Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-03-08, 18:47 Sztuczki marketingu
Święta. Najlepiej kilkudniowe i to takie z pompą. Obojętnie czy religijne, państwowe czy wymyślone nie wiadomo dla czego na pierwszy rzut oka.
Wyprzedaże, likwidacje i otwarcie - magiczny znak "%", który nie tylko na osoby z problemem alkoholowym działa.
Co je wszystkie łączy?
Wydawanie pieniędzy na potęgę.
Znacie to?
Tak na "chłopski rozum" wyjaśniłabym mechanizm marketingu.
Pytania do Was:
Dostrzegacie ten fakt?
Daliście się kiedyś złapać na "świetną okazję"?
Jest w ogóle sens bronić się przed tym? Jeżeli tak, to jak to wygląda?
Może znacie to "od kuchni" i chcecie podzielić się czymś ciekawym w tym temacie?
Na konsumpcję jesteśmy skazani, jesteśmy pożywką dla rozwoju marketingu. Myślicie, że to dobrze, czy źle?
Odpowiem na ostatnie:
Skoro świat pieniądzem stoi, to wszystko jest jak należy - trzeba się rozwijać w tym kierunku, kształcić. To ciągnie za sobą produkt - też musi się "rozwijać" - być inny, lepszy - bo w końcu to właśnie "to(produkt) i tu(np. w tym sklepie)" musimy mieć. Szkopuł w tym, jak to zrobić, byśmy chcieli "to i tu"?
Pracuję w handlu - w różnych jego odsłonach - sprzedawca, kasjer i merchandiser. Jako ostatnia odsłona, najbardziej się na całym temacie skupiam, bo jestem ogniwem odpowiedzialnym za sprzedaż danych marek i bardzo mnie ciekawi, jak do tego tematu podchodzicie.
(Temat w "Rozmowach na poważnie", bo dotyczy nas wszystkich i jest ważny. Ja podeszłam do niego lekko z przymrużeniem oka, ale nie wiem, jak go reszta odbierze).
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Ja się zawsze daję złapać na rossmanowe promocje. 50% taniej albo 1+1 gratis brzmią świetnie - w końcu jeśli normalnie płacę za perfumy 120 zł, a teraz mam 2 opakowania w tej cenie, to czemu by nie skorzystać? Problem jednak polega na tym, że gdyby nie ich marketing, to... nie zostawiłabym w tym konkretnym dniu/tygodniu w sklepie ani złotówki - a tak wchodzę i nagle kupuję kosmetyki, pudry, podkłady... tak właśnie ulegam reklamom.
Dostrzegacie ten fakt?
Daliście się kiedyś złapać na "świetną okazję"?
Jest w ogóle sens bronić się przed tym? Jeżeli tak, to jak to wygląda?
Może znacie to "od kuchni" i chcecie podzielić się czymś ciekawym w tym temacie?
Na konsumpcję jesteśmy skazani, jesteśmy pożywką dla rozwoju marketingu. Myślicie, że to dobrze, czy źle?
Dostrzegam, trudno żeby nie, chociaż jest na pewno część osób, które robią to wszystko nieświadomie. Czy dałem się złapać - jako student (a nawet jak nie student, to pracujący plebejusz), zawsze patrzę czy nie ma jakiejś promocji, oczywiście jeśli jest napis "promocja" a w cenie tego nie widzę, bojkotuję. Ostatnie pytanie: to źle.
Natomiast co do "od kuchni"... Nie uczyłem się marketingu, jednak czytałem trochę o tym, w sumie miałem też przez pół roku na studiach i co mogę powiedzieć - jeśli ktoś ma w sobie asertywność, własne zdanie, ufa swojej intuicji, i przede wszystkim - inteligencję, to się na to nie złapie. Każdy musi kupować, ale to nie znaczy, że każdy jest podatny na marketing - po prostu musi (a raczej - chce) żyć.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-03-09, 19:38
Arya napisał/a:
Problem jednak polega na tym, że gdyby nie ich marketing, to... nie zostawiłabym w tym konkretnym dniu/tygodniu w sklepie ani złotówki
Czyli założenie firmy spełnione.
Jeżeli chodzi o Rossmann -49%
Polska spółka tej drogerii jest jedną z droższych w Europie. M.in w porównaniu z niemiecką siecią (można porównać ceny w internecie). Oni promocji -49% nie robią.
Jedna z przyczyn jest VAT. Kolejną - mentalność.
Proste porównanie - Lidlowska akcja "zwróć towar, jak Ci się nie podoba". W Polsce trwała... no nie za długo. W Niemczech byli z niej zadowoleni i klienci i sklep.
Niemcy nie zdawali sobie sprawy, że to Polacy stworzyli termin "kombinować".
