluś tam rzeczy, sytuacji, ludzi, chorób się nie wybiera, ale dalsze decyzje - co do rozwiązania spraw, zachowania wobec innych, czy decyzji dotyczących leczenia lub nieleczenia - leżą w kwestii danej osoby (pełnoletniej, i która nie zagraża sobie i innym - bo tu akurat z reguły decydują inni)
Ja uważam, że takie zbrodnie to są wywołane jakiś zdarzeniem.
I to dzieje się pod wpływem impulsu.
Czyli nie są w pełni świadome... ? Czy więc według Ciebie, powinny ponosić konsekwencje w postaci np. tych 25 lat za zabójstwo męża/żony/dziecka/kogoś innego? Czy też nie?
A to, że zrobił to pod wpływem impulsu nie powinno być brane pod uwagę.
No dobra, ale w każdym przypadku?
Przykład:
Ojciec znęca się psychicznie, fizycznie i seksualnie nad córką, ona w końcu nie wytrzymuje i któregoś razu, broniąc się (impuls) - zabija go. Powinna dostać 25 lat albo dożywocie?
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2010-11-12, 17:18
Mercy, to co Ty przytoczyłaś nie jest pod wpływem impulsu. Bardziej byłoby to co TY napisałaś z dopiskiem- chłopak, który był jej mężem i był świadkiem rzucił się na oprawcę i go zabił w akcie furii...
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
To już chyba nie byłoby pod wpływem impulsu. Ponieważ to w niej siedziało od jakiegoś czasu. ja to tak widzę.
Ale wiele z tych osób, nie ma pełnej świadomości tego co robi, a więc nie jest na pewno zaplanowane, nie ma czasu na namysł, tylko chwyta za nóż i zabija, a dopiero później sobie uświadamia to co zaszło.
Siedzieć w niej mogło od iluś lat, ale sam czyn jest jednak impulsem... Zabija nie myśląc (chodzi mi o przykład podany wcześniej).
Gdyby się uprzeć (na siłę naciągane) to zazdrość też w tamtym facecie długo mogła siedzieć i byle pierdoła mogła go sprowokować. Nie bronię takich ludzi, tylko to inny punkt widzenia. Uważam, że nie wszędzie da się jasno określić czy coś jest białe czy czarne, bo pomiędzy znajdują się wszystkie odcienie szarości...
Czy nadal uważasz, że zabił to zabił i powinien ponieść konsekwencje (25 lat lub dożywocie) swoich czynów niezależnie czy to zaplanował, zrobił z atakiem furii, o której wspomniałaś, czy też pod wpływem innych emocji, impulsu - na przykładzie który ja podałam...?
Czy jednak w niektórych przypadkach powinno mieć miejsce łagodniejsze ponoszenie konsekwencji?
Robisz coś, zasłużyłeś na konsekwencje.
Przykład z paleniem prosty i obrazujący. Możemy nie myśleć o konsekwencjach, ale one będą prędzej czy później...
Ostatnio zmieniony przez 2011-02-07, 15:06, w całości zmieniany 1 raz
Zrobiłam tyle głupot, których żałuje.. Myślałam, że jestem odpowiedzialna na większą skalę, ale jak na razie czuję się jak małolata. Próbuje ponosić konsekwenkcje swoich czynów i zadość uczynić. Ciężko, ale masz kotku coś chciał
Po ziemi gonimy mare, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd...
Wiek: 33 Dołączyła: 11 Sie 2011 Posty: 1841 Skąd: Europa
Wysłany: 2011-08-12, 09:37
Mercy napisał/a:
Czy umiecie ponosić konsekwencję swoich czynów?
Co raz częściej sprawia mi to trudność, ale no muszę przecież. Jestem podobno dorosła.
Cytat:
Czy jesteście świadomi tego, że robicie coś czego nie powinno być?
Tak, nie powinnam pić kawy, alkoholu i palić, bo jestem chora. Nie powinnam się samookaleczać i odchudzać. Nie powinnam myśleć o seksie przedmiotowo i powinnam chyba bardziej tęsknić za swoim chłopakiem. Moje niezdecydowanie nie powinno się odbijać na innych.
Jest w ciul rzeczy, których nie powinnam robić, ale je robię. Potem przez to cierpię, no cóż.
Mercy napisał/a:
Przecież sami zgotowaliśmy/-łam sobie ten los.
Plus jeszcze można dodać to, że inni też cierpią. No, ale my przez pryzmat samych siebie, przez swój egoizm zauważamy najpierw nasz ból.
Walczę! O swoją przeciętność, o wyrwanie się z błędnego koła chorobliwej perfekcji, o każdy swój dzień.
Ostatnio zmieniony przez meme 2011-08-12, 09:38, w całości zmieniany 1 raz