Wysłany: 2015-05-27, 19:38 Człowiek modyfikowany genetycznie
Natknęła się dzisiaj na ten artykuł (niestety po angielsku). National Basic Research Program i National Natural Science Foundation of China zasponsorowały badania nad modyfikacją ludzkich embrionów. Z tej publikacji dowiadujemy się, że podjęto próbę "naprawy" trójjądrowych (niezdolnych do rozwinięcia się w płód) zygot obarczonych mutacją beta-globiny odpowiedzialną za występowanie talasemii (rodzaj niedokrwistości). Efektywność procedury była niska, mozaikowatość wysoka, pojawiały się też "efekty niezamierzone". Niemniej jednak, droga ludzkości, mamy za sobą pierwszą poważną próbę zmodyfikowania ludzkiego embrionu.
Skoro poczyniliśmy już pierwsze kroki w tym kierunku, jestem ciekawa co myślicie na temat genetycznej modyfikacji człowieka.
Ja osobiście uważam, że niezależnie od płaczów i histerii etyków (nawet tych zupełnie zasadnych) prędzej czy później takie modyfikacje będą normą, bo... zwyczajnie się to opłaca. Opłaca się produkować obywateli, którzy mniej chorują, a przez to są wydajniejszymi pracownikami i im dłużej świat zachodni będzie się temu opierać, tym większą potęgą będą Chiny, które ewidentnie nie mają zbyt wielu zastrzeżeń natury etycznej.
Jest oczywiste, że na eliminacji chorób się nie skończy... kolejnym etapem będzie człowiek genetycznie ulepszony. Jak według Was wpłynie to na społeczeństwa? Gdyby była taka możliwość chcielibyście "zaprojektować sobie dziecko"?
Jakie macie zdanie na temat już dostępnych metod selekcji zarodków przy zapłodnieniu in vitro? Skorzystalibyście? A może uważacie, że to niemoralne? Uważacie, że powinny istnieć jakieś granice ingerencji w prawa ewolucji i selekcji naturalnej, a może ograniczanie wolności w tym zakresie, to dla Was "ciemnota i średniowiecze"?
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-05-28, 18:11
Mi osobiście takie "ingerencje" w organizm człowieka szczerze się podobają. Nie mówię o robieniu z człowieka mutanta niczym z filmów ale powolne ulepszanie go jest rzeczą dość... normalną? Może za normalne nie jest to przyjęte ale ciągle idziemy do przodu, ciągle chcemy więcej, więc to całkiem właśnie normalne, że za kilka/ kilkanaście/ kilkadziesiąt lat będziemy budowani na "fundamentach", które się nie niszczą Narządy wewnętrzne do wymiany, cud, miód, prawda? Zastępcze kończyny, które niczym nie różnią się od tych naturalnych. Abstrakcyjnie to brzmi ale naprawdę wierzę, że kiedyś to wszystko będzie zwyczajnie ogólnie dostępne.
O in vitro za wiele nie wiem. Wiem jak przebiega, na czym polega i co jest jego skutkiem. Głębiej nigdy nie wnikałam, dowiadywałam się tyle ile było mi potrzebne do zaspokojenia swojej wiedzy. I powiem, że cała idea in vitro do mnie przemawia. Sama nigdy bym się temu zabiegowi nie poddała, gdyby okazało się, że dzieci mieć nie mogę, ponieważ ich nie chcę ale dla kobiet, dla których to marzenie, to jest idealne rozwiązanie. Szkoda, że na czas obecny takie "rodzinne szczęście" nadal nie jest najtańszym zabiegiem ale z czasem i to się zapewne zmieni
Ktoś nazwał GMO zabawą w Boga. I o ile jestem w stanie zrozumieć modyfikację mikroorganizmów czy roślin to jednak niektóre przykłady grzebania w genach zwierząt są zabawą. No bo jaki ma sens np. wklonowanie kotu genów kodujących lucyferynę czy GFP? Raczej żadnego.
Wiadome było, że na roślinach się nie skończy i że ktoś w końcu podejmie się modyfikowania człowieka. I tak jak pisze Scarlet za jakiś czas normą będzie ulepszanie ludzi niezależnie od tego czy nam się to będzie podobało czy nie.
Jeśli ostra selekcja czy naprawa zarodków ma pomóc ludziom uwolnić się od chorób to czemu nie? W końcu zarodek to jeszcze nie człowiek.
Ciekawe co by na to powiedział Darwin.
Zgubić za sobą ból gorycz i żal
W ostatnim skoku w nieskończoną dal.
Jakie macie zdanie na temat już dostępnych metod selekcji zarodków przy zapłodnieniu in vitro? Skorzystalibyście? A może uważacie, że to niemoralne? Uważacie, że powinny istnieć jakieś granice ingerencji w prawa ewolucji i selekcji naturalnej, a może ograniczanie wolności w tym zakresie, to dla Was "ciemnota i średniowiecze"?
