W moim przypadku planowanie polega nie na tym, że zastanawiam się jak najszybciej schować się gdzieś i okaleczyć, tylko w jakim miejscu na ciele to zrobię. Jestem strasznie wrażliwa na krzywe spojrzenia, komentarze i obelgi. Nie wyobrażam sobie kaleczenia sobie rąk czy nóg. Myślę nad miejscami łatwiejszymi do ukrycia, w razie gdybym poszła np. na basen albo musiała założyć sukienkę.
Wtedy gdy czuję, że nie wytrzymam i muszę sobie zrobić krzywdę, co jednak rzadko u mnie się na szczęście zdarza, planuję i wybieram miejsca niewidoczne.
Wiek: 26 Dołączyła: 31 Mar 2015 Posty: 37 Skąd: kujawsko-pomorskie
Wysłany: 2015-04-15, 16:21
Gdy raz mam chęć coś zrobić to, to robię i plany polegają na szukaniu najbliższej okazji. Mam setkę myśli w głowie, gdy zastanawiam się nad miejscem na ciele. Wtedy najchętniej zrobiłabym to wszędzie na raz.
Często mam tak w pracy, gdy jestem mocno zestresowana, a nie mam możliwości zrobienia sobie jakiejkolwiek krzywdy. Bywało, że idąc na przerwę, zamykałam się w toalecie i za pomocą własnych paznokci, wydrapywałam sobie rany na udach. Jednak gdy nie mam możliwości wyjścia, po prostu sobie myślę, że wszystko nadrobię później z nawiązką.
U mnie jest tak że jak się z kimś pokłócę lub ktoś mnie zrani wtedy okaleczam się i to jest impuls, nie myślę jak byle to zrobić.
Jeśli ja coś zawalę (np. w pracy) wtedy mam dokładny plan jak się ukarać i wtedy robię to dużo mocniej.
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2015-04-29, 09:16, w całości zmieniany 1 raz
Jeśli chodzi o planowaniu to mi się zdarzało monotonnie. Zwłaszcza wcześniej, teraz raz na ruski rok i nie spełniam planów. Ale kiedyś... Oj, jak wspomnienia wracają. Siadałem sam w pokoju, czasem leżałem, zamykałem oczy i rozmyślałem: gdzie kupie żyletki, co powiem sprzedawczyni, gdzie je schowam, ile mogę zużyć dzisiaj, jak się będę ciał, gdzie, ile nacięć, jak będę to chował, czy coś komuś powiem, czy będę tego żałował i czy zostaną blizny... Wiele razy mi to skórę uratowało, ponieważ: zawsze miałem idealny plan i tylko kilka razy "na spontana" mnie przyłapali, jak z rozplanowaniem, to nie. Wiele sytuacji, na które się przygotowywałem się, właściwie się wydarzyły. Jak patrzę teraz na swoje zachowania z tamtych czasów, to byłem aż przesadnie wciągnięty w to planowanie aa. Planowałem skrytki w zeszytach zanim w ogóle je kupiłem. Planowałem wszystko, miałem prawie zawsze dyskretnie plastry, chusteczki itp... A teraz tak sobie patrzę na to, co napisałem i mnie to przeraża, ale cóż, zawsze byłem specyficzny i to się nie zmieni.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 14:33, w całości zmieniany 1 raz
Planowanie? Często o tym myślę-zeby jak najprościej i przy najbliższej okazji. Może nawet bardzo,bardzo boleć. Zyletki wchodzą w grę. Miejsce? Nie ręce ani nogi. Zbyt widoczne miejsce. Oszczędzam głupich spojrzeń i pytań. A są to ramiona. Potem popatrzę w lustro i zapytam się -coś ty zrobiła? I zdam sobie sprawę jak naprawdę jestem słaba, że nie potrafię się powstrzymać. Potem zwymiotuje. Pod wpływem mojego wyglądu. Także planowałam swoją zmianę, ale nic z tego nie wyszło.
"Wherever I end up after this... in whatever reality... all those moments between us were real, and they'll always be ours."
Wiek: 29 Dołączyła: 11 Sie 2013 Posty: 1778 Skąd: Polska
Wysłany: 2015-08-19, 04:42
Często planuje gdzie się potnę. Najczęściej planuje gdy próbuje walczyć, powstrzymywać się. Tak na wszelki wypadek gdybym jednak się złamała, nadarzyła się okazja, (powód) by to zrobić. Często fantazjuje o tym jak bym chciała się pociąć a na co mnie nie stać z różnych powodów.
"Bóg zsyła na każdą górę tyle śniegu, ile ta w stanie jest udźwignąć."
Nigdy tak nie miałam. Fakt, zdarzało mi się wyobrażać sobie co sobie zrobię, kiedy byłam w sytuacji, że nie miałam takiej możliwości. Ale zanim znalazłam się w miejscu gdzie mogłam sobie coś zrobić - uspokajałam się na tyle, że nic sobie nie robiłam
Ja przeważnie też. Jeśli coś sobie robię tak rzeczywiście to bez zastanowienia, poprostu to robię.
Zdarzało, zdarza mi się planować. Planowane cięcia zazwyczaj są głębokie, choć nigdy aż tak jak planowałam. Mogę sobie zaplanować w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek pójść do kiosku kupić żyletki i do monopolowego kupić alkohol i dopiero wieczorem się pociąć. Nie uspokajam się w ciągu doby. Plan siedzi mi w głowie dopóki go nie zrealizuję. Choć dla własnego bezpieczeństwa powinnam go odłożyć do momentu wytrzeźwienia, tak jak zrobiłam to ostatnio. Z jednej strony żałuję, z drugiej...rana aż tak bardzo nie straszy jak straszyłaby gdybym robiła ją ze znieczuleniem.
Planowałam sobie przez kilka godzin ale jak narazie udało mi się powstrzymać dzięki głośnej i agresywnej i głośnej genialnej muzyce oraz dwóm wspaniałym osobom zresztą z tego forum.
Czasami intensywnie zastanawiam się nad nowymi sposobami albo po prostu miejscami na ciele. Jak wpadnę na coś co mi się spodoba jestem podniecona i zadowolona i nie mogę się doczekać, aż wcielę to w życie.
Kiedy ktoś dla mnie ważny powie mi coś niemiłego, bądź mnie strasznie zdenerwuje, nie daje po sobie tego znać. Czekam... Do wieczora... A potem kombinuje, co tu zrobić by nacięcia były jak najgłębsze .
A jeżeli moje emocje sięgną szczytu, to
Dojdzie poczucie winy, myśli samobójcze i robię to ani bez czekania, ani bez planowania. Po prostu zamykam się na 10 minut w pokoju, by potem wyjść ze sztucznym uśmiechem z powrotem do ludzi
Właściwie od razu przechodzę do działania. Czasami się hamuje, bo nie chce żeby mi ktoś żyletkę zabrał, ale na lekcji po prostu drapie ręce do krwi. W autobusie raz pocięłam rękę i ubrudziłam krwią cały plecak.