Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-03, 19:54 Istota nauki
Od dłuższego czasu zastanawiam się, skąd przekonanie, że w klasie maturalnej nagle trzeba się uczyć. Czy od tego nie są wszystkie lata poprzedzające?
Irytują mnie sytuacje, gdy ktoś stwierdza, że "uczył się tego x czasu temu, ale już tego nie pamięta". Czy naprawdę nauka polega tylko na zasadzie "trzech zet" (zakuj, zdaj, zapomnij)? Jeżeli tak jest, to po co tracić na to czas?
Ja zawsze uczę się w taki sposób, żeby tego nie zapomnieć. Jeżeli przyswoję jakiś materiał to dla mnie naturalne jest, że go znam i potrafię użyć w każdej chwili, bez potrzeby ponownego zaglądania do niego. Owszem, część mogę zapomnieć, ale nie wszystko.
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Spotkałam się z kilkoma motywacjami zdobywania i pogłębiania wiedzy:
- po to, żeby zdobyć dyplom (i wtedy można wiedzę po osiągnięciu celu zapomnieć),
- żeby dostać stypendium/nagrody
- żeby czuć, że jest się najlepszym w czymś, nawet jeśli po skończonym roku wiedza zostanie zapomniana
- po to, żeby móc wiedzę wykorzystać w praktyce, w swoich zainteresowaniach lub życiu zawodowym.
Ludzie mają różne cele i różne motywacje, więc... zdobywają wiedzę różnie.
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-03, 20:39 Re: Istota nauki
Adriaen napisał/a:
Irytują mnie sytuacje, gdy ktoś stwierdza, że "uczył się tego x czasu temu, ale już tego nie pamięta". Czy naprawdę nauka polega tylko na zasadzie "trzech zet" (zakuj, zdaj, zapomnij)? Jeżeli tak jest, to po co tracić na to czas?
Czesto jest to związane z materiałem jaki trzeba się nauczyć. Np. jeśli kogoś interesuje chemia to przedmioty ścisłe są tym na czym powinien się skupić - musi jednak nauczyć się wielu szczegółowych dat, nazwisk królów i bitew, czy też innych humanistycznych spraw. To samo w drugą stronę. Wydaje mi się, że większość osób nie jest wstanie nauczyć się wszystkiego i to jeszcze w taki sposób, żeby to zapamietać. I tak jak posiadanie wiedzy ogólnej jest jak najbardziej wskazane, to niektóre rzeczy, które każą uczyć się w szkole, są kompletnie nieprzydatne w późniejszym życiu. W takich wypadkach, jeśli komuś zależy na dobrych stopniach i bezproblemowym zaliczeniu szkoły, najepszą opcją jest opcja "trzech zet".
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Czy naprawdę nauka polega tylko na zasadzie "trzech zet" (zakuj, zdaj, zapomnij)? Jeżeli tak jest, to po co tracić na to czas?
Co prawda do matury mam jeszcze trochę daleko, ale może się wypowiem. Tak więc myślę, że nie wszystkie informacje, które obejmuje program nauczania, są nam do czegokolwiek potrzebne w praktyce. Mnie np. wkurza to, że muszę uczyć się chemii, choć chemia to moja pięta achillesowa i wiem, że na 150% nigdy nie zostanę chemikiem, czy tam jakimś naukowcem. Na pewnym etapie życia każdy powinien sam umieć się określić i jakoś ukierunkować i iść dalej w tę stronę, a nie uczyć się czegoś, co kompletnie go nie interesuje.
Ja np. jestem humanistą, więc na co mi jakieś dysocjacje jonowe chlorowodoru i wiedza, czy woda bromowa zabarwi się na niebiesko, czy na żółto, czy na jakiś tam inny kolor? W takich oto sytuacjach rzeczywiście stosuję zzz, bo wiem, że wolne miejsce mózgu mogę zapełnić dokładniejszą wiedzą z polskiego, czy historii i będzie to wiedza, która faktycznie przyda mi się w życiu i w przyszłej pracy.
