Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Psychoterapia
Autor Wiadomość
aga_myszka 
jednostka urojona



Wiek: 33
Dołączyła: 19 Gru 2009
Posty: 5676
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2017-04-15, 16:31   

Ijon, chodzę na terapię około pięć lat, jedna wizyta tygodniowo za 90zł. I stwierdzam, że absolutnie warto.

Szamanka, u mnie kontrakt wygląda jakoś inaczej niż to, o czym Ty mówisz. Nie mam żadnego warunku, że nie wolno mi się kaleczyć. Jedynie w kryzysowym czasie depresji miałam warunek, że nie będę podejmować prób samobójczych.




:myszka:
 
 
Psychoterapia
Ijon 



Dołączył: 13 Kwi 2017
Posty: 18
Skąd: Europa

Wysłany: 2017-04-15, 16:44   

aga_myszka,
Ok, no u mnie liczy sobie 50funtów tygodniowo plus bilet na pociąg to 55 wychodzi, a wypłata 250-300 tygodniowo. Niby stać mnie na to ale boje się że zmarnuje czas i pieniądze.




 
 
Psychoterapia
Camaleao
[Usunięty]

Wysłany: 2017-04-15, 17:07   

Szamanka napisał/a:
Camaleao, to teraz mi napisz, jak przebiegła sesja.

Znowu się przeciągnęła... :( I była ciężka. I... udało mi się napisać tylko kilka zdań do ojca. Nie potrafiłam więcej. Będę to robić stopniowo... po kawałku, aż wyrzygam z siebie cały ten żal i nienawiść.
Próbowałyśmy dojść do tego, dlaczego czuję się taka zmęczona. Dlaczego zgadzam się na wykorzystywanie mnie przez rodzinę, do tego czego nie chcę robić.
Zdałam sobie sprawę, że mija rok jak jak do niej chodzę i... nie, nie chcę robić podsumowań.




 
 
Psychoterapia
Taumaturgia 



Dołączyła: 06 Lis 2016
Posty: 42
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-15, 17:40   

Szamanka napisał/a:
Ja usłyszałam: "Nie mogę prowadzić pani terapii, bo nie mogę dać przyzwolenia na pani samookaleczanie i próby samobójcze".

A na fobie, bezsenność, brak apetytu i inne objawy to mi może dać pozwolenie? Najlepiej niech od razu mi zabroni mieć jakichkolwiek objawów - leczenie błyskawiczne.

Szamanka napisał/a:
bez kontraktu pójdziesz na terapie po pocięciu się i nie poniesiesz tego żadnych konsekwencji
A to terapeuta jest od rozdawania nagród i kar? To ma być terapia czy jakieś późne wychowanie metodą kija (bo coś nie widzę marchewki)? Sorry, ale na wychowywanie mnie, to już raczej za późno.

Szamanka napisał/a:
No nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Że niby komórki rakowe można siłą woli opanować, ale pacjent nie chce?

Jeżeli przyjąć tą logikę, że pacjent z tendencjami samobójczymi, zwyczajnie na złość terapeucie nie chce przestać mieć tych tendencji, to równie dobrze można tak potraktować raka i czy jakąkolwiek inną chorobę somatyczną.

Szamanka napisał/a:

Nie, to nie jest to samo. Zdecydowanie nie.

Jaka jest różnica, jeżeli przyjmujemy, że pacjent z aa i tendencjami s, ma te objawy, bo mu się nie chce ich nie mieć?

Szamanka napisał/a:
Choroby somatyczne =/= choroby psychiczne

Wyjaśnij mi różnicę. Psychiatria twierdzi, że jest medycyną. Stosuje leki wpływające na biochemię mózgu. Czym zaburzenie fizjologii mózgu różni się od zaburzenia fizjologii trzustki?

Szamanka napisał/a:
Miałaś kiedyś do czynienia z kontraktem psychoterapeutycznym czy gdybasz?

Zaproponowano mi. Nie było żadnej dyskusji. Ja grzecznie wyjaśniłam, że jak ktoś mi przy pierwszym spotkaniu komunikuje jasno, że jeżeli w sytuacji ciężkiej dokonam samookaleczeń, chociażby po to, żeby zmniejszyć napięcie i nie pójść się zabić, to zostanę za to skreślona z terapii (i pozbawiona z godziny na godzinę wsparcia terapeuty) i absolutnie żadnego znaczenia nie będzie miało to ile w tą terapię włożyłam i jak bardzo się starałam, bo finalna opinia będzie taka, że jestem leniwa i mi się nie chce. Takie coś to ja mam głęboko tam, gdzie mi słoneczko nie zagląda. Wybacz, ale gdzieś mam leczenie mnie w sytuacji, kiedy jestem zdrowa (czyli nie mam objawów) i gdzieś mam terapeutę, który mnie nakopie w trudnej dla mnie sytuacji i jeszcze stwierdzi, że to dlatego, że mi nie zależało. Nie toleruję, gdy ktoś wypowiada się na temat tego na czym mi zależy albo na czym mi nie zależy, bo uważam, że jestem specjalistą od własnej rzyci i nikt nie wie lepiej ode mnie co w niej mam, a czego w niej nie mam.




