O tych misjach na Marsa, które są finansowane z polskiego funduszu kosmicznego?
Nie, pisząc pracę badawczą niekoniecznie opierasz się tylko na danych kraju, w którym mieszkasz. Właściwie to... czym więcej danych posiadasz, tym praca jest bardziej wiarygodna. Możesz sobie podróżować po Europie i po świecie, zbierając dane i wciąż pracować dla jakiegoś PANu czy innej instytucji, która zajmuje się tą fizyką od strony naukowej i ma siedzibę w Polsce. Możesz jednocześnie oczywiście wyjechać za granicę, i tam robić podobne lub inne rzeczy związane ze swoją dziedziną.
Nie musisz pracować dla NASA, żeby zajmować się programem podróży kosmicznych. Możesz pisać na ten temat prace naukowe, robić projekty dla różnych instytucji i masę innych powiązanych rzeczy (zaznaczam, że wciąż pracujesz w tym samym zawodzie fizyka).
Ale nie będzie się spełniać zawodowo, tak jakby tego oczekiwała, chciała.
Czy to kwestia przedsiębiorczości, nie koniecznie. Mam wrażenie,że pisząc to, nie wzięłaś pod uwagę ludzi, którzy tego wykształcenia nie mają. Porównując zarobki w Polsce, czy za granicą to jest dzień do nocy, i nic dziwnego, że ludzie wolą tam wyjechać bo za tę samą pracę, otrzymają większe wynagrodzenie.
Nie odbieraj tego osobiście, bo nie chcę Cię urazić czy cokolwiek - ale tak, uważam że część osób wyjeżdżających to tacy, którzy i tak nie mieliby w Polsce lepszych, bardziej rozwojowych perspektyw.
Piszę oczywiście o części, są osoby które mogą pracować w swoim zawodzie w kraju lub za granicą - i wtedy w zależności od potrzeb wybierają jedno lub drugie.
Scarlet Halo napisał/a:
I to jest "wina" tych osób czy tego kraju? Po co sobie żyły wypruwać w kraju, który niewiele oferuje, skoro można mniejszym kosztem osiągnąć więcej gdzie indziej?
W Polsce pracowałam, mieszkałam ze swoim chłopakiem, płaciłam rachunki i odkładałam pieniądze. Jednak cały czas zastanawiałam się, co by było gdybym straciła pracę... Uważam, że nie szanuje się u nas pracownika, bardzo często nawet dobrego... Bo mogłam wypruwać sobie żyły, ale gdybym chciała się starać o stałą umowę, wiedziałam, że dostałaby ją zamiast mnie koleżanka, która ma ciocię w kadrach...
Wyjechałam za granicę nie żeby zarobić na chleb, bo chleb miałam, ale bardziej dla spróbowania bo jestem młoda, żyłam bez dzieci, kredytu... I miałam pełne pole do popisu żeby zaryzykować.
I dużo chętniej idę tutaj do pracy, niż chodziłam tam. A to już wina kraju, a nie mojej przedsiębiorczości, bo ja raczej mało się zmieniłam jeśli o to chodzi. Czuję, że tam się mnie bardziej szanuje. Robię swoją robotę dobrze, a to z kolei mi popłaca. Awansują mnie, chwalą. Nie chcą żebym odeszła. Wiedzą, że jeśli odejdę to znajdę inną pracę, tuż za rogiem.
Poza tym w wielu znanych mi przypadkach, to właśnie Ci przedsiębiorczy wyjeżdżają, np. założyć tutaj własne biznesy, których założenie jest tutaj formalnością. Państwo nie utrudnia, wspiera, pomaga, ułatwia.
Myślę, że w wielu przypadkach nie ma sensu wypruwać sobie żyły i ściskać zęby ze strachu przed utratą pracy, tylko dlatego, że nasz kraj jest taki, a nie inny.
Jedyne co mnie dobija to samotność, bo nie mam nadal bliskich sobie tutaj osób. Ale jeśli chodzi o spokój już nie tylko materialny, ale i psychiczny - zdecydowanie spakowałabym walizki i uciekła raz jeszcze.
Mam porównanie, bo żyję w Anglii, a mieszkałam wcześniej w Polsce. Widzę różnice dzielące te dwa kraje, ich systemy... I dziwię się, że w niektórych przypadkach tak wiele złego stało się w mojej ojczyźnie.
W Polsce to kwestia znajomości i korupcji. Dlatego tutaj nie można się rozwijać zawodowo.
Nie zgadzam się z tym. Znam sporo ludzi, którzy dostali pracę w zawodzie bez żadnych znajomości i dostali możliwość dalszego rozwoju. Uogólniasz, nevermore.
A wracając do tytułowego pytania... Nie wyobrażam sobie, że miałabym wyprowadzić się z Polski w celach zarobkowym. Uważam, że w moim zawodzie zawsze znajdę pracę tu, na miejscu. A że nie jest jakoś super płatna - wiedziałam o tym od zawsze i zgodziłam się na to, idąc na studia.
Nie zgadzam się z tym. Znam sporo ludzi, którzy dostali pracę w zawodzie bez żadnych znajomości i dostali możliwość dalszego rozwoju. Uogólniasz, nevermore.
