Muszę żyć. Chłopak powiedział ''nie zostawiaj mnie samego'' po tym co próbowałam zrobić. To brzmiało tak smutno i łamało serce, nie chcę go całkiem załamać. To zbyt dobra osoba żeby tak cierpieć.
Xysaim, myślisz że jest coś co mogło by to odmienić?
- Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami - rzekła Alicja.
- O, na to nie ma już rady - odparł Kot. - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.
- Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
Xysaim, czyli wychodzi na to że drugs or drugs? Narkotyki pozornie mogą pomóc (to znaczy niektóre paradoksalnie dobrze zjednoczone faktycznie mogą pomóc) ale w większości przypadków rozregulują tylko działanie układu nerwowego, wypłakują z dopaminy i serotoniny i będzie jeszcze gorzej. Leki natomiast jeżeli będą dobrze dobrane pomogą ustabilizować sytuacje i może wtedy odnajdziesz głębszy sens w tym wszystkim. Tak że jeżeli czujesz że na tą chwile leki to to po co mas żyć to nie zwlekaj tylko idź do psychiatry.
- Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami - rzekła Alicja.
- O, na to nie ma już rady - odparł Kot. - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.
- Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
Dla takiej złudnej nadziei, że w przyszłości będzie lepiej? To brzmi nawet dla mnie bardzo nierealnie, ale jednak jakoś trzyma mnie przy życiu. Zdecydowanie jednak to przez rodzinę i psa. Nie mogę ich zostawić, nawet jeśli codziennie mam w głowie parę scenariuszy.
Exmit, dlaczego od razu złudnej? Nigdy nie wiemy do końca co będzie jutro, a co tam dopiero za ileś lat.
Ja tam bardzo lubię tą swoją nadzieję, świadomość, że dostałem szansę na to, aby w końcu mogło być naprawdę dobrze. Tylko dzięki niej udało mi się przetrwać najgorsze momenty i to głównie ona sprawia, że po każdej kolejnej porażce na nowo budzę się i zaczynam starać się żyć. Co prawda wielokrotnie ta sama nadzieja, ale o innym już wyrazie, sprawiała, że tak długo(i ileż to razy) uparcie trwałem w tym samym zamiast sobie odpuścić, ale mimo wszystko jednak bycie człowiekiem wielkiej nadziei to zasób i trzeba go odpowiednio w sobie pielęgnować.
rozpuszczalnik, Po prostu na razie nic nie wskazuje na to że będzie lepiej. W dodatku zmieniłem swoje postrzeganie na świat, życie i ludzi. Nie wiem czy kiedykolwiek będę się cieszyć. Na razie na to nie liczę. Chcę tylko stabilności, bo ostatnio z tym też u mnie słabo. Ta nadzieja gdzieś tam jest, ale jest bardzo daleko. Myślę, że z każdym upadkiem, zawodem staje się twardszy, ale także bardziej obojętny, może chłodniejszy. Nie chcę znowu się rozczarowywać i to dlatego.
Na terapię chodzę w sumie cały czas, od kilku miesięcy. Na razie jednak nie mogę mówić o dużych postępach. Nawet moja psycholog twierdzi, że jeszcze za wcześnie na efekty itd. Więc, co... trzeba czekać.
Za wcześnie na efekty bo chce hajsik ^^ sam musisz sobie poukładać pewne rzeczy, skoro żyjesz to chcesz żyć, trochę samotności nie zaszkodzi, byle się w tym nie zatracić i znaleźć coś co Cię cieszy
Suicider, Pewnie tak, na szczęście jest z NFZ, więc nie płacę Wiem, próbuję ciągle wszystko poukładać, ale to trudne i wymaga czasu.
Jeśli chodzi o samotność, to chyba niestety się w niej zatracam. I nie wiem czy nie jestem sobie sam winny. Kontakty tak szybko się straciły. Najbardziej szkoda mi przyjaźni, ale trzeba jakoś to przełknąć i iść dalej.
rozpuszczalnik, Pewnie nie zauważyłem, sorki. Rozmawiałem wtedy z psycholog, ale nie mogłem że względu na wyjazd. Myślę że mógłbym tam pójść, ale musiałbym to jeszcze raz z nią przedyskutować. Trochę sytuacja w rodzinie mi nie sprzyja, a samemu czasem ciężko tak powalczyć o siebie
Chodziło mi o to, że uciekłeś z nim do wioski.
Wiesz, jest taka jedna ze smutnych prawd, która głosi, że nikt za Ciebie tej walki nie podejmie. Pora chwycić prosie za ogon i zacząć to sobie wszystko układać. Dasz radę!