- Taumaturgia 10. Ścieżka Neptuna. Gotuję ocean.
- Obfuscate 10. Jaki ocean?
 
 
Psychoterapia
Niedotykalna 



Wiek: 34
Dołączyła: 14 Wrz 2013
Posty: 4310
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2017-04-16, 10:19   

Taumaturgia, mylisz trochę pojęcia. Pacjent z tendencjami samobójczymi ma jednak jakiś wybór - walczyć z nimi albo się im poddać. Walczyć z nimi znaczy iść i powiedzieć "jest tak i tak", nie walczyć oznacza po prostu sięgnąć po żyletkę. Jeśli założysz, że jako pacjent z takimi tendencjami masz prawo ciąć się do woli no to sorry, ale Twoje leczenie nie ma sensu. Możesz jednak założyć, że chcesz z tym walczyć.
Kiedyś okaleczałam się codziennie, dziś nie robię tego praktycznie właśnie dlatego, że mój terapeuta nie dał na to przyzwolenia. Podpisaliśmy kontrakt i zaczęłam walczyć ze swoimi skłonnościami.




Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...

/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
 
 
Psychoterapia
Taumaturgia 



Dołączyła: 06 Lis 2016
Posty: 42
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-16, 10:43   

Niedotykalna napisał/a:
Możesz jednak założyć, że chcesz z tym walczyć.

Kontrakt nie rozlicza mnie z założeń, a z wyników, a wyniki mogą być różne, nawet przy największych chęciach. Eliminacja samookaleczeń i tendencji samobójczych może być celem mojej terapii, a nie jej warunkiem.

Niedotykalna napisał/a:
mylisz trochę pojęcia

Czyżby? W DSM 5 wyróżniono non-suicidal self injury i suicidal behavior disorder jako odrębne jednostki klasyfikacyjne, które bada się obecnie pod kątem tego czy powinni stać się samodzielnymi diagnozami. Ty mi natomiast twierdzisz, że osoby dotknięte tymi zaburzeniami mogą natychmiast przestać być nimi dotknięte, jeżeli tylko będą tego chcieć. Czyli mam rozumieć, że osoby, które skutecznie popełniły samobójstwo, zrobiły to z lenistwa, bo im się nie chciało nie mieć tendencji samobójczych?

Jakże inaczej brzmi tekst "nie mogę prowadzić pani terapii w warunkach ambulatoryjnych, kiedy ma pani tendencje samobójcze, bo nie jestem w stanie zapewnić pani bezpieczeństwa" od tekstu "skoro pani się nie chce nie mieć tendencji samobójczych i być zdrową, to ja pani leczyć nie będę". Czy tylko ja dostrzegam zasadniczą różnicę w tych podejściach? Dostrzegasz jak inaczej rozkłada się cieżar odpowiedzialności? "JA nie mam środków/możliwości/podstaw naukowych, żeby leczyć osoby z pani objawami" to kompletnie co innego niż "TY jesteś leniwa, nie chce ci się, nie zależy ci". Jakim prawem ktokolwiek ocenia na czym mi zależy? Jak taki jasnowidz, to niech mi poda wyniki następnego losowania lotto. :lol:

Nie wiem jak Ty, ale ja, kiedy podejmuję próbę jakiegoś działania, to nie jestem w stanie na etapie planów stwierdzić jednoznacznie czy próba ta będzie skuteczna, a takiej chorej deklaracji wymaga ode mnie kontrakt. Nie wiem czy mi wyjdzie i uważam za bzdurne stwierdzenie, że jeżeli mi nie wyjdzie, to przyczyną będzie mój brak zaangażowania.




- Taumaturgia 10. Ścieżka Neptuna. Gotuję ocean.
- Obfuscate 10. Jaki ocean?
 
 
Psychoterapia
Niedotykalna 



Wiek: 34
Dołączyła: 14 Wrz 2013
Posty: 4310
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2017-04-16, 11:07   

Taumaturgia napisał/a:
Jakże inaczej brzmi tekst "nie mogę prowadzić pani terapii w warunkach ambulatoryjnych, kiedy ma pani tendencje samobójcze, bo nie jestem w stanie zapewnić pani bezpieczeństwa" od tekstu "skoro pani się nie chce nie mieć tendencji samobójczych i być zdrową, to ja pani leczyć nie będę". Czy tylko ja dostrzegam zasadniczą różnicę w tych podejściach? Dostrzegasz jak inaczej rozkłada się cieżar odpowiedzialności? "JA nie mam środków/możliwości/podstaw naukowych, żeby leczyć osoby z pani objawami" to kompletnie co innego niż "TY jesteś leniwa, nie chce ci się, nie zależy ci". Jakim prawem ktokolwiek ocenia na czym mi zależy?

