Kiedyś byłam przekonana, że to zupełnie niemożliwe. Poznawałam przez internet mnóstwo osób, ale nie wyobrażałam sobie, iż w taki sposób da się zbudować jakąś silną relację uczuciową. W zasadzie nie jestem w takiej sytuacji, ale zdaje się, że jest mi blisko. Jest jakaś fascynacja, to chyba odpowiednie słowo. I sądzę, że tu jest granica, przynajmniej w moim przypadku. Nie potrafiłabym osiągnąć niczego ponad fascynację człowiekiem, nie zakochałabym się w nim. To i tak dużo, jednak wynika głównie z poznawania człowieka (na dłuższą metę też nie wyobrażam sobie wyłącznie internetowego kontaktu z kimś). Jest wiele bodźców, których przy internetowej rozmowie brakuje, a są na żywo. W drugą stronę też to działa, oczywiście, ale jednak w mniejszym stopniu.
Wiek: 29 Dołączyła: 25 Sie 2015 Posty: 14 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2015-08-27, 10:55
Przez internet poznałam mojego byłego/obecnego (przepraszam, do końca nie wiem bo po prostu przestał się odzywać miesiąc temu^^ miał takie jazdy wielokrotnie w przeszłości) chłopaka. Ogólnie rzecz biorąc, nie wiem czy to było dobre doświadczenie czy złe. Ze względu na mój zły stan psychiczny ostatni rok przesiedziałam w domu i oprócz rodziny i kilku innych osób, które przy mnie zostały, codzienne rozmowy z nim były największym wsparciem. Z drugiej strony z jego winy przepłakałam wiele nocy. Odkąd go poznałam moje życie emocjonalne przypomina sinusoidę. Dziwię się, że jestem w stanie przeżywać takie emocje przez Japończyka mieszkającego 12000 km ode mnie. Ale potrzebowałam tych codziennych rozmów bardziej niż czegokolwiek innego więc starałam się jakoś jego własną depresję znosić. Po około roku internetowej znajomości on postanowił do mnie przylecieć. Po prostu któregoś dnia powiedział mi 'Iga, za dwa miesiące cię odwiedzę'. Na początku nie byłam przekonana, ale jak już tu był.. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego, to była euforia. Wszyscy mówili mi, że nigdy wcześniej nie wyglądałam na taką szczęśliwą. Od tego czasu minął rok i właśnie we wrześniu mieliśmy się spotkać po raz drugi.
Ale. Związek na odległość to męka, a związek z kimś takim jak on to męka podwójna. Do togo dochodzi bariera językowa i różnice kulturowe. W ogólnym rozrachunku nie wiem co o tym myśleć, relacja czasami wręcz uskrzydlająca, a czasami destrukcyjna. Myślę, że trochę się od takich stanów uzależniłam i dlatego wytrzymałam tak długo. Gdyby się odezwał to pewnie znowu wybaczyłabym mu wszystko.
Jezu, przepraszam, że się tak rozpisałam. W każdym razie, uczucie jest uczuciem, nie ważne czy netowe czy w realu, ma taką samą wartość.
To nie jest odpowiedni dział do zakładania tego typu tematów. Tu tylko piszemy o sobie. Temat, który proponujesz już istnieje, ale znajduje się w odpowiednim dziale - Sercowe rozterki.
Wiek: 27 Dołączyła: 25 Sie 2015 Posty: 144 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-08-31, 20:47
Ponad dwa lata temu poznałam chłopaka przez Internet. Świetnie nam się rozmawiało przez neta, więc postanowiliśmy się spotkać na żywo. Potem spotykaliśmy się bardzo często i zaczęło się coś między nami. On mnie "kochał", a przynajmniej ciągle tak mówił, ale ja zaczęłam go odtrącać. Nie wiem dlaczego po pewnych wydarzeniach zaczęłam go nienawidzić i siebie zresztą też. Może przez to, że przeze mnie chłopak zaczął się ciąć i brać różne rzeczy i przez to stał się taki jak ja i już nie mogłam go znieść.
Zdarzyło się. Raz do gościa, z którym pisałam na dość głupim czacie przez może 2 godziny, nie pamiętam już. Nawet go wtedy nie widziałam. Może to i dobrze. Przez dobry miesiąc na pewno nie mogłam o nim zapomnieć, chciałam go znaleźć, ale uznałam ''lepiej nie'', bo wiedziałam, że pewnie bym się rozczarowała.
No i w sumie teraz. Fotka.pl, na pewno kojarzycie. Poznałam przeciętnego typa, z problemami, które mi akurat nie przeszkadzają (raz poznałam kogoś, kto również miał spore kłopoty za demoralizację, koleżaneczki odradziły, posłuchałam i później mnie męczyło). No i było pięknie parę dni. Coś tam się o sobie dowiedzieliśmy, więcej ja o nim, bo o mnie aż tyle nie ma do opowiadania. Tylko, że tradycyjnie się zje*ało. Przestał do mnie pisać. Chwilę się zbierałam i dziś odważyłam się do niego napisać - na marne. Drętwa, byle jaka rozmowa. Nie wiem, czy u niego coś nie tak jest czy po prostu ma mnie już dość i dlatego olewa. Przykro - to jedyne czego jestem pewna.