osób siedzi samemu a opiekunki tylko przynoszą tabletki
Właśnie, co w niczym nie pomaga. Siedzisz, jak roślina. Nudzi Ci się i można zwariować. Nie ma żadnych zajęć. Modlisz się, żeby zdechnąć, albo zdążyć powiesić się na kratach w kiblu. Żeby wyjść musisz kłamać, że jest super. Wychodzisz i żyjesz. Bierzesz leki. Lepiej czuje się w domu przyjmując leki, niż w szpitalu, w którym wręcz umieram psychicznie...
xTwirro, Nightmare, nie mieliście szczęścia trafić do dobrej placówki, ale nie uogólniajcie, bo naprawdę są miejsca gdzie można otrzymać fachową, a przede wszystkim SKUTECZNĄ pomoc. Między innymi ja jestem tego przykładem.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Akyrp Ratavuli, dokładnie. Mi szpital też ponad 20 razy naprawdę uratował życie, a lekarze, terapeuci i różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne (nie, nie mówię o robieniu kwiatków z bibuły) pozwoliły mi się na nowo odnaleźć i wrócić do społeczeństwa.
Problem niestety polega na tym, że do takich klinik dostać się bardzo ciężko (no chyba, że ktoś na stałe się tam leczy i terapeuta czy lekarz jakoś to załatwia), zazwyczaj trzeba czekać w kolejce, nierzadko nawet rok. Z kolei szpitale rejonowe, które przyjmują od razu, zawsze, są niestety przepełnione i niedofinansowane, przez co brakuje personelu, zajęć, a warunki bytowe bywają fatalne.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Czy dość pokaźne samookaleczenia bez zamiarów samobójczych mogą stanowić podstawę do umieszczenia człowieka w szpitalu psychiatrycznym wbrew jego woli?
człowiek, podstawę mogą stanowić tendencje (nie myśli!) samobójcze, stanowienie zagrożenia dla innych lub aktywna psychoza, a także sytuacja gdy ktoś jest chory lub ma zaburzenia i z tego tytułu nie może ponosić odpowiedzialności karnej, ale dopuszcza się łamania prawa. Przy czym z doświadczenia wiem, że niektórzy lekarze "myśli samobójcze" podciągają pod "tendencje", a wtedy na podstawie ustawy o ratowaniu zdrowia i życia pacjent może być hospitalizowany bez zgody.
Jednak duże samookaleczenia niosą ze sobą ryzyko przypadkowego samobójstwa... no i nie wiem jak jest w takim przypadku.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Jest tutaj ktoś kto był w szpitalu psychiatrycznym i mógłby odpowiedzieć mi na parę pytań na PW? Dostałam skierowanie od psychiatry i jestem trochę przerażona.
Annie_, Marianna była, co prawda nie w [nazwa miasta], tylko w pobliżu w [nazwa miasta], ale może mieć jakieś informacje na ten temat. Zapytaj ją, jeśli będzie miała jakieś informacje to na pewno Ci ich udzieli.
Zedytowano na prośbę użytkownika. // Myszka
Ostatnio zmieniony przez aga_myszka 2017-03-18, 22:27, w całości zmieniany 2 razy
Pamiętam, że podczas jednaj sesji u psychologa zaczęłam o tym mówić. Że boje się, że tam trafię itp, a potem razem przeglądałyśmy w internecie opinie i zdjęcia pobliskich szpitali. Tak, to było dość zabawne, choć nadal trochę się obawiam tego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2016-11-24, 23:49, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10440 Skąd: świat
Wysłany: 2016-11-24, 23:37
niewidzialna_, nie powinnaś się obawiać, ale też nie cieszyć. Jak jest konieczność - to idziesz. Tak jak w "tradycyjnym", masz wyrostek do wycięcia - kładziesz się, zabieg, rekonwalescencja i tyle.
Wiadomo, że w psychiatrykach to trwa dłużej, czasem znacznie dłużej, ale chodzi mi o to, jak powinnaś do tego podchodzić - nie na zasadzie lęku, a troski o swoje zdrowie. Czujesz się na tyle źle, że potrzebujesz większej opieki, to idziesz, podleczą Cię i wychodzisz.
Klimat szpitala/oddziału psychiatrycznego rzeczywiście inny, bardzo specyficzny.
Ale też nie idziesz tam rekreacyjnie, rozrywkowo, a po podleczenie.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Słuchajcie, ciągłe ataki paniki... Upieram się żeby nie iść, ale psychiatra już coraz bardziej sugeruje żeby się tam udać, a ja ledwo żyję, ciągle się trzęsę jak galaretka i nie wiem nawet czego się boję. Jak później jest z pracą? Będą wypytywali bardzo na rozmowach? Tego najbardziej się obawiam, macie jakieś doświadczenie w tej sprawie?