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-03, 22:12
O ile rozumiem Wasze podejście, to moje jest zgoła inne. Zawsze takie było i bycie erudytą mi pasuje.
Artemisia napisał/a:
Czesto jest to związane z materiałem jaki trzeba się nauczyć.
Akurat ta konkretna sytuacja była pytaniem zadanym znajomym uczącym się na profilu ekonomicznym i też takiego zagadnienia dotyczyła. Z 20 osób potrafiła odpowiedzieć mi jedna.
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-03, 22:24
Adriaen, możliwe, że osoby te nie są tak bardzo zainteresowane tym tematem, po mimo bycia w klasie o takim profilu? Ale co ja będę usprawiedliwiać, możliwe, że są po prostu niedouczeni. I na studiach czesto się tak zdarza, a tam teoretycznie zdobywana wiedza jest potrzebna do wykonywania zawodu.
A bycie erudytą jest jak najbardziej dobre i więcej ludzi powinno z takiego założenia wychodzić. Sama staram się systematycznie pogłębiać moją wiedzę ogólną. Jednakże nie dla wszystkich jest to proste i w takim wypadku uważam, że lepiej uczyć się wybranych działów i tematów bardziej dokładniej, niż wiedzieć coś na praktycznie każdy temat, ale nie być kompetentnym w żadnym (nie mowię tutaj akurat o wspomnianej przez Ciebie sytuacji).
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Wiek: 26 Dołączyła: 21 Sie 2016 Posty: 47 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2016-09-03, 23:26 Re: Istota nauki
Adriaen napisał/a:
Od dłuższego czasu zastanawiam się, skąd przekonanie, że w klasie maturalnej nagle trzeba się uczyć. Czy od tego nie są wszystkie lata poprzedzające?
Irytują mnie sytuacje, gdy ktoś stwierdza, że "uczył się tego x czasu temu, ale już tego nie pamięta". Czy naprawdę nauka polega tylko na zasadzie "trzech zet" (zakuj, zdaj, zapomnij)? Jeżeli tak jest, to po co tracić na to czas?
Ja zawsze uczę się w taki sposób, żeby tego nie zapomnieć. Jeżeli przyswoję jakiś materiał to dla mnie naturalne jest, że go znam i potrafię użyć w każdej chwili, bez potrzeby ponownego zaglądania do niego. Owszem, część mogę zapomnieć, ale nie wszystko.
Ja właśnie w tym roku rozpoczęłam klasę maturalną (jestem w technikum) i już w pierwszym dniu miałam trzy sprawdziany oraz zapowiedziane kilka innych na przyszły tydzień. Bo to klasa maturalna i już nie można sobie folgować jak w innych klasach, tylko trzeba wziąć się do roboty. Oczywiście, jeżeli ktoś się uczył i pamięta wszystko z poprzednich lat, to nie musi tyle siedzieć przy książkach w maturalnej klasie. Ja bardzo dobrze się uczę, ale większości rzeczy zapominam, bo mam fotograficzną pamięć, a po czasie niestety już wielu rzeczy nie pamiętam. Jednak widzę po sobie, że mimo tego, że w każdej poprzedniej klasie miałam świadectwo z czerwonym paskiem, to wielu rzeczy nie wiem, wielu lektur nie pamiętam, o wielu rzeczach nie potrafię się wypowiedzieć. I wiem, że to będzie najcięższy rok, jaki był, nawet jeśli miałabym się uczyć, czy tylko sobie przypominać pewne rzeczy. Jednakże jestem przeciwko uczenia się o tym, co nigdy nie przyda mi się w życiu (nawiązuję tu np. do matematyki). Czy jeśli idąc do sklepu, będę musiała liczyć deltę? To pytanie nurtuję mnie od dłuższego czasu. Jestem zdania, że powinno się uczyć tych podstawowych rzeczy, a później już tylko swojej specjalności, w której mamy zamiar się spełniać, czyli pracować. Bez sensu jest to, by zawracać sobie tym głowę, skoro i tak zaraz to zapomnę, bo najzwyczajniej w świecie mnie to nie interesuje. Mimo, że mam dobre oceny, to np. nie zapominam tego, co nauczyłam się w związku z turystyką, bo to jest to, co lubię i co mnie ciekawi, a jednak z innych przedmiotów ciężko mi zapamiętać coś na dłuższą metę.
