Wysłany: 2017-02-14, 07:14 Zasadność istnienia niektórych tematów.
Witajcie,
Od jakiegoś czasu zbieram się do tego, by napisać tego posta. Wiem, że część użytkowników rzuci się na mnie z pazurami, ale cóż.
Otóż zastanawia mnie zasadność istnienia tematów typu "Najczęstsze miejsca okaleczeń". I nie, nie chodzi mi o to, by czynić z tego tabu. Ale misją tego Forum jest niesienie pomocy, a jestem przekonana, że dla wielu osób temat ten bywa motywacją do cięcia się "głębiej, więcej - tak jak XXX". Rodzi się pewna rywalizacja, kto, gdzie i jak się okaleczy. Niby nie jest to pisane wzrost, ale rozmawiałam na ten temat z wieloma osobami i odbierają to podobnie do mnie.
Bo czy to, gdzie najczęściej ktoś się okalecza jest rzeczywiście takie istotne? Bardziej pomocna byłaby dyskusja na temat miejsc, których nigdy nie chcę okaleczyć, a najlepiej - co zrobić, by nic nie zrobić.
Ja to postrzegam jako takie pławienie się w swojej chorobie, wręcz - w przypadku nowych użytkowników - pogłębianie jej. Czemu to ma służyć? Być może jest jakieś uzasadnienie istnienia tego typu tematów, a ja go nie znam. Proszę więc o oświecenie.
Porównać to mogę do stron propagujących anoreksję - dzienniczki żywności nie służą tylko zapisywaniu ile się zjadło, ile ćwiczyło. To jest wzajemna rywalizacja. Tutaj widzę pewną analogię.
Skoro tyle zmian się tu szykuje to może warto by było siąść wspólnie i zastanowić się nad sensem niektórych tematów. Przy czym najpierw trzeba określić cel istnienia Forum. Trzeba to trochę "oczyścić", daj ludziom możliwość pisania o wszystkim, co jest potrzebne i pomaga. Bo nikt mnie nie przekona, że wspomniany temat służy czemukolwiek dobremu.
Dodam, że nie mam tu na myśli tematu o złym samopoczuciu, przegranej itp. - to element naszej egzystencji. Ale może szczegóły, które niczemu dobremu nie służą, zachowajmy dla siebie.
Być może jest jakieś uzasadnienie istnienia tego typu tematów, a ja go nie znam. Proszę więc o oświecenie.
Niedotykalna napisał/a:
Bo nikt mnie nie przekona, że wspomniany temat służy czemukolwiek dobremu.
Skoro nikt Cię nie przekona, to jaki sens cokolwiek wyjaśniać?
Niedotykalna napisał/a:
szczegóły, które niczemu dobremu nie służą
Ja widzę informacyjny sens istnienia takich tematów i chodzi mi tutaj o osoby, które nie są autoagresywne - rodziców, opiekunów. Takie osoby też tutaj zaglądają. Kiedy moja matka zaczęła mi robić awantury o aa, to przerzuciłam się na mniej widoczne miejsca. Matce się wydawało, że problem się skończył. Z takiego tematu, tacy rodzice mogą się dowiedzieć, że przedramiona, to nie wszystko. Mnie zwrot 'na udzie' nie nakręca, ale jeżeli kogoś nakręca to istnieje opcja ignorowania tematów.
Ja to bym prędzej zastanowiła się nad formą i treścią tematu 'Co sprawiło, że przegraliście?', bo forma miała wspierać autorefleksję, a refleksji tam, jak na lekarstwo.
Skoro nikt Cię nie przekona, to jaki sens cokolwiek wyjaśniać?
Nikt mnie nie przekona, że to służy czemuś dobrego z punktu widzenia użytkowników, zwłaszcza nowych lub/i mocno autoagresywnych. Natomiast Twój argument pokazuje jakąś zasadność istnienia takiego tematu, ale ostatecznie mnie nie przekonuje. Ile procent wchodzących tu osób to troskliwi rodzice, szukający źródeł problemu dziecka? No i czy wiedza o miejscach samookaleczeń to naprawdę tak istotna informacja? Nawet jak człowiek się z tym kryje, a jest chory, to występuje przy tym multum innych objawów - tylko trzeba chcieć je zauważyć.
Scarlet Halo napisał/a:
Ja to bym prędzej zastanowiła się nad formą i treścią tematu 'Co sprawiło, że przegraliście?', bo forma miała wspierać autorefleksję, a refleksji tam, jak na lekarstwo.
