Idą święta wiem że jeszcze ponad półtora miesiąca do Świąt Bożego Narodzenia chyba najważniejszego w roku w którym nikt nie powinien być sam. Lecz czy tylko ja nie wiem co zrobić nie chcę siedzieć sam za granicą w święta lecz powrót do polski i udawanie przed wszystkimi że wszystko jest dobrze nie jest niczym dobrym. Macie wrażenie że gdzie byście nie byli to nie pasujecie do danego miejsca? Co z świętami czy jest sens się męczyć i wracać do osób które powinny być bliskie lecz takimi nie są? Czy lepiej będzie wegetować przeczekać święta przywyknąć do samotności która i tak jest codziennością czy da się do niej w ogóle przywyknąć?
Poprawiłam błąd w tytule. | Sally
Ostatnio zmieniony przez EverPaiin 2016-11-06, 22:36, w całości zmieniany 1 raz
Macie wrażenie że gdzie byście nie byli to nie pasujecie do danego miejsca?
Tak, mam tak... Nie wiem co bym zrobił znając mnie bym został w tej samotności chyba żeby mnie bliscy namawiali żebym jednak przyjechał... Pomyśl o bliskich... Czy da się przywyknąć do samotności? Nie wiem od miesiąca jestem w Polsce i jestem w tej samotności... Jak pomyślę, że jeszcze święta przed nami... To mam dość udawania że jest pięknie, fajnie i miło...
Macie wrażenie że gdzie byście nie byli to nie pasujecie do danego miejsca?
Od dawna. Trwam sobie w tymczasowości, bujam się, nigdzie nie jestem "swoja".
Buber napisał/a:
Co z świętami czy jest sens się męczyć i wracać do osób które powinny być bliskie lecz takimi nie są?
Dla mnie nie ma. Właściwie nawet dogodnie mi jest powiedzieć, że bilety w tym okresie są strasznie drogie (co jest prawdą skądinąd dla kierunków, w których ja kursuję) i mieć spokój. Tylko jest pewne "ale", mianowicie pojmowanie tego czasu:
Buber napisał/a:
Świąt Bożego Narodzenia chyba najważniejszego w roku w którym nikt nie powinien być sam
Ja bożonarodzeniowej szopki nigdy tak nie traktowałam bo... właśnie bardziej było to szopką, sztucznym sklejaniem magią z telewizora rodziny, która w rozpadzie była od dawna i generalnie generowała jedynie toksyczne opary. Nigdy celebracją, wspólnym czasem bla bla bla. Z tego powodu oddalenie i możliwość po prostu leżenia pod kocem bez żadnej gorączkowej krzątaniny jest w pewnym sensie luksusem. Jednak domyślam się, że kiśnięcie w samotności akurat wtedy, kiedy ma się nieco inne pojmowanie okresu bożonarodzeniowego może już np. dla Ciebie nie być takie hm, atrakcyjne, wręcz dobijające, bo jednak ma się gdzieś to poczucie, że większość ludzi/znajomych/rodziny gdzieś tam sobie siedzi za stołem, opycha się jedzeniem, spędza wspólnie czas kiedy ty sam, gdzieś tam na obczyźnie.
Ku której opcji skłaniasz się bardziej? Pozostaniem czy powrotem?