Jestem zdania, że nie powinna istnieć linia obrony "bo on był pijany", a skoro istnieje, to znaczy, że coś na tym można ugrać, a skoro można coś ugrać, to prawo jest pod tym względem nie najlepiej skonstruowane.
Teoretycznie można wyobrazić sytuacje, kiedy bycie odurzonym może być okolicznością łagodzącą. Np ktoś unika alkoholu, bo wie, że źle na niego działa, ale ulega namowom towarzystwa (ze mną się nie napijesz?), a potem dochodzi do nieszczęśliwego zdarzenia.