Może uogólniam, jednak w większości przypadków tak właśnie jest. Uważam, że człowiek bez znajomości który naprawdę potrafi się rozwinąć w tym kraju ma niesamowite szczęście. I sądzę, że też tutaj możemy mówić o przedsiębiorczości i zaradności.
A co do pytania, bo również się nie wypowiadałem. Jednak mam podobne odczucia co Chochlik. Mam możliwość wyjazdu - jedna siostra w Irlandii, która już mnie zapraszała, druga w Niemczech. Więc nie miałbym takich problemów jak na świeżaka, bo wiem że zawsze pomoc od którejś z sióstr dostanę.
Nie chcę, bo czuję się bardzo obco na innych ziemiach. Wiem, że niektórzy nie mają problemu z przystosowaniem się, jednak dla mnie jakakolwiek zmiana jest nie do pokonania. Boję się zmian, a jednocześnie boję się monotonii. Poza tym nie wyobrażam sobie używać na co dzień obcego języka, nie wyobrażam sobie bym nie mógł słyszeć dookoła swojego ojczystego języka, który naprawdę cenię i kocham. Tutaj jestem u siebie, w swoim syfie, wolę taplać się w swoim gów.. niż czyimś. Szczególnie teraz, kiedy sytuacja UE jest niepewna. Na razie jestem na nie. Jednak pojawiają się wątpliwości gdy myślę o siostrze w Irlandii, z którą mam bardzo dobry kontakt, która mnie rozumie, jej mąż jest jednocześnie moim przyjacielem, a ich dziecko kocham jak swoje. Czuję, że to jest naprawdę moja rodzina. I rozważyłbym wyjazd właśnie tam po skończeniu szkoły... Ale to jedna wielka niewiadoma, bo jak na razie to nie mam prawa wypowiadać się o poziomie zarobków w Polsce, skoro najpierw sam muszę zdobyć wykształcenie, by cokolwiek ruszyło.
Arya, widzę albo idziesz w zaparte, albo jesteś mocno oderwana od rzeczywistości.
Nie wiem, w którym momencie.
Scarlet Halo napisał/a:
Co mówi absolwent prawa z 2003 roku do absolwenta prawa z 2013?
Nie określałabym stereotypami sytuacji zarobkowej w Polsce.
nevermore napisał/a:
W Polsce to kwestia znajomości i korupcji. Dlatego tutaj nie można się rozwijać zawodowo.
I mówi to osoba, która... jakie studia skończyła? Co zrobiła, żeby móc się rozwijać zawodowo? Ile kursów skończyła?
Tak, w Polsce można się rozwijać zawodowo. Kwestia ciężkiej pracy i umiejętności.
Znam w swoim otoczeniu sporo konkretnych przypadków osób, które bez żadnych znajomości dostały wymarzone stanowisko. Na tej podstawie śmiem twierdzić, że to nieprawda.
Chochlik napisał/a:
I pieniędzy.
Do czego przy szukaniu pracy są potrzebne pieniądze?
Chochlik napisał/a:
I miejscowości, w której mieszkasz.
Jeśli nie znajduję pracy w swoim zawodzie w swojej miejscowości, to przeprowadzam się do innego miasta czy województwa.
W pełni tutaj popieram Aryę. Nikt nigdy nie powiedział, że w Polsce jest łatwo, ale da się ustatkować i dobrze żyć. Argument z zarobkami moim zdaniem nie jest trafny, bo zawsze znajdzie się miejsce gdzie zarobi się więcej. Aby dostać się do swojej pracy nie potrzebowałem znajomości- bo ich nie miałem, a zaczynałem od samego dołu, za minimalną krajową. Po ponad dwóch latach spędzonych w Polskiej (!) firmie już jestem troszkę wyżej, a wszystko osiągnięte własnymi ambicjami i zaradnością.
Moim zdaniem jeśli obecna firma nie daje możliwości rozwoju, nie trzeba uciekać za granicę, wystarczy uciec do firmy obok. Nawet jeśli te obok, to inne miasto. I niech nikt mi nie mówi, że pracy w Polsce nie ma, bo sam dostawałem w trakcie pracy w Inowrocławiu oferty od innych które odrzucałem, a jak nie raz robiliśmy rekrutację to trafiały się w większości same nieroby co by chciały od razu kokosy zarabiać siedząc przy biurku . No, tak życie nie wygląda, nie ważne w jakim kraju. No chyba, że ma się te osławione znajomości.
@Edit: A i jakby kto pytał. Nie ukończyłem żadnych studiów, mam tylko maturę.
Aby dostać się do swojej pracy nie potrzebowałem znajomości- bo ich nie miałem, a zaczynałem od samego dołu, za minimalną krajową. Po ponad dwóch latach spędzonych w Polskiej (!) firmie już jestem troszkę wyżej, a wszystko osiągnięte własnymi ambicjami i zaradnością.
Moim zdaniem jeśli obecna firma nie daje możliwości rozwoju, nie trzeba uciekać za granicę, wystarczy uciec do firmy obok. Nawet jeśli te obok, to inne miasto.
Vitter napisał/a:
@Edit: A i jakby kto pytał. Nie ukończyłem żadnych studiów, mam tylko maturę.
I w sumie to jest dla mnie idealny przykład przedsiębiorczości, o której pisałam wcześniej.