Managerzy Rossmana już są mądrzejsi i dla nich te -49% jest pozbyciem się zapasów w naszym kraju, gdzie ludzie chcą być "lepsi od reszty Europy" lub "żyć jak na Zachodzie". Tak czy inaczej napędza im to kieszenie.
Co do akcji Lidla - Biedra też taką zrobiła, ale wyciągnęła wnioski i zrobiła sobie konkretne zasady.
CzarneOceany20 napisał/a:
Ostatnie pytanie: to źle.
Dlaczego?
CzarneOceany20 napisał/a:
jeśli ktoś ma w sobie asertywność, własne zdanie, ufa swojej intuicji, i przede wszystkim - inteligencję, to się na to nie złapie. Każdy musi kupować, ale to nie znaczy, że każdy jest podatny na marketing - po prostu musi (a raczej - chce) żyć.
Oj prawda.
W psychologii jest stan chorobowy nawiązujący do tej struktury - zakupoholizm.
Ostatnio przeglądałam oferty studiów związanych z marketingiem. Pierwszy test dla kandydata - "czesne tańsze o X% tylko u nas tylko do xx.xx.2017!"
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Osobiście jestem podatna na promocje i takie sztuczki marketingowe, zdarzyło mi się raz czy dwa skorzystać z promocji -49% w Rossmannie na trochę droższe produkty, z czego każdy z nich zużywałam w przeciągu pół roku, więc znowu też jakoś na gwałt tych produktów nie potrzebowałam. Jednak była promocja, więc czemu nie.
Jeszcze jakiś czas temu dawałam się złapać na lidlowe promocje z przecenioną o bodajże 50% litrową Pepsi i kupowałam ją mimo postanowienia ograniczenia cukru, czy po prostu nie mając konkretnie na nią ochoty. Ale już kilka razy zwróciłam uwagę, że daję się nabrać na marketingową sztuczkę i już lepiej się temu opieram.
Sama pracuję w sklepie i widzę, w jaki sposób ci u góry kombinują co można dodać lub zmienić w sklepie, byleby sprzedaż się zwiększyła. Ostatnio zmieniło nam się ustawienie na sałaty, kapusty kiszone i ogórki w lodówce - kiedyś wszystko było jedno po drugim, tematycznie, a teraz wszystko jest pokręcone: pierw jarmuż, potem mix sałat, potem ogórki, potem szpinak, potem kapusta kiszona, postem kolejny mix sałat i tak dalej. Dla nas, pracowników, to jest tylko niepotrzebne dowalenie roboty i więcej wysiłku, bo przerzucanie kartonów ogórków na wysokości kolan w regale wygodne nie jest, ale koniec końców klient więcej produktów obejrzy zanim znajdzie to, czego potrzebuje i może się skusi na coś więcej.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-03-15, 16:27
Hathor napisał/a:
Dla nas, pracowników, to jest tylko niepotrzebne dowalenie roboty i więcej wysiłku, bo przerzucanie kartonów ogórków na wysokości kolan w regale wygodne nie jest, ale koniec końców klient więcej produktów obejrzy zanim znajdzie to, czego potrzebuje i może się skusi na coś więcej.
Dokładnie tak to działa. A i tak najlepsze jest przerzucanie produktów i nie poinformowanie reszty pracowników o tym. Nie raz sama się dziwiłam, że dany produkt, jest na drugim końcu regału.
Cytat:
Nie ma to jak szaleństwo na punkcie Świeżaków i wydawanie dla nich sporych kwot
O Świeżakach to można książkę napisać i to w 3 tomach
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 30 Dołączył: 10 Maj 2015 Posty: 58 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2017-03-15, 23:57
Złapać się każdy dał na pewno nie raz, ale z czasem człowiek zaczyna się uczyć tych wszystkich chwytów i powoli coraz mniej na nie zwraca uwagę. Ja np zauważyłem, że odruchowo zaokrąglam ceny w górę (jak widzę cenę np. 199zł to sobie w głowie powtarzam że to kosztuje 200zł).
Co do samego mechanizmu marketingu, kiedyś adbuster fajnie to podsumował, cytując reklamę maszynki do golenia, w której był tekst "specjalny uchwyt dla stabilniejszego trzymania maszynki" i zapytał się "czy kiedykolwiek komukolwiek zdarzyło się, że wypadła mu maszynka do golenia z ręki?". Tworzy się nam potrzebę, coś czego chcemy, wmawia nam się to, a potem my się cieszymy, że to kupiliśmy.
Ja staram się idąc do sklepu mieć w głowię listę tego co mam kupić i staram się nie kupować nic więcej.
Your eyes are swallowing me, Mirrors start to whisper, Shadows start to see, My skin's smothering me, Help me find a way to breathe...
