Problemy miłosne heheh Chyba były są i będą taka nasz natura Sam się rozstałem z kobieta w której sie zakochałem od pierwszego spotkania i jest coś takiego !! Nie wiedziałem o niej nic a już sie zakochałem nie zauroczyłem może jedno z drugim W skrócie oddałem jej co może najcenniejszego facet Swoje serce i pyk było super A teraz masakra moja głowa i serce nie jest połączone szkoda pisać A ze ja lubię walczyć starać się i robić coś na 1000% To teraz wole walnąć z dachu mniej będzie bolec Ale co tam A i tak wiemy wszyscy ze najważniejsza jest nasz tyłek bo jest za nami A reszta czasem nie wszyscy odejdą i nie masz nic
Nawet nie wiem od czego zacząć, bo to kolega z przeszłości. Kolega to chyba za dużo powiedziane, pojawił się parę lat temu gdy miałam 17 lat ( teraz mam 24). To taki bardziej człowiek, nadający się na bossa ale do rzeczy.
Miałam 17 lat, gdy go poznałam. Miał 19 lat więc dwa lata ode mnie starszy. Głupia byłam, bo po paru miesiącach straciłam z nim dziewictwo... potem ciągnęło się jeszcze przez 4 miechy. Zniknął gdzieś na Ukrainie.
Dwa razy do mnie wracał. Raz gdy byłam w związku, potem znów cisza.Przywykłam do tego, może taki typ. Niedawno napisał do mnie maila. Znów wrócił i wywrócił moje życie jednym mailem do góry nogami.
Dodam, ze zawsze go kochałam, był dla mnie opiekuńczy, nigdy mnie nie skrzywdził. Aktualnie wymieniamy maile ale on od dwóch dni się do mnie nie odzywa. Niby wiem, ze to standard w jego wykonaniu, ale i tak mam do niego sentyment. Sprawdzam maila kilka razy dziennie czy nie napisał ale nie...znów jakby zostawił mnie samą. Przeżywam obecnie ciężką psychozę po tym jak w styczniu zostawił mnie przyjaciel bez słowa i nie wiem co ze mną będzie dalej. Nie mam ochoty się ciąć i nie będę tego robić. Boję się że połączenie on+ strata wieloletniego przyjaciela okaże się dla mnie równią pochyłą
Nie jestem w stanie stwierdzić kiedy nasz związek tak się popsuł, nie wiem czy jestem z nim szczęśliwa. Nawet nie za bardzo chcę do niego przyjechać bo czuję, że będę się tylko denerwować. Z drugiej strony boję się zakończyć ten związek bo nie jestem pewna czy to już koniec i niczego nie ożywię. Chyba tylko zmarnowałam mu życie.
Wiek: 27 Dołączyła: 01 Mar 2020 Posty: 38 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2020-03-08, 15:00
krzywdaurojona, wow, ile jesteście razem, że sądzisz, że zmarnowałaś mu życie? Może potrzebujesz przerwy, czułam podobnie w stosunku do mojego ex i w końcu rozstaliśmy się w naprawdę okropnych okolicznościach.
"Czepiałbym się Boga, że mnie karze za wszystko, ale to ja jestem Bogiem i to masochistą."
To, że nikt nikogo nie trzyma siłowo. Dopiero, gdy każda ze stron może w dowolnym momencie odejść, a mimo to wszystkie pozostają ze sobą, jest to (moim skromnym) prawdziwe.
Wiek: 27 Dołączyła: 01 Mar 2020 Posty: 38 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2020-03-09, 17:32
Dla mnie miłość to jakiś żart, zazwyczaj ludzie wbijają z butami w czyjeś życie, bo za dużo sobie nawyobrażali o osobie x a później mają wymagania i pretensję, że ich zawiodłeś, mimo że nic im nie obiecywałeś. Mówią że Cię kochają a odejdą przy pierwszej możliwej komplikacji, nawet jeżeli ostrzegasz ich przed tym, że masz ciężką przeszłość i robiłeś rzeczy, które mogą nimi trochę wstrząsnąć... a później szok i niedowierzanie, "No AlE JaK TO TaK?!!". Zdaję sobie sprawę, że moje spojrzenie jest najprawdopodobniej wypaczone przez doświadczenia i zaburzenia osobowości, ale nie zamierzam już nigdy wchodzić w związki. Nie chce mi się nikomu tłumaczyć z tego co robię, robiłam i znowu patrzeć jak wszystko gaśnie. Miłość jest prosta, ale życie z drugim człowiekiem to pasmo rozczarowań i w moim przypadku prowadzi tylko do morderstwa ciepłych uczuć.
"Czepiałbym się Boga, że mnie karze za wszystko, ale to ja jestem Bogiem i to masochistą."
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2020-03-14, 18:29
Już mi się miesza w głowie, czy powinnam czuć się winna czy nie. Trwam w niepewności, bo niby związek się zakończył, ale on nadal liczy, że coś z tego będzie. Ma straszne problemy ze złością, sytuacją która przeważyła i nadal mnie strasznie męczy było, gdy powiedział abym się zamknęła albo mi przy******li. Dlatego, ze powiedziałam żart, który według niego był nie na miejscu. Nie umiem tego wybaczyć, ale on twierdzi (nie bezpośrednio), że zasłużyłam na takie słowa. Mimo bólu za wszystkie sytuacje, gdzie cierpiałam przez niego, pamiętam też o tych kiedy mi pomagał, boję się zostać sama i wariuję bez kontaktu. Tyle, że nie potrafię żeby znowu było jak dawniej, zapomnieć o wszystkim, o tych słowach, o obmacywaniu mnie kiedy już praktycznie spałam, o zostawieniu w panicznym strachu bo rodzina okazała się ważniejsza (nawet przez moment tego nie żałował), o kazaniu mi spie*****ć, kiedy przeszkodziłam mu w pracy.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."