Do założenia tego tematu przyczyniło się moje nocne zastanawianie się nad pewnymi sprawami.
Przeczytałam wczoraj w paru zaległych postach Anaru. , o tym, że chciałaby odejść od babci, ale ma przeczucie, że nie może, bo to jej babcia i powinna z nią zostać do końca.
Połączyłam to z własnymi wspomnieniami, gdzie płacząc rodzicom nazywałam ich najstarszą córkę słowami, których znajomości na pewno się po mnie nie spodziewali. Pamiętam, że raz gdy powiedziałam, że lepiej by było dla wszystkich, żeby tamta zdechła, moja mama krzyknęła zaskoczona, że "nie mogę tak mówić". Na moje pytanie: "Dlaczego?", padła jej odpowiedź: "BO TO TWOJA SIOSTRA".
Była również sytuacja, że mój siostrzeniec, po którejś z miliona scen, wywołanych przez moją siostrę powiedział, że jej nienawidzi, na co jego babcia zareagowała tym samym, co moja mama: "Nie możesz tak mówić". Zaintrygowana, że w końcu zrozumiem odpowiedź zapytałam: "Dlaczego?", na co uzyskałam odpowiedź: "BO TO JEGO MAMA".
Jestem zdania, że na miano matki/siostry/babci/ojca trzeba sobie zasłużyć. Nie wystarczy spłodzić, bo to potrafi niemal każdy. Nie wystarczy karmić, bo właściwa opieka również jest priorytetem.
Dlaczego mój siostrzeniec ma odzywać się do swojej matki z szacunkiem, jeżeli ona parę dni wcześniej okradła go z wszelkich oszczędności, które jako szesnastolatek zbierał przez dwa lata? Nie ukradła pieniędzy, żeby przeżyć, żeby coś zapłacić czy oddać strasznie ważny dług. Ukradła, żeby zaćpać, bo miała gdzieś płaczącego syna - nastolatka.
Nie rozumiem tłumaczenia: bo to Twoja matka/siostra/babka. Pytam: Co z tego skoro żadnym gestem nie zasługują już dzisiaj na to miano?
Ja nie mam zamiaru latać za swoją siostrą, mówić, że jest dla mnie ważna, bo bądź co bądź łączy nas krew. No bo co z tego, skoro ta sama krew, przez którą ja mam ją szanować, jej nie zabroniła mnie uderzyć?
Żeby nie było - jak najbardziej szanuję swoich rodziców, nigdy w kłótniach nie przekraczam pewnych granic. Kocham ich i oddałabym im wszystko, bo TO MOI RODZICE, co udowodnili przez 20 lat opieki nade mną, troski i miłości. Popełniali swoje błędy, popełniają je nawet teraz, ale stawiają dzieci ponad siebie. Czy nie tak powinno być? Czy nie za to należy im się szacunek? Za opiekę nad nami, ich miłość do nas, poświęcenie które wcale małe nie było?
A jakie jest Wasze zdanie? Czy kochać i szanować poszczególnych członków rodziny należy mimo wszystko? Mimo najgorszych krzywd, bardzo często nawet świadomych?
Wywiązujecie się z tego obowiązku?
Jestem zdania, że na miano matki/siostry/babci/ojca trzeba sobie zasłużyć.
Nie zgodzę się. Matką jest ta, która urodziła, bratem ten, z którym mamy wspólnych rodziców itd. To miano zyskuje się 'biologicznie' i nic tego nie zmieni. Kwestia tego, czy należy być pobłażliwym dla takiej osoby tylko ze względu na wspólne geny to już zupełnie inna sprawa.
Naamah napisał/a:
Czy kochać i szanować poszczególnych członków rodziny należy mimo wszystko? Mimo najgorszych krzywd, bardzo często nawet świadomych?
Wywiązujecie się z tego obowiązku?
