Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?

Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Tak
73%
 73%  [98]
Nie
12%
 12%  [17]
Nie wiem/wisi mi to
14%
 14%  [19]
Głosowań: 134
Wszystkich Głosów: 134

Autor Wiadomość
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-14, 17:22   Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?

Chciałam to napisać w swoim temacie, ale doszłam do wniosku, że chyba nie chcę po prostu wyrzucić tego w próżnię - wolałabym o tym porozmawiać. Chcę pozwać Wasze zdanie na ten temat. Otóż... dochodzę do wniosku, że w dorosłym życiu nie ma miejsca na bliskość. To jest coś typowego dla naiwnych relacji okresu dzieciństwa i pełnego skrajnych, silnych emocji okresu nastoletniego i wczesnej młodości. Coś, co można mieć przez kilkanaście lat i fajnie jak się ma, ale kiedyś się to kończy. Kiedy jest się dzieckiem bliskość jest gwarantem przetrwania... dziecko jest zależne, niezdolne do poradzenia sobie samemu, dlatego potrzebuje kogoś, z kim będzie blisko, kogoś, kto to przetrwanie jest w stanie zapewnić. Młody człowiek potrzebuje bliskości, aby się uniezależnić od pierwotnych opiekunów, by z dziecka stać się dorosłym, w tym procesie opierając się na innych ludziach - przyjaciołach, partnerach, ale gdy staje się dorosły ludzie przestają być niezbędni... i staje się jasne, że poza prostymi rzeczami, niewymagającymi żadnej większej zażyłości, nie są w stanie zrobić dla nas nic... ani my dla nich. W pewnym momencie do tego, żeby przetrwać nie jest konieczne bycie kochanym, nie jest też konieczne posiadanie bliskich osób, które stanął z nami do walki. Można przetrwać bez tego i trudno zmobilizować się do dbania o coś niepotrzebnego, trudno dbając o bliskie relacje nie czuć, że są to kilowatogodziny energii zainwestowane w coś, co nie jest zdolne się zwrócić... bo cóż można z tego mieć? Rękaw do wypłakania się? I co on realnie da? W jaki sposób realnie zmieni cokolwiek w naszej sytuacji? Kiedy A. (A'''' ?) powiedziała mi "zwróć się do osoby, do której normalnie się zwracasz w takich sytuacjach, bo ja nie mogę Ci pomóc" zrozumiałam, że... nikt mi nie może pomóc. Nikt nie cofnie czasu, nie sprawi, że coś się nie wydarzyło, nie zmieni tego jak się czuję z tym co się stało i nie chroni mnie przed przyszłymi konsekwencjami przeszłych wydarzeń. Nikt nie ma takiej mocy, a tylko to mogłoby realnie cokolwiek zmienić. Nie potrzebuję usłyszeć, że sobie poradzę - wiem do czego jestem zdolna i na co mnie stać. Nie potrzebuję usłyszeć, że to minie... wiem co minie, a co będzie bolało już zawsze. Nie potrzebuję usłyszeć, że jestem fajna - nie ma to żadnego znaczenia. Nie potrzebuję by ktoś we mnie wierzył... po co mi dodatkowa presja w postaci ryzyka rozczarowania kogoś? Nie potrzebuję by ktoś mnie tulił - przeżyłam 18 lat bez takich gestów. Nie potrzebuję by ktoś mnie rozumiał albo przyznawał mi rację - nie potrzebuję cudzego poparcia, by być pewną swoich decyzji, nie zmienię ich w przypadku braku tego poparcia czy braku zrozumienia. Nie potrzebuję by ktoś mi współczuł, bo co mi po tym, że komuś jest smutno, bo mi jest smutno? Nie widzę sensu w angażowaniu kogokolwiek w to, co się dzieje we mnie i w moim życiu. Sama w takich sytuacjach też jestem bezsilna... dostrzegam głębię bezsensu, tego, że jestem przy tej osobie... dostrzegam jak bardzo jestem nieprzydatna i niepotrzebna ze wszystkim co jestem władna zrobić i powiedzieć, ostatecznie sprowadzającym się do tego, że nie jestem w stanie zrobić nic mającego jakiekolwiek realne znaczenie.
Chciałam Was zapytać na ile istotne są dla Was bliskie relacje i co Wam dają, co Wy jesteście w stanie dać i czy faktycznie są tak ważne jak przyjęło się o nich sądzić?