Identycznie sprawa prezentuje się w moim przypadku. Mimo to uważam, że winni ukazywać się "znawcy od wszystkiego", i specjaliści danej dziedziny (wszechstronny humanista - matematyk-analityk, statystyk i tym podobne...).
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lip 2014 Posty: 1923 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-04, 11:28
Adriaen, nauka powinna być przyjemnością a nie koniecznością. Są nierzadko tematy, które mnie naprawdę interesują, i chciałabym się tego nauczyć, zgłębić w to z samej siebie, ale kiedy przez kolejny tydzień mam 8 kartkówek i 4 sprawdziany z różnych przedmiotów- odpuszczam wszystko i nie ucze się w końcu niczego, bo to bez sensu.
Do tego stres. Podejście nauczycieli. Nauka mogłaby być fajna, gdyby nie nauczyciele bez powołania.
Wiek: 32 Dołączyła: 05 Maj 2016 Posty: 190 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-09-04, 16:15
Wiesz, każdy jest inny i każdym kieruje co innego. Sama jestem po ekonomii, uczę się nadal, ale teraz już uczę sie tego czego chcę albo tego co potrzebuję(ale ja lubię się uczyć, sprawia mi to przyjemność- kiedyś nienawidziłam). Jednak nawet na studiach były rzeczy, z których byłam kiepska, wiedziałam że w danej dziedzinie się nie odnajdę i uczyłam się tylko po to, żeby dany przedmiot zdać, mieć to za sobą i więcej do tego nie wracać. Były jednak przedmioty, z którymi wiązałam swoją przyszłość, utożsamiałam się z nimi i do dziś pamiętam prawie wszystko.
To tak samo jak w liceum. Byłam noga z chemii. No taka totalna noga, ze aż wstyd. Chodziłam na korki, ale za nic nie mogłam tego cholerstwa ogarnąć, ledwo jakoś na tych dwójach się ślizgałam i nie pamiętam kompletnie nic. Nie wstydzę się tego, bo próbowałam. Jednak wiesz, jeśli coś jest dla Ciebie nieostotne to i tak ucieknie Ci z głowy. Tak myślę. Czasem nauczenie się jakiegoś materiału(tak jak np. u mnie z tą chemią) jest po prostu dojsciem do jakiegoś celu(przejście do następnej klasy). Osiągasz cel i zapominasz.
"- Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!"
Czy naprawdę nauka polega tylko na zasadzie "trzech zet" (zakuj, zdaj, zapomnij)? Jeżeli tak jest, to po co tracić na to czas?
Choćby po to, żeby po napisaniu matury nie okazało się, że pomyliłeś jedną lekturę z inną, a szanowna komisja uznała to za błąd kardynalny. :] A Ciebie po prostu owe lektury nie interesowały. Za to z 4 innych przedmiotów masz prawie 100% z rozszerzenia - bo one Cię interesowały.
A tak poważnie, podchodziłam i w sumie nadal podchodzę do tego tak jak Ty - nauka powinna być wynikiem szeroko rozumianej ciekawości świata. Ale są sytuację, tak jak opisana wyżej, gdy dla własnego dobra lepiej się uczyć na zasadzie 3XZ. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że lubię czytać, tylko lektury mi nie podpasowały. :]
Teraz, po studiach, uczę się... bo lubię.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Mnie w klasie maturalnej totalnie oświeciło i po latach nic nie robienia, nagle chciałam się uczyć i robiłam to dla siebie. Na studiach odbywa się to na tej samej zasadzie. Najważniejsza jest satysfakcja!
Traktuję szkołę jako wyzwanie. Chcę zobaczyć, jak bardzo daleko mogę zajść i jak długo się utrzymać. Poza tym mam jeden cel, który muszę zrealizować. No i dołączony do tego drugi, ale z niego nic nie wyjdzie.