Seeing as time stood still, The way it did before, It's like I'm sleepwalking, Fell into another hole I got
It's like I'm sleepwalking
Cytat:
Nie ma to jak szaleństwo na punkcie Świeżaków i wydawanie dla nich sporych kwot
O Świeżakach to można książkę napisać i to w 3 tomach
To ja Szamanka mógłbym napisać kolejne trzy tony, jako sprzedawca a nie konsument.
Ale swoją drogą to nie ma co, samo to że często ludzie się łapią i kłócą że była taka cena na ten produkt a nie inna, a on widział cenę tą poniżej produktu a nie ponad nim.
Albo jak nie ma ceny czegoś, to biorą tą która jest najbliżej tej rzeczy (oczywiście najniższą jaką znajdą) a potem się kłócą że tam była inna cena. To, że pisze na cenówce jakiego produktu dotyczy cena już nie jest wtedy istotne.
"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."
Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2017-03-23, 19:21
Jeśli chodzi o Świeżaki to podzielę się sytuacją:
Pojechałam z chłopakiem do Biedry niedaleko mojego domu, po prostu po chipsy. W ciągu naszej może 15-minutowej wizyty w sklepie byliśmy świadkami następujących sytuacji:
1. Stoi babeczka z wózkiem pełnym jedzenia, obok niej stoi mąż. Kasjerka mówi, ile trzeba zapłacić a ona do tego męża: ''Józek, idź no tam trochę czego dobierz bo brakuje do dodatkowego punkta na świeżaki''
2.Wychodzimy z biedry, a tu podjeżdża auto, wysiadają z niego mama, tata(młodzi dość) i ich mały synek. Słyszymy fragment rozmowy między rodzicami: ''Jeśli tu nie będzie tej pieprzonej pieczarki, to zwariuję''
'Józek, idź no tam trochę czego dobierz bo brakuje do dodatkowego punkta na świeżaki''
To bardzo częsty przypadek był. Najciekawiej było, jak brakowało naklejek w niektórych sklepach. Ludzie posądzali nas że schowaliśmy je dla siebie, że nie chcemy im dać, grozili policją za to że nie chcieliśmy dać naklejek których nie mieliśmy.
Albo jak ktoś stał przy kasie i pytał ludzi czy zbierają naklejki, bo jak nie, to ona by sobie wzięła. Albo patrol po wszystkich kasach czy ktoś w tym czasie nie ma kasowanych zakupów i czy na jej szczęście nie oddałby jej swoich naklejek.
"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."
Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-03-24, 19:19
Jaeger napisał/a:
To ja Szamanka mógłbym napisać kolejne trzy tony, jako sprzedawca a nie konsument.
Nie ma problemu, bym była współautorką.
Cirnellé napisał/a:
Słyszymy fragment rozmowy między rodzicami: ''Jeśli tu nie będzie tej pieprzonej pieczarki, to zwariuję''
Najlepsze jest to, że jak podgrzybek wygląda.
Ja to miałam z kolei sytuację babcia vs. kierownik: "Ten sklep to ludzi ma za wariatów! Żebym po takie chińskie dziadostwo tyle chodziła do was! Jesteście oszustami."
Jaeger,
Co tam naklejki na Świerzaki. HOLDERY! KALENDARZE!
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Nie dałem się nigdy zrobić na cenę z końcówką 99. Zawsze zaokrąglam w górę. I różnego typu promocje też nigdy mi w głowie nie mąciły. Czasami skorzystam gdy niby jest taniej gdy weźmie się dwa/trzy takie same produkty.
Nie ogarniam skąd wynika popularność Świeżaków. W każdym razie osoba odpowiedzialna za ten pomysł musi być aktualnie w siódmym niebie.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2017-03-24, 20:17
Co do świeżaków to u mnie w biedrze trzeba było zapisywać się na listę i czekać z miesiąc żeby jakiegoś dostać.
Jeśli chodzi o sztuczki marketingowe - ostatnio moja nauczycielka opowiadała o tzw. downsizingu. Na to chyba najłatwiej się złapać. Chodzi tu o zmniejszanie opakowań, zwężanie, robienie wklęsłego czy podwójnego dna, czyli krótko - mniej produktu za tą samą cenę, tak aby klient nie zauważył. Będąc tego świadoma - faktycznie jest tego pełno.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."
Jaeger, w Lidlu jest to samo. Aktualnie wydajemy naklejki na nową książkę i codziennie zdarza się przypadek, że klienci na siłę coś dobierają z półek przy kasie, byle dostać naklejkę więcej.
Najlepsze jest to, że wystarczy zrobić zakupy non-foodu (ubrania itp.) za 300zł, a po chwili przyjść go zwrócić. Dostanie się 6 naklejek, które nie wracają do kasjera, nie żądamy by klient je oddał. Tak więc pieniążki są w portfelu, a i książka odebrana.
Jakim cudem klienci na to jeszcze nie wpadli to nie wiem...