Ostatnio zmieniony przez Scarlet Halo 2014-09-15, 16:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Arya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-14, 17:38   

Lady Emaleth napisał/a:
Nikt nie cofnie czasu, nie sprawi, że coś się nie wydarzyło, nie zmieni tego jak się czuję z tym co się stało i nie chroni mnie przed przyszłymi konsekwencjami przeszłych wydarzeń. Nikt nie ma takiej mocy, a tylko to mogłoby realnie cokolwiek zmienić. Nie potrzebuję usłyszeć, że sobie poradzę - wiem do czego jestem zdolna i na co mnie stać. Nie potrzebuję usłyszeć, że to minie... wiem co minie, a co będzie bolało już zawsze. Nie potrzebuję usłyszeć, że jestem fajna - nie ma to żadnego znaczenia. Nie potrzebuję by ktoś we mnie wierzył... po co mi dodatkowa presja w postaci ryzyka rozczarowania kogoś? Nie potrzebuję by ktoś mnie tulił - przeżyłam 18 lat bez takich gestów. Nie potrzebuję by ktoś mnie rozumiał albo przyznawał mi rację - nie potrzebuję cudzego poparcia, by być pewną swoich decyzji, nie zmienię ich w przypadku braku tego poparcia czy braku zrozumienia. Nie potrzebuję by ktoś mi współczuł, bo co mi po tym, że komuś jest smutno, bo mi jest smutno? Nie widzę sensu w angażowaniu kogokolwiek w to, co się dzieje we mnie i w moim życiu. Sama w takich sytuacjach też jestem bezsilna...

Teoretycznie możesz mieć rację... W praktyce, człowiek jest istotą społeczną, i większość dorosłych osób poszukuje i potrzebuje tych bliskich relacji. Ludzie wiążą się w pary, zakładają rodziny, utrzymują bliskie relacje z bliższą i dalszą rodziną... Może zapewnia im to poczucie bezpieczeństwa, daje im szczęście, spełnienie? Nie wiem, w każdym razie skoro większość ludzi te bliskie relacje nawiązuje, to chyba znaczy, że są im do czegoś potrzebne. :roll:
Lady Emaleth napisał/a:
Chciałam Was zapytać na ile istotne są dla Was bliskie relacje i co Wam dają, co W jesteście w stanie dać i czy faktycznie są tak ważne jak przyjęło się o nich sądzić?

Ja jestem chyba na tyle dysfunkcjonalna, że nie potrafię bliskich relacji nawiązywać i stanowią one dla mnie źródło zagrożenia - bo skoro ktoś jest blisko mnie i jest ze mną emocjonalnie związany, to znaczy, że może mnie skrzywdzić i wykorzystać tą relację przeciwko mnie... Dlatego wolę trzymać się na dystans od wszelkich bliskich relacji. :roll: Z drugiej strony, usłyszałam ostatnio, że takie podejście wcale nie jest zdrowe i trzeba nad tym pracować... :roll:
Lady Emaleth napisał/a:
co Wam dają

Jeśli chodzi o dwie bliskie relacje, które w tej chwili utrzymuję, to... poczucie, że jestem przez kogoś chciana i potrzebna.
Lady Emaleth napisał/a:
co W jesteście w stanie dać

Poczucie wsparcia, obiektywnego spojrzenia na problem, czasem swoją milczącą obecność i rozmowę.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
deathstar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-14, 17:45   

Lady Emaleth napisał/a:
Chciałam Was zapytać na ile istotne są dla Was bliskie relacje i co Wam dają, co W jesteście w stanie dać i czy faktycznie są tak ważne jak przyjęło się o nich sądzić?


