To dziwnie zabrzmi, ale nie interesuje mnie czy partner/partnerka mnie zdradza.
Faceci, jak typowe samce, pieprzą się jak króliki. Więc jak naszym czworonożnym zwierzakom zapewniamy ruch, jedzenie i świeżą wodę, tak i partnerom trzeba zapewniać rozrywkę. Ja nie mam ani czasu ani ochoty, więc niech robi to sobie z kimś innym. O ile nie będzie to nic na dłuższą metę i grzecznie się przyzna. Może jestem aseksualna, ale nie bawi mnie to. Ważniejszym elementem jest dla mnie zrozumienie.
Nie powinniśmy chyba być zazdrośni o to co było przed obecnym związkiem. Niestety mojemu M. nie można powiedzieć, że chodziłam z jakimś chłopakiem za rękę bo robi wyrzuty- choć przez jakieś5-6 lat przed nim nie byłam z nikim. Na dodatek on był moim pierwszym facetem. Ja dla niego pierwszą kobietą. Teraz czasem jestem zazdrosna gdy widzę, że ktoś sobie za dużo pozwala i to przy mnie, jeżeli to są żarty to też idzie odróżnić.A michu ma przesrane bo mnie zdradził więc czasem nawet żarty mnie wku****. Wtedy mówię że sobie nie życzę ośmieszania mnie przy ludziach.
Myślę, że w pewnym stopniu jesteśmy czasami zazdrośni o to, co było "przed nami", dla mnie to akurat nie ma najmniejszego znaczenia. Wazne jest jak jest teraz. Jeśli choć troszeńkę nie odczuwamy zazdrości o partnera to znaczy, że go nie kochamy. Możemy udawać przed całym światem, że tej zazdrości w nas nie ma i nigdy nie będzie ale wydaje mi się, że zawsze jest jeśli się kogoś kocha. Każda osoba przeżywa to inaczej.
A może to znaczy, że nie mamy do niego zaufania? Może po prostu nie jesteśmy pewni czy jest nam w 100% oddany?
Tylko nasze "wrażenie" czy niepewność mogą mieć się nijak do rzeczywistości. Czasami sami po prostu widzimy to, co chcemy i słyszymy to, co chcemy - sami interpretujemy rzeczywistość, która faktycznie może być inna.
"Najsurowszy norweski black metal prosto z głębin norweskich lasów osikany moczem renifera"
Mercy, Bo być zazdrosnym, a okazywanie zazdrości to dwie różne rzeczy. Nie będę komuś okazywać, że jestem zazdrosna(choć mogę być) o coś co już było. Dla mnie to nie ma sensu. Dlatego nawet jak odczuwam ukłócie zazdrości to jest to tylko chwilowe, a nie długoterminowe polegające na wypominaniu komuś, że z kimś był, spał, spotykał się albo coś tam robił.
Nie jestem nigdy zazdrosna o to, co było przede mną. Przeciwnie - swoich chłopaków zawsze dopytywałam co jak gdzie kiedy ;d Gorzej jeżeli dziewczyna, z którą kiedyś notorycznie lądował w pokoju na imprezie aktualnie do niego pisze itp.;]
A co do tego o czym mówiła lavender, kiedyś też tak miałam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Twierdziłam, że nie powiedziałabym nic złego gdyby mój chłopak przespałby się z inną, wystarczyłoby żeby grzecznie się przyznał.
Teraz tak nie jest i wiem nawet, że i wtedy gdyby coś takiego się wydarzyło, hm... strasznie bym się zawiodła.
Mój chłopak jest moim chłopak. I nie wolno mi go obmacywać;] od tego ma mnie ;d
Otóż to. Z drugiej strony jest tak, że mój ślubny ma ograniczone zaufanie, za numer który kiedyś wyciął. I on wie że nawet żarty na ten temat w jego wykonaniu są nie na miejscu.
Z drugiej strony jest tak, że mój ślubny ma ograniczone zaufanie, za numer który kiedyś wyciął. I on wie że nawet żarty na ten temat w jego wykonaniu są nie na miejscu.
Gdybym zdradziła swojego obecnego partnera również hamowała bym się z takimi żartami. Najważniejsze byłoby dla mnie zdobycie na nowo zaufania nawet w najmniejszym stopniu.
Jestem od ponad roku w szczęśliwym związku, układa się świetnie bla bla bla, ale mamy jedną wadę. Jesteśmy chorobliwie zazdrośni.
Już nie chodzi mi o niego, raczej o siebie. Męczy mnie to. Najchętniej ciągle bym go kontrolowała, sprawdzała wiadomości, często mam na to ochotę, ale zostały mi jeszcze jakieś granice rozsądku.
Jak się tego pozbyć? Czuję się wyrzygana przez świat nawet gdy rozmawia z jakąś znajomą, to nie jest normalne. Nie ufam mu przez pewną sytuację, ponoć kompletnie zmyśloną, no ale było, ktoś mi powiedział, że on z kimś coś, i tak od tamtej pory nie mogę żyć. Zamknęłabym go w domu na cztery kłódki i wypuszczała tylko do sklepu po fajki.
Takiej zazdrości nauczyłam się - jak podejrzewam - od mojego pierwszego partnera, to był strasznie toksyczny związek, bo to ja byłam kontrolowana, miałam zakaz na życie i oddychanie przy innych chłopcach, myślę, że misie to teraz udzieliło. Mam już dość gotującego się mózgu na widok B. Jakiśtam skomentował zdjęcie Jakaśtam Ku**a.
Wiem, dlatego chciałabym jakoś zapanować nad tym, co się dzieje w mojej głowie.
Rozmawiałam z nim o zazdrości wiele, wiele razy, za każdym razem dostaję tyle słów udowadniających wierność itd, ale nie przekonuje to mojej zazdrosnej podświadomości.
O tym, co się wydarzyło, również rozmawialiśmy, to sprawa zamknięta, jednak spowodowała spadek zaufania do zera.