Zwroty uzależniam od tego z kim się witam. Jeśli znam kogoś słabo, to mówię cześć. W przypadku znajomych jest u mnie mnóstwo wariantów: hej, heja, siema, hello, elo, eloszka, itp. W wirtualu, zazwyczaj używam hej.
Bez problemu potrafię poprowadzić rozmowę. To samo płynie. Kieruję temat, ale również jestem słuchającym. Najważniejszą cechą według mnie do prowadzenia udanej rozmowy jest słuchanie. Nie zależnie od tego czy dany temat nas interesuje czy całkowicie nudzi. Z tego łatwo wybrnąć i przejść na inną falę. Właściwie drugą ważną cechą jest po prostu nawet banalne odpowiadanie czy zadawanie pytań. To rozbudowywuje całą dyskuje. W czasie wpadki lub nagłej ciszy starać się nawiązać kontakt.
Możesz jak pies wściekać się, że coś poszło źle. Zaklinać albo przeklinać los. Ale gdy koniec nadchodzi, po prostu odpuść.
Z osobami poznanymi od niedawna, lub o słabym kontaktu to zwykły "cześć", lub "hej". A dalej, co u Ciebie, jak tam w pracy/studiach/szkole, i inne raczej mało wnoszące zwroty.
Z tymi którymi znam się dobrze, to z reguły witam się luźno, albo w przypałowy, dla niektórych być może obrażający sposób. A temat rozwija się sam, więc z tym nie ma problemu.
Natomiast jeśli chodzi o poznawanie nowych osób, to sam praktycznie nigdy nie zagaduję.
Z irytujących, nienawidzę pytania "co tam". Kompletnie nie wiem co wtedy odpowiedzieć.
Chochlik, być może taka, że pomiędzy "jak tam w pracy", a "co tam" jest różnica taka, że drugie pytanie jest zbyt ogólne. W pierwszym pytasz jak idzie ci praca, czy stało się coś interesującego, ważnego. Pytanie "co tam" jest lekko niezręczne. Można odpowiedzieć co robi się w danej chwili lub jak mija nam dzień, lecz trudno ściślić to tak ogólne pytanie i czuje się przez nie zakłopotanie.
Może i wieje lekką hipokryzją, tak samo jak mój post filozofowaniem.
Możesz jak pies wściekać się, że coś poszło źle. Zaklinać albo przeklinać los. Ale gdy koniec nadchodzi, po prostu odpuść.
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-10-13, 23:37, w całości zmieniany 1 raz
Do znajomych mówię hej hej albo hejo. Do nowo poznanych osób, albo w ogóle obcych - w zależności od wieku, hej, cześć albo dzień dobry.
Irytuje mnie zwrot "witam", jakoś nie lubię tego słowa. W rozmowie już samo leci, chociaż na ogół odzywam się jakieś 3 razy mniej od mojego rozmówcy.
Bardzo nie lubię mylenia znaczenia słów (np. bynajmniej i przynajmniej).
Źle się czuję, kiedy podczas słuchania czyjejś rozmowy (wolę słuchać niż mówić) co chwilę ktoś mnie pyta "co jest, dlaczego jesteś smutna?". Nie jestem smutna, tylko aspołeczna
Jestem znany z mojego charakterystycznego zwrotu "Dzień Dobry". Jakoś tak sobie to przyswoiłem i zawsze, nie zależnie od sytuacji tak się witam. Może w internecie ze znanymi dobrze mi osobami, witam się żartobliwie "elo".
Niezalogowany napisał/a:
Źle się czuję, kiedy podczas słuchania czyjejś rozmowy (wolę słuchać niż mówić) co chwilę ktoś mnie pyta "co jest, dlaczego jesteś smutna?". Nie jestem smutna, tylko aspołeczna
Ja mam w sumie podobnie. Tylko tyle, że jeśli troszkę mniej będę mówił od razu mnie się pytają "co ty dzisiaj taki smutny, tak mało mówisz". Potrafią tak pytać nawet gdy akurat nie czuję się jakoś za specjalnie źle.
Możesz jak pies wściekać się, że coś poszło źle. Zaklinać albo przeklinać los. Ale gdy koniec nadchodzi, po prostu odpuść.
Denerwuje mnie angielski zwyczaj mijania kogoś i zaczepiania tekstem: "Dzień dobry, jak u Ciebie? Wszystko w porządku?". I najgorzej, że faktycznie ich to interesuje.
Hm, ja mam w zwyczaju zaczynia rozmowy od jakiegoś żartu lub od zwykłego cześć. Ostatnio wchodzi mi też nawyk angielskie pytanie o samopoczucie.
To angielskie "how are u" jest chyba funkcjonalnie zbliżone do polskiego "co tam". I właściwie na każde z tych pytań można odpowiedzieć, opowiadając o jakichś mało ważnych zdarzeniach z ostatniej godziny czy dnia.