Bliskie relacje nie są dla mnie zbyt istotne, wręcz przeciwnie. Z ludźmi są same problemy, czasami zamiast pomagać wpędzają Cię na dno otchłani kiedy ty próbujesz się z niej wydostać. Nie potrafią też pomóc, ewentualnie zająć czas.
Może tak sądzę, bo nie mam nic do zaoferowania innemu człowiekowi, nie wiem. :?:




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-14, 18:00   

Arya napisał/a:
skoro większość ludzi te bliskie relacje nawiązuje, to chyba znaczy, że są im do czegoś potrzebne

Żona przygotowuje pieczeń wieprzową według tradycyjnego rodzinnego przepisu. Mąż ją pyta:
- Dlaczego obcinasz po kawału mięsa z przodu i z tyłu?
- Nie wiem, mama tak robiła... wiesz zapytam jej.
Dzwoni do matki:
- Mamo dlaczego zawsze obcinałaś w pieczeni po kawałku mięsa z przodu i z tyłu?
- Nie wiem, babcia tak robiła.
Dzwoni do babci:
- Babciu dlaczego zawsze obcinałaś w pieczeni po kawałku mięsa z przodu i z tyłu?
- Bo miałam za małą brytfannę i cała mi się nie mieściła.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Złośnica
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-14, 20:19   

Długi czas myślałam w podobnie. Od związku z rodzicami chciałam się jak najszybciej uwolnić a związki z partnerami były raczej, hm... ot, bo były. To, co były w stanie zaoferować mi inne osoby, czyli teksty w stylu "będzie dobrze" i tym podobne budziły we mnie jedynie agresję. Ludzie byli w stanie zaoferować mi słowa, które przecież w żaden wymierny sposób nie stanowiły pomocy.

Spojrzenie na potrzebę posiadania naprawdę bliskiej osoby zmieniły się przy obecnym partnerze. Gesty i słowa nabrały znaczenia, kiedy sama im go (w związku z uczuciem) nadałam. Żeby było ciekawiej - jest chory a mnie przy nim nie ma. Nie ma tulenia, nie ma telefonów, głaskania po główkach i zapewniania, że będzie fajnie. Cała relacja opiera się na rozmowach, przy czym są to również rozmowy na zasadzie "zrobiłbym/zrobiłabym, gdyby się dało, teraz to czy tamto". Gdyby wszystko potoczyło się tak, jak planowaliśmy, to związek ten dałby mi dom, wycieczki, spokojne życie a pewnie i małego bachorka, jednak się nie potoczyło i mam jedynie jego słowa.

No dobrze, co w takim razie dają mi te słowa jego skoro słowa innych nie dawały nic i denerwowały? Dają mi emocje, których poprzednie nie potrafiły wywołać. To, co mówi ktoś dla mnie ważny staje się ważne. To samo powiedziane przez kogokolwiek innego już by takie nie było. Dawno temu usłyszałam? zobaczyłam? - kompletnie nie pamiętam, w każdym razie była to wypowiedź dziecka na temat miłości. Twierdziło ono, że miłość jest wtedy, kiedy nasze imię jest w ustach tej drugiej osoby bezpieczne. Moje w jego ustach (literkach) chyba właśnie takie jest - bezpieczne.

Podsumowując - zgadzam się z tym, że generalnie powietrze jest bardziej potrzebne do życia niż związki z innymi ludźmi, jednak związki te (przy czym mam na myśli tego jednego, konkretnego człowieka) mogą dane życie wzbogacić (dostaję emocje, których mi samej we mnie brakuje), ulepszyć (głupio mi czasem przed nim być takim skończonym burakiem, więc zachowuję się "lepiej"), urozmaicić (kiedy raz mam ochotę go wytulić a zaraz trzasnąć patelnią), dać cel (bo stara się on podsycać moje ambicje, które nieco przygasły) i... i pewnie coś jeszcze, ale na tym może skończę.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Mnich 


Wiek: 31
Dołączył: 18 Lip 2014
Posty: 201
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-09-15, 00:38   

