Trafiłam na taką akcję na FB. Co sądzicie? Czy Wy wstydzicie się tego że uczęszczacie na terapię? Uważam że akcja jak najbardziej udana, niemniej jednak mi brakuje odwagi by otwarcie mówić: MAM TERAPEUTĘ.
Nie chodzi o opowiadanie, a o sam fakt powiedzenia głosno i bez wstydu: idę na terapię, sorry nie mogę mam dziś terapię, tak samo luźno jak mówimy sorry nie mogę dziś bo mam spotkanie z kumplem, lub idę dziś do kina. Bo twierdzi się nadal że ktoś kto korzysta z pomocy psychologa to psychol, osoba z zaburzeniami itd.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2013-12-16, 15:15
Ja się nie wstydzę tego, że uczęszczam na terapię, ale też nie widzę powodów aby się tym chwalić. Jak idę do ginekologa też nie zmieniam statusu na Facebooku z tego powodu.
Ale tak jak napisała thnks - jak ktoś pyta to mówię - nie mogę bo mam terapię.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Nie mówię o chwaleniu i nie o to chyba w akcji chodzi. Celem jest to aby po wypowiedzeniu słowa terapia nie palić buraka od razu a przy wejściu do budynku poradni najpierw obserwować czy nikt znajomy nie idzie.
Kilka osób z mojego otoczenia wie,że chodzę do psychologa. Jakoś nie miałam oporu powiedzieć " Nie, sory, nie idę na poprawę bo mam spotkanie z panią Agnieszką" Jeszcze zależy komu mówię. Wiem,że jutro pewnie będę musiała negocjować z panią od historii inny termin napisania sprawdzianu i pewnie powiem jej czemu nie mogę, przed znajomymi było łatwiej. Moja wspólnota oazowa wie,że chodzę do psychologa
Akcja fajna, może właśnie zmieni postrzeganie osób na właśnie tematy psychologa, terapeuty . Może u niektórych po usłyszeniu słowa "terapia,psycholog" zmieni się pierwsza myśl np. z 'psychol' na 'osoba normalna, z problemem' Popieram takie akcje
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Celem jest to aby po wypowiedzeniu słowa terapia nie palić buraka od razu a przy wejściu do budynku poradni najpierw obserwować czy nikt znajomy nie idzie.
Bardzo dobrze, że taka akcja powstała, bo na pewno jest potrzebna.
Ja nigdy nie czułam potrzeby mówienia o tym komukolwiek.
W dzisiejszych czasach choroby psychiczne są zjawiskiem dość częstym. Nie wiem zbytnio po co rzucać hasło "mam terapeutę" i robić sobie z tym zdjęcia, jakby było to coś bardzo wstydliwego. Szkoda, że dla niektórych takie jest.
Jednocześnie akcja przypomina mi trochę paradę równości. "Zobaczcie jacy jesteśmy!". Hm, po co mi to wiedzieć? Nie mam nic do ludzi homoseksualnych ale dla mnie ten tęczowy przemarsz jest istną głupotą, która całkowicie nic nie zmieni w sposobie myślenia osób z homofobią. To tylko dodatkowo źle przedstawia całą sprawę, podkreślając stereotypy myślenia.
Z kim śpisz, na co się leczysz. Jak mnie to wszystko mało obchodzi...
Czy masz terapeutę czy nie. Póki nie wcinasz się w moje życie, ty żyj własnym.
Poza tym zawsze powtarzam, że wrażliwość jest cechą piękną. W życiu jest wiele sytuacji w których można się załamać. "Każdy jest jakoś zraniony". Gdy czujesz, że nie dajesz już rady, proszenie o pomoc to rodzaj odwagi.
Ostatnio zmieniony przez lea 2013-12-16, 16:53, w całości zmieniany 1 raz
całkowicie nic nie zmieni w sposobie myślenia osób z homofobią
Mylisz się. Moja mama od wyrzucania z domu własnego dziecka za 'zboczenie' przeszła dzięki wszechobecności tego tematu do zadawania sobie pytania: "ale jak to? To miłość można uznać za chorobę?".
Chochlik, naprawdę?
Cóż, przecież nie mogę uważać, że wszyscy uważają tak jak ja. Ja nie musiałam być nawrócona bo też nigdy nie żywiłam do tego nienawiści.
Tak na logikę... skoro uważasz, że twoja homoseksualność jest czymś całkowicie normalnym po co krzyczeć o tym na ulicy? Czy ludzie witają się tekstem "Cześć, jestem Ania - wolę kobiety"?
