Każdy z nas ma swoje życie, i swoje doświadczenia zawarte w nim doświadczenia, mniej, lub bardziej dobre w naszych oczach, ale to ukształtowało nas do obecnej postaci.
Czy gdyby była możliwość kompletnego zresetowania swojego życia i poprowadzenie go inaczej skorzystalibyście z tej opcji?
Ja nie sądzę, bym tak zrobił. Jakiekolwiek by nie były doświadczenia w moim życiu, są one doświadczeniami (moimi) i ukształtowały mnie do obecnej postaci. Jednak zmiany w życiu nie polegają na cofaniu czasu i cofnięciu wszystkiego, ale na dalszych zmianach teraz i w przyszłości. Wiele osób lubi mówić, że cofnęło by się w czasie i coś tam by zmieniło, jednak jak napisałem wyżej nie ot to w tym chodzi.
Pamiętajmy tez o tym, że owy "reset" oznaczał by także całkowitą kasacje naszych doświadczeń i pamięci, w związku z czym zamiast zmienić książkę moglibyśmy zwyczajnie zacząć ją czytać od nowa. Poza tym nikt nie gwarantuje tego, że nie skończyło by się to dla nas gorzej, niż obecnie, np. teraz każdy ma ileś tam lat, i jakoś tam ocenia swoje życie, ale w "drugiej szansie" mógłby zostać potrąconym przez samochód w wieku 8 lat, sparaliżowany i żyć do końca życia na wózku, albo umrzeć, lub zostać porwanym przez terrorystów do Kambodży. Dlatego sądzę, że nie warto zaczynać wszystkiego od nowa, tylko jeśli już, to zmieniać to, co mamy.
Ostatnio zmieniony przez Axxie 2015-07-11, 12:31, w całości zmieniany 1 raz
Czy gdyby była możliwość kompletnego zresetowania swojego życia i poprowadzenie go inaczej skorzystalibyście z tej opcji?
Nie, nie skorzystałabym z tej opcji. Za bardzo cenię sobie osoby, sytuacje, które mnie spotkały. Jasne, były wzloty i upadki, chwile lepsze i gorsze, ludzi nastawieni pozytywnie i negatywnie. Czasem się śmiałam, a czasem płakałam, krzyczałam z bólu, złości i radości… To wszystko jest moje. Mam swoje wspomnienia, te dobre i złe, ale je mam. Mogę usiąść przy kominku i wracać do tych chwil. Wyciągnąć z nich wniosku, nauczyć się czegoś. Wszystkie te doświadczenia, spotkani ludzie, emocje, to one mnie ukształtowały. Dzięki nim jestem taka, a nie inna. I mi z tym dobrze.
Dante napisał/a:
zmiany w życiu nie polegają na cofaniu czasu i cofnięciu wszystkiego, ale na dalszych zmianach teraz i w przyszłości.
Zdecydowanie się z tym zgadzam. I to sa jedyne zmiany, jakie bym chciała wprowadzić. Nie chcę utracić tego, co mam wokół siebie i w sobie. Za to, jeśli będę tylko bardzo chciała i dążyła do tego, moge zmienić świat. Mogę wszystko.
Skorzystałabym bez wahania, gdybym pamiętała, że mam coś zmienić. Nie musiałabym pamiętać co, ważne, że "coś", że ma być inaczej. Coś w stylu konsoli odzyskiwania systemu xD nie ważne co się spierniczyło, wracamy do punktu wyjścia, nie róbmy tego czegoś co spowodowało kraksę drugi raz
Choć większość wypadków była błędem w oprogramowaniu dodatkowym zwanym otoczenie.exe
Chyba nie. A może dlatego, że przeżywając takie, a nie inne momenty, jakaś siła się wyrabia. Choć nie do końca. Ale jednak ciężko byłoby teraz wcisnąć reset, po tym, co się już przeszło. Po co? Nie mamy pewności, że to się nie powtórzy, a jeśli się powtórzy? Tak już jest za nami, pozostają tylko przykre, bolesne wspomnienia. I trzeba sobie z nimi radzić. Reset nie pomoże.
Hm... Nie, chyba bym go nie zresetowała.
To, co przeżyłam, czego doświadczyłam... Stało się dla mnie bolesną nauką. Nauką, która pozwala mi teraz patrzeć na wszystko z innej strony.
Każda sytuacja, która sprawiła, że upadałam i nie chciałam się podnieść, teraz owocuje.
Staram się cenić życie, takim jakim ono jest. A w przyszłości mogę zmienić przecież to, co chcę, co mi się nie podoba.
A naprawdę nigdy nie pociąga Was wizja bycia ciemną, nieuświadomioną, radosną masą? Która nie jest splamiona tym pierniczonym ekstra-zarąbistym doświadczeniem?
Ostatnio zmieniony przez Tracy 2010-02-04, 18:31, w całości zmieniany 1 raz
Baś Baaaś, no ale właśnie tu jest pytanie - jaką masz gwarancje, że w tę Twoją cudownie nieświadomą masę niebytu i nicnieczucia nie wpierdaczy Ci się coś równie beznadziejnego, albo, jak na złość - o wiele gorszego?