Lady Emaleth, tak sobie myśle że z tym jest jak z religią - można żyć bez, ale jednak jeśli jest cześcia naszego życia ( na zdrowym poziomie ) to je ułatwia. Prawda że bliskie relacje to też kłótnie i dodatkowa rzecz którą możemy stracić ale dają też iluzje stabilności, normalności, potwierdzają nasz obraz odbierany przez otoczenie. Jeśli masz kogoś bliskiego to chyba nie przejmujesz się tak bardzo opinią innych, w końcu ktoś z tobą daje sobie rade. No i jeśli ktoś jest ekstrowertykiem to bez bliskich kontaktów może być ciężko. Wydawało by się że zalety jednak przewyższają wady. Z drugiej strony wszystkie te "pozytywne bodźce" otrzymywane w ramach bliskich relacji można emulować na inne sposoby, jednak było by to albo zbyt skomplikowane albo niekompletne. Brak bliskich kontaktów to samotność. Ta z kolei prowadzi do cynizmy, zgorzkniałości, żalu itd. Dlatego porównałem to na początku do religi: tak jak z góry ustanowiony system wartości ułatwia życie, działając jako swoista poduszka miedzy nami a rzeczywistościa, tak bliskie kontakty są jak swojego rodzaju uziemienie i lustro w jednym. Dają możliwość porównania obrazu nas samych jaki widzimy z tym jaki widzą inni, pozwalają "rozładować napięcie", i tu introwertycy doskonale wiedzą jak uciążliwe potrafią być nieustanne dyskusje z samym sobą w obrębach umysłu - to świetne jeśli chcemy obiektywnie coś przeanalizować, ale kompletnie nie przydatne gdy mamy do podjecia decyzje i tysiące bliźniaczo podobnych możliwości. Można żyć bez bliskich relacji, ale nie można wtedy oczekiwać że bedzimy takimi samymi ludzmi jakimi byśmy byli posiadając takowe.



 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Papi
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 00:52   

Kontakty z ludzmi sa potrzebne.
Jakby nie byly to zamias ze soba rozmawiac bysmy sie zjadali i koniec.
Do kogos bliskiego bez roznicy czy bliższego czy dalszego mozna czasami podejsc powiedziec "wiesz... jest mi zle" niektorym to pomaga. Innym nie.
Od czas do czasu mozna sie spotkac posluchac co kto ma do powiedzenia. Nawet jezeli przekaz nie jest do konca zgodny z tym co myslimy w danej sprawie to mozna posluchac i chodzby utwierdzic sie we wlasnych racjach.
Czasami spotkanie z drugim czlowiekiem powoduje u nas usmiech.
Czasami dobrze schowac do kieszeni powage, bol, smutek, wyzszosc nad innymi czy przestac zarzucac innym zlo badz glupote i poprostu sie do kogos usmiechnac.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 01:24   

Mnich napisał/a:
Prawda że bliskie relacje to też kłótnie i dodatkowa rzecz którą możemy stracić ale dają też iluzje stabilności, normalności, potwierdzają nasz obraz odbierany przez otoczenie.

Po cóż ludziom iluzja stabilności?

Mnich napisał/a:
Jeśli masz kogoś bliskiego to chyba nie przejmujesz się tak bardzo opinią innych, w końcu ktoś z tobą daje sobie rade.

Jeżeli mam kogoś bliskiego, to przejmuję się opinią tej osoby... na opinii pozostałych 7mld nie bardzo mi zależy niezależnie od ilości bliskich osób lub ich braku.

Papi napisał/a:
Od czas do czasu mozna sie spotkac posluchac co kto ma do powiedzenia.

Mogę w takim celu spotkać się z osobą, w której jestem w przeciętnej relacji, niekoniecznie bliskiej.

Papi napisał/a:
Czasami spotkanie z drugim czlowiekiem powoduje u nas usmiech.

Fakt, ale nie jest to zależne od zażyłości relacji. Spotkanie z "ledwo znajomym" też może wywołać uśmiech.

Papi napisał/a:
Czasami dobrze schowac do kieszeni powage, bol, smutek, wyzszosc nad innymi czy przestac zarzucac innym zlo badz glupote i poprostu sie do kogos usmiechnac.

Na terapii mi mówili, że za często się uśmiecham i powinnam przestać. :lol:
Złośnica napisał/a:
Twierdziło ono, że miłość jest wtedy, kiedy nasze imię jest w ustach tej drugiej osoby bezpieczne.
Jak dla mnie... nikt nie stanowi dla nas takiego zagrożenia, jak ludzie, których kochamy. Widać temu dziecku mamusia jeszcze nie powiedziała, że żałuje, że go nie wyskrobała, bo wtedy by rozumiał, że miłość jest przeciwieństwem bezpieczeństwa.