Tak, z tym się zgadzam, jest to zasadnicza różnica.




Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...

/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
 
 
Psychoterapia
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2017-04-18, 09:49   

aga_myszka napisał/a:
Szamanka, u mnie kontrakt wygląda jakoś inaczej niż to, o czym Ty mówisz. Nie mam żadnego warunku, że nie wolno mi się kaleczyć. Jedynie w kryzysowym czasie depresji miałam warunek, że nie będę podejmować prób samobójczych.

Jak wspomniałam - kontrakty są indywidualne. Nie ma odgórnie co pacjent może i jak a czego nie.

Taumaturgia napisał/a:
Szamanka napisał/a:
Ja usłyszałam: "Nie mogę prowadzić pani terapii, bo nie mogę dać przyzwolenia na pani samookaleczanie i próby samobójcze".

A na fobie, bezsenność, brak apetytu i inne objawy to mi może dać pozwolenie? Najlepiej niech od razu mi zabroni mieć jakichkolwiek objawów - leczenie błyskawiczne.

Samookaleczenia i próby samobójcze to nie są objawy medyczne.
Od razu może dopiszę - DSM je kwalifikuje ale nie jako objaw medyczny, a jako zachowania/tendencje. To jest coś "wypracowanego" (brzydko ujęłam, wiem).
Taumaturgia napisał/a:


Szamanka napisał/a:
bez kontraktu pójdziesz na terapie po pocięciu się i nie poniesiesz tego żadnych konsekwencji
A to terapeuta jest od rozdawania nagród i kar? To ma być terapia czy jakieś późne wychowanie metodą kija (bo coś nie widzę marchewki)? Sorry, ale na wychowywanie mnie, to już raczej za późno.

Jakbym czytała siebie spory czas temu. ;) Tak, miałam identyczne podejście i tymi tekstami terroryzowałam terapeutów do których chodziłam. Efekt taki że tnę się wciąż od 15lat i podejmuję próby samobójcze z przytupem. Robię to i co? Mogę, bo nic mi za to nikt nie zrobi. Na terapii przegadam to i zrobię to znowu. Czasem braknie jednej sesji, trzeba to będzie przegadać na kolejnej, no ale w między czasie znów się potnę, więc nie wiem, czy gadać o tamtym czy o nowym pocięciu. Reszta tematów to w ogóle będzie leżała odłogiem bo ja chcę gadać o tym, zamiast wziąć się za coś innego, przecież gadamy o tym co chcę.
Konsekwencja jest słowem klucz.
Taumaturgia napisał/a:
Jeżeli przyjąć tą logikę, że pacjent z tendencjami samobójczymi, zwyczajnie na złość terapeucie nie chce przestać mieć tych tendencji, to równie dobrze można tak potraktować raka i czy jakąkolwiek inną chorobę somatyczną.

Witki mi opadły. Ja tu logiki nie widzę, ale gratuluję Ci, że widzisz połączenie między genetyką a zachowaniami suicydalnymi.
Taumaturgia napisał/a:
Jaka jest różnica, jeżeli przyjmujemy, że pacjent z aa i tendencjami s, ma te objawy, bo mu się nie chce ich nie mieć?

Jaka jest różnica między komórkami rakowymi w organizmie człowieka, które są aktywne a brakiem chęci zwalczania odruchów nabytych? Dobrze rozumiem pytanie?
Taumaturgia napisał/a:
Wyjaśnij mi różnicę. Psychiatria twierdzi, że jest medycyną. Stosuje leki wpływające na biochemię mózgu. Czym zaburzenie fizjologii mózgu różni się od zaburzenia fizjologii trzustki?

Psychiatria jest medycyną - jak wspomniałaś - biochemia mózgu. Ona wywołuje omamy, stany manii, depresjii, nawet lęk. Powtórzę - aa i próby s. to nie objawy medyczne. Nie ma genetycznie uwarunkowanej autoagresji czy prób samobójczych.

Tak, są różne szkoły psychiatrii - jedne twierdzą, że nałogi są uwarunkowane genetycznie (choć badania wciąż trwają). Ale tu chodzi o alkoholizm i narkomanię, które jednak różni się od autoagresji, przez ich wpływ na ogranizm. Alkohol i narkotyk potrafą np. zmienić reakcję na przyjmowany lek, zmienić stan trzeźwości. pocięcie się, tego nie zrobi, dlatego też podobieństw organicznych nie widzę.