Może inaczej wyjaśnię o co mi chodzi: ja nie rozumiem świata. Zwyczajnie wszystkie te wojny małe i większe wydają mi się całkowicie bezsensu. Póki ktoś nie żyje czyimś kosztem, nie krzywdzi nikogo brew jego woli - nie interesuje mnie jego życie, religia, orientacja.
Krzyczenie na ulicy "jestem hetero/homo" nie jest normalne. Ale czasem metody walki muszą być "nienormalne" bo na to z czym się walczy jest mało sposobów i nie ma wyboru.
Nie, tak sobie kłamię.
A tak poważnie: tak, zauważyłam tak duża różnicę w zachowaniu mojej mamy, że się zastanawiam czy jej 'kogoś nie przedstawić'.
lea napisał/a:
skoro uważasz, że twoja homoseksualność jest czymś całkowicie normalnym po co krzyczeć o tym na ulicy?
To nie ten temat, ale jeśli potraktujemy to jako dyskusję o grupie mniejszościowej ogólnie, to mogę z grubsza odpowiedzieć.
Otóż ja nie krzyczę. Pokazuję, że też tu jestem, jak pisała thnks, że nie wstydzę się tego kim jestem. Chcę dać do myślenia osobom takim jak moja mama, które są przeciwne, bo nie przemyślały sprawy. Chciałbym, żeby każdy, jak ja, się nie wstydził i nie traktował swoich cech- czy to orientacji, czy różnych przypadłości fizycznych i psychicznych jako czegoś, czego trzeba się wstydzić.
Mogłabyś powiedzieć: ale hetero nie wychodzą na ulice, zdrowi psychicznie też nie, więc po co wy, skoro jesteście równie 'normalni'? Dlatego, że większość ludzi, kiedy nie ma z nami styczności zapomina o tym, że jesteśmy normalni, a nawet zapominają o naszym istnieniu. Ewentualnie pałają niechęcią, twierdząc że nikogo takiego nie znają.
A co do nieznajomości osób z danej grupy. Mam kolegę, który jest głęboko wierzącym katolikiem. Kiedyś rozmowa zeszła na temat orientacji. Powiedział, że to grzech, że 'myślą tylko o jednym'. Nic na to nie odpowiedziałam. Po jakimś czasie dotarło do niego jakoś samo, że przecież mnie zna i ja nie myślę ciągle o seksie. Miał jeszcze problem później z osobami bi - wtedy zabrałam go na Woodstock z moimi znajomymi. Dopiero trzeciego dnia się skapnął, że był jedynym hetero w grupie 10 osób i... nikt nie był owładnięty chucią, nikt się na niego nie rzucił. Cudowne wyleczenie z homofobii. niech będą dzięki.
Wniosek: doświadczenie kształtuje poglądy. Jeśli ja pokazałam swoja postawa dwóm osobom: swojej mamie i rzeczonemu koledze, że nie jestem zboczeńcem, a w dodatku media, nastroje społeczne itp. mówia, że 'być może to jednak jest normalne', to oni się zastanowili i uznali, że dana grupa nie jest - za przeproszeniem - homogeniczna i nie składa się z samych dewiantów (bo i tacy na pewno się trafiają). Zaczęli inaczej osadzać cała grupę. Dzięki temu ja i inne osoby, które spotkają na swojej drodze będą miały odrobinę łatwiejsze życie.
Analogicznie z terapia - jeśli pokażesz, że jesteś mniej więcej taka jak twój rozmówca, a chodzisz na terapię, to przestanie demonizować osoby korzystające z takich usług. Przestanie postrzegać ludzi przez ten jeden pryzmat, skoro zna kogoś, kto ma wszystkie cechy zwykłego człowieka plus tę jedna, troszkę inna. W dodatku jeśli społeczna presja do zastanowienia się nad ta kwestia, która próbuje wywołać ta akcja, pobudzi do myślenia, to naprawdę może się coś zmienić.
To było raczej pytanie z tych "wierzę, ale mnie to zdziwiło".
Nie mam siły wdawać się teraz w dłuższą odpowiedź, przyznaję.
Tylko jak widzę zdjęcia z takich parad... Nie widzę młodych ludzi "takich jak my", tylko tłum liżących się, klejących się do siebie osób w obcisłych, ubogich wdziankach. Oczywiście też nie wszyscy, TAK. Mają jakiś cel, a często tylko się ośmieszają.
Nie wiem, czy to aż taki offtop. Kolejne tematy do siebie nawiązują, więc czemu by nie wspomnieć i o tym.
Tutaj by można mnie zacytować i zapytać co oznacza "tacy jak my". Jeżeli chodzi o pojęcie tego co jest normalne a nie, można by stworzyć kolejny temat.
I ty masz rację i ja, bo wszystko ma swoje "ale". Potem rozwinę wiadomość.