 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Papi
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 01:56   

Lady Emaleth, zalezy o jak bliskiej relacji mowimy. Np uwazam Cie za bliska osobe i chetnie bym sie z Toba spotkal.
Co do takiej bliskosci milosnej
Ludzie ktorych kochamy maja czesto rozne informacje o nas, ufamy im bardziej niz innym i przez to moga nas najbardziej skrzywdzic.
Rodzice moga nas skrzywdzic. Niezaleznie czy ich bardzo kochamy czy mniej czy moze wogole, to czesto ich zdanie jest krzywdzace bo mimo wszystko to rodzina i poki nie postawisz sie na miejscu rodzica zawsze bedziesz wtedy twierdzi ze bliskosc jest zla
Uwazam ze mozna zaponiec o krzywdach wyrzadzonych przez bliskiego lub rodzica.
Zakladasz wtedy wlasna rodzine z odpowiednia osoba i masz wlasna rodzine ktora tworzysz.
U mnie w domu tak bylo moi dziadkowie sa jacy sa i rodzice musieli stworzyc jakas baze na ktorej sami byli dla wlasnego potomstwa kims bliskim i mimo wszystko jestem zadowolony ze jestem ich synem.
Bliskie osoby to osoby ktore w razie problemow gdy nie ma dachu nad glowa, za co wykarmic dziecko, pozyczyc na paliwo czy kupic czekolade bo zapomnialem a by wypadalo podarowac ciotce ciociu babci matki wujka psa sasiada bo ma imieniny a nie ze usyszysz nie chce mi sie wychodzic z domu.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Złośnica
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 08:12   

Lady Emaleth napisał/a:
Jak dla mnie... nikt nie stanowi dla nas takiego zagrożenia, jak ludzie, których kochamy. Widać temu dziecku mamusia jeszcze nie powiedziała, że żałuje, że go nie wyskrobała, bo wtedy by rozumiał, że miłość jest przeciwieństwem bezpieczeństwa.


Trudno się nie zgodzić. Im więcej ktoś o nas wie, im bliżej go dopuścimy tym więcej "narzędzi" do ewentualnego skrzywdzenia nas sami mu dostarczamy. Jednak to dla mnie sytuacja analogiczna do tego, że każda kobieta ma narzędzia, by zostać prostytutką a nie każda z nich w tym celu korzysta. Nie jestem zwolenniczką przenoszenia strachu i złości z poprzednich, nieudanych, relacji z ex/rodzicami/przyjaciółmi na nowy obiekt uczuć, bo jest to zwyczajnie obleśnie niesprawiedliwe. Dopóki obecny bliski SAM nie udowodni mi, że stanowi dla mnie zagrożenie to nie widzę potrzeby rozwodzenia się nad tym, co mógłby i jak - przeciwko mnie wykorzystać.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 08:34   

Złośnica napisał/a:
każda kobieta ma narzędzia, by zostać prostytutką a nie każda z nich w tym celu korzysta.

Prawda, ale dla mnie to nie jest wewnętrzna cecha kobiety, a kwestia okoliczności. Kobiety, które się nie prostytuują po prostu nigdy nie znalazły się w sytuacji, która by je do tego skłoniła/zmusiła, a nie dlatego, że są jakoś inne od tych, które sprzedają swoje ciało za pieniądze.
Złośnica napisał/a:
Nie jestem zwolenniczką przenoszenia strachu i złości z poprzednich, nieudanych, relacji z ex/rodzicami/przyjaciółmi na nowy obiekt uczuć

Ja mam takie podejście do całej ludzkości. W nic tak głęboko nie wierzę, jak w ludzki całkowicie bezinteresowny sadyzm.
Papi napisał/a:
Lady Emaleth, zalezy o jak bliskiej relacji mowimy. Np uwazam Cie za bliska osobe i chetnie bym sie z Toba spotkal.

A to o nieco innej bliskości mówimy. Chodzi mi o bliskość w znaczeniu intymność i to nie intymność seksualna/erotyczna, żeby nie było.
Papi napisał/a:
Uwazam ze mozna zaponiec o krzywdach wyrzadzonych przez bliskiego lub rodzica.

Można, tylko po co?