Żadna szkoła psychiatrii próby samobójcze samobójcze jako uzależnienia jeszcze nie uznała.

Tak więc zaburzona chemia w mózgu nie wywołuje samookaleczeń a np. złość. Pacjent ma zakodowane, bo sam sobie zakodował, że jak jest zły, to jak się potnie będzie mu lepiej. Mógł sobie zakodować wszytko - od zjedzenia czekolady po próbę samobójczą. Samookaleczenie nie jest wynikiem tzw. "chemii w mózgu", to odruch warunkowy nabyty, nie genetyczny.

Taumaturgia napisał/a:
Zaproponowano mi. Nie było żadnej dyskusji. Ja grzecznie wyjaśniłam, że jak ktoś mi przy pierwszym spotkaniu komunikuje jasno, że jeżeli w sytuacji ciężkiej dokonam samookaleczeń, chociażby po to, żeby zmniejszyć napięcie i nie pójść się zabić, to zostanę za to skreślona z terapii (i pozbawiona z godziny na godzinę wsparcia terapeuty) i absolutnie żadnego znaczenia nie będzie miało to ile w tą terapię włożyłam i jak bardzo się starałam, bo finalna opinia będzie taka, że jestem leniwa i mi się nie chce.

I chyba mamy klu Twojego sprzeciwu - W tym przypadku w pełni się z Tobą zgadzam, bo kontraktu nie zawiera się po powiedzeniu "dzień dobry". Z prostej przyczyny - nie znacie się. Ani Ty nie wiesz, z kim pracujesz i odwrotnie. To po prostu bezsens. I szczerze, to się dziwię, że taką sytuację miałaś, bo jest właśnie bezsensu, że bez wcześniejszych konsultacji diagnostycznych chciał Cię terapeuta na kontrakt wpakować.

Taumaturgia napisał/a:
Kontrakt nie rozlicza mnie z założeń, a z wyników, a wyniki mogą być różne, nawet przy największych chęciach. Eliminacja samookaleczeń i tendencji samobójczych może być celem mojej terapii, a nie jej warunkiem.

Kontrakt to nie tylko zakazy. A eliminacja aa i skłonności s w dobrym kontrakcie są i celem i warunkiem. Jedno nie powinno wykluczać drugiego.

Taumaturgia napisał/a:
W DSM 5 wyróżniono non-suicidal self injury i suicidal behavior disorder jako odrębne jednostki klasyfikacyjne, które bada się obecnie pod kątem tego czy powinni stać się samodzielnymi diagnozami.

Zgadza się. Ale czym one są to ja wyżej wspomniałam.
Taumaturgia napisał/a:
Czyli mam rozumieć, że osoby, które skutecznie popełniły samobójstwo, zrobiły to z lenistwa, bo im się nie chciało nie mieć tendencji samobójczych?

Ciekawe założenie, że wszytko to wzięło się z lenistwa, bo wyrwałaś słowo z kontekstu i szukasz w nim rozwiania. To jakby usłyszeć "zamek" i myśleć o budowli gdy chodzi o błyskawiczny z krawiectwa.

Taumaturgia napisał/a:
Jakże inaczej brzmi tekst "nie mogę prowadzić pani terapii w warunkach ambulatoryjnych, kiedy ma pani tendencje samobójcze, bo nie jestem w stanie zapewnić pani bezpieczeństwa"

Bo to jest profesjonale, to też ja usłyszałam. Bo w pierwszej kolejności było o 7F.
Taumaturgia napisał/a:
"skoro pani się nie chce nie mieć tendencji samobójczych i być zdrową, to ja pani leczyć nie będę".

Ja takiego tekstu nie usłyszałam i jest to bardziej gówniarskie. Swoją drogą, takie coś usłyszałaś? Mam nadzieję, że nie chodzisz do tego terapeuty.
Bo szczerze powiedziawszy nie obiło mi się o uszy, aby którykolwiek pacjent taką formę słyszał.
Taumaturgia napisał/a:
Nie wiem jak Ty, ale ja, kiedy podejmuję próbę jakiegoś działania, to nie jestem w stanie na etapie planów stwierdzić jednoznacznie czy próba ta będzie skuteczna, a takiej chorej deklaracji wymaga ode mnie kontrakt. Nie wiem czy mi wyjdzie i uważam za bzdurne stwierdzenie, że jeżeli mi nie wyjdzie, to przyczyną będzie mój brak zaangażowania.

Powtórzę to, co napisałam Adze:
Jak wspomniałam - kontrakty są indywidualne. Nie ma odgórnie co pacjent może i jak a czego nie.
Ja mam stany dekompensacyjne i one będą uwzględnione i to od mojej szczerości i przykładności do terapii zależy czy będę to wykorzystywać do tłumaczeń.
Ale przyznam, że nie widzę sensu płacić za terapię, na której kłamię. To już wolę kasę na buty przeznaczyć, będzie mi lepiej, niż po sesji terapeutycznej.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Psychoterapia
Ella 
Vulnera Sanentur



Wiek: 29
Dołączyła: 04 Kwi 2011
Posty: 3178
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-18, 14:17   

Taumaturgia, od początku Waszej dyskusji czuję, że Cię rozumiem, ale tak jak pisała już Szamanka - kontrakty są czymś bardzo indywidualnym. Jeśli terapeuta powie Ci "Pierwsza zasada: nie okaleczaj się i kropka" nie dając Ci żadnej alternatywy to... naprawdę słabo.
Powiem Ci jak to było u mnie.

Trafiłam na terapię głównie z powodu autoagresji. Wszystko co było głębiej i co było przyczyną mojego okaleczania było nieznane i nieważne. Ja po prostu nałogowo się cięłam i każda okazja była do tego dobra - radość, smutek, złość, samotność, euforia, rozpacz, nuda... no wszystko. Okaleczanie było moim życiem. Wciąż i wciąż myślałam tylko o tym.
Gdybym na początku terapii usłyszała, że jeśli choć raz się potnę to wylatuję, bo złamię kontrakt, to pewnie bym podziękowała, bo co mi da terapia, na którą poszłam przez autoagresję, jeśli ta autoagresja zostanie już na wstępie siłą wyeliminowana? Bez sensu.
Dlatego najpierw szukaliśmy z terapeutą alternatyw. Co robić, by się nie ciąć. Jak zająć mój czas. Analizowaliśmy co się dzieje w mojej głowie, kiedy chcę sobie coś zrobić. I na początku nie było żadnego kontraktu. Musieliśmy po prostu zminimalizować ryzyko niszczenia siebie.

Dopiero po kilku latach, kiedy okaleczałam się głównie w trudnych dla mnie sytuacjach, a nie '"ot tak" - wtedy dopiero spisaliśmy kontrakt. Powód był prosty i dokładnie taki, jaki podała Szamanka:
Szamanka napisał/a:
Na terapii przegadam to i zrobię to znowu. Czasem braknie jednej sesji, trzeba to będzie przegadać na kolejnej, no ale w między czasie znów się potnę, więc nie wiem, czy gadać o tamtym czy o nowym pocięciu. Reszta tematów to w ogóle będzie leżała odłogiem, bo ja chcę gadać o tym, zamiast wziąć się za coś innego.

No właśnie. Rozmawianie o cięciach zamiast o pozostałych, głębszych i tak naprawdę ważniejszych sprawach leżało odłogiem. Musieliśmy coś z tym zrobić.
W kontrakcie jeden z punktów brzmiał: Będę dzwonić do terapeuty lub do jakiejkolwiek innej zaufanej osoby, zanim zrobię sobie krzywdę. Czy zrobię sobie coś PO rozmowie to już inna sprawa. Chodziło jednak o to, by odwlec ten moment, przegadać go z kimś tu i teraz, a nie później na terapii, kiedy będzie już po fakcie.

Tak to wyglądało u mnie. Kontrakt był ustalony razem ze mną. Nie dostałam zadań ani zakazów ponad moje siły, bo terapeucie chodziło przecież o to, by naprawdę mi pomóc.

Wydaje mi się, że w całej tej dyskusji dotyczącej kontraktu odpowiedzią jest to, że każda taka umowa powinna być całkowicie INDYWIDUALNA i dostosowana do możliwości pacjenta. Mówienie na wstępie, że ktoś ma zakaz okaleczania się jest absurdalny, bo w ten sposób bardzo łatwo stracić zaufanie do terapeuty i szybko odejść. Najważniejsze jest porozumienie się i zaufanie.

PS Jednym z pozostałych punktów mojego kontraktu była przerwa od forum. ;)




Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.

:ella:
 
 
Psychoterapia
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2017-04-18, 16:32   

Camaleao, rok to chyba za mało, aby już robić podsumowania, jeżeli o Twój przypadek chodzi. Wiesz, że bardzo złożone jest to u Ciebie i nie otworzyłaś się od samego początku.
Ale nawet te kilka zdań o ojcu jest postępem.

Ella napisał/a:
Wydaje mi się, że w całej tej dyskusji dotyczącej kontraktu odpowiedzią jest to, że każda taka umowa powinna być całkowicie INDYWIDUALNA i dostosowana do możliwości pacjenta.

To podkreślam. Amen.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Psychoterapia
Taumaturgia 



Dołączyła: 06 Lis 2016
Posty: 42
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-18, 18:48   

Szamanka napisał/a:
objaw medyczny, a jako zachowania/tendencje

Szamanka napisał/a:
Tak więc zaburzona chemia w mózgu nie wywołuje samookaleczeń a np. złość. (...) Samookaleczenie nie jest wynikiem tzw. "chemii w mózgu", to odruch warunkowy nabyty, nie genetyczny.

Żeby mogło dość do aktu samookaleczenia, mózg musi wysłać informację do mięśni, aby w się skurczyły w pewnej określonej sekwencji. Skoro mózg taką informację wysłał, to oznacza, że musiał ją wysłać, bo zdecydował o tym jego chwilowy stan biochemiczny. Gdyby chwilowy stan biochemiczny mózgu w tamtej chwili pozwalał na wysłanie innej informacji, to inna informacja zostałaby wysłana.

Szamanka napisał/a:
Jaka jest różnica między komórkami rakowymi w organizmie człowieka, które są aktywne a brakiem chęci zwalczania odruchów nabytych? Dobrze rozumiem pytanie?

Źle rozumiesz. Pytanie brzmi jaka jest różnica pomiędzy aktywnością komórki nowotworowej, a odpowiedzią neuronu na obecność neurostransmitera?
Szamanka napisał/a:
Nie ma genetycznie uwarunkowanej autoagresji czy prób samobójczych.

Wiele chorób i zaburzeń nie jest genetycznie uwarunkowana. Jakie to ma znaczenie czy coś jest uwarunkowane genetycznie? Czasem w ogóle nie można określić przyczyny danego stanu patologicznego.

Szamanka napisał/a:
Robię to i co? Mogę, bo nic mi za to nikt nie zrobi. Na terapii przegadam to i zrobię to znowu. Czasem braknie jednej sesji, trzeba to będzie przegadać na kolejnej, no ale w między czasie znów się potnę, więc nie wiem, czy gadać o tamtym czy o nowym pocięciu. Reszta tematów to w ogóle będzie leżała odłogiem bo ja chcę gadać o tym, zamiast wziąć się za coś innego, przecież gadamy o tym co chcę.

Ella napisał/a:
No właśnie. Rozmawianie o cięciach zamiast o pozostałych, głębszych i tak naprawdę ważniejszych sprawach leżało odłogiem. Musieliśmy coś z tym zrobić.

Z ręką na sercu nie jestem w stanie Wam powiedzieć czy ostatnio okaleczałam się tydzień czy miesiąc temu. Nie ma to dla mnie znaczenia. Nie zachowuję tego w pamięci. Nie jest to w ogóle dla mnie temat do poruszania na sesji. Owszem... lata temu, kiedy używałam autoagresji jako formy komunikacji, to faktycznie ten temat istniał... ale od tego czasu nauczyłam się używać do komunikacji słów. O dziwo, wtedy nikt na pomysł kontraktu nie wpadł.

Ella napisał/a:
Będę dzwonić do terapeuty lub do jakiejkolwiek innej zaufanej osoby, zanim zrobię sobie krzywdę.

Już to widzę: "Dobry wieczór, wiem, że jest 3:30, ale dzwonię, bo nie mogę spać i w związku z tym idę się okaleczyć. Dobranoc." :lol:

Szamanka napisał/a:
Swoją drogą, takie coś usłyszałaś? Mam nadzieję, że nie chodzisz do tego terapeuty.

To dokładnie brzmiało jakoś tak: "skoro nie chcesz żyć i nie chcesz być zdrowa, to ja cię leczyć nie będę, ale pamiętaj, że takie jak ty kończą w szpitalu psychiatrycznym przywiązane pasami do łóżka i szczające pod siebie". Byłam wtedy nieletnia, więc niewiele miałam do gadania.

Szamanka napisał/a:
Nie ma odgórnie co pacjent może i jak a czego nie.

Nie ma też żadnych odgórnych zasad nakazujących wprowadzenia jakiegokolwiek kontraktu tego typu.

Szamanka napisał/a:
Kontrakt to nie tylko zakazy.

W tym, co mi proponowano, były tylko zakazy i sankcje za ich złamanie.




- Taumaturgia 10. Ścieżka Neptuna. Gotuję ocean.
- Obfuscate 10. Jaki ocean?
 
 
Psychoterapia
Ella 
Vulnera Sanentur



Wiek: 29
Dołączyła: 04 Kwi 2011
Posty: 3178
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-18, 20:38   

Cytat:

Ella napisał/a:
Będę dzwonić do terapeuty lub do jakiejkolwiek innej zaufanej osoby, zanim zrobię sobie krzywdę.

Już to widzę: "Dobry wieczór, wiem, że jest 3:30, ale dzwonię, bo nie mogę spać i w związku z tym idę się okaleczyć. Dobranoc."

Kontrakt był pisany dla mnie, a ja jestem osobą nadmiernie śpiącą i jeśli nie jestem w łóżku o 3:30 to może znaczyć tylko tyle, że jest Sylwester. ;) Także nigdy nie miałam takiego problemu.




Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.

:ella:
 
 
Psychoterapia
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2017-04-19, 11:36   

Taumaturgia napisał/a:
Żeby mogło dość do aktu samookaleczenia, mózg musi wysłać informację do mięśni, aby w się skurczyły w pewnej określonej sekwencji.


Taumaturgia napisał/a:
Pytanie brzmi jaka jest różnica pomiędzy aktywnością komórki nowotworowej, a odpowiedzią neuronu na obecność neurostransmitera?

Już widzę Bolta, na trasie 100m jak dostaje skurczu, wyciąga skalpel i jedzie po łydce na oczach widzów z całego świata na ujęciach tysięcy kamer.
To odruch warunkowy, wyuczony terapią masz się go pozbyć. Można przy wspomaganiu leków leków, które wyciszą "sygnał". Pytanie o różnicę neuroprzekaźników i komórek rakowych w tym kontekście to jak pytać o zawartość chili w bananach.

Taumaturgia napisał/a:
Wiele chorób i zaburzeń nie jest genetycznie uwarunkowana. Jakie to ma znaczenie czy coś jest uwarunkowane genetycznie? Czasem w ogóle nie można określić przyczyny danego stanu patologicznego.

O to mi chodzi - szukasz wyjaśnienia w porównaniu z rakiem - chorobą biologiczną - i go nie ma.
Taumaturgia napisał/a:
Z ręką na sercu nie jestem w stanie Wam powiedzieć czy ostatnio okaleczałam się tydzień czy miesiąc temu. Nie ma to dla mnie znaczenia. Nie zachowuję tego w pamięci. Nie jest to w ogóle dla mnie temat do poruszania na sesji. Owszem... lata temu, kiedy używałam autoagresji jako formy komunikacji, to faktycznie ten temat istniał... ale od tego czasu nauczyłam się używać do komunikacji słów. O dziwo, wtedy nikt na pomysł kontraktu nie wpadł.
Taumaturgia napisał/a:
To dokładnie brzmiało jakoś tak: "skoro nie chcesz żyć i nie chcesz być zdrowa, to ja cię leczyć nie będę, ale pamiętaj, że takie jak ty kończą w szpitalu psychiatrycznym przywiązane pasami do łóżka i szczające pod siebie". Byłam wtedy nieletnia, więc niewiele miałam do gadania.

Co terapeuta to inne metody - jedne freudowskie inne farellyowskie. Trzeba też podkreślić, że kontrakty nie są obowiązkowe, są terapeuci, którzy ich nie stosują - sama do takich chodziłam, w różnych nurtach, ale u mnie to się nie sprawdziło.
Taumaturgia napisał/a:
Nie ma też żadnych odgórnych zasad nakazujących wprowadzenia jakiegokolwiek kontraktu tego typu.

http://nowewzorce.pl/kontrakt-psychoterapeutyczny/
https://psychomedic.pl/kontrakt-psychoterapeutyczny/
i dziesiątki innych wzorów.
To schematy, od początku piszę, że to jest kontrakt indywidualny.
Taumaturgia napisał/a:
W tym, co mi proponowano, były tylko zakazy i sankcje za ich złamanie.

To jakiś lewy był ten kontrakt, nie tak wyglądają.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Psychoterapia
Taumaturgia 



Dołączyła: 06 Lis 2016
Posty: 42
Skąd: Polska

Wysłany: 2017-04-19, 17:50   

Szamanka napisał/a:
Już widzę Bolta, na trasie 100m jak dostaje skurczu, wyciąga skalpel i jedzie po łydce na oczach widzów z całego świata na ujęciach tysięcy kamer.
Istnieją ludzie, którzy okaleczają się publicznie. Istnieją tacy, którzy robią to w izolacji. Istnieją ludzie, którzy okaleczając się skupiają się wyłącznie na tej czynności, traktując ją jak rytuał, a także takie osoby, które dokonują samookaleczeń w przerwie, pomiędzy innymi czynnościami. Nie rozumiem natomiast związku tego wszystkiego z omawianym tematem.

Szamanka napisał/a:
To odruch warunkowy, wyuczony terapią masz się go pozbyć.

To wyjaśnij mi krok po kroku. Jak masz się pozbyć "odruchu warunkowego" podczas terapii, skoro warunkiem Twojego uczestnictwa w terapii jest nieposiadanie tego "odruchu warunkowego"?

Szamanka napisał/a:
Pytanie o różnicę neuroprzekaźników i komórek rakowych w tym kontekście to jak pytać o zawartość chili w bananach.

Skoro to takie oczywiste i banalne, to zamiast odbijać piłeczkę, po prostu udziel tej oczywistej i banalnej odpowiedzi.

Szamanka napisał/a:
O to mi chodzi - szukasz wyjaśnienia w porównaniu z rakiem - chorobą biologiczną - i go nie ma.

Napisałaś długi wywód, z którego ja zrozumiałam, że gdyby autoagresja była uwarunkowana genetycznie, to byś była skłonniejsza przyznać mi rację. Ja się zapytałam w tym kontekście co takiego wyjątkowego w chorobach uwarunkowanych genetycznie? Jakieś lepsze są? Bardziej realne od tych, które mają inne przyczyny?

Szamanka napisał/a:
To jakiś lewy był ten kontrakt, nie tak wyglądają.

Babka powiedziała, że "zasady uczestnictwa w terapii" dostanę na kartce i mam się zapoznać, a przy okazji ona wyczytała w moim wywiadzie, że się okaleczam, więc mam jej podpisać, że się okaleczać nie będę. Zapytałam co się stanie jak się okaleczę, a ona na to, że zakończymy terapię. Potem ja powiedziałam to, o czym pisałam już wcześniej i na tym się sprawa skończyła.

Szamanka napisał/a:
u mnie to się nie sprawdziło

Ja nie narzekałam wtedy na efekty. Teraz wiem, że cała ludzkość to manipulatorzy i oszuści, zdolni jedynie do wodzenia za nos i opowiadania bajek, ale... to temat na inną dyskusję. ;)




- Taumaturgia 10. Ścieżka Neptuna. Gotuję ocean.
- Obfuscate 10. Jaki ocean?
 
 
Psychoterapia
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2017-04-19, 22:36   

Taumaturgia napisał/a:
Ja się zapytałam w tym kontekście co takiego wyjątkowego w chorobach uwarunkowanych genetycznie? Jakieś lepsze są? Bardziej realne od tych, które mają inne przyczyny?

Wpływu na choroby genetyczne nie mamy. W sensie, legalnie nie mieszają jeszcze ludziom w DNA, by chorowali/nie chorowali na raka/cukrzycę/inne. Co innego z autoagresją, którą nie mamy "w genach przyswojonej". Nie są lepsze/gorsze. Są inne. To, że często się łączą choroby somatyczne i psychiczne (już tak uogólniając), no w końcu jednego organizmu dotyczą, ale to absolutnie nie jest to samo.
Taumaturgia napisał/a:
Istnieją ludzie, którzy okaleczają się publicznie. Istnieją tacy, którzy robią to w izolacji. Istnieją ludzie, którzy okaleczając się skupiają się wyłącznie na tej czynności, traktując ją jak rytuał, a także takie osoby, które dokonują samookaleczeń w przerwie, pomiędzy innymi czynnościami. Nie rozumiem natomiast związku tego wszystkiego z omawianym tematem.

Tak jak ja, związku między skurczem mięśni a musem okaleczenia się, bo tak to zrozumiałam.
Taumaturgia napisał/a:
Skoro to takie oczywiste i banalne, to zamiast odbijać piłeczkę, po prostu udziel tej oczywistej i banalnej odpowiedzi.

Udzielam, ale wyskakujesz, że rak i samookaleczanie się to to samo, a ja i tak wciąż się staram.
Taumaturgia napisał/a:
To wyjaśnij mi krok po kroku. Jak masz się pozbyć "odruchu warunkowego" podczas terapii, skoro warunkiem Twojego uczestnictwa w terapii jest nieposiadanie tego "odruchu warunkowego"?

Na tej samej zasadzie co wysyła się alkoholika i narkomana na detoks. Odcięcie. Na wielu oddziałach terapeutycznych jest ten warunek, a ludzie latami czekają by się tam dostać, np. 7F w krakowskim Babińskim.
I tak naprawdę, to żadna różnica czy to terapia dochodząca czy stacjonarna, ktokolwiek może Ci tam żyletkę przemycić.
Często dają leki, ale też nie w każdym przypadku.
Swoją drogą to by było dobre - detoks od samookaleczania, taki "pod kluczem" a potem dopiero odwyk/terapia. Ale jak wspomniałam, jak ktoś się postara i tak dostanie swój nałóg.
Nie raz w szpitalu, gdzie był pododdział detoksykacji alkoholowej, ktoś leciał z hukiem pijany po paru dniach względnej trzeźwości.
Sęk tkwi w samozaparciu pacjenta i chęci "chwycenia się brzytwy" (no sorry, musiałam tego porównania użyć, nie mogłam się powstrzymać :lol: ) by się uzależnienia pozbyć.
Nie wiem, jak Ty do tego podchodzisz, bo jak nie jesteś w 100% przekonana, że chcesz się pozbyć uzależnienia, to moje pisanie jest trochę jak grochem o ścianę.

Doświadczeń z tym czymś, co nazwali Ci kontraktem - współczuję. Bo potem tworzy to legendę, o tym, jakie są złe.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Psychoterapia
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 12