Wiek: 33 Dołączyła: 21 Sie 2013 Posty: 1861 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2014-05-15, 15:58 Reakcje osób wiedzących o naszym aa na żarty dot tego tematu
Przynajmniej mnie zdarzyło się kilka razy, iż w żartach ktoś zarzucił mi autoagresję. Swego czasu miałam prawdziwą obsesję na bandamki na nadgarstkach. Podczas przerwy w wykładach kilka osób robiących studium pedagogiczne dyskutowało na temat omawianego ostatnio tematu. Ktoś stwierdził, iż noszenie takich chustek przez gimnazjalistów wg ich prowadzących oznacza osobę, która się tnie. Był to pretekst do żartów na temat tego, jakim jestem emo, i ba, że pewnie.
Innym razem podczas mojego wywodu 'jak to chciałabym być emo, ale nie mogę być, bo współdzielę jedną, ostatnią szarą komórkę ze znajomą', ktoś powiedział, że muszę bandaże na rękach.
No i ostatnio, w żartach na temat, iż przecież jestem słodziakiem, kocham Biebera, siostra znajomej zarzuciła 'nie, Ty jesteś mhroczna i pewnie się tniesz'.
Zdarza Wam się taka żartobliwa, ale trafna diagnoza? Jak reagujecie?
A z drugiej strony, zdarzyło się, iż taka sytuacja jak pierwsza z opisanych odbywała się w towarzystwie kogoś kto wie o moim problemie. Niezwykle fascynują mnie reakcje takich osób w owych momentach. Gdyby wiedzieć gdzie patrzeć, mam wrażenie, iż mowa niewerbalna takich osób zdradza od razu, że ktoś mówiący coś w żartach i zupełnie nieświadomie jednak mają rację.
Ostatnio zmieniony przez 2015-08-03, 17:25, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 1733 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2014-05-15, 17:42
Kiedyś gdy wróciłam do domu zastałam w nim wujka.
Zapytał mi się skąd wracam i czy byłam się skonsultować z moim psychiatrą. Odpowiedziałam, że tak i wyszłam z pokoju.
Co najzabawniejsze, naprawdę wracałam od psychiatry, a on próbował mnie tylko zaczepić. Nie miał pojęcia, że coś się ze mną dzieje.
Kiedyś też znajomi żartowali, że tnę się królikiem. Mam królika i czasem zostawia mi piękne ślady po pazurkach...
Zazwyczaj gdy ktoś w żartach pyta się czy się tnę, albo czy chodzę do psychiatry odpowiadam, że tak. Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś uwierzył.
Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
Sama żartuję z aa i znajomi, którzy wiedzą o problemie też od czasu do czasu rzucą jakimś żartem.
Nie przypominam sobie jednak, żeby ktoś kiedykolwiek robił sobie żarty z tego, że jestem emo, czy że powinnam iść do psychiatry, nie znając mojej sytuacji. Raz tylko usłyszałam, że mój kot ma chyba noże zamiast pazurów.
W towarzystwie tych, którzy wiedzą o moim aa, pozwalam sobie na żarty. Mam wobec tego dystans i dowcipy nie sprawiają mi problemu. Gorzej z reakcjami ludzi. Często budzi to oburzenie, słyszę, że mam przestać, że przesadzam. Oni nie są w stanie pojąć tego, że dla mnie to nie koniec świata. Kiedy powiedzą coś, czego ja się uczepię i zacznę żartować, zaraz przepraszają, czerwienią się. Po co tyle stresu?
Ja sam żartuję z mojej autoagresji. Wielbię się w delikatnych żarcikach i podtekstach o autoagresji.
Jakie są reakcje osób wiedzących? Różne. Ci bliżsi się nie śmieją, ci dalsi się śmieją.
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Mój przyjaciel sobie często żartuje z tego, ale on żartuje ze wszystkiego . Nie uraża mnie to, już sama mam do tego dystans.
Kiedyś się zdarzało, że się śmiali i żartowali w sposób dla mnie obraźliwy. Miałam ochotę oczy wydrapać. Tym bardziej wkurzało, że były to osoby, które doskonale wiedziały przez co przechodzę, że byłam hospitalizowana i jestem samobójczą tykającą bombą. Wtedy się tym bardzo przejmowałam, teraz jak sobie to przypominam to mam to głęboko . Poza tym im się teraz życie spieprzyło, a że zła ze mnie osoba, to mam satysfakcję i nie współczuję .
