Mam jeszcze takie pytanie które nasunęło mi się na myśl po wizycie: co psycholog uznaje za próbę samobojczą a co za "tylko" myśli? Gdzie jest granica? Próba kończy się w szpitalu lub pod ziemią czy każdy zamiar realizacji juz nią jest? Jeśli ktoś nas przekonał żebyśmy tego jednak nie robili, była to próba czy tylko myśli?
Jak byłem w twoim wieku i zadałem to pytanie psychologowi, to odpowiedział, że każdy szczegół związany z myślami samobójczymi jest ważny. Sądzę, że określa to na podstawie : http://www.psychika.eu/sa...-presuicydalny/
Im intensywniejsze fantazje na temat śmierci, przygotowania do samobójstwa, większa pewność, niestabilność emocjonalna, zawężenia świadomości itd. tym większe prawdopodobieństwo, że nastąpi próba odebrania sobie życia.
księżycowa, próbą jest podjęcie czynu samobójczego. Wcale nie musi on być zakończony w szpitalu, to, że np. ktoś celowo coś przedawkował, a później spanikował i sprowokował wymioty, też jest próbą.
Jak byłem w twoim wieku i zadałem to pytanie psychologowi, to odpowiedział, że każdy szczegół związany z myślami samobójczymi jest ważny. Sądzę, że określa to na podstawie : http://www.psychika.eu/sa...-presuicydalny/
Im intensywniejsze fantazje na temat śmierci, przygotowania do samobójstwa, większa pewność, niestabilność emocjonalna, zawężenia świadomości itd. tym większe prawdopodobieństwo, że nastąpi próba odebrania sobie życia.
Dzięki, przejrzę sobie tą stronkę.
Jeśli powiem jak jest to powiedzą rodzicom i że niby tak mi to pomoże. A w ten sposób zgotują mi gorsze piekło, bo oni są jednym z głównych powodów.
księżycowa, możesz również szczegółowo nakreślić psychologowi swoje relacje z rodzicami i ich podejście do twojego problemu. Powiedzieć o twoim strachu związanym z reakcją rodziców. Wtedy może coś ci doradzi, wspólnie coś wymyślicie.
nevermore, dziękuję za rady .
Niestety sytuacja jest taka, że jeśli nie nastąpi jakiś cud przemieniajacy ich zachowanie, ze mna będzie jeszcze gorzej, bo oni są jakimiś sadystami, niszczą mnie. Większosć moich problemów jest przez nich. Boję się, co będzie dalej, bo przy takim układzie te wizyty nawet nie mają sensu.
Spróbuję powiedzieć psychologowi wszystko, co tylko pomoże nakreślić sytuację, aczkolwiek co jeśli rodzina będzie miec przez to "problemy"? Jak to się skonczy opieką spoleczną, policją? Boję się... :'(
Przecinki nie gryzą. Evi.
Z dnia na dzień silniejsza
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-12-20, 18:26, w całości zmieniany 1 raz
księżycowa, a może psycholog by porozmawiała z twoimi rodzicami? Jeśli jest dobrym fachowcem to może coś zdziała? Przemówi im do rozsądku? Może terapia rodzinna? Nie wiem jak sytuacja dokładnie u ciebie wygląda.
może psycholog by porozmawiała z twoimi rodzicami? Jeśli jest dobrym fachowcem to może coś zdziała? Przemówi im do rozsądku?
Jest tylko taki mały problem... Jeśli oni się dowiedzą, że powiedziałam coś psychologowi, to prawdopodobnie mnie zabiją.
nevermore napisał/a:
Może terapia rodzinna?
Przecież oni są takimi dobrymi rodzicami... Przecież jesteśmy rodziną i d e a l n ą .
Taki wzór... Oni tak twierdzą. I niektórzy ludzie też. Bo to wszystko jest udawanie i pozowanie.
Z dnia na dzień silniejsza
Ostatnio zmieniony przez aga_myszka 2015-12-20, 20:00, w całości zmieniany 2 razy
księżycowa, wiesz wyglądasz jakbyś była pod dużym wpływem rodziców. Nie dziwię się, masz 15 lat. Ale powinnaś zrozumieć, że świat nie kończy się na rodzicach. W rodzinie, w której występują jakieś poważniejsze problemy często też wygląda to tak, że dziecko jest uzależnione od rodzica i pomimo, że to relacja toksyczna, nie można w żaden sposób się uwolnić. U Ciebie potęguje to fakt, że jesteś bardzo młoda.
Są twoimi rodzicami, ale co to za rodzice skoro tak się zachowują? Zacznij myśleć nie o tym "co pomyślą i co zrobią moi rodzice", a o tym że czas wziąć się w garść i działać na swoją korzyść. Za parę lat dorośniesz, będziesz mogła się usamodzielnić (prawdopodobnie, czego ci życzę). No i nie będzie już mama zrobi to, tata pomyśli tamto. Jest wiele placówek, do których możesz się zgłosić o pomoc. Tutaj też są odpowiednie tematy, na pewno wiele osób jeśli poprosisz nakieruje cię odpowiednio.