Kolejne życie i kolejne pytanie - "czy teraz TEŻ byś się zresetowała"? tak można w nieskończoność.
No nie masz, nie masz. Kto nie ryzykuje ten nie ma... ale...
Co my w ogóle tworzymy! Nikt się nigdy nie zresetuje. Come on people... Umrzemy we własnej mazi!
Nie skorzystałabym z opcji "Reset".
Bym zresetowała wszystko i co... I zaczynała wszystko od nowa unikając porażek, potknięć, upadków, leżenia "w błocie"... to musiałoby być niezmiernie nudne...
Ale chwila... skąd mogłabym wiedzieć że coś może być porażką, czy upadkiem, gdybym miała "reset", dopiero po fakcie by się okazało że coś było błędem, bo chyba przy takim resecie nic by by się nie zachowało np. to że tak już postępowałam i było to złe, to teraz spróbuję inaczej...
Stracić wszystkie wspomnienia, zwłaszcza te dobre, wspomnienia świetnie, radośnie spędzonego czasu z innymi... Nie mieć wspomnień... nie mieć dobrych wspomnień... Straszne i smutne.
Pisząc tego posta myślę sobie o ludziach, którzy w jakiś wypadkach stracili pamięć... Niekiedy też od nowa uczą się prostych czynności jak chodzenia czy jedzenia...
Albo jak cierpią gdy nic nie pamiętają, gdy muszą wszystko od nowa...
Teoretycznie mają ten "reset", ale ilu z nich jest szczęśliwych z powodu tego "resetu"...
Czy moje życie jest aż tak beznadziejne i nie warte w ogóle absolutnie jakiejkolwiek ewentualnej kontynuacji, że zaryzykowałabym 50/50 - że utracę nawet to co już mam?
A czemu się właśnie tak nie zabawić? Toż to jak skok na bungee ze słabą liną. Może się udać, nie musi.
Jak w AD&D przy litościwym MG. Nie pasują mi wyrzucone kostki na cechy? jeszcze raz. Znowu do kitu? Jeszcze raz!
Łożeszfakenszit! W życiu! Aż mnie dreszcze przechodzą na myśl, że mogłabym stracić to, co udało mi się w końcu odbudować/zyskać. Ale najbardziej to nie chciałabym 'tracić' ludzi, których poznałam w ciągu ostatnich kilku lat.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-06-24, 18:31
Cytat:
Czy gdyby była możliwość kompletnego zresetowania swojego życia i poprowadzenie go inaczej skorzystalibyście z tej opcji?
Często o tym myślę i muszę powiedzieć, że miałabym jednak jakieś wątpliwości. Zrobiłabym to z chęcią ale bałabym się, że to moje nowe życie byłoby jeszcze gorsze niż obecne.
Wiek: 31 Dołączył: 02 Cze 2013 Posty: 295 Skąd: Południe
Wysłany: 2013-06-24, 23:38
Często pisząc z kimś na pytanie " co u ciebie" piszę, że najchętniej bym się zrestartowal. Nie długo o tym myśląc, wiem, że chciałbym zupełnie inaczej pokierować swoim życiem. Oczywiście jest opcja gorszego scenariusza, jednak wątpię by można było pokierować nim równie chu**wo.
Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
Ja się resetuję średnio co 4 lata. Takie etapy w życiu, czasami dłuższe, czasami krótsze. Ostatni przeciągłem stucznie do 5 lat, choć już na ostatnim semestrze studiów I stopnia wiedziałem, że pewien układ się wyczerpał. Potem przychodził zawsze okres głębokiego regresu. W sumie teraz jest podobnie, choć tym razem potrzebuję pomocy z zewnątrz i to właśnie jest moim największym problemem.
We are not your kind of people
...
We are extraordinary people
Wiek: 31 Dołączyła: 16 Maj 2013 Posty: 104 Skąd: śląskie
Wysłany: 2013-06-25, 23:20
Czy gdybym miała możliwość kompletnego zresetowania życia i poprowadzenia go inaczej skorzystałabym z takiego przywileju?
Zależy.
Jeśli mam to rozumieć tak, że do kasacji poszłoby wszystko: wydarzenia, chwile smutku i radości, przemyślenia, a także obecna osobowość, to miałabym pewne trudności z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Bo skąd miałabym pewność, że nie popełnię dokładnie takich samych błędów? Co mi po tym, że będę cierpiała znów tak samo; od nowa? A zapewne tak by właśnie było.
Gdybym jednak zachowała swój obecny rozum (co byłoby niemożliwe w prawdziwym życiu) - zgodziłabym się bez wahania. Mogłabym na tym wyjść jak główny bohater w ,,Efekcie motyla"... ale zaryzykowałabym. Nawet, gdyby potem moje życie okazało się jeszcze większą klęską. Miałabym przynajmniej poczucie, że o swoje życie walczyłam.
,,Gdybym mógł, gdybym tak mógł wydrzeć sobie serce i odrzucić serce, i być bez serca. ”