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Złośnica
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 08:55   

Lady Emaleth napisał/a:

Prawda, ale dla mnie to nie jest wewnętrzna cecha kobiety, a kwestia okoliczności. Kobiety, które się nie prostytuują po prostu nigdy nie znalazły się w sytuacji, która by je do tego skłoniła/zmusiła, a nie dlatego, że są jakoś inne od tych, które sprzedają swoje ciało za pieniądze.


Zdaje się, że dużo zależy od człowieka. Są i takie kobiety (choć może powinnam raczej napisać "dziewczynki"), które uznają, że chcą, bo lubią seks i pieniądze. Po prostu jest to dla nich najwygodniejszy i najprzyjemniejszy sposób na wzbogacenie się.
Nie jest trochę tak, że większość tych wewnętrznych cech (ot, taka neutralna dość nieśmiałość) może w sprzyjających okolicznościach doprowadzić do problemu? Jak chociażby w przypadkach opisywanych w artykule o incles, którym się ostatnio podzieliłaś?

Lady Emaleth napisał/a:
Ja mam takie podejście do całej ludzkości. W nic tak głęboko nie wierzę, jak w ludzki całkowicie bezinteresowny sadyzm.


Może nie tyle w celowy sadyzm - ale w bezdenną głupotę, brak refleksyjności i egoizm ludzkości wierzę jak najbardziej. Z drugiej strony, nawet zakładając, że ludzkość nie jest zbyt ogarnięta staram się nie zakładać braku mózgu u każdej jednostki z osobna, póki ona sama takiego braku, swoim zachowaniem, nie udowodni. Lubię również myśleć, że z całej tej masy ludzkiej wydłubałam sobie taką perełkę. Perełkę tę staram się głośno doceniać, ażeby i ona chcąc stan doceniania utrzymać robiła mi rzeczy bardziej ładne niż brzydkie.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Mnich 


Wiek: 31
Dołączył: 18 Lip 2014
Posty: 201
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-09-15, 11:50   

Lady Emaleth napisał/a:

Po cóż ludziom iluzja stabilności?

Bo łatwiej się żyje.

Lady Emaleth napisał/a:

Jeżeli mam kogoś bliskiego, to przejmuję się opinią tej osoby... na opinii pozostałych 7mld nie bardzo mi zależy niezależnie od ilości bliskich osób lub ich braku.

Chodziło mi tu o moje osobiste odczucia, gdy miałem kogoś bliskiego pod ręką to inni mało mnie interesowali, teraz chodząc ulicą cały czas się zastanawiam jak inni mnie widzą.




 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Axxie 
introhippie



Wiek: 30
Dołączyła: 31 Paź 2013
Posty: 1809
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2014-09-15, 12:25   

Lady Emaleth, piszesz z perspektywy osoby starszej ode mnie i też kwestie które poruszasz są dla mnie w pewien sposób obce. Ja nadal potrzebuję kontaktu z innymi i poczucia, że jest ktoś do kogo mogę wieczorem wpaść, obejrzeć razem muminki i ponarzekać na życie. Nie wyobrażam sobie abym kiedyś wyzbyła się tej potrzeby. Muszę mieć poczucie, że mogę z kimś porozmawiać, może też to wynika z faktu, że nie jestem w związku oraz tego, że zawsze rozmowy mi brakowało. Jest to dla mnie świetny sposób na dowartościowanie się - ktoś chce z Tobą rozmawiać - nie jesteś jednak tak beznadziejna jak sądziłaś - samoocena idzie odrobinę w górę. Nigdy jednak nie potrzebowałam otaczać się wianuszkiem osób, wystarczyły jedna, dwie. Byle mieć do kogo się odezwać, ale też poczuć się normalnie na tle innych, nie jak odludek, który nie ma z kim porozmawiać.
Niestety jeśli chodzi o mnie to "byle się odezwać" też nie było nigdy kierowane do przypadkowych osób. Starannie wybieram tych, z którymi chcę utrzymywać kontakt i niestety mam ogromne wymagania.
Lady Emaleth napisał/a:
Nie potrzebuję by ktoś mnie tulił - przeżyłam 18 lat bez takich gestów. Nie potrzebuję by ktoś mnie rozumiał albo przyznawał mi rację - nie potrzebuję cudzego poparcia, by być pewną swoich decyzji, nie zmienię ich w przypadku braku tego poparcia czy braku zrozumienia. Nie potrzebuję by ktoś mi współczuł, bo co mi po tym, że komuś jest smutno, bo mi jest smutno? Nie widzę sensu w angażowaniu kogokolwiek w to, co się dzieje we mnie i w moim życiu.

