Zakładam temat, aby poradzić się w sprawie kupna hantelek. Temat w przyszłości może oczywiście służyć do dyskusji na temat innego sprzętu.
Chcę kupić hantelki żeby móc z nimi ćwiczyć... Chodzi mi o wykonywanie podstawowych ćwiczeń na początku z obciążeniem. Nie sądzę, ale wolę się upewnić - na coś szczególnego muszę zwrócić uwagę?
I ile kg powinnam kupić? 5?
szkoda, że nie wiedziałem wcześniej, jeżeli ktoś się decyduje to najlepiej gryfy ze zmiennym ciężarem i zaciskiem który ściąga się od razu, bez żadnych odkręcań, zakręcań
+ to samo ze sztangą prostą, ławka składana.
Tyle
to jest koszt około 200-300 zł
zależy gdzie się kupuje, można używane bo przecież to nic nie szkodzi.
"Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie" [Iz 49:15]
Nikt tego nie napisał to ja zaznaczę, scalone hantelki mają te zaletę że nie "wadzą" przy wykonywaniu ćwiczeń, większe do tego wąskie krążki zwyczajnie zaczynają haczyć, w scalonych też nie ma się co rozkręcić więc pod tym względem są leprze, ale też droższe, jeśli tego żelastwa ma wiele nie być to myślę że warto zainwestować w wygodę i kupić scalone.
Moje wymagania są takie: koło zamachowa minimum 16kg
Długość nie mniejsza niż 140 cm (mam wrażenie, że krótsze są mniej stabilne)
No i cena do 1500-1600 zł.
Zastanawiam się nad zakupem kettli, ale trochę się ich boję . Inaczej ćwiczy się na siłowni z wolnym ciężarem, gdy widzę siebie w lustrze i mogę w każdej chwili skorygować postawę. A takie machanie kettlem wydaje mi się mocno kontuzjogenne. Mylę się?
Daithi, bo ja wiem. Liznęłam dzięki Łasi temat kettli, kupiłam taki 8kg i zaczęłam ćwiczyć najprostsze ruchy. Z boku o szafę opierałam lustro, żeby sprawdzać czy dobrze się ruszam. Dało się zmachać, a i bólu w plecach nie czułam. No i nie robiłam takich wygibasów z podnoszeniem kettla ponad głowę, więc przez tamten czas gdy nim ćwiczyłam kontuzji nie miałam.
Inaczej ćwiczy się na siłowni z wolnym ciężarem, gdy widzę siebie w lustrze i mogę w każdej chwili skorygować postawę.
Z kettlami jest w ogóle inna dynamika ruchu. Ale bo ja wiem, czy to jest jakoś wybitnie kontuzjogenne... Wydaje mi się, że o ile pilnujesz prawidłowej techniki, nie rzucasz się na zaawansowane ruchy bez opanowania podstawowych (tureckie wstawanie powiedzmy) i masz dobrze dobrany i wyprofilowany ciężar, to nie jest to jakoś specjalnie niebezpieczne. Ja nawet powiedziałabym tak, że praca z "czajnikami" niejako wymusza odpowiednią postawę, bo jak się coś tam człowiek przekrzywia to od razu czuje w ciele, że coś nie tak. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Jeśli się obawiasz, możesz początki zacząć z instruktorem który pokaże prawidłową technikę, ja nie miałam takiej możliwości i ucząc się z internetu (np. z bloga cudownej Angeli z powerworkout) jakoś mam się dobrze i właściwie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że po kettlach jestem mniej połamana i obolała, niż przed nimi.
Daithi, ja zaczęłam od 8 kg. Myślałam, że to za dużo i że powinnam zacząć od 6kg, ale Łasica wybiła mi ten pomysł z głowy i w sumie dobrze. Swojego kettla kupiłam w Decathlonie za bodajże 89zł.
Daithi, nie, po jakiś 2 miesiącach straciłam motywację do jakiejkolwiek aktywności fizycznej i teraz staram się wziąć się w garść i wrócić do ćwiczeń. Poczytaj bloga, którego podesłała tu Łasia. Angela naprawdę fajnie pisze bez owijania w bawełnę i porusza różne kettlowe wątki. Czytałam w którymś wpisie, że żeby bezpiecznie zwiększać wagę kettla musisz być w stanie wykonać minimum 5 poprawnych ruchów danej techniki. Poza tym w kettlach fajne jest to, że nawet jeśli już przerzucisz się z 8kg na 12kg, a potem na 16kg, to możesz wrócić w treningach do poprzednich kettli z mniejszą wagą, nie trzeba ich odsprzedawać. Zawsze do jakiegoś ćwiczenia się przydadzą.