Ja w twoim wieku postawiłem wszystko na jedną kartę. Psycholog, psychiatra, policja, opieka społeczna. Ostatecznie nic to nie dało. Ale to moja historia, a twoja nie musi się tak skończyć.
No i zastanawia mnie jedna rzecz. Rodzice rodzicami. A dziadkowie? Ciotka? Do nikogo nie możesz zwrócić się o pomoc?
Chochlik, może nie pistoletem czy nożem ale myslę, że wiecie mniej więcej o co chodzi...
No, jest zasadnicza różnica pomiędzy "śmiertelnie się obrażą i będą mi zatruwać życie jak tylko się da", a "wbiją mi siekierę w plecy". Nie znam twoich rodziców, nie wiem do czego są zdolni, więc pytam. Często ludzie tak określają nie faktyczne zabójstwo, ale "zaledwie" robienie wielkich problemów. Nie wiem o które znaczenie ci chodziło.
wiesz wyglądasz jakbyś była pod dużym wpływem rodziców.
nevermore, tu nie chodzi o wpływ. Po prostu się boję. Różne rzeczy się dzieją i naprawdę stoję na zupełnym skraju wytrzymałości.
Nie chodzi o to co pomyślą, to mam gdzieś. Ale to co zrobią to tak nie do końca bo zbyt bezpośrednio mnie to dotyczy. Zwłaszcza gdy lecą groźby boję się, że zostaną spełnione. Może dla kogoś to irracjonalne, ze ja wciąż powtarzam "boję się", ale mam co do tego podstawy.
Jeśli powiem coś psychologowi będą się mścić, pomijając fakt, iż nie są do końca świadomi co oni robią, że zachowują się nienormalnie.
Chcę się stąd uwolnić, oni się nie zmienią, po mojej wizycie u psychologa to przejęcie się po dobie im przeszło.
Może mój kolega miał rację, że powinnam iść na policję, że nawet w domu dziecka byłoby mi lepiej, ale ja nie mam na to siły i odwagi. Czuję się cholernie samotna, we mnie jest już tylko ból i nienawiść-nie nienawiść do nich i do siebie.
Właściwie już prawie 16. Ale do 18 tutaj nie wytrzymam na pewno.
Cytat:
No i zastanawia mnie jedna rzecz. Rodzice rodzicami. A dziadkowie? Ciotka? Do nikogo nie możesz zwrócić się o pomoc?
Moi dziadkowie... Każde z nich uważa swoje dziecko za dobre i święte wręcz, a mojego drugiego rodzica za zło najgorsze.
Siostry mojej mamy są ok, ale nie mogę liczyć na dyskrecję.
Prawdę mówiąc nie mogę liczyć na nikogo.
Jestem cholernym problemem, nie wiem po co mnie w ogóle sprowadzili na ten świat.
A no tak, na kimś wyżyć się trzeba.
Evi napisał/a:
próbą jest podjęcie czynu samobójczego.
Czyli jeśli ktoś stał w oknie z zamiarem skoku czy przed przejściem z zamiarem rzucenia się pod auto jest to próbą? Wbicie sobie żyletki w żyłę ale nie pociągniecie tego dalej jest próba? Chciałabym się upewnić, bo psycholog pytała mnie czy miałam próby i nie byłam pewna co odpowiedzieć.
Chochlik napisał/a:
śmiertelnie się obrażą i będą mi zatruwać życie jak tylko się da
To nie chodzi o obrażanie, czy złośliwość... Wyniszczanie, przemoc... Sporo tego i ciężko wyjaśnić w kilku słowach.
Chodzi o coś poważniejszego niż "szlaban" czy "oh, jak mogłaś", ale mniej niż ta siekiera (chyba).
Z dnia na dzień silniejsza
Ostatnio zmieniony przez 2015-12-20, 21:51, w całości zmieniany 1 raz
Np. mój znajomy stał na torach, a pociąg pojechał innym torem i go wyminął - to była próba. Nie musisz wszystkiego wiedzieć. Możesz zapytać o to psycholog i myślę, że to będzie najrozsądniejsze wyjście, bo z doświadczenia wiem, że lekarze różnie definiują próbę.
Zastanawiam się jaka będzie reakcja rodziny na słowa psycholog i psychiatra, bo znając życie rodzinę wyciągną ten temat na światło dzienne...
"Choroby psychiczne" moja rodzina, jak większość nieuświadomionych ludzi, ma gdzieś w pudełku z podpisem "trzymać się z daleka osoby niebezpieczne" coś jak bandyci czy nie wiem...
Czy do ludzi nadal nie dotarło, że człowiek to nie tylko ciało ale i psychika? Że ona też może być zraniona, cierpieć na jakąś chorobę, odczuwać ból?
"Nwm" bardziej podchodzi mi pod angielskie "nevermind" czyli "nieważne", a sądzę, że chodziło Ci o "nie wiem" więc poprawiłam. |Axi
Z dnia na dzień silniejsza
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-12-23, 15:48, w całości zmieniany 1 raz