U mnie są punkty, za każde ćwiczenie na lekcji można je zdobyć (samo ćwiczenie stanowi 50% wszystkich punktów), 40% to zaliczenia, 10% to dodatkowe rzeczy, takie jak prowadzenie lekcji lub udział w zawodach. Taki system akurat mi pasuje. No i oczywiście, żeby zaliczyć trzeba mieć określoną liczbę obecności, jak z każdego przedmiotu, ale wydawało mi się, że tak jest w każdej szkole.
U mnie jest tak, że wystarczy się przebrać i... tyle. Resztę lekcji spędzamy według uznania - inni grają, na przykład w kosza, inni zaś idą na ping-ponga, reszta sobie siedzi.
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2016-09-07, 00:32
U mnie jest tak, że jeśli jest powyżej 12 st. Celsjusza na dworze i nie pada to idziemy na dwór na piłkę nożną. Jeśli pada, to do sali na siatkową/koszykową lub małej sali na zbijaka i "siłowni" na ping-ponga.
Ale ta piłka nożna to jest taka, że jak nie pękniesz ze śmiechu, to się rozkleisz. Trzeba mieć mocne nerwy, szczególnie po meczu...
W ramach zajęć wychowania fizycznego w tym roku wybrałam zajęcia taneczne i jestem zachwycona. Ogólnie był bardzo duży wybór, np. joga, basen, golf, tenis ziemny, a nawet nordic walking.
Fenoloftaleina, ale fajnie! Takich rzeczy do wyboru w ramach wychowania fizycznego doczekałam się dopiero na studiach i najfajniejsze zajęcia były błyskawicznie zaklepywane. EDIT: Ostatecznie trafiłam na studiach na golfa, więc więcej ruchu zażyłam docierając na pole golfowe na jakimś zadupiu niż machając kijem.
Te zajęcia taneczne to takie ogólne, jakieś zumby czy może taniec towarzyski albo choreografie?
Disqualified as a human being.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2016-09-07, 09:05, w całości zmieniany 1 raz
Fenoloftaleina, u mnie na na zajęciach z wychowania fizycznego nauczyciel zazwyczaj rzucał nam dwie paletki + piłeczkę do ping pong na 30 osób. To było w zimę, a w lato wyganiał wszystkich na dwór i dostawaliśmy obdartą piłkę do gry w nogę na boisku pokrytym asfaltem.
ps. Kiedyś też, dostaliśmy łopaty i kopaliśmy jakiś rów przy szkole bo nie było komu.
Ja po cichu liczę, że będę mogła zaliczyć sobie wf w tym roku w ramach wycieczek górskich. Czasami pozwalają nam na taką możliwość, a wówczas tydzień w górach zalicza prawie rok wf-u.
Te zajęcia taneczne to takie ogólne, jakieś zumby czy może taniec towarzyski albo choreografie?
Nacisk na salsę, bo prowadzi instruktor salsy, ale poznamy podstawy wszystkich tańców towarzyskich. I bardzo prawdopodobne, że uda się utworzyć grupę zaawansowaną, bo zapisało się mnóstwo osób już tańczących. Zajęcia z zumby też są, osobno.
Cytat:
Kiedyś też, dostaliśmy łopaty i kopaliśmy jakiś rów przy szkole bo nie było komu.
Też jakaś forma wychowania fizycznego.
Arya , to ciekawe zaliczenie. Nigdy bym nie musiała ćwiczyć.
Wiek: 27 Dołączyła: 18 Paź 2014 Posty: 5179 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-07, 11:06
Ja już się orientowałam jaki wf będzie na uczelni i nie ukrywam, że najbardziej napaliłam się na body shape, jeśli uda mi się dostać na nie to będę bardzo szczęśliwa. W szkole też rzucali nam piłkę, kazali grać w siatkówkę, pingponga czy coś tam. Straszna nuda, choć w gimnazjum mieliśmy lekcje z siatkarką, która była bardzo fajna, a gdy wybiłam sobie bark to robiła dla mnie specjalnie ćwiczenia rehabilitujące.
Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści.Opowieść Podręcznej M. Atwood 23.10.15r.
U mnie wf to jakaś jedna, wielka porażka. Akurat moja grupa przez 45 minut wykonuje jakieś idiotyczne ćwiczenia z siatkówki (której z całego serca nienawidzę), koszykówki albo rzadko kiedy z piłki ręcznej. Czyli np. całą lekcję poświęcam na odbijanie piłki nad sobą, podania, dwutakty (?). Niby jest to potrzebne, ale 5 rok tego samego jest po prostu nudny (zwłaszcza, że inne grupy dostają piłkę i grają w co chcą).
Ja to wycofałbym obowiązkowe uczestnictwo w wychowaniu fizycznym(szczególnie na studiach), tak samo jak i religie. W końcu to jak chcemy żyć to kwestia wyboru. Coś pomiędzy wódką, a książką. Z tym, że idąc tym tropem to Tomek, który nie lubi czytać nie musiałby chodzić na język polski. Więc co, likwidujemy polskie szkolnictwo?
***
A tak serio to sam nienawidziłem wf'u. Poszło mi bardziej w głowę(chociaż zastanawiam się jak to jest możliwe, skoro zrzucili mnie na podłogę wieku jednego i coś tam roku), więc rpg'ową analogią straciłem kilka punktów w sile i zręczności. Tak więc łapało się każdej możliwości uniknięcia takowych zajęć: począwszy od zwolnień, kończąc na bajach. Luźniej zrobiło się dopiero w technikum, wychowawcy było to raczej obojętne czy ktoś się pojawia czy nie, więc też korzystałem z okazji. W czwartej klasie nie pojawiłem się wcale i dostałem jakże ambitną dwóje. Niedawno spotkałem go w monopolowym, więc - tak, czy owak - skończyliśmy tak samo.
Lubię pomachać kijem, czy poślizgać się na łyżwach, ale tego raczej nie doświadczyłem podczas okresu edukacji(no chyba, że jakieś wyjścia po szkole, ale kto wbijałby za mnie elo w lolu?).