Mnie takie sytuacje wprawiają w zakłopotanie. Tak jak w każdej innej sytuacji, w której ktoś z czegoś żartuje, nie wiedząc, że to ciebie dotyczy. Ostatnio spotkałem się z takimi żartami (za ciepło na długie rękawy i zdarzyła mi się wpadka), udaję, że mnie bawią i zmieniam temat.
Korci mnie, żeby wykorzystać to, że uchodzę za osobę tzw. normalną i skrytykować taką postawę, ale nie zamierzam się ujawniać przed wszystkimi znajomymi.
Ja sobie sama kiedyś dowaliłam. Koleżanka pytała, co się czuje, jak ktoś robi Ci tatuaż. Kolega jej powiedział: "No tak jakby Ci ktoś żyletką nacinał". Na co ja odruchowo: "Serio? Taki ostre, przeszywające cięcia, a nie lżej jakby cyrklem?"
Wiek: 27 Dołączył: 07 Mar 2014 Posty: 5632 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-05-17, 20:23
Wiele osób śmieje się, że mam iść się pociąć, a ja czasami naprawdę mam ochotę to zrobić. Co prawda, zawsze kończy się na myślach, ale sam fakt takich żartów jest... dziwny?
Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure
Zazwyczaj kiedy pojawiały się gdzieś żarty na temat autoagresji, to najczęściej osoby wiedzące o moim problemie albo poważniały, albo rzucały porozumiewawcze spojrzenie, albo robiły wielkiego rolla i stwierdzały, że takie żarty nie są wcale śmieszne.
Ostatnio kleryk na oazie zaproponował, że da mi żyletkę i mogę się pociąć a potem posypać to solą. Nie wiem dlaczego ludzi z oazy tak bardzo śmieszą żarty o aa. Cały czas wyśmiewają się z tego, mówią, że trzeba być chorym, mieć zrytą banie. Mnie to jakoś nie śmieszy za specjalnie.
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Hm... to ja jestem jedną z tych osób, które rzucają żarty na temat autoagresji i w ogóle chorób psychicznych. Z jednej strony, to forma kamuflażu. Skoro ja "pogardzam, wyśmiewam" osoby chore... to znaczy, że nie mam z nimi nic wspólnego. Z drugiej strony, to jeszcze innego rodzaju bariera ochronna. Żartuję, nabieram dystansu, więc jak ktoś rzuca mimochodem jakiś żart (nawet niekoniecznie wiedząc, że trafnie oceniający mnie) to zamiast nagle poważnieć, smucić się i obrażać, ja uśmiecham się, a nawet i czasem śmieję. Osoby, które wiedzą, że jestem w jakiś sposób związana z autoagresją, zazwyczaj rzucają mi znaczące spojrzenia (nierzadko niemal przepraszające), poważnieją, nie reagują, mówią, że to nie jest śmieszne... lub ewidentnie sztucznie się śmieją.
Ostatnio kleryk na oazie zaproponował, że da mi żyletkę i mogę się pociąć a potem posypać to solą. Nie wiem dlaczego ludzi z oazy tak bardzo śmieszą żarty o aa. Cały czas wyśmiewają się z tego, mówią, że trzeba być chorym, mieć zrytą banie. Mnie to jakoś nie śmieszy za specjalnie.
Byłem we wspólnocie oazowej ok. rok, nigdy się z tym nie spotkałem. Pechowo trafiłaś, najwyraźniej. A kleryk powinien zmądrzeć po otrzymaniu święceń i nasłuchaniu się takich historii w konfesjonałach...
Ja wiem czy dziwny... po prostu osoby, które nie miały z tym styczności nie traktują tego poważnie, a jako jakiś kaprys lub dziwactwo. Ewentualnie ich to przeraża i wolą żartować, żeby zachować spokój ducha.
Rainbow napisał/a:
Nie wiem dlaczego ludzi z oazy tak bardzo śmieszą żarty o aa.
Zauważasz jakąś szczególnie dużą ilość takich żartów wśród nich w stosunku do ogółu społeczeństwa?
Próbuję sobie przypomnieć żarty, które słyszałam i nie mogę. Tylko raz jakaś kobieta w środku zimy, kiedy było sporo śniegu, a pani ministra w obcym języku przepraszała za panujący klimat, wsiadła do busa i powiedziała: "jakbym miała dzisiaj jechać pociągiem, to bym się pocięła".
Rainbow napisał/a:
mówią, że trzeba być chorym, mieć zrytą banie
świetnie, że są świadomi. Z chorych na raka/ cukrzycę/ grypę i osób po amputacji kończyn też się śmieją? Aż mi się ciśnie na usta "chrześcijańskie miłosierdzie", ale przecież wszędzie się tacy geniusze zdarzają.