Jestem przeciwna takim genetycznym modyfikacjom, i bynajmniej takie podejście u mnie nie wynika z powodów związanych z religią czy etyką.
Już teraz widać, że niektóre rośliny modyfikowane genetycznie mają mniej wartości odżywczych i inaczej wpływają na organizm człowieka niż te, które "wyprodukuje" natura. Tym bardziej uważam, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich negatywnych skutków modyfikacji genów człowieka, i nie powinno się poprawiać natury.
Wiek: 39 Dołączył: 28 Sie 2012 Posty: 990 Skąd: świat
Wysłany: 2015-05-30, 03:32
Chochlik,
Si!
Arya,
Natura potrafi czasem kompletnie coś spartaczyć i później i tak musimy to poprawiać...
Co byś zrobiła gdybyś wiedziała, że Twoje dziecko urodzi się z zespołem kociego krzyku na przykład?
Nie chciałabyś jednak poprawić natury?
Cytat:
Zespół kociego krzyku - objawy
Pierwszym objawem choroby jest charakterystyczny płacz wydawany przez dziecko już od pierwszych dni życia, który intonacją przypomina miauczenie kota. Płacz ten jest wynikiem nieprawidłowej budowy krtani - która jest mała, wąska i kształtem przypomina romb - oraz wiotkiej i małej nagłośni. Wpływ mają także zaburzenia w obrębie układu nerwowego. Płacz ustępuje zwykle po kilku, czasem kilkunastu miesiącach.
Można zauważyć także charakterystyczny zestaw cech dysmorficznych twarzy, na który składają się:
małogłowie (mała głowa)
okrągła, asymetryczna twarz
mikrognacja (mała żuchwa)
zmarszczka nakątna oka, czyli pionowy fałd skórny pokrywający obydwa przynosowe kąty oka
guzy czołowe
charakterystyczna budowa nosa (płaska i szeroka nasada, krótki grzbiet)
hiperteloryzm oczny - szeroko rozstawione oczy
W zespole kociego krzyku pojawiają się także problemy ze strony układu pokarmowego - dziecko nie ma dostatecznie wykształconego odruchu ssania i przełykania, w związku z tym pojawiają się kłopoty z karmieniem, a co za tym idzie - dziecko słabo lub wcale nie przybiera na wadze. Innymi symptomami choroby są silny ślinotok oraz zaparcia.
Z biegiem lat zauważalne są niepełnosprawność intelektualna oraz opóźniony rozwój motoryczny. W większości przypadków chorzy porozumiewają się bez użycia mowy - za pomocą komunikacji niewerbalnej.
Wraz z zespołem kociego krzyku mogą współistnieć inne schorzenia, takie jak wady serca, rozszczep wargi i podniebienia/kręgosłupa, wady nerek, nieprawidłowa budowa jelita, stopy końsko-szpotawe (trwałe zgięcie stóp do środka). To właśnie z powodu tych wad część dzieci zmagających się z tą rzadką chorobą umiera w ciągu pierwszych lat życia.
Co byś zrobiła gdybyś wiedziała, że Twoje dziecko urodzi się z zespołem kociego krzyku na przykład?
Nie chciałabyś jednak poprawić natury?
To skomplikowane. Myślę, że jest spora różnica między wpływaniem na zdrowie dziecka w przypadku, kiedy wiemy że urodzi się chore - a wpływaniem na geny jeszcze wtedy kiedy nie wiemy, czy wszystko będzie w porządku, czy może jednak nie.
Arya, skoro istnieje możliwość ingerencji w geny, to tym bardziej istnieje możliwość ich obejrzenia i stwierdzenia na tej podstawie, czy coś będzie nie tak. Owszem, poza chorobami wynikającymi z wadliwego zestawu genów są jeszcze wady rozwojowe, ale tego już żadną modyfikacją genetyczną nie naprawimy.
AAh, no i to nie jest tak, że sobie dziecko rośnie w brzuchu, robimy USG i stwierdzamy, że coś jest nie tak, więc modyfikujemy mu geny, żeby to naprawić. Wtedy już jest za późno, bo wada już się rozwinęła, bo organizm ma mnóstwo, mnóstwo komórek, a w każdej DNA do wymiany, a przy takiej ilości nietrudno o pomyłkę. Takie zmiany się wprowadza jeszcze w szalce zanim zapłodni się przyszłą matkę.
to tym bardziej istnieje możliwość ich obejrzenia i stwierdzenia na tej podstawie, czy coś będzie nie tak
Ok, rozumiem - i modyfikacje genetyczne wydają mi się właściwe jedynie w wypadku, gdy stwierdzimy wtedy jakieś znaczące nieprawidłowości, które mogą się ujawnić w przypadku późniejszej ciąży.
