grrr...
Nareszcie wygrzebałam się z wyra, ale już żałuję. Na początek - nieprzyjemna rozmowa. Później ponad godzinę męczyłam się z jednym głupim naleśnikiem - okazało się, że też niepotrzebnie, bo wszystko zwróciłam. A następnie przez dwie godziny znów słuchałam, że coś zawaliłam i jaka to jestem daremna i do niczego... by na koniec się okazało, że wszystko jest ok, a ja nic nie zawaliłam. Nawet 'przepraszam' nie usłyszałam. Kur!a powinnam już przywyknąć do tego, a jakoś nie potrafię.
Za chwilę miała przyjechać Ciocia z kuzynami - odwołałam spotkanie. Wracam do łóżka. Tam było najlepiej. Najbezpieczniej. Cicho.
Co za beznadziejny dzień.
Od początku nie chciało mi się wstawać. Potem już się zmobilizowałam, ale i tak cały czas byłam na każdego wkur.wiona. Zwłaszcza mój facet mnie dziś złościł :-/
Potem niby przeprosił mnie, i teraz też już lepiej mi jak był u mnie. Ale jednak ciągle nerwowa taka chodzę :-/
,,Wenn sie war Gott und sie konnte den freien Platz auf der Welt, wahrscheinlich auswählen Paris."
Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2010-10-06, 20:00
Dzień jak co dzień, ale jednak wyjątkowy...
Pomimo tego, że zniszczony przez życie szkolne to nie było, aż tak źle jak miało być.
Ale druga część dnia, czyli ta po szkole była o wiele lepsza.
Zamiast siedzieć nad książkami poszłam do domku tak zwanego gospodarczego, gdzie mój dziadek robi remont tak na wszelki wypadek.
I wiecie co naszła mnie taka ochota i zaczęłam robić tam zdjęcia.
Bardzo czasochłonne zajęcie jeśli liczyć to, że się chodzi po niestabilnych deskach, ale i tak jestem z siebie dumna i mam nadzieję, że jak remont dobiegnie tam końca to ten domek będzie mój
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Mijający dzień był w miarę dobry.
Przed południem poszłam do ciotki, potem spotkałam się z ojcem (poszliśmy do restauracji i na rynek).
Byłam nawet rozluźniona i coś tam mówiłam, odpowiadałam na pytania...
Chciałam pokazać ojcu, że mimo wszystko jest mi bliski.
Wczoraj bardzo fajnie, ale jak już zasypiałam, zapytano się mnie czy chciałabym jakiś tester - perfum, bo ileś tam ml kosztuje 35zl, napsikałam na siebie w sumie z 6 czy 7 perfum... i człowieku zaśnij potem... Jeszcze na kołdrę perfumy trochę kapnęły... ręce jak najdalej od nosa
Ale wzięłam dwa, jednego wcześniej miałam małą próbkę, szalenie mi się podoba
Kiedyś sobie kupię oryginalny oryginał
Dzień jest nijaki, bo ja jestem nijaka. Ale wolę to niż burze duszy. Wreszcie mały spokój. Wiem, że to wszystko jest złudne. Jadę autobusem i dopadł mnie dziki kaszel. Pewnie ktoś za bardzo się wyperfumował... Co może być w tym dobrego? Ale na pocieszenie mam ciasto z jabłkami Jeśli ktoś ma ochotę proszę się częstować
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Ostatnio zmieniony przez 2011-04-21, 14:11, w całości zmieniany 1 raz
Dzisiejszy dzień od rana był spoko, tylko wieczorem trochę się popsuło. Wiem, że to co napiszę będzie beznadziejnie głupie, ale taka niestety jestem; cholerna sentymentalistka, wszystko wiążę z emocjami i nie potrafię ich oddzielić od przeżywania sytuacji, które tego wymagają. Otóż w skrócie, odkąd pamiętam, jeździliśmy z rodzicami na wakacje nad morze (tak, mam 17 lat i nadal chcę jeździć ze starymi). Ja ze dwa lata temu zaczęłam jeździć na kolonię, gdzie mam świetne towarzystwo, dla którego właśnie jeżdżę. Właśnie dziś dowiedziałam się, że w tym roku nie pojadę z rodzicami, bo nie możemy się zgrać z terminami, a na kolonię bardzo chcę pojechać, bo być może będzie to mój ostatni raz. Taa, wiem, nie widzicie w tym nic złego, ale ja się czuję fatalnie. Zawsze jak jeździłam na kolonię, mimo wszystko czułam się trochę samotna, musiałam uważac na to co robię i mówię, a z rodzicami nie, tam mogłam naprawde odpocząć. Teraz jak jadę tylko tu, nie wiem jak będzie. Niby będę miała świetne towarzystwo (o ile wszyscy pojadą), ale boję się, że znowu trafią się tacy ludzie, którzy po prostu ją zepsują. Chciałabym mieć fajne wakacje i mam nadzieję, że takie będą, ale ta cholerna niepewność mnie przytłacza.
Musiałam się wygadać, przepraszam....
Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach.
Za co przepraszasz?
Pisz wszystko co potrzebujesz napisać!
Trochę Ci zazdroszczę, że tak bardzo chcesz spędzać z rodziną czas, ja się zawsze odcinam od wszystkich.
Mam nadzieję, że uda Ci się odpoczą na wakacjach, a może uda się gdzieś wyskoczyć chociażby na weekend z rodzicami
Taa, wiem, nie widzicie w tym nic złego, ale ja się czuję fatalnie.
Lewe informacje masz.
I nie widzę nic złego w jeżdżeniu z rodzicami na wakacje, nawet w wieku 30 lat. Jak komuś to odpowiada, nie moja sprawa. Ja tam, w każdym razie, nikomu nie zabraniam.
Każdy ma jakieś obawy, więc normalne, że Ty także. I że boisz się, jak będzie itd. Normalne, bo przecież nie przewidzisz tego.
Może jednak będzie dobrze? Jak sama piszesz, że towarzystwo ma być ok. A resztę, która Ci nie odpowiada - olej. Ważne, byś ty odpoczęła.
Ostatnio zmieniony przez dead_eternity 2011-06-06, 17:06, w całości zmieniany 1 raz
Może faktycznie macie rację. Nie ma co na zapas panikować. Wiecie, to po prostu jest dla mnie nowa sytuacja. Trudno mi się będzie teraz inaczej nastawić...
Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach.
Na nauce głównie. Rano ledwie zwlokłam się z łózka i od razu do książek. A teraz padam. W sumie po drodze po stresowałam się jeszcze solidnie, co mnie tylko dobiło, no ale wycofać się już nie mogę, chociaż ta opcja strasznie kusi... Zbyt mocno... Ale to wszystko ze strachu. I nie mogę pozwolić, aby i tym razem wygrał. Nie zdam w tym roku? To zdam w przyszłym.
No tak, wynikiem w sumie zbytnio się nie przejmuję, po takim "przygotowaniu", trudno żeby był on jakoś strasznie dobry, ale sam egzamin, te wszystkie formalności i mus wypełniania wszelkich kart, w których tyle rzeczy można pomylić, pod bacznym okiem Kamiennych Twarzy Ich Wysokości Egzaminatorów napawa mnie nie małym przerażeniem.