Ale co to znaczy obowiązek miłości? Pogięło cię? To brzmi jak prostytucja - płacę ci, więc masz obowiązek się ze mną kochać. Każdy ma taką relację z drugą osobą na jaką sobie obie osoby zapracowały. Geny i miłość, to dwie odrębne kwestie. Nie czuję się w obowiązku kochać kogokolwiek, nie kocham, nie szanuję itp. żadnej osoby, którą uznaję za niegodną tego. A z rodzicami łączą mnie formalności.
Jestem zdania, że na miano matki/siostry/babci/ojca trzeba sobie zasłużyć.
Nie zgodzę się. Matką jest ta, która urodziła, bratem ten, z którym mamy wspólnych rodziców itd. To miano zyskuje się 'biologicznie' i nic tego nie zmieni. Kwestia tego, czy należy być pobłażliwym dla takiej osoby tylko ze względu na wspólne geny to już zupełnie inna sprawa.
Dla mnie jest to po prostu nazwa pokrewieństwa i tyle. Na prawdziwie miano jednak trzeba zapracować, bo z tym związane są również obowiązki.
To, że facet przeleciał laskę i ją zapłodnił, to nic niezwykłego. Ważne jest to, co następuje potem. Jeżeli ten facet bierze na barki odpowiedzialność za poczęcie dziecka i w jakiś sposób otacza go opieką wtedy jest PRAWDZIWYM ojcem. Nie tylko w sensie biologicznym. Biologia to dla mnie za mało.
Moja przyjaciółka, której "ojciec" jest alkoholikiem i awanturnikiem nie mówi inaczej na niego w rozmowie, jak: "dawca nasienia", "ten, co zapłodnił moją matkę".
Chochlik napisał/a:
Ale co to znaczy obowiązek miłości? Pogięło cię?
Nie mnie pogięło a ludzi przede wszystkim starszych. Moja mama jest przekonana, że ponosi wszelką winę, za to, że JEJ CÓRKA jest narkomanką i teraz okrada ludzi. I nie mówię tu o wychowaniu, bo gdy z nią rozmawiam to nie do tego się to odnosi. Gdy mówię jej, żeby się zdystansowała i traktowała W. jak obcą osobę odpowiada mi: "Nie mogę. Muszę ją kochać". Pytam: "Dlaczego?" I znów dostaję odpowiedź: "Bo to moja córka".
Mojemu siostrzeńcowi powtarzane jest: "Kochaj ją, bo to Twoja matka". Czyli jednak sądzą, że ten obowiązek mamy.
Chochlik napisał/a:
Każdy ma taką relację z drugą osobą na jaką sobie obie osoby zapracowały. Geny i miłość, to dwie odrębne kwestie. Nie czuję się w obowiązku kochać kogokolwiek, nie kocham, nie szanuję itp. żadnej osoby, którą uznaję za niegodną tego. A z rodzicami łączą mnie formalności.
W sumie właśnie dlatego poruszam te kwestie na naszym forum. Gdybym zapytała znajomych ze świata zewnętrznego pewnie byliby zdziwieni, że w ogóle zastanawiam się nad tym, czy można nie kochać i nie szanować kogoś "tak bliskiego". Większość z nas tutaj dużo przeszła właśnie przez rodzinę, dlatego Was nie wstydzę się pytać i wychodzić na nieczułą suk*.
nyaa napisał/a:
Naamah napisał/a:
Czy kochać i szanować poszczególnych członków rodziny należy mimo wszystko?
Nie, do kochania kogokolwiek nikt Cię nie zmusi.
Oczywiście, że nie i dawno już to powiedziałam. Wszyscy wokół mnie jednak twierdzą chyba, że wręcz powinni wbijać mi do głowy to, że kocham siostrę i mimo wszystko ją szanuję, bo to w końcu MOJA KREW.
Mimo najgorszych krzywd, bardzo często nawet świadomych?
Wywiązujecie się z tego obowiązku?
