Zawsze jest ktoś z kim można pogadać. Tyle, że jak człowiek ma ochotę sobie coś zrobić to gdzieś ma czy jego mama siedzi w pokoju obok i czyta książkę. Nie liczy się, że ktoś tam będzie płakał. To już nie są bliscy, a właśnie: "Ktoś tam."
Dwa lata temu, gdy łykałam tabletki, ostatnią rzeczą było dla mnie to, że zaraz miała wrócić siostra z mężem do domu. Liczyło się to że będzie za późno i tyle.
dziwnie napisane słowo:> duszka
Ostatnio zmieniony przez 2010-04-02, 12:26, w całości zmieniany 2 razy
nolcia886, tak jak napisałaś dużo ludzi się boi odrzucenia przez najbliższych... bo tak naprawdę nie wiemy czego mamy się spodziewać, jakiej reakcji a zakładamy z góry najgorsze. Czasem nas odstrasza b. dobry humor osoby najbliższej gdyż nie chcemy jej krzywdzić.
Tak, tak boimy się reakcji najbliższej rodziny. Każdy chyba się boi odrzucenia. Jednak mimo to można pogadać z kimś kogo nie znamy (mam na myśli np. internautów z forum). Chociażby tutaj. Trzeba walczyć z problemami choć to będzie strasznie trudna, a także mozolna praca - praca nad samym sobą. Ale małymi kroczkami dojdzie się do celu. Mowa o celu. Może powinniście postawić sobie cel (ja postawiłam sobie za cel walkę o każdą osobę co chce popełnić samobójstwo, a zarazem "zarażanie" optymizmem każdego). Sama chciałam się zabić. Wiem co to za straszne uczucie. Ma się świadomość, że dla nikogo się nie liczę i nie mam po co żyć. Znam to uczucie. Może mam 15 lat i niektórzy z Was mogą pomyśleć, że przyszła smarkula i się od razu wymądrza albo coś w tym stylu. Może coś w tym jest. Jednak to nie ma nic do rzeczy. Musicie zakochać się w życiu! Nie tylko dla siebie, ale dla Waszych rodzin. Niektórzy/ niektóre z Was ma już własne rodziny. Wyobraźcie sobie, że jednak udało Wam się odebrać sobie życie. Pomyślcie co poczują Wasi mężowie czy żony. Osierocicie dzieci. Pomyślcie w szczególności o dzieciach. Już nigdy nie usłyszycie "mamo/tato kocham cię", nie zobaczycie ich uśmiechu, ani nie będziecie mogli ich pocieszyć. Chcecie tego?
ort. i lit. duszka- sprawdzajcie czy nie robicie literówek i błędów ort. rozumiem, że orty trudno wyłapać ale literówki chyba nie? przecież widać że w słowie siebie nie powinno być nigdzie "m"
duszko, komentarz ogólny do poprawianego posta dajemy wiadomością prywatną, nie w poście.
ATW
ATW, a ile można się powtarzać??
Ostatnio zmieniony przez 2010-06-10, 18:08, w całości zmieniany 3 razy
Jak dla mnie życie nie ma sensu. Mimo, że mam rodziców, osoby naprawdę mi bliskie, które mnie kochają, mogę śmiało to powiedzieć: ŻYCIE NIE MA DLA MNIE SENSU!! I wcale nie uważam tak, ponieważ mam problemy i jest ciężko... mówię to świadomie, i z wielkim spokojem. Po co dalej żyć, skoro i tak umrzemy...Z reszta wiadomo jaka będzie nasza dalsza przyszłość... Najpierw szkoła, później studnia, ślub, własny dom,dzieci, starości, i śmierć.... Każdego z nas życie będzie inaczej wyglądać, ale w większości tak to będzie wyglądać.... A ja tak nie chcę!! Bo to dla mnie jest bez sensu.... Mieć już wszystko zaplanowane, tylko w małym, bądź większym stopniu tym dyrygować....
lit. duszka
jeżeli już edytujesz czyjś post to popraw te błędy, a nie zaznaczasz, że poprawione choć wcale tak nie jest.
edit by ATW
Ostatnio zmieniony przez 2010-06-11, 16:01, w całości zmieniany 2 razy
Być może w tej chwili życie nie ma dla Ciebie sensu, ale to wcale nie oznacza, że taki stan będzie się utrzymywał już zawsze. ?mierć nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem problemów. Wszystko się zmienia. Jutro Twoje odczucia mogą się zmienić. Dlatego warto po prostu przeczekać zły nastrój. Mnie takie podejście pomaga w trudnych chwilach.
