Makaron, teoretycznie można by tak zrobić (tylko czy na Madagaskar to tak po prostu wpuszczają? ). W rzeczywistości ciężko jest tak wszystkim pier*****. Żyjemy w niepewnych czasach i jeśli się ma sytuację w miarę stabilną to zazwyczaj się tego pilnuje, bo stworzenie tego na nowo może słono kosztować i długo trwać. Nie każdy może pozwolić sobie na rzucenie pracy i wyjazd nie wiadomo gdzie - czasem są dzieci, czasem inni, którzy nas potrzebują.
Ale w sytuacji gdy jest nam źle i właściwie nic nas nie trzyma w obecnym stanie - popieram Twoje zdanie. Trzeba żyć, a nie tylko istnieć.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Ja choć cały czas stąpam po wąskiej granicy to chciał bym coś zobaczyć. Całe życie odkładałem "życie" na później, bo teraz trzeba zarobić, zrobić to i tamto, zawsze chciałem zacząć zwiedzać świat ze swoją drugą połówką. Teraz staram się robić wszystko wbrew sobie (sam), w wieku 30 lat zacząłem coś zwiedzać i gdzieś się ruszać... Zobaczymy co z tego wyniknie..
czasem są dzieci, czasem inni, którzy nas potrzebują.
Nie jestem ojcem więc nie wiem jak to jest, ale myślę że zadbanie o siebie i porzucenie najbliższych jest lepsze niż strzelenie sobie w łeb, bo to pierwsze można przynajmniej próbować naprawić...
Niedotykalna napisał/a:
jeśli się ma sytuację w miarę stabilną to zazwyczaj się tego pilnuje, bo stworzenie tego na nowo może słono kosztować i długo trwać.
i
Niedotykalna napisał/a:
Żyjemy w niepewnych czasach
W każdej chwili swojego życia możesz stracić to wszystko, dlatego ja staram się do niczego nie przywiązywać. Czas i tak upłynie, zawsze można znów budować wszystko na nowo.
"Czy pamiętasz płatków róży szept...
Miłość Cię woła, idź za jej głosem,
Nie mów jutro, nie mów zawsze,
Mów i kochaj dzisiaj!"
Makaron, zazdroszczam trochę takiego podejścia. Czy ono sprawia, że mniej się martwisz o sprawy codzienne?
Ja niestety jestem kłębkiem nerwów, który z trudem ogarnia cokolwiek. I przede wszystkim - żyje w ciągłym lęku o przyszłość.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Czy ono sprawia, że mniej się martwisz o sprawy codzienne?
Na pewno mniej się martwię Gdy nie miałem pracy i nie wiedziałem czy starczy mi na życie, po prostu olałem ten temat na 3 tygodnie dobrze się bawiąc ( ćwicząc, relaksując się ) i dopiero gdy nabrałem wewnętrznych sił ruszyłem i wszystko znów jest cacy .
Po co lęk o przyszłość? Stawiasz sobie cel i realizujesz go choćby nie wiem co, reszta się nie liczy
"Czy pamiętasz płatków róży szept...
Miłość Cię woła, idź za jej głosem,
Nie mów jutro, nie mów zawsze,
Mów i kochaj dzisiaj!"
Wiek: 36 Dołączyła: 21 Wrz 2016 Posty: 80 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-22, 17:50
Niedotykalna napisał/a:
W każdym wieku można coś zmienić.
Raczej nie wyobrażam sobie sytuacji w której w moim wieku nagle zaczynam je całe zmieniać. Jest w miarę stabilnie pod kątem życiowym (emocję odkładamy na bok), więc po co ryzykować?
Makaron napisał/a:
Kropka Zagłady napisał/a:
może jakiś romans
Ty mężatka, ja Ci dam romans
Nie mam męża. Jestem w związku, ale nie mamy ślubu.
I tak jak wyżej pisano, w sumie nadchodzi taki etap już w życiu, gdzie pewne grunty są w miarę stabilne i raczej się z nich nie rezygnuję dla pędzenia za potrzebą duchową. Ale to nie są czasy gdzie można rzucić pracę bo tak, zostawić związek bo tak czy zmienić większość aspektów w życiu bo tak, bo ma się jakieś pragnienie aby coś się zmieniło.
