Kiedyś bawiło mnie trochę, że ktoś wymyślił dla uczniów zadania na czytanie ze zrozumieniem. Teraz mnie to już wcale nie bawi. Nie mogę się skupić i nie rozumiem tego, co czytam. Myśli odjeżdżają od tematu lektury i to czasem nawet przy pierwszym zdaniu. Mam teraz do przeczytania około 35 stron książki i czuję, że nie jestem w stanie tego zrobić. Przebijanie się przez to to katorga. Niektóre zdania czytam po kilka razy, a i tak czasem ich nie rozumiem i zostawiam takie niezrozumiane. Jedyne teksty, jakie czyta mi się w miarę dobrze, to krótkie notki na przykład na blogach, napisane prostym językiem na prosty temat. A gdy już w grę wchodzi coś, co wymaga większego skupienia, odpadam. Was też dotyczą kłopoty z koncentracją? Macie na to jakieś sprawdzone sposoby?
Wiek: 29 Dołączyła: 27 Lip 2016 Posty: 711 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-07-31, 17:36
Mam podobne 'coś', zrobiło mi się jakieś dwa lata temu. Tak jak u Ciebie mam problem z czytaniem książek (co jest bardzo dołujące, gdyż czytać książki bardzo lubię). Mnie pomagają różne aplikacje na mózg, szczególnie program Elevate. Możesz popatrzeć, może są jakieś opcje takich programów w języku polskim. Ewentualnie innym rozwiązaniem są 'domowe' sposoby rozwoju mózgu - rozwiązywanie krzyżówek, sudoku, puzzle. U mnie poprawę było widać dość szybko.
"Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary
I znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi.
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali.
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."
Was też dotyczą kłopoty z koncentracją? Macie na to jakieś sprawdzone sposoby?
Miewam czasem też takie dni, kiedy nic mi nie wchodzi do głowy. A czytać bardzo lubię i potrafię równolegle czytać nawet trzy książki! Ale jak mnie dopadnie zaćma umysłu, to nawet najciekawsza wydawałoby się książka nie jest w stanie mnie nawet przez chwilę przytrzymać! Pomaga mi sposób Artemisi czyli np. sudoku i to tak w każdym możliwym momencie! Rzeczywiście mi pomaga więc mogę także polecić. Pozdrawiam serdecznie
Większe problemy z koncentracją pojawiły się u mnie jeszcze za studenckich czasów. Początkowo to była zaledwie niedogodność, którą uważałam za czasową trudność skorelowaną z pogodą/obniżonym nastrojem/stresem/przyjmowanymi lekami. Nie wiem, może tak było, może nie - jednak problem z czasem zaczął eskalować na tyle, że ledwo udało mi się skończyć studia, a obronę zaliczyłam z roczną obsuwą (czego teraz żałuję, bo broniłam słabą pracę z lęku, że za rok nie będę w stanie napisać zupełnie niczego - nie wspominając już o jakiejkolwiek wartości naukowej).
Próbowałam wyżej wymienionych metod, wszelkiego rodzaju sudoku etc, łykałam suplementy apteczne a potem dostałam od psychiatry lek, który bodajże dedykowany był dla osób po udarach (musiałabym pogrzebać po forum, gdzieś tam napomknęłam o nim na pewno). Po niczym nie odnotowałam poprawy i tak sobie poniekąd wegetuję do dziś. Staram się podtrzymywać rutynę - sięgam po książki, jednak... Szkoda słów na to, co się dzieje z moim mózgiem w tym czasie. O ile w ogóle tam jeszcze coś pod tą przyłbicą jest.
Czasami nawet głupawe newsy na pudelku zdają się być dla mnie zawiłą lekturą napisaną niezrozumiałym językiem, proste komunikaty zlewają się w bełkot. Zdarzają się też dni, kiedy jednak mogę z powodzeniem przez pewien czas skoncentrować się na tyle, by lektura była satysfakcjonująca czy nauka w ogóle możliwą, jednak nikną, zdominowane przez wieloletnie otępienie. Nie udało mi się trafić na lekarza, który potraktował mój problem inaczej niż tekstem o suplach czy wietrzeniu pokoju.