Wysłany: 2016-10-10, 21:23 Problemy w relacjach międzyludzkich.
Witajcie.
Założyłam ten temat z uwagi na to, że nie wiem, jak Wy, ale przynajmniej ja mam ogromne problemy w jakichkolwiek kontaktach, relacjach międzyludzkich. Już nie chodzi o samo ich nawiązywanie, ale o podtrzymywanie w takiej formie, w takim stanie, żeby się nie kłócić. Prawdę powiedziawszy nie wiem, z czego to faktycznie wynika, ale jakoś tak mam. Na przykład teraz ze współlokatorką w akademiku się wręcz 'pożarłyśmy' i nie wiem, po czyjej stronie jest faktyczna racja, ale zapewne po mojej.
Pomóżcie, jak sobie z tym radzić, żeby nie zwariować do reszty.
Szczerze to trudne pytanie sam czasem się nad tym zastanawiam z tą różnicą że dla mnie wielki problem sprawia samo nawiązanie kontaktu z kimś podtrzymanie też jest trudne gdyż zawsze ogaranicza mnie strach przed zerwaniem jej i to do tego stopnia że potrafię na siebie wziąć cała winę za kłótnie mimo że wiem że to nie moja wina, cóż nie wiem jak sobie radzić z tym lecz często mam wrażenie że nie ma sensu podtrzymywać takich relacji jeżeli częściej sprawiają nam smutek niż radość .
PannaNikt28, może po prostu masz taki temperament? Gdyby każdy potrafił usiąść z drugim człowiekiem, porozmawiać, a i nawet rozwiązać jakiś problem to świat stałby się niemożliwie nudny.
Ryba, nie wiem, czy to może być kwestia temperamentu, czy nie, ale chyba jednak nie, ponieważ przez to, jaka jestem, że tak wybucham to nikt nie chce ze mną normalnie porozmawiać, a przynajmniej spróbować. I na studiach mam duży problem, ponieważ jeżeli trzeba coś przygotować w grupach na zajęcia to ja zawsze nie mam z kim, bo najzwyczajniej nikt nie chce ze mną być. To smutne i przykre, bo ja się naprawdę staram, tylko, że nikt tego nawet nie próbuje choć odrobinę docenić. O tym, żeby mi ktokolwiek pomógł nawet nie mam co marzyć.
PannaNikt28, skoro rozumiesz, że masz problem z kontrolowaniem własnego gniewu to jesteś już w połowie drogi do jego rozwiązania. Nie jestem psychologiem to też nic Ci mądrego nie doradzę, ale może następnym razem, kiedy będzie Cie zbierać na wybuch spróbuj po prostu gdzieś wyjść i się uspokoić. Nie zawsze jest ku temu możliwość, ale wydaje mi się, że jeśli uda się to w Tobie parę razy stłumić - potem będzie z górki.
Ryba, niestety masz rację - nie zawsze można wyjść, tym bardziej jeżeli to najczęściej w moim przypadku dzieje się podczas zajęć na uczelni. Naprawdę nie jest łatwo, kiedy wszyscy w grupie jeżdżą po Tobie, jak po łysej kobyle próbując Cię zaszczuć, zniszczyć. I powiem Ci, że chyba Im się udało, bo kiedy wczoraj wyszłam na balkon naprawdę chciałam wyskoczyć, ale nawet tego nie umiem zrobić. Jestem zwykłym tchórzem. Nie mam nikogo, komu by na mnie chociaż odrobinę zależało. Mogłabym nie mieć nic, ale bardzo, ponad wszystko chciałabym mieć rodzinę. Dla mnie to jest najważniejsze i bez tego nie da się normalnie żyć.
PannaNikt28, trochę cię rozumiem, bo potrafię zacząć warczeć tylko po tym, jak ktoś o coś mnie zapyta, bo zwyczajnie irytuje mnie obecność jakiegokolwiek człowieka w pobliżu mojej osoby.
Też mam problem z panowaniem nad sobą, przez co często mnie ponosi.
Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu
Przemek26, bardzo dziękuję..
Lewe, prawdę powiedziawszy mnie najbardziej irytuje, kiedy ktoś podejdzie do mnie z zaskoczenia, szarpnie za ramię, etc. i coś zacznie mówić, czegoś oczekiwać.
PannaNikt28, hehe, ja wtedy raczej robię się siny ze strachu.
Ale moje reakcje na przypadkowe spotkania z ludźmi to inna bajka.
Nawiązywanie kontaktów z innymi osobami zazwyczaj wiąże się z pewnymi zobowiązaniami i oczekiwaniami z ich strony, co często wywołuje presję, przynajmniej u mnie, bo zazwyczaj nie spełniam oczekiwań innych ludzi.
Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu