Oddanie dziecka do adopcji jest zawsze błędem i nie należy go popełniać
5%
[3]
Nie wiem/wisi mi to
7%
[4]
Głosowań: 54
Wszystkich Głosów: 54
Autor
Wiadomość
Scarlet Halo [Usunięty]
Wysłany: 2016-01-23, 09:37
.Shadow. napisał/a:
Takie dziecko zawsze będzie czuć się porzucone i zranione.
Jeżeli takie dziecko w dorosłym życiu będzie wolało skupiać się na tym, że ktoś je zostawił, zamiast na tym, że ktoś je przyjął i kochał, to będzie nieszczęśliwe na swoje własne życzenie.
Scarlet Halo,
Tylko, że czasami trudno pogodzić się z tym, że biologiczni rodzice - osoby, które z fizycznego punktu widzenia są najbliższymi osobami cię oddali, porzucili.
Jednocześnie można czuć wdzięczność do ludzi, którzy cię wychowali i pokochali jak swoje własne, jak i czuć się zranionym przez "najbliższych". Uczuć się nie wybiera. Można starać się pogodzić z zaistniałą sytuacją ale niekiedy to się nie udaje. I czy to jest wina tego dziecka ( w przyszłości dorosłego człowieka)?
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Uczuć nie, ale interpretację rzeczywistości już tak, a od tego jak interpretujemy rzeczywistość zależy to co czujemy.
.Shadow. napisał/a:
I czy to jest wina tego dziecka ( w przyszłości dorosłego człowieka)?
No jeżeli ktoś się uprze być nieszczęśliwym przez całe życie z powodu czegoś, co stało się tuż po jego narodzinach, to... no jego wybór i nie poradzisz.
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 1730 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-01-25, 09:59
Scarlet Halo, porzucenie przez rodzica wiąże się z bólem, którego nie pokona nawet miłość (ze strony opiekunów, drugiego rodzica, dziadków). Takiej wbudowanej tęsknoty nie zwalczysz.
Nie mówię, że owe dziecko ma rozpaczać całe życie. Można być wdzięcznym najbliższym, którzy są obok i jednocześnie odczuwać stratę.
Nie rozumiem jak możesz mówić, że taka osoba może się uprzeć, żeby być nieszczęśliwą. Czasem logiczne, zdrowe argumenty do nas nie trafiają.
Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
Czasem logiczne, zdrowe argumenty do nas nie trafiają.
No właśnie jeżeli do kogoś nie trafiają logiczne i zdrowe argumenty i upiera się przy swojej nielogicznej i niezdrowej opinii, to chyba jednak ma spory udział w tym, że jest nieszczęśliwy.
Motyl napisał/a:
Takiej wbudowanej tęsknoty nie zwalczysz.
Wiele osób potrafi stwierdzić 'szkoda, że nie wychowywałem się z biologicznymi rodzicami, ale to przecież nie determinuje mojej przyszłości'. Wiadomo, że to nie jest fajne, ale w życiu spotyka nas wiele niefajnych rzeczy. Nie każdy z nas był planowany, chciany i kochany, czy to ma permanentnie przekreślać całe nasze życie? Uważam, że rodzice mogą nam zniszczyć dzieciństwo, ale dorosłość niszczymy już sobie sami.
Motyl napisał/a:
porzucenie przez rodzica wiąże się z bólem, którego nie pokona nawet miłość (ze strony opiekunów, drugiego rodzica, dziadków)
Nie porzucono mnie w dzieciństwie, więc się nie wypowiem jak to przeżywa dziecko, ale ojciec mój zerwał ze mną kontakt kilka lat temu i nawet nie wiem czy żyje... i jakoś... nieszczególnie mnie to boli. Przez jakiś czas było mi smutno, ale ostatecznie jego życie - jego decyzja, a ja mam swoje życie.
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 1730 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-01-26, 14:57
Scarlet Halo napisał/a:
No właśnie jeżeli do kogoś nie trafiają logiczne i zdrowe argumenty i upiera się przy swojej nielogicznej i niezdrowej opinii, to chyba jednak ma spory udział w tym, że jest nieszczęśliwy.
Chodziło mi o sytuację, w której zdajesz sobie sprawę ze słuszności tych argumentów. Taki moment, gdy teoretycznie wszystko wiesz, rozumiesz, ale jakby "nie dociera" do Twojego wnętrza. Bo mimo wszystko czujesz inaczej.
Scarlet Halo napisał/a:
ale ojciec mój zerwał ze mną kontakt kilka lat temu
Na pewno wpływ na to ma fakt, że byłaś dorosła, gdy zerwał kontakt.
Jeżeli dziecko przez lata działa na pewnych schematach, to zdrowy argument nie naprawi tego zła, które się już wdarło.
Scarlet Halo napisał/a:
Przez jakiś czas było mi smutno, ale ostatecznie jego życie - jego decyzja, a ja mam swoje życie.
Mimo wszystko, przykro mi.
Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
Jeżeli dziecko przez lata działa na pewnych schematach, to zdrowy argument nie naprawi tego zła, które się już wdarło.
Tylko, że my nie rozważamy czy lepsza miłość obcych czy życie z kochającą biologiczną rodziną, a opcję czy lepsza miłość niebiologicznych rodziców czy wychowywanie przez biologiczną matkę taką jak ja. Tutaj właściwie nie ma nad czym się zastanawiać, bo jakkolwiek trudne może być dla dziecka pogodzenie się z tym, że zostało adoptowane, tak jest to nieporównywalnie mniej traumatyczne niż bycie w roli mojego dziecka. Trzeba być bardziej niż opętanym żądzą masochizmu szaleńcem by żałować, że się nie było wychowanym przeze mnie.
Nie byłaś nigdy swoim własnym dzieckiem, więc de facto nie wiesz jakby to było być nim, a jednocześnie mieć Ciebie za matkę.
Z mojego punktu widzenia chciałam tylko powiedzieć, że ciąża bardzo zmienia. I jako osobę i patrzenie na świat.
Czasem jednak przebiega mi przez myśl, czy Ciamciowi nie byłoby lepiej u jakiejś innej, nie biologicznej rodziny...
Nie byłaś nigdy swoim własnym dzieckiem, więc de facto nie wiesz jakby to było być nim, a jednocześnie mieć Ciebie za matkę.
Wystarczy mi, że wątpię abym była zdolna do kochania własnego dziecka. Postrzegam dzieci jako takie żywe maskotki, które z założenia służą do tego, aby je kochać i się nimi opiekować, ale kompletnie nie umiem sobie wyobrazić co można kochać w dziecku. No i... nie lubię zapachu niemowląt.
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 1730 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-01-27, 12:48
Scarlet Halo napisał/a:
opcję czy lepsza miłość niebiologicznych rodziców czy wychowywanie przez biologiczną matkę taką jak ja
Oczywiście lepsza rodzina zastępcza niż niekochająca matka, w pełni się z Tobą zgadzam.
Mimo wszystko nie jestem pewna czy akurat Ty byłabyś tą "złą", niekochającą matką. Nie mam dzieci, więc bazuję na znajomych. Czasem dzieci naprawdę zmieniają ludzi.
Scarlet Halo napisał/a:
ale kompletnie nie umiem sobie wyobrazić co można kochać w dziecku
Nie kochasz dziecka za coś, za konkretne cechy. Czasem miłość pojawia się niespodziewanie, nawet jeżeli tego dziecka się nie chciało. Nie możesz być stu procentowo pewna jaki miałabyś stosunek do owego dziecka, gdyby pojawiło się na świecie. W praktyce czasem wychodzi inaczej.
Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
Tak, a czasem zupełnie nie zmieniają. Znam kilka przypadków, w których pojawienie się dziecka pogorszyło stan psychiczny kobiety, bo nie umiała go pokochać "za nic" - dopóty, dopóki dziecko nie miało kilku lat i dopóki nie mogła kochać miłością za coś.