Myślę że z czasem wszystko mija, i nie jest tak intensywne, nienawiść opada gdy nie jest co jakiś czas pobudzana do życia. Nienawiść którą żywiłam do ojca zamieniła się w żal, z upływem czasu jaki minął od awantur i kłótni.
Wypełnianie obowiązku... na pewno robię coś takiego wobec mojej matki. BO TO MOJA MATKA i ona jest skrzywdzona przez ojca i MOIM OBOWIĄZKIEM jest robić to co chce.
Moim obowiązkiem jest siedzieć z nią w święta, choć z własnej woli chce spędzić je sama.
Moim obowiązkiem było napisać jej pozew rozwodowy, moim obowiązkiem było pilnować jej gdy mówiła że się zabije, wszystko robię bo czuję że powinnam, nawet gdy robię to wbrew sobie.
Rzeczy które robię wbrew sobie, wykonuje po to bo liczę na to że w jakimś stopniu stanę się potrzebna mojej matce, że stanę się kim lepszym w jej oczach.
Czułabym że nie wykorzystałam szansy na to aby się jej przypodobać. Czułabym się jak złe dziecko, które ma wszystko w dupie.
A ja mysle, ze czlowiek przede wszystkim zyje dla siebie i po to zeby byc szczesliwym, a gdy juz osiagnie ten stan, moze swoim szczesciem zarazac innych. Owszem trzeba miec szacunek do rodzicow, bo gdyby nie oni, nie bylo by Cie na swiecie, ale nie mozna robic z siebie kozla ofiarnego. Rodzice staraja sie wychowac dziecko jak najlepiej potrafia, jednak czesto brakuje im wiedzy czy doswiadczenia. Wszystko zalezy od Ciebie, jaka droge wybierzesz, czy podazysz ich tropem i bedziesz ranic, tak jak oni Ciebie, czy wyciagniesz wnioski i bedziesz lepszym czlowiekiem/rodzicem i nie bedziesz popelniac tych samych bledow co oni. Odgrywanie sie na rodzicach nie pomaga, tworzy jedynie poglebszajace sie zlo, nie dosc ze oni sa nerwowi to jeszcze ty i napedza sie te kolo w nieskonczonosc. Trzeba zignorowac taka osobe, a jesli np mama ukradla Ci oszczednosci postarac sie odzyskac, jesli sie nie da to na przyszlosc lepiej ich pilnowac.
Szanowanie kogoś, tylko dlatego, że spłodził dziecko to dla mnie czysta abstrakcja.
Nie wzbudzają też we mnie większego szacunku procesy przyodziewania, karmienia i opierania, bo jeśli jakikolwiek ojciec/matka ograniczają swoje "rodzicielstwo" do tego, no to sorry.
Naamah napisał/a:
Czy kochać i szanować poszczególnych członków rodziny należy mimo wszystko? Mimo najgorszych krzywd, bardzo często nawet świadomych?
Wywiązujecie się z tego obowiązku?
Nie postrzegam miłości jako obowiązku. Argumenty w stylu "to twoja matka/ojciec" nie przemawiają do mnie. Czyli co? Z racji tego, że mnie wydali na świat, mogą mnie krzywdzić ile wlezie a ja winna im jestem bezwarunkową miłość? Choć głęboko zakorzenione nakazy kulturowe wywołują mały zamęt w głowie, nigdy tak nie myślałam. Właściwie to fakt, że łączą mnie z ludźmi zwanymi moimi rodzicami więzy krwi, wzbogacony o zależność (ekonomiczna, psychiczna) komplikował werbalizowanie mojego gniewu (i innych emocji), blokował możliwość zmian, naprawiania szkód czy domagania się zaprzestania pewnych krzywdzących zachowań.