Raczej nie wyobrażam sobie sytuacji w której w moim wieku nagle zaczynam je całe zmieniać. Jest w miarę stabilnie pod kątem życiowym (emocję odkładamy na bok), więc po co ryzykować?
Ja właśnie to robię i jak na razie jest tylko lepiej. Ciekawi mnie też po co Ci związek w którym zamiast rozsąć w siłę usychasz Kropeczko
Kropka Zagłady, jeśli czujesz się nieszczęśliwa, nie masz ślubu i praktycznie żadnych zobowiązań to czemu nie rzucisz tego w cholerę?
Trzyma cię tylko ta smutna stabilność w nieszczęśliwym życiu?
Kiedyś się złamiesz.
Brak wiary w tobie,
Pociąga za sobą brak wiary w innych.
~Lao Tzu
Wiek: 36 Dołączyła: 21 Wrz 2016 Posty: 80 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-09-23, 23:46
Niedotykalna napisał/a:
A czy ja napisałam, że CAŁE? Napisałam, że można coś zmienić i uważam, że całkiem dużo.
Chyba brak mi odwagi na podejmowanie jakiś prób rozpoczęcia jakiejkolwiek zmiany.
Martwy Fenix napisał/a:
Ja właśnie to robię i jak na razie jest tylko lepiej. Ciekawi mnie też po co Ci związek w którym zamiast rozsąć w siłę usychasz Kropeczko
Prawdopodobnie już najzwyklejsze przywiązanie pod słońcem. Bo jest, bo jest jakoś, bo po co coś zmieniać. Za duże ryzyko no i przede wszystkim... Co ja bym miała robić jak by to się zmieniło.
W końcu 6 lat wspólnego życia to kawał czasu a czasami jak się zastanawiam nad tym jak by to było, gdyby miło się skończyć to nawet nie mam pojęcia gdzie miałabym się podziać.
Lewe napisał/a:
Kropka Zagłady, jeśli czujesz się nieszczęśliwa, nie masz ślubu i praktycznie żadnych zobowiązań to czemu nie rzucisz tego w cholerę?
Trzyma cię tylko ta smutna stabilność w nieszczęśliwym życiu?
Kiedyś się złamiesz.
Tak jak wyżej. Absolutnie już nie umiem wyobrazić sobie niczego innego. Załamać... nie raz i nie dwa już tak było. Wszystko przetrwałam właśnie dzięki temu, że żywię jakąś cichutka nadzieje, że kiedyś jeszcze może coś ciekawego mnie w tym życiu spotka. I stąd moje najbardziej ponure myśli o ostatnim kroku w życiu jeszcze nie ruszyły się.
Dlatego właśnie chce (jeszcze?) żyć aby zobaczyć czy jednak kiedyś coś się zmieni, albo sama zdobędę się na odwagę by coś zmieniać.
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-30, 18:47
Zastanawiam się nad tym, po co miałbym kontynuować tę farsę zwaną życiem. Nie mam niczego, co by mnie tutaj trzymało. Każdego dnia coraz bardziej przekonuję się, że to nie ma sensu. Nie ma po co otwierać oczu...
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Żyje się w szczególności dla siebie, nie warto żyć dla kogoś. To my sami tworzymy swoje życie i chociaż jest milion pułapek nie można się dać w nie złapać. A jeśli spojrzymy jeszcze na naszych bliskich, których kochamy i którzy kochają nas to siła jest podwójna. Wizja stworzenia wspaniałego życia jest ogromna, sama mam tendencje do życia przyszłością, wiecznie na coś czekam, ciągle liczę, że przyjdzie ten lepszy moment, ale to nie prawda albo tu i teraz albo w ogóle.
Rok temu, w momencie kiedy nic mi nie wychodziło i miałam wszystkiego dość. Wstałam pewnego razu, spakowałam się i poszłam na pociąg, który zawiózł mnie kilkaset kilometrów dalej - SPONTAN! Gdy wróciłam po trzech dniach byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, bo przez te trzy dni liczyło się tylko TU i TERAZ , a nie "jutro będzie lepiej!".
Nie czekajcie na lepsze jutro, zróbcie sobie wspaniałe dzisiaj !