Teraz wady genetyczne leczymy objawowo z braku innych możliwości. Jak wynaleziona zostanie technologia zdolna wyeliminować to, co teraz nazywamy chorobami straci ona rację bytu. Wady nie będą przekazywane dalej, a ich wykształcenie się w kolejnych pokoleniach idealnie zdrowych ludzi będzie mniej prawdopodobne niż u dzisiejszych, więc utrzymywanie infrastruktury, sprzętu i personelu potrzebnych do tego procesu będzie bez sensu. Także wróżę, że koncerny będą wymyślać nowe 'choroby', które będą konieczne do wyleczenia. Tak jak teraz wymyślają epidemie świńskiej grypy.
Druga kwestia... Mam nadzieję, że wraz z modyfikacjami genetycznymi pójdą w parze prace nad sztucznymi inkubatorami. Wiadomo, że kobieta jest tą mniej pożądaną częścią gatunku ludzkiego, więc drogi będą dwie: zamówić sobie syna lub córkę z cechami bardziej męskimi, co się przełoży na niechęć społeczeństwa do niej (zakładam cały czas, że społeczne zapatrywania na płeć i wszystko co z nią związane się nie zmienią). Także ogromna większość osób wybierze, że chce mieć syna. To już się dzieje, ale nie na etapie poczęcia, a tylko powoduje podejrzanie dużo aborcji zwłaszcza w krajach, gdzie kobieta, to takie coś niżej w domowej hierarchii niż pies. W związku z powyższym będzie niedobór kobiet, więc będzie problem z tym kto ma urodzić kolejne pokolenie idealnych ludzi. W tym momencie widzę parlament, który przegłosowuje zamknięcie wszystkich kobiet w jakichś 'ośrodkach rozrodczych', gdzie ich rola zostanie sprowadzona właśnie tylko do produkcji jak największej liczby dzieci.
Arya, że znanych mi badań wynika, że wpływ warunków uprawy na skład roślin jest nieporównywalnie większy niż wpływ modyfikacji genetycznej.
Chochlik, raczej bym wieszczyła eliminację mężczyzn. W warunkach in vitro jeden mężczyzna jednym wytryskiem może zapłodnić cały legion kobiet. Produkcja komórek jajowych jest nieporównywalnie mniejsza a ich pozyskiwanie droższe. Duża ilość mężczyzn jest zbędna... no i mężczyźni wojny wywołują i przemoc stosują - generalnie samo zło jak już chcemy myśleć schematami i uprzedzeniami.
raczej bym wieszczyła eliminację mężczyzn. W warunkach in vitro jeden mężczyzna jednym wytryskiem może zapłodnić cały legion kobiet.
Jeśli traktujemy ludzi jak bydło, to owszem - byczki idą na opas, a jałówki robią później za fabryki mleka i cielęciny.
Tylko zauważ, że kwestie płci u ludzi wyglądają nieco inaczej. Mężczyzna może ciężej fizycznie pracować, kultura ogromnej większości społeczeństw stawia go wyżej... no i nie będzie narażony na zostanie żywym inkubatorem. Zobacz takie Indie, gdzie narodziny córki w biednej rodzinie to tragedia, bo muszą zapłacić niebotyczny posag, żeby ktoś ją chciał za żonę. Oni się zakopią dożywotnio w długach po uszy, a młoda i tak zostanie oblana kwasem, bo teściowej będzie mało.
Wiek: 39 Dołączył: 28 Sie 2012 Posty: 990 Skąd: świat
Wysłany: 2015-05-30, 14:59
Scarlet Halo napisał/a:
Duża ilość mężczyzn jest zbędna... no i mężczyźni wojny wywołują i przemoc stosują -
No i tutaj chciałem zwalić winę na kobiety, bo przecież to one są za wojny odpowiedzialne, bo przeważnie to one rodzą żołnierzy. Dotarło do do mnie, że to jednak jest fatalny argument, sugerujący, żeby jednak kobiety przestały, owych żołnierzy, rodzić...
Z czym wiąże się ingerencja w genom i jakie są tego skutki?
Co do zasady jest to zmiana materiału genetycznego organizmu albo poprzez usunięcie/dezaktywację części tego materiału (na przykład konkretnego genu) albo poprzez dodanie obcego materiału (na przykład obcego genu). Skutki... tu można puścić wodzę fantazji, bo wszystko zależy od tego co robisz, jak robisz i czy Ci wyjdzie, a jak nie wyjdzie, to jak bardzo to wszystko spartoli komórkę.
Styrlitz napisał/a:
Możesz wyjaśnić gdzie widzisz przeszkody moralne?
Gdzie ja widzę czy jakie generalnie istnieją zastrzeżenia (bo to bardzo istotna różnica).