Ostatnio zmieniony przez 2010-11-13, 14:43, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy przyjdzie chwila załamania, to nie myślisz o niczym innym. I to nie jest spowodowane jednym problemem, bo z problemami szarej rzeczywistości sobie radzę. To tak ogromny ból, że w danym momencie mam już tak dosyć tego życia, że chce z nim skończyć. Czy myślę o najbliższych? Nie!!! Ale oni w jakiś sposób powodują, że jeszcze tu jestem. Kocham ich...
AMOR OMNIA VINCIT
Ostatnio zmieniony przez Sadist 2010-11-29, 17:55, w całości zmieniany 1 raz
Myślę o nich i to mnie trzyma. Ale nie wiem jak sobie z sobą poradzić . Jednak gdy przyjdzie taka chwila, że chcę się zabić to nic się nie liczy! A poza tym żyje popadając ze skrajnej histerii, szału, agresji w skrajny lęk i depresję. To mnie powoli zabija.
AMOR OMNIA VINCIT
Ostatnio zmieniony przez Sadist 2010-11-29, 19:45, w całości zmieniany 2 razy
megi -s, myślę, że skoro masz taką obawę, że jesteś zdolna się zabić w przypływie takiej histerii, to najlepiej by było zgłosić się do jakiegoś specjalisty.
Nie wiem, jaki masz stosunek do takich lekarzy, ale oni naprawdę są w stanie Ci jakoś pomóc, albo chociaż polepszyć sytuację.
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2010-11-29, 19:52
megi -s, byłaś u psychologa? Szukałaś pomocy?
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
Ja właśnie się zastanawiam nad takim definitywnym rozwiązaniem. Mama dość, terapia nie zadziałała, leki nie zadziałały, próba ostawienie żyletki okazała się zarówno nic nie wnosząca pozytywnego jak i zakończona fiaskiem. Boję się przyszłości, wiem, że nic dobrego mnie nie czeka - przede mną wieczne wybieranie mniejszego zła... Moi bliscy to dorośli ludzie, więc poradzą sobie z moim brakiem - nieszczególnie będzie im mnie brakować, w końcu same problemy ze mną były, no i alimentów nie trzeba będzie płacić. Mam jednak wciąż jakieś głupie opory - brakuje mi determinacji, pewnej desperacji... w sumie pretekstu, ale myślę, że prędzej czy później się znajdzie.
Szczerze mówiąc zbieram się aby iść do specjalisty. Do psychologa chyba. Byłam u psychiatry jakiś czas temu. Powiedział, że mam zaburzenia depresyjno lękowe. Stwierdził to po kilku minutach rozmowy. A kiedy mówiłam o moich do krwi obgryzionych palcach, patrzył na mnie z głupawym uśmieszkiem. Więc naprawdę mam obawy. Przepisał mi leki psychotropowe. Boję się leków psychotropowych - wiem jakie mają działanie, wiem jak wyglądają ludzie po psychotropach - wiem z doświadczenia zawodowego - jestem pielęgniarką. A ja muszę normalnie funkcjonować, mam dwoje dzieci, dojeżdżam do pracy samochodem itp. Więcej mam przeciw niż za. Pewnie szukam wymówki. Dlaczego jest ze mną tak, że radzę sobie z tymi problemami, że je szumnie nazwę - dnia codziennego, obojętnie bez problemu? A nie radzę sobie sama ze sobą? Czy może mieć na to wpływ moja przeszłość?
AMOR OMNIA VINCIT
Ostatnio zmieniony przez Sadist 2010-11-30, 00:26, w całości zmieniany 1 raz