Wieloletnie świadome krzywdzenie na wiele sposobów, niekiedy na tyle wymyślne, że aż zaskakujące, uwieńczone solidaryzacją z pedofilem zupełnie wyprały mnie z czulszych odruchów. Przywykłam, że istnieją na tym świecie ludzie, zwani moimi rodzicami, utrzymuję z nimi kontakty przypominające wymianę informacji, a nie rozmowę podszytą emocjonalną więzią, ale nic ponad to. I tak nie jestem do końca przekonana, czy rzeczywiście to kwestia przyzwyczajenia do tego, że istnieją, czy raczej chęć zaoszczędzenia przykrości babci (choć to trochę obłudne i egoistyczne z mojej strony), która bardzo pragnie wierzyć, że krzywdy, jakie mi wyrządzono, nie były aż tak destrukcyjne.
Szanowanie kogoś, tylko dlatego, że spłodził dziecko to dla mnie czysta abstrakcja.
Masz rację, ale powinnaś być wdzięczna bo gdyby nie oni to nie było by Ciebie na świecie, nie była byś osobą tą którą jesteś, i nie nauczyłaś się tego wszystkiego co umiesz i pewnie nie było by Cię na tym forum itd... Więcej nie musisz do nich czuć jak nie chcesz, ale dali Ci życie i o tym pamiętaj
powinnaś być wdzięczna bo gdyby nie oni to nie było by Ciebie na świecie
Abstrakcja. Gdyby jej nie było, nie miałaby za co być wdzięczna ani co mieć za złe. Poza tym wyrządzili jej tyle krzywd, że nie zasługują na jakikolwiek szacunek. Po orgazmie mieli jeszcze kolejnych 25 lat na to, żeby wypracować sobie relacje z córką i schrzanili. Orgazm to nie wszystko.
piec0 napisał/a:
i pewnie nie było by Cię na tym forum itd...
To forum dla 'normalnych inaczej'. Masz rację, gdyby nie oni, to byłaby normalna i nie byłoby jej tutaj. Tylko czy to jest zasługa i powód do okazywania szacunku i wdzięczności?
powinnaś być wdzięczna bo gdyby nie oni to nie było by Ciebie na świecie
Abstrakcja. Gdyby jej nie było nie miałaby za co być wdzięczna ani co mieć za złe. Poza tym wyrządzili jej tyle krzywd, że nie zasługują na jakikolwiek szacunek. Po orgazmie mieli jeszcze kolejnych 25 lat na to, żeby wypracować sobie relacje z córką i schrzanili. Orgazm to nie wszystko.
Abstrakcja? Gdyby jej nie nie było? ALE JEST. Masz racje nie musi ich szanować ale dzięki nim jest i może zaznaczyć swoją osobą ziarnko na tej ziemi, nie ważne co przeszła czy przeżyła, ważne, że jest i może wszystko.
Chochlik napisał/a:
To forum dla 'normalnych inaczej'. Masz rację, gdyby nie oni, to byłaby normalna i nie byłoby jej tutaj. Tylko czy to jest zasługa i powód do okazywania szacunku i wdzięczności?
Zależy jak definiujesz nienormalność czy jak to nazwałaś "normalność inaczej" co nie zmienia faktu, że jest i jest sobą z bagażem różnorakich doświadczeń.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2013-12-13, 13:22, w całości zmieniany 1 raz
Zależy jak definiujesz nienormalność czy jak to nazwałaś "normalność inaczej" co nie zmienia faktu, że jest i jest sobą z bagażem różnorakich doświadczeń.
Na pewno chętnie ci opowie o swoich szalenie ciekawych doświadczeniach i udziale rodziców w tym bagażu.
Wnerwiasz mnie. "Bądź mu dozgonnie wdzięczna bo raz w życiu się spuścił. Nie zrobił tego za ciebie, bo ciebie nie było. To, ze powstałaś to przypadek, ale bądź mu wdzięczna za to, że miał kogo gwałcić. I reszcie rodziny za to, że go wspierała."
//zmieniłam wielkość czcionki... nie dało się tego przeczytać. Em
Ostatnio zmieniony przez 2013-12-13, 14:43, w całości zmieniany 1 raz