Moim zdaniem jest to właśnie bardzo indywidualna sprawa, ale zauważam, że faktycznie z czasem wiele się zmienia w tej kwestii. Potrzebuję mniej zrozumienia, mniej wsparcia, ale nie wiem czy udałoby mi się przetrwać bez tego. Na pewno byłoby bardzo trudno.




Gdzie odpłynęły Twoje okręty?


I met my soulmate. He didn't.[/size][/center]
:axel:
 
 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Rauko 
Above all.



Wiek: 26
Dołączyła: 24 Sty 2013
Posty: 794
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2014-09-15, 16:15   

Ja wypowiem się z perspektywy osoby, która nigdy w bliskie relacje nie weszła (nie liczę tutaj znajomości internetowych, bo to nie o taką bliskość chodzi), bo nigdy nie zostałam tego nauczona. Nigdy, od nikogo nie usłyszałam "przyjdź do mnie, jak będziesz mieć problem, to porozmawiamy", bo zawsze było z góry założone, że ja przecież tych problemów nie mam. Nigdy nikomu nie wydawało się dziwne, że do tej pory wstydzę się członków rodziny, nie mam znajomych, nie zwierzam się, a rozmowa ze mną (o ile się nawiązuje) ogranicza się do pojedynczych zdań o bzdurach.
Lady Emaleth napisał/a:
Nikt nie cofnie czasu, nie sprawi, że coś się nie wydarzyło, nie zmieni tego jak się czuję z tym co się stało i nie chroni mnie przed przyszłymi konsekwencjami przeszłych wydarzeń. Nikt nie ma takiej mocy, a tylko to mogłoby realnie cokolwiek zmienić. Nie potrzebuję usłyszeć, że sobie poradzę - wiem do czego jestem zdolna i na co mnie stać. Nie potrzebuję usłyszeć, że to minie... wiem co minie, a co będzie bolało już zawsze. Nie potrzebuję usłyszeć, że jestem fajna - nie ma to żadnego znaczenia. Nie potrzebuję by ktoś we mnie wierzył... po co mi dodatkowa presja w postaci ryzyka rozczarowania kogoś? Nie potrzebuję by ktoś mnie tulił - przeżyłam 18 lat bez takich gestów. Nie potrzebuję by ktoś mnie rozumiał albo przyznawał mi rację - nie potrzebuję cudzego poparcia, by być pewną swoich decyzji, nie zmienię ich w przypadku braku tego poparcia czy braku zrozumienia. Nie potrzebuję by ktoś mi współczuł, bo co mi po tym, że komuś jest smutno, bo mi jest smutno? Nie widzę sensu w angażowaniu kogokolwiek w to, co się dzieje we mnie i w moim życiu.

Ja po tych latach, choć mam ich niewiele, wykształciłam sobie bardzo podobne zdanie. Umiem żyć bez bliskości, poparcia, czy pokrzepiających słów, bo przecież nikt nie podejmie za mnie wyboru, nikt nie zmieni mojego myślenia o sobie samej, a współczucie w każdej chwili może odwrócić się przeciwko mnie. Może to ciągle swoista bariera przed cierpieniem, zranieniem czy kompletny brak zaufania, a może nie nadaję się do jej stworzenia. Chyba dlatego też, za każdym razem, gdy chciałabym z kimś porozmawiać, co w konsekwencji mogłoby zaowocować bliższą relacją, wycofuję się, zanim zdążę to zrobić.
Cytat:
co W jesteście w stanie dać

Jako że nie umiem pocieszyć, wesprzeć, podejść do sprawy delikatnie i z wyczuciem, a z doświadczenia zauważyłam, że mówienie tego, co się myśli, często o pejoratywnym znaczeniu, ale w dobrych intencjach, daje efekt odwrotny od zamierzonego, chyba nie jestem w stanie nic od siebie dać.




Umrę ci kiedyś.
Oczy mi zamkniesz.
I wtedy - swoje smutne, zdziwione,
Bardzo otworzysz.
 
 
Czy bliskie relacje z ludźmi są potrzebne?
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 14