Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-04-02, 13:49
Bad Wolf Czy ja wiem, czy to takie fajne? Czuję się jak zwyczajny odmieniec, gdy dookoła pełno zakochanych par, a ja kompletnie o tym nigdy nie myślałam, nie myślę i nie wiem czy i kiedy to się zmieni. To naprawdę dziwne uczucie..
Arya, Potrzeba bliskości, nie jest dla mnie przytłaczająca.Zazdroszczę osobom, które potrafią żyć same, nie potrzebują nikogo do szczęścia.
ogeig, dobrze z czym? Z tym, że nie potrafię żyć sam? Pewnie że nie
Zazdroszczę osobom, które potrafią żyć same, nie potrzebują nikogo do szczęścia.
To trudna umiejętność, ale jest do wyćwiczenia. Spędzanie czasu z samym sobą może sprawiać radość i satysfakcję, choć nie zastąpi w pełni obecności drugiej osoby obok.
Nie nadaję się do bycia z kimś na stałe. Przerobiłam kilka związków, jeden nawet małżeński i nie umiem się w tym odnaleźć. Jest dobrze przez kilka miesięcy, może rok a potem ta druga osoba zaczyna mnie uwierać. Wielka miłość powoli gaśnie i mimo chęci podtrzymania tego płomienia, a nawet różnorakich wysiłków, to wszystko znika. Bliska do tej pory osoba zaczyna mnie drażnić, jej obecność, głos. Potrzeba samotności sprawia, że robię się złośliwa, bezczelnie wbijam szpile i odsuwam się jak tylko mogę. Próbuję zranić tak, żeby ten ktoś się zniechęcił i sam odszedł. Paradoksalnie - pragnę samotności jak nigdy niczego na świecie i jednocześnie boję się być sama. Chcę być sama a nieprzerwanie od 10 lat tkwię w jakimś związku. I tak męczę siebie i kogoś...
Zgubić za sobą ból gorycz i żal
W ostatnim skoku w nieskończoną dal.
Potrzeba samotności sprawia, że robię się złośliwa, bezczelnie wbijam szpile i odsuwam się jak tylko mogę. Próbuję zranić tak, żeby ten ktoś się zniechęcił i sam odszedł. Paradoksalnie - pragnę samotności jak nigdy niczego na świecie i jednocześnie boję się być sama.
Mam dokładnie tak samo... Odsuwam się bo panicznie boję się odrzucenia i wolę odejść, niż zostać ponownie zraniona czy odrzucona. I im bardziej mi zależy tym mocniej się izoluję by nie zrobić sobą innym krzywdy i aby mi nie zrobił nikt krzywdy... przy jednoczesnym strachu przed samotnością. I dlatego ciągle lewituję na granicy samotności, a intensywnych związków interpersonalnych.
Nevermore, z tego wynika, że boisz się być i tylko coś zakładasz, coś się stanie... Z góry zakładasz, że to, tamto... To przypomina grę, której jesteś sędzią i z góry znasz wynik a tym czasem ta sama gra powinna dać satysfakcję.
Ok, może plotę piąte przez dziesiąte, ale wiem o co Ci chodzi, jeśli mogę oczywiście.
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-04-20, 10:50, w całości zmieniany 1 raz
Moim powołaniem jest bycie samotnym. Nie dość, że ciężko nawiązuje relacje, to jeszcze psuje te obiecujące, z których mogło coś wyjść. A ktoś, kogo uważałam, że moją pokrewną duszę, chyba ma mnie daleko gdzieś. To naprawdę boli, zrobiłabym dla niej prawie wszystko, tyle dałam, poświęciłam a czuję się teraz jak taki śmieć. Czuję się jak osoba, z którą można się spotkać tylko na pewnych warunkach i określanych miejscach, byleby, nie weszła jakieś bliższe sprawy, byleby nie poznała kogoś ważnego, czuję się jakbym była odpychana, wygląda na to, że jestem osobą, z którą nie warto się pokazywać.
Z jednej strony dlaczego ja się dziwie, jestem jaka jestem, zachowuje się tak a nie inaczej to nie powinnam być zaskoczona.
Nie umiem wchodzić z nikim relacje, nie chodzi tylko o związek, ale o przyjaźń, psuje wiele rzeczy, potrafię nie odzywać się przez dłuższy okres.
Koniec końców samotność może nie jest taka zła. Wtedy życie jest prostsze. I ma się świadomość, że można liczyć tylko na siebie ale nie okłamywać się, że jeszcze jest ktoś inny...
Moim powołaniem jest bycie samotnym. Nie dość, że ciężko nawiązuje relacje (...) A ktoś, kogo uważałam, że moją pokrewną duszę, chyba ma mnie daleko gdzieś. To naprawdę boli, zrobiłabym dla niej prawie wszystko, tyle dałam, poświęciłam a czuję się teraz jak taki śmieć. (...) czuję się jakbym była odpychana, wygląda na to, że jestem osobą, z którą nie warto się pokazywać. (...)
Nie umiem wchodzić z nikim relacje, nie chodzi tylko o związek, ale o przyjaźń
Wyżej fragmenty mógłbym dopisać do siebie. W szkole dawałem z siebie wszystko, a teraz nauczyłem się asertywności.
Też bardzo często to czuje, nie mam dużo znajomych mógł bym je zliczyć na palcach jednej ręki i do tego to osoby z którymi całe dzieciństwo spędziłem na boisku. Czasem przy rozmowach przychodzi do momentu gdy jest wymieniana jedna osoba nazwisko czy ksywka i odrazu jest te stwierdzenie "znasz?" i zawsze mówi tak że kojarzę bo nie chce wyjść na takiego który nie ma nikogo który nikogo nie zna lecz w głębi duszy czuje że okłamuje sam siebie że nie pasuje tutaj że może nie powinno mnie tutaj być.