A no, to już swoją drogą. Do tego stopnia nie rozumiem formy tego tematu, że czytam go skrajnie rzadko.
Miałam takie wątpliwości podczas lektury tematu Jak wyobrażacie sobie reakcje bliskich? w dziale o samobójstwie. Czytając go zawsze odnosiłam wrażenie, że on właściwie służy(ł) utwierdzaniu się w depresyjnych projekcjach (myśleniu za innych przede wszystkim) i pogłębianiu poczucia osamotnienia, opuszczenia, przeświadczenia, że skoro nikt nie zapłacze/szybko zapomną, to lepiej wybrać anihilację już, teraz etc, etc. Ze względu na higienę psychiczną omijam go szerokim łukiem.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2017-02-14, 14:52
Niedotykalna napisał/a:
Otóż zastanawia mnie zasadność istnienia tematów typu "Najczęstsze miejsca okaleczeń". I nie, nie chodzi mi o to, by czynić z tego tabu. Ale misją tego Forum jest niesienie pomocy, a jestem przekonana, że dla wielu osób temat ten bywa motywacją do cięcia się "głębiej, więcej - tak jak XXX". Rodzi się pewna rywalizacja, kto, gdzie i jak się okaleczy. Niby nie jest to pisane wzrost, ale rozmawiałam na ten temat z wieloma osobami i odbierają to podobnie do mnie.
I takie tematy kłócą się z ideą tego Forum, przynajmniej tą oficjalną. Załóżmy, że trafi tu osoba z zaburzenia, która jeszcze się nie cięła... Jak myślicie, co pomyśli po przeczytaniu tego?
Popatrzcie na paradoks - nie wolno wymieniać nazw leków, ale o wszelkich okolicznościach używania ostrych narzędzi pisać można nieraz językiem jakiejś... hm... poezji?
Jest. Nie znajdują się w nim jednak żadne zdjęcia. Pilnujemy tego. Użytkownicy rozmawiają tam o wpływie zdjęć znalezionych w internecie na ich samopoczucie, o konieczności robienia zdjęć swoim bliznom i ranom i o potrzebach dotyczących istnienia tychże zdjęć.
Zdjęć autoagresji jest całe mnóstwo w internecie. W tym temacie rozmawiamy jedynie u uczuciach z nimi związanych.
Niedotykalna, dobrze, że poruszasz kwestię, która Cię niepokoi. Tematy, o których jest mowa tutaj są kontrolowane przez nas, ale oczywiście nie jesteśmy w stanie kontrolować tego, jak wpływają one na innych użytkowników.
Na chwilę obecną, każdy temat, który w jakiś sposób kiepsko oddziałuje na Twoją walkę, bądź ogólnie samopoczucie - polecam dodać do tematów ignorowanych. Dzięki temu, nie będą Ci się w żaden sposób wyświetlać.
Jeśli pojawi się więcej tego typu głosów, zastanowimy się, co zrobić z tego typu tematami dokładniej (a raczej, nowy zarząd się zastanowi).
Mogę się wypowiedzieć, jako autorka jednego z tego typu tematów (Jak? Z jakimi uczuciami?)
Założyłam go niemal 7 lat temu. Byłam wtedy w trakcie swojej walki i myśli o autoagresji pojawiały się w mojej głowie codziennie po kilkanaście razy. Na początku swojego problemu z nią byłam z tym sama. Ktoś w szkole to kiedyś robił, była to forma popisywania się, a ja o swoich problemach i wstydliwym nawyku nie mówiłam nikomu. Nie rozumiałam, dlaczego przynosi mi to ulgę i dlaczego tak bardzo kocham ból, jednocześnie go nienawidząc.
Robiłam to na różne sposoby i za każdym razem czułam się, jak wariatka i margines.
Zakładając tamten temat, będąc już jakiś czas czystą, chciałam się dowiedzieć, jak to wyglądało u innych. Chciałam wiedzieć, jak mocno jest coś ze mną nie tak, jak bardzo różnie się od Was i jak bardzo uznacie mnie za dziwaka, bo akt autoagresji, był częścią mojego życia, a samo robienie tego traktowałam, jak rytuał (co opisuję w tym temacie).
Nikt nie uznał mnie w tym temacie za dziwaka. Dowiedziałam się, jakie uczucia towarzyszyły innym i przeczytałam, że nie jestem inna, sama, nienormalna z tym co robię. Dowiedziałam się, że to faktycznie był mój problem, a to w jaki sposób wprowadzałam go w życie, nie było czymś dziwnym. Dostając odpowiedzi w tym temacie, odetchnęłam z ulgą.